Koty, piwo i lawenda. Na pożyczonej TDM-ce w objęcia Prowansji [WYPRAWA]

-

Trafiamy do Francji w celu zakupu paliwa, a w międzyczasie zdążamy jeszcze dwukrotnie zostawić parę Euro na bramkach autostrady. Kolejne nerwowe godziny. Jedna rozmowa telefoniczna, która słono kosztuje i jazda przed siebie. W końcu trafiamy do Thoiry, czyli niewielkiej osady zlokalizowanej po francuskiej stronie. Francja, a właściwie Szwajcaria.

Prowansja Zborek Groszek(22)Jeśli jesteście w Genewie pytanie o granicę państwową pojawia się dosyć często, co ma związek z pieniędzmi. Koszt połączenia z terytorium Szwajcarii potrafi wynieść mniej więcej 30 zł za minutę, co raczej we Francji się nie zdarza.

Prowansja dzięki Węgrom

Co jest pięknego w Genewie? Totalna anarchia na ulicach! Kolejne kilometry po mieście przekonują, że ludzie na jednośladach kompletnie nie rozumieją zasad fizyki. Liczba ryzykownych akrobacji wykonywanych ma metr kwadratowy przekracza średnią azjatycką. Nawiasem mówiąc, jeśli miałbym komuś doradzać w sprawach środka transportu to zdecydowanie obstawiam rower elektryczny. Genewa uczy mnie, że ten i tylko ten pojazd świetnie ułatwia przemieszczanie się.

Kolejna atrakcja? W miejscu znanym z CERN-u i Wielkiego Zderzacza Hadronów zezwala się na swobodne picie alkoholu, a dodatkowo w każdej wolnej chwili można się wykąpać w Jeziorze Genewskim, co jest wyjątkowo miłym doświadczeniem, skądinąd kompletnie nie mogę zrozumieć, po co ten „wodotrysk” strzelający wodą pośrodku rzeczonego akwenu. Koniecznie trzeba odwiedzić CERN, bo to fabryka fizyków i innych wynalazków. Warto poświęcić temu miejscu kilka godzin.

Prowansja Zborek Groszek(25)Nasz plan, o którym piszę powyżej, zakłada dalszą podróż z Genewy przez Włochy, Słowenię na Węgry, ale…. Na kilka dni przed powrotem telefonuję do hotelu w Budapeszcie, aby potwierdzić naszą rezerwację i ją przedłużyć. Uprzejma Pani bezbłędnie tłumaczy mi, że szef anulował wszystkie wcześniejsze rezerwacje klientów i ponadto podwyższył koszt za jedną noc z 14 euro do 70. Myślę, że to wystarczający powód, który wyjaśnia dlaczego wybraliśmy się z Genewy do Prowansji.

Podróż rozpoczyna się od wielkiego falstartu, bo naszych znajomych jadących samochodem, zatrzymuje wielki korek na granicy szwajcarsko-francuskiej. TDM-a dzielnie omija zator i wygrzewa się w słońcu, a my zwiedzamy parking przy autostradzie. Mija godzina zanim udaje się nam spotkać na przydrożnej stacji benzynowej. Przejazd do Prowansji nie jest zbyt wymagający, choć bywają momenty grozy, gdy tuż za Grenoble trzeba wspinać się po różnych serpentynach. Po blisko pięciu godzinach podróży docieramy do Serres, gdzie rozpoczynamy zwiedzanie małych lokalnych wioseczek. Naszą przygodę rozpoczynamy od Saint-Andre de Rosans. Mikroskopijna osada, która może poszczycić się ruinami kościoła z początku X wieku. Drugą atrakcją są koty. Jeden rudy maluch ma z nami wracać do Polski, ale ostatecznie się to nie udaje. Szkoda, bo jest ładny, rudy i ogólnie nie rozumie nic, co do niego mówimy. Takich bezpańskich kotów w całej Prowansji można spotkać bez liku. Prowansja Zborek Groszek(21)W Saint-Andre de Rosans mamy przyjemność zobaczyć prawdziwą sąsiedzką grę w bule. Z żalem żegnamy miłą parę prowadzącą restaurację i odjeżdżamy do Rosans. Plecaczek pyta w jednym lokalu o zupę, czym przyprawia właścicielkę o palpitacje serca. „Zupę podajemy tylko w styczniu, lutym i marcu” – krzyczy. Szkoda, bo akurat taką mamy ochotę na zupę.

Czytaj dalej tutaj

Motovoyager
Motovoyagerhttps://motovoyager.net
Nasi czytelnicy to wybrana grupa ludzi. Motocykliści, którzy w Internecie szukają inteligentnej rozrywki, konkretnych porad lub inspiracji do wyjazdów motocyklowych. Nie jesteśmy serwisem dla każdego, zdajemy sobie z tego sprawę i… uważamy, że jest to nasz atut. Nie znajdziesz u nas artykułów nastawionych jedynie na kliki, nie wnoszących niczego merytorycznego. Nasza maksyma to: informować, radzić, bawić nie zaśmiecając głów czytelników bezsensownymi treściami.

7 KOMENTARZE

  1. Minos – będzie kontynuacja w przyszłym roku. Wybieramy się na kolejne szalone wakacje, ale tym razem na V Stromie. Zapewne skorzystamy z gościnny motovoyagera, o ile będzie zainteresowanie ze strony redakcji.

  2. Ciekawa wyprawa, świetny motocykl :) Ale ten desperacki powrót aby tylko zdążyć na czas z oddaniem sprzęta moim skromnym zdaniem lekko ryzykowny. Trochę jakbyś dał w zastaw swój dom, a ew dzień opóźnienia miałby skutkować jego zajęciem przez mafię.

    Szacunek dla pasażerki za przetrwanie( tym większy, jeśli w TDM była seryjna kanapa).

    • Nie planowaliśmy ryzyka, ale nieco namieszał nam hotel w Budapeszcie i sprawa zamykania granic. W TDMie była kanapa nieco inna niż ta seryjna. Pasażerka raczej nie narzekała. Pozdrawiamy

  3. Swietna wyprawa i ciekawy opis. Gratulacje. Mnie chyba zabila by ta jazda rowerem na samo zakonczenie :) Wiele opisow wypraw, jak zauwazylem, zaplanowanych jest chyba bez brania pod uwage powrotu. Zbyt malo czasu planuje sie na trase powrotna i potem ludzie jada jak opetani przez dzien i noc. To powoduje stres i zagrozenie. W waszym przypadku to juz bylo male wiariactwo. Podziwiam twojego plecaczka za wytrzymanie tego wszystkiego :) Ja staram sie potraktowac powrot jako czesc wyprawy i planuje po drodze jakis nocleg i postoj. No ale, zeby do tego dojsc, to tez nieraz tak sie wracalo… Powodzenia przy nastepnych wyprawach.

    • Dziękujemy, wbrew pozorom planowałem dokładnie każdy dzień, ale choroby nas rozłożył :-). W tym roku będziemy już bardziej uważni. Pozdrawiamy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY