Drugi weekend „Motocyklowej Polski na weekend” już za nami. Odwiedziliśmy zaskakująco bogate w kręte trasy, krajobrazy i inne atrakcje województwo śląskie. Nasz przewodnik, Maciek, żyje w tych stronach od urodzenia i swoimi motocyklami przejechał tu już wielokrotnie każdą drogę, a także rejony, w których dróg już nie ma. Poprowadził nas przez Górny Śląsk, Zagłębie Dąbrowskie, Beskid Śląski i Żywiecki, a także fragment Jury Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie mieści się Szlak Orlich Gniazd. Motocyklem była to naprawdę przyjemna trasa.
Nasza wakacyjna akcja „Motocyklowa Polska na weekend” ma na celu pokazanie, że każdy region naszego kraju może być doskonałym kierunkiem wyjazdów dla wszystkich fanów dwóch kółek. Korzystamy z usług lokalnych przewodników, czyli motocyklistów, którzy na co dzień mieszkają w danej części kraju i często prowadzą nas do miejsc nieznanych przyjezdnym.
Kujawsko-pomorskie: historia, natura i spokój. Co warto zobaczyć? – Motocyklowa Polska na weekend
Przewodnik, którego wybieramy co tydzień spośród naszych widzów i czytelników, którzy przysłali zgłoszenie, otrzymuje od nas na weekend motocykl testowy, kask Schuberth i kurtkę Rukka, a także – już na zawsze – zestaw dodatkowych atrakcyjnych nagród. W sezonie 2024 partnerami naszej akcji oraz sponsorami nagród są:
- Schuberth Polska
- Rukka Polska
- Dobre Sklepy Motocyklowe i marka SW-Motech
- RobertOzon i marka Xzone
- Silkolene
- Barton Motors / Moretti Parts i marka Kovix
Dodatkowo na każdy wyjazd wybieramy się motocyklami innej marki. W tym roku na ten cykl przeznaczyliśmy cztery sierpniowe weekendy, których „patronami” zostali kolejno:
Szlak orlich gniazd motocyklem – industrial i natural
Jesteśmy ekipą z Mazowsza i w województwie śląskim bywaliśmy raczej rzadko, zazwyczaj przejazdem w kierunku gór lub do Czech. W naszych głowach wciąż siedział obrazek, na którym ta część naszego kraju to głównie kopalnie i inne zakłady, dymiące kominy i ogólna szarość. Na Górny Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim, bo to głównie one zbudowały ten stereotyp, owszem, jest wiele terenów przemysłowych. Natomiast są one tam zrównoważone ogromnymi połaciami lasów i innej zieleni, których w takiej ilości próżno szukać w niektórych innych, pozornie mniej zurbanizowanych regionach Polski.
Ponadto samo „województwo śląskie” na mapie wprowadza pewne zamieszanie, ponieważ w granicach tej jednostki administracyjnej znalazły się również regiony o wyraźnie odmiennym krajobrazie. Mamy tu chociażby Częstochowę i Jurę Krakowsko-Częstochowską na północy i Beskidy – Mały, Makowski, Żywiecki i Śląski – na południu.
Wieczór w wielkim mieście
Głównym partnerem naszego wyjazdu była tym razem marka BMW Motorrad. Brzoza dla siebie i Moniki wybrał szosowego turystyka R 1250 RT, a ja, z wielkiej sympatii do segmentu ADV, F 900 GS Adventure. Rozpoczynając trasy motocykowe Ślask, w piątkowe popołudnie podjechaliśmy do salonu BMW Gazda Group w Katowicach, gdzie czekał już na nas Maciek, nasz lokalny przewodnik. Z kolei na niego czekała tam 160-konna turystyczna lokomotywa w postaci BMW K 1600 GT. Przy okazji obejrzeliśmy sobie (i następnie pokazaliśmy wam na naszych kanałach) jeden z pierwszych w Polsce egzemplarzy nowego R 1300 GS Adventure. Śląsk i trasy motoylowe rozpoczęliśmy z przytupem.
Dzień był jeszcze młody, dlatego postanowiliśmy go spożytkować. Zaczęliśmy jednak od wzmocnienia ciała i ducha. Maciek zabrał nas do restauracji o typowo śląskiej nazwie La Cantina, mieszczącej się w pobliżu katowickiej Doliny Trzech Stawów. Karmią tam wspaniale i to właśnie do tego lokalu porównywaliśmy później wszystkie następne. Najedzeni, podjechaliśmy na słynny Nikiszowiec. To ponad stuletnie osiedle robotnicze z charakterystyczną, doskonale zachowaną ceglaną zabudową. Podobno jeszcze do niedawna lepiej było nie zapuszczać się tutaj po zmroku. Natomiast dziś, oświetlone miękkim światłem latarni i girland, jest świetnym miejscem na wieczorny spacer. To właśnie tamtędy wiodła nasza trasa motocyklowa przez Śląsk.
Maciek mieszka w Dąbrowie Górniczej, tam też mieliśmy hotel. Co zwiedzić na Śląsku? Po drodze z Katowic podjechaliśmy jeszcze do Będzina, na Górę św. Doroty, zwaną potocznie Dorotką. Rozciąga się stamtąd rozległy widok na efektownie oświetlone miasta i zakłady Zagłębia. Przy okazji okazało się, że na zboczu, na którym Maciek kiedyś często imprezował ze znajomymi, jest obecnie pole dorodnej kukurydzy.
Wracając do hotelu wpadliśmy na tzw. nerkę, czyli duże i strasznie dziwne skrzyżowanie o ruchu okrężnym. Podobno można na nim kilka razy wpaść pod ten sam tramwaj, a w dodatku obecnie znajduje się ono w przebudowie. W godzinach szczytu musi być tutaj masa zabawy. W samym Będzinie, jeśli tylko mamy czas, warto również zobaczyć świetnie utrzymany zamek królewski.
Lecimy w góry!
Co warto zwiedzić na Śląsku? W sobotę Maciek zaplanował dla nas wycieczkę na południe, na beskidzkie drogi. Wyjeżdżając z Dąbrowy Górniczej zatrzymaliśmy się na chwilę przed Pałacem Kultury Zagłębia, imponującym socrealistycznym gmachem z lat 50. XX wieku. Niestety nie było nam dane zobaczyć jego wnętrz, ponieważ był czasowo zamknięty.
Spokojnym tempem, lokalnymi drogami na pograniczu woj. śląskiego i małopolskiego, dojechaliśmy nad serię zapór i sztucznych zbiorników na rzece Sole. Pierwszym z nich było Jezioro Czanieckie z niezbyt przyjemnymi dla oka, betonowymi brzegami.
Następnie odbiliśmy w lewo na Kozubnik, gdzie w latach 70. powstał duży kompleks wypoczynkowy, w którym bawili się głównie wysoko postawieni przedstawiciele władz PRL. Było to w zasadzie samowystarczalne miasteczko z 11 hotelami, wyciągiem narciarskim, basenami, boiskami, kortami tenisowymi, a nawet własnymi agregatami prądotwórczymi na wypadek odcięcia od linii energetycznych. W latach 90. całość popadła w ruinę i został rozkradziona, a Kozubnik stał się popularnym celem wycieczek dla fanów urbexu. Obecnie prywatny inwestor powoli odbudowuje cały kompleks i przywraca mu dawną funkcję.

Z Kozubnika zjechaliśmy nad efektowną zaporę Porąbka, którą przejechaliśmy na drugi brzeg Soły, a jednocześnie kolejnego zbiornika – Jeziora Międzybrodzkiego. Tam niestety natknęliśmy się na remont drogi i wahadło, na którym staliśmy w upale dobre 20 minut. Wybierając trasy motocyklowe śląskie, nie mogliśmy tego przewidzieć.
Drogą nr 948 a następnie mostem dostaliśmy się do Międzybrodzia Żywieckiego i dolnej stacji kolejki na Górę Żar. Wagony kolejki linowo-terenowej trafiły w to miejsce z zakopiańskiej Gubałówki. Na spłaszczonym szczycie góry znajduje się przede wszystkim górny zbiornik elektrowni szczytowo-pompowej. Mieliśmy bardzo rzadką okazję zobaczyć go w całej okazałości, bez wody. Trwa bowiem jego konserwacja i uszczelnianie. Widok ogromnej dziury wylanej asfaltem robi wrażenie. To jedna z atrakcji, z której słynie województwo śląskie.
Na Górze Żar mieszczą się również popularne startowiska dla paralotniarzy, będące przy okazji punktami widokowymi. A jest na co popatrzeć…
Deszcz, deszcz, deszcz…
Zjechaliśmy na dół i wiedzeni głodem zatrzymaliśmy się w restauracji Jagnię w Winie. Tu już niestety nie było tak smacznie jak w katowickiej La Cantine, ale wystarczyło, by nabrać sił na dalszą podróż. Pojechaliśmy wzdłuż Jeziora Żywieckiego, omijając sam Żywiec. Pogoda zaczęła się gwałtownie psuć, po drugiej stronie doliny zobaczyliśmy nawałnicę zakrywającą sinym płaszczem kolejne wsie. Mieliśmy sporo szczęścia, deszcz złapał nas dopiero w miejscowości Cisiec, gdzie na stacji benzynowej zrobiliśmy postój na przeczekanie ściany wody i założenie ciuchów przeciwdeszczowych. Okazało się, że najcięższa ulewa nas ominęła, natomiast siąpiący deszcz nie opuścił nas już do samego końca dnia.
W Milówce wjechaliśmy na potężną estakadę na trasie S1, a następnie odbiliśmy w drogę nr 943 na Koniaków. Maciek bardzo polecał Karczmę Ochodzita, więc choć byliśmy w miarę najedzeni, wpadliśmy tam jeszcze na kawę i drobną degustację propozycji szefa kuchni. Drewniany budynek jest bardzo klimatyczny, a z jego tarasu rozciąga się piękny widok, oczywiście wtedy, gdy nie pada. Mimo dużej liczby gości i zajętych niemal wszystkich stolików, zamówienie dotarło do nas szybko. Fajna miejscówka na postój.
Padało coraz mocniej, a w dodatku zaczęło się ściemniać. Uznaliśmy więc, że przez Istebną i Przełęcz Kubalonka zjedziemy do Wisły i stamtąd najkrótszą drogą wrócimy do Dąbrowy Górniczej. Wcześniej w planach była jeszcze Przełęcz Salmopolska na drodze do Szczyrku, ale tym razem musieliśmy ją odpuścić. W deszczu i ciemnościach, przez niemal dwie godziny wracaliśmy do hotelu. Po drodze jechaliśmy licznymi odcinkami z koleinami i kiepskim asfaltem. Na szczęście zarówno ciężkie BMW K 1600 GT i R 1250 RT, jak i mój F 900 GS Adventure w trybie Rain prowadzą się bardzo pewnie i dają poczucie pełnej kontroli i bezpieczeństwa – oczywiście wtedy, gdy nie będziemy testować ich granic. Mocno zmęczeni, zasypiamy jak dzieci

Lokalny spacer
W niedzielę, biorąc pod uwagę czekający nas powrót do Warszawy, Maciek przygotowuje nam krótszą trasę. Chce nam pokazać swoje ulubione miejsca, w których spędzał dużo czasu na różnych etapach swojego życia. W tym przedmieścia Sosnowca, na których się wychował.
Wyruszyliśmy przy pogodzie bardzo nieprzyjemnej dla osób ubranych w pełne ciuchy motocyklowe. Było bowiem bardzo ciepło i parno po nocnych opadach. Postanowiliśmy więc zacząć ten dzień nietypowo – od wizyty na kąpielisku. Co można zwiedzać w województwie śląskim? W Dąbrowie Górniczej jest kilka dużych zbiorników wodnych w miejscu dawnych wyrobisk, w tym trzy wzdłuż rzeczki Pogorii. Maciek zabrał nas najpierw na ładnie zagospodarowaną plażę nad Pogorią III, będącą również popularnym miejscem spotkań lokalnych motocyklistów. Niestety dzikie tłumy na miejscu skłoniły nas do poszukania innej miejscówki. Trafiliśmy na plażę Rybaczówka przy zbiorniku Pogoria I i tam już było przyjemniej i bardziej kameralnie. Łagodnie schodzące, piaszczyste dno i czysta woda – czego chcieć więcej…
Przemysł i koleje
OK, w końcu nadszedł czas, żeby przyjrzeć się potędze przemysłowej Górnego Śląska i Zagłębia. Podjechaliśmy pod główną bramę Huty Katowice, która, wbrew nazwie, znajduje się na terenie Dąbrowy Górniczej. To prawdziwe miasto w mieście, z własną komunikacją autobusową i elektrociepłownią. Kombinat można objechać dookoła drogami publicznymi, które tworzą pętlę o długości ponad 13 km. Najlepszy widok na poszczególne zakłady i instalacje jest jesienią, kiedy opadną liście drzew. Szczególnie duże wrażenie zrobił na nas potężny kryty taśmociąg do transportu rudy żelaza, o długości ok. pięciu kilometrów, łączący hutę z terminalem w Sławkowie, gdzie kończy się szerokotorowa linia kolejowa LHS. Transportowano nią rudę z terenów dawnego ZSRR. Terminal jest również najdalej na zachód wysuniętym odcinkiem kolejowego szlaku z Chin.
Po objechaniu kombinatu udaliśmy się w rodzinne strony Maćka, do Maczek na wschodnich przedmieściach Sosnowca. Choć formalnie jest to już dzielnica miasta, to panuje tutaj klimat zupełnie odrębnej miejscowości. Jej sercem jest stary dworzec kolejowy, będący niegdyś dworcem granicznym między zaborami rosyjskim i austriackim, a także ostatnim przystankiem Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Obejrzeliśmy również dawny most graniczny na Przemszy oraz ponad stuletni kompleks wodociągów.
Na koniec Maciek zabrał nas na skraj offroadowego raju, czyli potężnego nieczynnego wyrobiska, licznie odwiedzanego przez użytkowników aut i motocykli terenowych oraz quadów. Tutaj warto wspomnieć o mnogości miejsc na Śląsku i w Zagłębiu do uprawiania offroadu – tego legalnego i tego „nie do końca, ale nikt nie patrzy”. W okolicach Warszawy możemy o tym tylko pomarzyć.
Na Szlaku Orlich Gniazd
Nadszedł czas, by powoli kierować się w stronę domu. Po drodze zatrzymaliśmy się w Podzamczu, czyli wsi, nad którą góruje potężny Zamek Ogrodzieniec, należący do Szlaku Orlich Gniazd. Wpadliśmy na obiad do restauracji Mały Książę, która skusiła nas nie tylko znakomitymi opiniami, które znalazły potwierdzenie w praktyce – jedzenie było przepyszne. Tuż obok lokalu znajduje się Galeria Motoryzacji, w której zgromadzono ponad 100 pieczołowicie odrestaurowanych zabytkowych motocykli.
Ostatnim etapem, wyprawy, podczas której odkrywaliśmy fajne trasy motocyklowe na Śląsku, był kolejny „orli” zamek, czyli Bąkowiec na przedmieściach Zawiercia. Obecnie obiekt jest w prywatnych rękach, a na jego terenie znajduje się również ośrodek wypoczynkowy z wyciągiem narciarskim i innymi atrakcjami. Korzystając z życzliwości właścicieli, nakręciliśmy pod zamkiem kilka ujęć do filmu na YouTube. To kolejny punkt wart polecenia! Szlak Orlich Gniazd warto zwiedzić motocyklem. Mapa (GPX) fragmentu z zamkami znajduje się poniżej.
Pożegnaliśmy się z Maćkiem i jadąc przez Jędrzejów, a następnie ekspresówką S7, późnym wieczorem wróciliśmy do domu. Śląsk i trasy motocylowe uważamy za zaliczone. Mamy szczęście do przewodników. Zarówno Piotrek w kujawsko-pomorskim, jak i Maciek w śląskim okazali się świetnymi kumplami. Dziękujemy również BMW Motorrad, którzy udostępnili nam motocykle na Śląsk oraz pozostałym partnerom akcji „Motocyklowa Polska na weekend”. Już za chwilę ruszamy do kolejnej lokalizacji. Tym razem czas na zachodniopomorskie! Tam także czekają na nas trasy motocyklowe.

Twoją pasją jest turystyka motocyklowa? Sprawdź polskie trasy, które już opisaliśmy. To między innymi: