Bośnia, Czarnogóra, Chorwacja. Moja samotna, motocyklowa wyprawa na Bałkany [RELACJE]

-

Ramię w ramię z piorunem

Rano budzi mnie grzmot. “Cholera…” myślę niewesoło w kontekście czekającej mnie przygody z Durmitorem. Ruszam smętnie w drogę Kanionem Pivy. Opisywanie widoków jakie oferuje to miejsce jest trochę jak opisywanie po węgiersku zasady działania Wielkiego Zderzacza Hadronów przygłuchemu Szkotowi. Nie spotkałem jak dotąd podczas swoich podróży miejsca, które w tak miażdżąco wspaniały sposób łączyłoby w sobie potęgę Matki Natury i poczucie z nią bliskości.

Kanion Pivy

Park Narodowy Kanion Pivy znajduje się w północno-zachodniej części Czarnogóry u stóp gór Durmitor. W 1975 roku ukończono tutaj budowę elektrowni wodnej i zapory, która spowodowała powstanie sztucznego jeziora Pivsko.

Głębokość jeziora przekracza 200 metrów, a jego długość to 45 km. Pivsko uważane jest za za największy zbiornik słodkiej wody na świecie. Zapora Martin jest wysoka na 220 metrów i jest jedną z największych zapór w Europie.

Kiedy wiele lat temu inżynierowie budowali drogę przez Kanion Pivy z pewnością wiedzieli, że ich dzieło będzie jednym z najwspanialszych miejsc na ziemi. Bogactwo odcieni srebrnych skał przeplatanych głęboką zielenią bujnej roślinności okrywa strzeliste, niemal pionowe zbocza niczym suto zastawiony stół podczas królewskiej uczty. Kanion PivySzosa wije się wśród tych skalnych ścian jak pajęcza nić, przeskakując subtelnymi mostami z jednego brzegu Pivy na drugi. Co raz otwiera szeroką panoramę kanionu, by zniknąć w czeluściach jednego z licznych tuneli. Każdy z nich stanowi jakby filmowy klaps oddzielający poszczególne ujęcia; każdy wyjazd z tunelu to nowy odcinek tego wspaniałego serialu, którego nie sposób mieć dość. Upajam się zalewającym mnie pięknem i chłonę każdy kilometr niemal całym sobą.

Ucieka gdzieś w dal reszta świata, wszystkie plany, problemy i myśli, zwykle w ogromnej ilości zaśmiecające moją głowę. Jestem wypełniony euforyczną atmosferą tego miejsca, które jednocześnie uspokaja, tchnie chęcią życia i uczy pokory wobec nieskończonej potęgi przyrody. Wiem, że będę tutaj wracał nie raz.

Dojeżdżam do zjazdu na Durmitor. Niczym brama piekieł z “Boskiej Komedii” Dantego, gdzie przybywających wita napis Lasciate ogni speranza voi ch’entrate (porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie), staje przede mną pionowa skalna ściana z ciemną czeluścią tunelu wiodącego w nieznane. Jak się okaże, tuneli jest kilkadziesiąt, a każdy z nich budzi prawdziwy lęk. Położona na skalnych półkach droga co chwilę zanurza się w mrocznych i wilgotnych trzewiach góry, by po chwili z impetem wychynąć gdzieś z innej jej strony. Oślepiony nagłym ciosem światła znów wjeżdżam w ciemną otchłań. Bałkany widoki z trasyPnę się bez przerwy w górę. Pogoda przypomina o porannych grzmotach. Deszcz pada coraz śmielej, a przede mną otwiera się wreszcie niezwykła sceneria Parku Narodowego Durmitor. Przedziwny miks łagodnych pagórków, strzelistych szczytów, przepaści i zielonych łąk upstrzonych tu i ówdzie stadami owiec i szałasami pasterzy.   Do symfonii widoków, zapachów i wniesień dołącza sekcja rytmiczna w postaci piorunów tłukących w ziemię na ślepo, bez opamiętania. Grube krople z hukiem rozbijają się o mój kask, zalewając wizjer falami wody. Podróż przestaje zachwycać, robi się groźnie. Droga przez Durmitor jest bardzo wąska – tylko z trudem mieszczę się obok jadących z przeciwka ciężarówek, które w dodatku dostrzegam w ostatniej chwili. Niemal każdy zakręt – czy to prawy czy lewy jest niemal całkowicie pozbawiony widoczności. trasy motocyklowe na BałkanachPod wpływem deszczu droga pokrywa się tu i ówdzie śliskim szlamem spływającym ze zboczy, gdzieniegdzie tworzą się rwące strumienie, którym nie przeszkadza, że ich nurt jest akurat kolizyjny z drogą, którą jadę. Koszmar. Na domiar złego na trasie stają mi owce, które – widać przyzwyczajone – ani myślą przesunąć się choćby o metr. W tym szaleństwie piękno Durmitoru jest jednak absolutem, trudnym do zdefiniowania odrębnym światem, który nie tyle gości mnie u siebie, co wypełnia mnie sobą tak, bym stał się jego elementem. Jest jak sprawiedliwy stary mędrzec, który nawet w gniewie czy pasji nie traci swej mądrości i potrafi z miłością spojrzeć na każdego, kto pragnie z nim obcować. Kilometr po kilometrze pokonuję tę fascynującą trasę; krótka podróż zdaje się trwać w nieskończoność. Czuję się trochę jak złapany w continuum czasoprzestrzenne – w Durmitorze czas płynie inaczej, o ile w ogóle ma on tutaj jakieś znaczenie. Strzeliste szczyty robią się coraz mniejsze, wzniesienia i serpentyny coraz łagodniejsze, surowe łąki ustępują drzewom. Żegnam Durmitor, który dziś nauczył mnie pokory, przeraził i zachwycił jednocześnie. Na razie nie chcę tu wracać, ale wiem, że już niedługo to przeżycie zakiełkuje w mojej głowie pragnieniem powrotu w te strony.

11 KOMENTARZE

  1. Świetnie opisana relacja, ostatnio wracałem znad Bałtyku przy temp.34-37 st myślałem że się rozpłynę w motocyklowych ciuchach, podziwiam twardzieli którzy robią na moto powyżej 500 km i więcej dziennie.
    pozdrawiam
    Arek

  2. Świetnie napisana relacja z wyprawy,zazdroszczę autorowi,dobrze ze nie wiem gdzie parkuje motocykl..bo bym mu opony poprzebijał z zazdrości :)
    Widać ze autor ma dryg pisarski,pomija nieciekawe pierdoły,ale mógł by więcej napisać o ludziach i jakiś ciekawostkach.
    Przez takie artykuły coraz bardziej mnie ciągnie na Bałkany!
    Jak by autor kiedyś szukał kompana na następna wyprawę,to ja się pisze.

    pozdrawiam

  3. Wow, Rafał, nie sądziłam, że przejadę tę cudowną trasę w tym roku raz jeszcze! Twoje barwne, jak zawsze pełne poezji opisy zabrały mnie tam, skutecznie rozpraszając od wszystkiego wokół. :) Wiesz, ten ślad w duszy pozostanie na zawsze, na szczęście, potrzebujemy jak najwięcej takiego pokarmu. I co jakiś czas opowieści przyjaciół z podróży w tamte strony będą go ożywiać i wywoływać uśmiech, tęsknotę, motywować. Tak jak Twoja piękna opowieść dzisiaj ożywiła te wspomnienia we mnie, dzięki!

  4. Czuję nić emocjonalnego porozumienia z autorem i jego relacją, po zrobieniu samotnie podobnej trasy, z której wróciłem wczoraj. Zakochałem się w Bałkanach, trasach marzenie i cud widokach, zasmakowałem w byciu w tych miejscach sam ze sobą. A na przyszłość, z autopsji, sprzedaję patent na uniknięcie piekielnych upałów i równie męczącej turystycznej stonki: wrzesień. Niby Neretwa tak samo nisko i stragany w Mostarze tak samo tandetne…. Ale wyobraź sobie resztę powyższej podróży ale przy +25st i pustych campingach…
    Ja tam wrócę, muszę pojechać do Czarnogóry, która z twoich opisów maluje sie niczym 8 cud świata. W zamian polecam trasę nad Adriatykiem aż do samego Dubrownika, Makarska to ledwie poczatek. I (tak, tak) Balaton, który w złocie i czerwieni jesiennych drzew oraz otoczeniu całkowicie (!) pustych miasteczek okazal się największą pozytywną niespodzianką wyjazdu.

  5. Fajny opis, chociaż czuję pewną nerwowość opisującego :-)
    W każdym razie Bałkany są przepiękne, a Czarnogóra dla mnie to jedno z najpiękniejszych miejsc motocyklowych. Ale do zwiedzania poza lipcem i sierpniem.

    • …obawiam się że 6 dni nie wystarczy. Biorąc pod uwagę w najlepszym razie przy duuuużej dozie samozaparcia i szczęścia 2 dni na “tam i z powrotem” pozostaje cztery na cieszenie oka a to nic w porównaniu z tym wszystkim co oferują Bałkany, chyba że po powrocie chcesz poczuć niesmak pod tytułem : “byłem, zaliczyłem, miałem na wyciągnięcie ręki jednak prawie nic nie zobaczyłem” :) … .

  6. …Na podziwianie piękna magistrali adriatyckiej potrzeba czasu …wolnej spokojnej jazdy a nie gonitwy
    Ja swoją podróż zaplanowałem na 11 dni a mówiąc prawdę to i dwa tygodnie było by mało !
    Trzeba nie tylko jechać ale i delektować się pięknem jaki mamy dookoła …a zapewniam że jest na co patrzeć …i to z zapartym tchem ! Z PL do miejscowości Senj w Chorwacji dotarliśmy od strzału” ..jakieś 890 km . Stamtąd już tylko w dół mapy aż do Czarnogóry , zahaczając o Mostar i Miedugorie …. całość trasy liczyła 3600 km ….i gdyby nie gonił nas czas pojechali byśmy jeszcze dalej , chyba aż do Grecji …zwiedzając Albanię po drodze .

  7. Dla odwiedzających Czarnogórę i Stary Bar taka mała ciekawostka. Warto podejść (lub podjechać- w zasadzie turystyk powinien dać radę) za Stary Bar (za murami starego miasta w prawo – w głąb wioski – w stronę akweduktu). Piechotą to jest ok 45 min, może nieco mniej… po drodze fajne widoki, poruszamy się dobrze ubitym szutrem częściowo na podjazdach uzupełnionym betonowymi płytami.
    Po drodze po lewej stronie pod nawisem skalnym miejsca na grilla – kamienne “misy”, brakuje jednak rusztów… i kawałek za nimi tuż przed kamiennym mostem również po lewej stronie znajduje się górskie jezioro z wodospadem. Z rewelacyjnie chłodną górską wodą. Głębokość – będąc tam dwa lata temu w sierpniu były miejsce, że mnie kryło. Tak czy inaczej przy tych temperaturach powietrza to miejsce jest jak oaza. I aż nie chce się stamtąd wychodzić :D
    Jeszcze do niedawna nie było ono oznakowane na mapach Google, teraz widzę, że już ktoś je dodał…
    https://goo.gl/maps/qWeE6nTAGrr

  8. Witaj. Czytam to dopiero w czerwcu 2022r. Już od dłuższego czasu ciągnie mnie na Bałkany, a Twój opis wyjazdu jeszcze bardziej potwierdza że jest to jeden z bardzo ciekawych kierunków podróżowania na motocyklu. Ciekaw jestem gdzie w tym roku się wybierasz. Gdybyś szukał niemarudzącego, nieupierdliwego kompana to chętnie bym się podczepił. Oczywiście jeżeli w ogóle rozważasz podróżowanie w towarzystwie. Pozdrawiam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY