W życiu części motocyklistów przychodzi taki dzień, w którym mogą pozwolić sobie na zakup nowego, wymarzonego motocykla. Taki właśnie nadszedł dla mnie, już po raz drugi w mojej dwudziestoletniej karierze miłośnika jednośladów. Wybrałem świadomie, decyzję podjąłem po wnikliwej obserwacji rynku, konkurencji oraz zapowiadanych nowości, a także osobistych preferencji. Stałem się posiadaczem mojego pierwszego włoskiego motocykla – Aprilii Tuareg 660, absolutnej nowości na rok 2022.
Z zamiarem zmiany mojego motocykla nosiłem się od jakiegoś czasu. Prywatnie posiadam od 12 lat DRZ 434 E SM, czyli mój wielozadaniowy, mały motocykl w teren i na tor (z dwoma kompletami kół).
Wyświetl ten post na Instagramie
Traktuję go jednak jako zabawkę oraz narzędzie treningowe. Do jazdy na co dzień zbytnio się nie nadaje, z różnych względów. Dlatego też w 2019 roku dokupiłem do niego Triumpha Speed Tripla z 2011 roku (w miejsce posiadanego przeze mnie wcześniej BlackBirda). Motocykl znalazłem w pięknym stanie, z przebiegiem 4300 km. No nówka.
Wyświetl ten post na Instagramie
Odkąd przejechałem się Yamahą Tracer 900, na testach tego modelu w 2018 roku, w Granadzie, z miejsca zakochałem się w trzycylindrowcach, co pchnęło mnie w stronę europejskiego potentata w dziedzinie tychże jednostek napędowych. Niestety moc, moment i sportowe osiągi to nie do końca jednak to, czego okazało się, oczekuję od motocykla. Triumph kusił do szybkiej jazdy, w wyniku czego w ubiegłym roku pożegnałem się z 10 punktami z prawa jazdy, oraz był dla mnie ewidentnie przymały, a co za tym idzie niewygodny.
Stwierdziłem, że czas na spełnianie własnych potrzeb. Speed, z łezką w oku, ale poszedł do nowego, zadowolonego właściciela. A ja postanowiłem określić to, czego oczekuję od nowego motocykla. Okazało się, że potrzebuję przede wszystkim wielozadaniowości, która objawi się następującymi czynnikami:
- komfortem podróżowania na duże odległości
- zdolnościami offroadowymi i niską masą
- możliwością utrzymania prędkości autostradowej bez zadyszki jednostki napędowej
- dostarczaniem przyjemności z jazdy po zakrętach
Do tej pory praktycznie jedynym motocyklem dostępnym na rynku, który spełniał te kryteria, była Tenera 700, do której było mi po prostu najbliżej ideologicznie.
KTM-a 790/890 ADV nie brałem pod uwagę, ponieważ podczas gleby na nim, podczas testów premierowych w Chorwacji, urwałem mu lampę i zegary. Zwykła wywrotka w terenie, poniżej 30 km/h. Okazało się, że nie tylko mi się to przydarzyło na tych testach. Motocykl do poprawy, który nie wzbudził mojego zaufania.
A co do Tenery, to testowałem ją nie raz. Utopiłem w kałuży, pojechałem w trasę, przewiozłem żonę, polatałem po szutrach i nadal nie wiedziałem za co trzeba za nią zapłacić takie pieniądze.
Bo tak, można powiedzieć, że podstawą dla Tenery jest MT-07, kosztująca obecnie 33 300 zł. Tenere Rally Edition, która oprócz Akrapa ma dużo, dużo mniej od Tuarega, kosztuje na ten sezon 55700 zł, a w wersji już całkowicie gołej, moim zdaniem nieporównywalnej osprzętowo z Tuargiem, kosztuje 48 000 zł. Natomiast Tuareg, kosztując 54 900 zł wywodzi się od Tuono 660 kosztującego 49 900 zł. Skoro Japończycy potrafią zarabiać na tanim MT-07, naprawdę nie wiem za co w Tenerze chcą prawie drugie tyle… Według mnie to marketingowa zagrywka.
Wiem, że niektórzy się cieszą z tego i wręcz mogą za to zapłacić, że w Tenerze nie ma nic z niepotrzebnej dla wielu elektroniki (mapy silnika, kolorowy wyświetlacz, kontrola trakcji itp.). Kult ascezy kultem ascezy, ale mając w garażu DRZ, która NIE MA NICZEGO, nawet kontrolki luzu, nie jaram się brakiem podstawowych rzeczy w nowym motocyklu… Kupuję nówkę, więc chcę mieć elektroniczne dobrodziejstwa, z możliwością ich stałego wyłączenia (tylko wtedy są one dla mnie plusem dodatnim), chcę mieć kolorowy wyświetlacz, chcę bezdętkowych kół, chcę gniazda usb, quickshiftera, grzanych manetek…
Mój wybór padł na Tuarega, ale nie został on dokonany w ciemno. Jako że zostałem zaproszony na Sardynię, na premierowe testy tego modelu w listopadzie ubiegłego roku, mogłem zderzyć moje oczekiwania z rzeczywistością.
Sprzęt ten, oczywiście mając małe minusy (niewygodna po jakimś czasie jazdy kanapa, mało komfortowa szyba podczas podróży z większymi prędkościami – tak powyżej 130 km/h) przypadł mi na tyle do gustu, że przestałem się wahać. Jechał świetnie w terenie, był łatwy w prowadzeniu na stojąco, rewelacyjnie prowadził się w zakręcie. Jego zawieszenie okazało się mistrzowskim kompromisem drogowo-offowym. Jego wykonanie było naprawdę na wysokim poziomie. Dodatkowo silnik miał zapas mocy i był zdecydowanie żwawszy od jednostki z Tenery (74 KM w testowanych przeze mnie egzemplarzach Tenere – teraz 73 KM z euro 5 vs 80 KM w Tuaregu).
Zamówiłem więc Tuarega w Liberty Motors w Piasecznie niedługo po przyjeździe z testów. Stwierdziłem, że nie ma co odkładać marzeń. Moje marzenie przyjechało do dealera dokładnie 18 lutego, a już w poniedziałek 21 lutego, pozwolono mi je samodzielnie wyjąć z kartonu transportowego:
Zatem w moim garażu już niedługo stanie Aprilia Tuareg 660. Chcę wyposażyć ją w, jeszcze nie wszystkie dostępne, ale już przeze mnie zamówione, oryginalne akcesoria, takie jak:
- quickshifter (testowany na Sardynii, rewelacyjnie działający w górę i w dół)
- wysoką komfortową kanapę (+2 cm)
- grzane manetki
- prowadnicę łańcucha napędowego
Do tych akcesoriów zdecydowałem się dołożyć aftermarketowe rozwiązania, najprawdopodobniej w większości od niemieckiego SW-Motecha, który już nad nimi w pocie czoła pracuje:
- risery kierownicy
- crashbary
- tylną płytę bagażową
- deflektor szyby przedniej (pewnie uniwersalny model innego producenta)
Tak wyposażony Turuś, jak go już zacząłem nazywać, będzie moim wymarzonym motocyklem offroadowo-turystycznym. Zamierzam też wyposażyć go w jeszcze bardziej offroadowe opony Pirelli Scorpion Rally, z delikatnie mocniejszym bieżnikiem od tych fabrycznie montowanych Rally STR.
Teraz, gdy mój przyjaciel Kamil zadzwoni do mnie jak zwykle, z głupia frant, mówiąc – Brzoza, jedziemy na szutry, na ścianę wschodnią, łapiesz się? – jedyne co mi pozostanie to odpowiedź twierdząca.
Życzę wam wszystkim mega udanego sezonu, przynajmniej tak dobrego, jak zapowiada się mój…
Ja po latach na trampku czekałem na nowa Hondę ale finalnie ile można. Również zamówiłem Tuarega Acid gold z kilkoma dodatkami. Na majówkę powinien być :)
Oby dodatki dojechały, bo ja na swoje nadal czekam :) :) – Brzoza
ps. GRATULACJE! Będzie Pan zadowlony!
Dziś otrzymałem info, ze motocykl powinien być w przyszłym tygodniu ale dodatki w proszku. Pozostaje domontowanie na pierwszym przeglądzie po 1kkm :)
Pozdrawiam