Jesteśmy własnie świadkami jednego z najbardziej kuriozalnych etapów wojny gospodarczej między USA a Europą. Mający problemy z dostępem do europejskiego rynku amerykańscy producenci wołowiny postulują objęcie ogromnym cłem grupy produktów ze Starego Kontynentu, w tym małych motocykli.
Człowiek często chciałby uciec od polityki, ale ta potrafi zaskoczyć go w najbardziej niespodziewany sposób. Cóż nas, rasowych połykaczy asfaltów i szutrów, mogą obchodzić przepychanki lobbystów branży spożywczej? Okazuje się, że powinny – oto najświeższy przykład.
Amerykańscy producenci wołowiny mają póki co szlaban na rynek Unii Europejskiej, głównie z powodu bogatego składu chemicznych mieszanek, którymi szprycują mięso – hormony i takie tam przyjemności. W odwecie reprezentujące ich lobby przepycha w tamtejszym resorcie handlu przepisy nakładające potężne, sięgające 100% cła na grupę produktów z Europy. Jakimś cudem są w tej grupie także motocykle o pojemności silnika poniżej 500 cm3 oraz motorowery.
Przeciwko tej akcji gorąco protestuje Amerykańskie Stowarzyszenie Motocyklistów (AMA), dbające w tym momencie nie tyle o europejskie miejsca pracy, co o kieszenie własnych członków. Jeśli proponowane przez hodowców bydła przepisy weszłyby w życie, to przykładowo KTM Duke 390 kosztowałby w USA… ponad 20 tysięcy dolarów (prawie 65 tysięcy zł)! Zgroza…
Wniosek z tego taki, że amerykańcy hodowcy lobbują za ujeżdżaniem motocykli powyżej 500 cm3 pojemności…..
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jestem całym sercem za tym, by lobbowałi za solidnym ocleniem motocykli wszystkich pojemności. Z pewnością ich ceny, na naszym rynku byłyby dla nas o wiele przyjaźniejsze.