Ostatnimi czasy obserwujemy ogromny wzrost zainteresowania motocyklistów motocyklami szeroko pojmowanej klasy adventure. Motocyklowe suvy wkradają się do naszych serc i tam już zostają, a producenci dwoją się i troją, byśmy co sezon zakochiwali się w nowszych, lepszych konstrukcjach. Skąd to się wszystko bierze?
Zacznę od tego, że sam jestem ogromnym fanem motocykli offroadowych, duali i turystycznych enduro, czyli wszelakich advenczerów. W sumie z dumą mogę rzec, że wcale nie uległem żadnej modzie, a nawet wyprzedziłem ją. W 2005 roku bowiem kupiłem swojego pierwszego enduraka, prawdziwego duala, a może raczej soft enduro, czyli Yamahę XT 600E. Używałem jej do wszystkiego, jeżdżąc nią i po asfalcie i na co dzień i oczywiście upalając ją w terenie. Potem była jeszcze Afryka Twin, a następnie motocykle drogowe i kilka supermoto, które jednak nie dawały mi pełnej uniwersalności.
Dwa lepsze od jednego?
Od długiego czasu byłem właścicielem dwóch motocykli – jednego lekkiego supermoto (DRZ 400 SM, KTM LC4 640 SM, DRZ 450 E SM) i jednego drogowca (Hornet 600, VFR 800, CBR 1100 XX, SpeedTriple 1050). Motocykle się zmieniały, ale pomysł na zestaw był bardzo podobny. Pragnę zauważyć, że supermociaki miały u mnie zastosowanie dualne i jeździłem nimi także w terenie, a do ostatniej DRZ, która jest ze mną już 13 lat, mam praktycznie od zawsze drugi zestaw kół enduro.
Jednak takie rozwiązanie nie było idealne, bo dojeżdżając w góry marzyłem o tym, żeby mój ciężki XX, czy plastikowa VFR-a zmieniła się w moje lekkie supermoto, pozwalając mi nieskrępowanie ganiać po górskich winklach czy też szutrowych drogach. Niestety to nie było możliwe. Rozwiązaniem na to musiał być motocykl uniwersalny, który przywiezie mnie, bagaż i często moją pasażerkę na, często oddalone o 300 i więcej kilometrów miejsce. Tutaj da przyjemność z jazdy w złożeniu, zjeździe w szuter i w lekkim terenie (wiadomo, że nie będę hetać po osie w błocie na gościnnych występach, mając wrócić do domu na kołach).
A więc adventure!
Motocykl o dużym skoku zawieszenia, z szeroką kierownicą, wygodny, z osłoną przed warunkami atmosferycznymi, umożliwiający zjazd z asfaltu okazał się najbardziej uniwersalnym motocyklem dzisiejszych czasów. Jeden sprzęt do wszystkiego, bo kogo stać na to, by mieć tych motocykli kilka, wszystkie w dobrym stanie technicznym, opłacone i przeserwisowane? A jeżeli masz na to hajs, to na pewno nie masz czasu, by nimi wszystkimi jeździć. Jeden, niestary motocykl całkowicie wystarczy, by ogarnąć wszystko motocyklowe – turystykę samotną i we dwoje, szutry, lekki teren, wyjazd na sportowo na winkle, weekendowy biwak itp. itd..
Dlaczego kupiłem nową Aprilię Tuareg 660? [geneza, analiza i jeszcze jakieś mądre słowo]
Oczywiście każdy musi znaleźć motocykl idealny dla siebie, pod jego stosunek offroadu do onroadu, jazdy we dwoje do samotnych wyjazdów i tym podobnych zagadnień. I tutaj wchodzą producenci, cali na biało, proponując od 690-tki KTM dla samotnych offroadowych obieżyświatów, przez Tenerę 700 i Tuarega 660 dla tych, którzy nie mogą się zdecydować gdzie chcą bywać więcej, aż do czterocyfrowych mastodontów: 1200, 1250, 1260, 1290… W tej ostatniej kategorii często nie doszukamy się offroadu, ale za to znajdziemy wszystkiego innego aż nadto.
Włoskie inspiracje
Ostatnio Krzysiek napisał artykuł, w którym przedstawił jak rozkłada się modelowo sprzedaż motocykli w sierpniu w kraju, który motocyklowo zawsze był i będzie o kilka dekad przed nami, wyznaczając tym samym trendy. We Włoszech, bo o nich mowa, na pierwszych dziesięciu miejscach sprzedaży znalazło się aż sześć motocykli klasy enduro/adv – Benelli TRK 502, Moto Morini Cape X-Cape, Yamaha Tenere 700, Fantic 125 Enduro, BMW R 1250 GS i Ducati Multistrada V4… To daje do myślenia.
Zaskakujące wyniki sprzedaży motocykli we Włoszech w sierpniu 2022 roku
Płać, albo najlepiej oddawaj prawo jazdy!
W Polsce kolejną motywacją do zwolnienia na asfalcie, a w końcu opuszczenia go, jest kuriozalna zmiana w przepisach, która weszła w życie 17 września. Mamy wrażenie, że śruba – i tak mocno dokręcona – teraz została jeszcze dobita młotkiem i włożona w imadło. Punkty karne na dwa lata od momentu zapłacenia mandatu, skok wartości punktowej na niektórych wykroczeniach nawet czterokrotny, zwiększenie punktacji za jedno wykroczenie z 10 do 15, zlikwidowanie kursów redukujących punkty karne, dublowanie wysokości mandatów w przypadku recydywy. Do tego napięcie aparatu państwowego na gnębienie podatników i obywateli, aby ściągać haracze – jak największe i jak najszybciej. Nikt normalny w tym momencie nie kupi CBR 1000 RR żeby polatać nią po mieście, bo na drugim wyjeździe straci prawo jazdy. Dramat.
Jakie zmiany w przepisach od 17 września 2022? Dużo łatwiej stracicie prawo jazdy
Polska szutrowa…
I w takiej sytuacji mamy dwa wyjścia. Albo opuścić ostrożnie na kołach nasz chory kraj, który jednak otoczony jest krajami toczonymi przez tę samą chorobę, albo też… No właśnie, to Polska szutrowa odkrywa przed nami swoje możliwości i piękno. To tam, jadąc 80 km/h i walcząc z tańczącym na luźnym podłożu sprzęcie, możemy poczuć, że zap#@lamy.
Dopiero na luźnym podłożu gruntówki możemy odkryć prawdziwą, pierwotną przyjemność z jazdy, z pokonania drogi, dojechania do celu. Bo omijanie głównych dróg raczej nic nie da. Choć uciekniemy przed fotoradarami, odcinkowymi pomiarami prędkości i innymi wymysłami automatycznego dojenia kierowców, zawsze możemy nadziać się na patrol wiejskiej policji, schowanej za krzakiem, która na porytym asfalcie terenu zabudowanego z jedną chałupą na horyzoncie, urządza polowanie na kierowców (tego właśnie byłem świadkiem w woj. Kujawsko-Pomorskim w te wakacje).
Oczywiście na drogach gruntowych również trzeba uważać, przestrzegać ograniczeń prędkości czy zakazów wjazdu na drogi leśne czy prywatne. Dodatkowym zagrożeniem mogą być pojazdy rolnicze, zwierzęta dzikie i hodowlane, a także sam grunt, który może ściągnąć mniej doświadczonego jeźdźca z jego rumaka. Tak czy inaczej motocyklowa ucieczka z asfaltu, w celach przyjemnościowych, wydaje mi się jednym z kilku rozwiązań, obok używania crossa czy sporta na przeznaczonych do tego torach, do których dojeżdżamy ze sprzętem na pace.
CBR/GSX-R/ZX-R the end…
Motocykl drogowy przestał już być według mnie synonimem wolności, maszyną, która nam ją daje, a zaczął być widelcem, na którym jesteśmy podawani różnego rodzaju służbom, chcącym wycisnąć z nas, bogaczy, których w tym kraju jeszcze stać na własną motoryzację, resztki gotówki. Między innymi dlatego według mnie segment adventure będzie rosnąć w siłę.
Nowa Honda Transalp 2023 nadchodzi! Dlaczego tyle czekaliśmy i czy to dobry moment?
Z dojeniem kierowców i chorą władzą w 100% się zgadzam. Debile, które nic nie umieją. Doskonale nauczyły się doić, tych którzy coś umieją. Problem w tym, że debile mają władzę….
Motocykliści są plagą w górach. Rozjeżdżają szlaki, powodują ogromne zagrożenie dla ludzi i zwierząt. Pędzą po znakowanych szlakach turystycznych z ogromnym hukiem. Taki szlak później po opadach zamienią się w bagno. Turyście i zwierzeta muszą w popłochu uciekać, bo jedzie debil na motorze. Ugnojeni jak świnie władcy lasów…
Jasne, Panowie. Marzy Wam się kraj dla motocyklistów gdzie można popie…. lać gdziekolwiek ile kierowca w swoim mniemaniu uzna za bezpieczne, także ten 18 letni za kierownicą 30 letniego 200 konnego Golfa. Byłoby strach wyjść na ulicę. Jak w Rosji gdzie pieszy nawet na pasach musi polylać, albo jeszcze gorzej, Nikt nie kocha ograniczeń i mandatów, ale tym biadoleniem wykazujecie 200% egoizmu i arogancji.
Robercie z Gdyni! Wpajana Ci od ~dwóch dekad bzdura: “bezpieczeństwo jest najważniejsze/ safety first” zbiera żniwo: oto owieczki same pilnują czarnych owiec aby te za bardzo nie brykały, aby wszystkie razem równo beczaly sobie bezpiecznie na płaskiej łączce za elektrycznym pastuchem… Smutne, ale oczywiste. Tak to widzę. Dla jasności: ja też jestem przeciw deb1lom na crossach pędzących po szlakach turystycznych. Pozdrawiam.