Ustawowe ograniczenie mocy silników. Polska z zakazem sportowych motocykli i samochodów na ulicach? [felieton]

-

Bystry inaczej Sebek z Łodzi właśnie wpadł w ręce organów ścigania, ale jego wyczyn wciąż szeroko wybrzmiewa. Nie tylko wśród tzw. zwykłych ludzi, ale też policjantów, prawników i innych ekspertów. Po raz kolejny powrócił pomysł ustawowego ograniczenia mocy pojazdów dopuszczonych do ruchu drogowego. To gwoździk do trumny tradycyjnej motoryzacji czy wręcz przeciwnie – recepta na jej dłuższe życie?

Wielkim i efektownym katastrofom zawsze towarzyszą niekończące się dyskusje. Uważam, że to akurat dobrze, bo to chyba jedyny sposób, żeby ważne tematy na dłużej zaistniały w przestrzeni publicznej. Metodyczne rozwiązywanie problemów nie jest przecież medialne, a Polaka ciężko zainteresować przed szkodą. Po szkodzie też zresztą szybko zapomina.

Wypadek na A1 – czy 250 kmh na godzinę to dużo? [Felieton]

Uciąć moc!

Mamy więc wysyp pomysłów, co zrobić, żeby na naszych drogach, a szczególnie autostradach, jeździło się bezpieczniej. Jednym z nich jest ten o maksymalnej dopuszczonej prawem mocy silnika w pojeździe z homologacją drogową. Żadna nowość, ten koncept krąży od lat i teraz wykonuje kolejną rundkę. Co jednak ciekawe, tym razem nie wypłynął z ust pomniejszych aktywistów miejskich czy lewicowych działaczy, tradycyjnie niechętnych samochodom i motocyklom. Na ten temat wypowiedział się w „Auto Świecie” chociażby karnista z Uniwersytetu Gdańskiego, dr hab. Jacek Potulski:

Wypadek ten pokazuje, że warto zastanowić się nad wprowadzeniem ograniczeń w zakresie rejestrowania aut o określonej z góry przepisami mocy lub relacji mocy do masy. Dźwięk ośmiu czy dwunastu cylindrów działa jak narkotyk. Przyciskasz pedał przyśpieszenia i zaraz masz dwieście km na liczniku.

Podobne opinie można usłyszeć ze strony policjantów i ekspertów ruchu drogowego. No dobrze, załóżmy, że ucinamy. Ale komu? O ile? I przede wszystkim, czy ma to sens i coś zmieni?

Ustawowe ograniczenie mocy silników. Polska z zakazem sportowych motocykli i samochodów na ulicach? [felieton]

Cichy bezsens

W mojej prywatnej opinii, która nie jest zresztą odosobniona, już od dawna cała rynkowa gałąź aut i motocykli sportowych z homologacją drogową radośnie pływa w morzu bezsensu. Marketing tych pojazdów jest w całości rozpisany na marzeniach, prestiżu, i wizerunku, a nie na realnych potrzebach na drodze, nawet jeśli te są naprawdę wysokie. W epoce motocykli, które przykładowo w standardzie miały 17 KM, a w wersji Sport – 22, była w tym jakaś logika, bo rzeczywiście na wersji sportowej poruszałeś się sprawniej, ale wciąż w pełni panowałeś nad sytuacją. Obecnie, gdy ktoś mówi lub pisze, że 150 KM w motocyklu drogowym mu nie wystarcza i chciałby 200 i więcej, a w przypadku aut np. 800 KM zamiast 500, to mogę tylko popatrzeć w sufit i przewrócić oczami. 

Nikt mi nie wmówi, że prując drogą publiczną 250 km/h w towarzystwie innych pojazdów masz nie tyle pełną, co jakąkolwiek kontrolę nad sytuacją. Po prostu jedziesz swoim pasem i liczysz, że nic się nie wydarzy, bo szanse, że ktoś zauważy cię w lusterku przed zmianą pasa i trafnie oceni prędkość i odległość są takie sobie. Na przykład Sebek z Łodzi grubo się przeliczył, choć niestety to nie on na tym ucierpiał. 

Ducati Panigale V SP

Z drugiej strony, jeśli nie jedziesz tych 250, to w zasadzie wykorzystujesz ułamek możliwości swojego pojazdu. Za całą resztę grubo przepłaciłeś. Jeżeli jesteś w stanie się z tym pogodzić, to ja to bardzo szanuję. Wskazując na wielką umowność tego całego „supersportu”, zupełnie nie neguję jego istnienia. Szpan, wizerunek, podkreślenie pozycji społecznej, a może tylko sama radość z posiadania, bo ktoś zawsze o tym marzył – to wszystko jest ważne dla pewnej grupy ludzi i niech sobie będzie. Mamy prawo wydawać swoje pieniądze na co tylko chcemy, byleby tylko ze swoją pasją i zabawkami nie wchodzić w życie innych. A nieprzytomne zapitalanie po drogach publicznych jest przymusowym wciąganiem innych w zabawę i związane z nią ryzyko. 

Raczej niepotrzebne

Czy wprowadzenie ustawowego ograniczenia mocy pojazdów poruszających się po drogach publicznych jest dobrym rozwiązaniem? Moim zdaniem nie. Przede wszystkim będzie to kolejny martwy przepis. Już teraz mamy spore problemy z wyegzekwowaniem właściwego stanu technicznego aut i motocykli. Policjanci i stacje diagnostyczne nie mają na to i chęci, i sprzętu. Poza tym entuzjaści tuningu będą zawsze trochę przed tymi, którzy chcieliby ich kontrolować. Pojawią się nowe metody i rozwiązania, jak zdjąć blokady i tę ingerencję ukryć. To walka z wiatrakami, na którą szkoda sił i środków.

Po drugie, moc jest fajna i podnosi poziom bezpieczeństwa, jeśli wiesz co i gdzie z nią zrobić. Przykładowo, skraca czas potrzebny na wyprzedzenie innego pojazdu. W motocyklu obładowanym kierowcą, pasażerem i bagażem pozwala w rejonach górzystych na równie sprawną jazdę, jak pustą maszyną po płaskim. Swoją drogą ciekawe, ile takie ograniczenie mocy miałoby konkretnie wynosić i jak być liczone? Po prostu limit koników na daną kategorię pojazdu, czy może jako stosunek mocy do masy?

Między świętym a bandytą, czyli jak swoim stylem jazdy zraziłem do siebie prawie wszystkich [Felieton]

Dasz palec…

Nie wiem też, czy odgórne ograniczenia są dobrą ścieżką, bo kropla drąży skałę. Skoro raz uznano, że można obciąć moc np. do 120 KM dla motocykli i 250 dla samochodów, to dlaczego za kilka lat i z nowym składem parlamentu nie zjechać do 80 i 150 KM? A potem jeszcze niżej? W przypadku pewnych grup politycznych, zazwyczaj określających się jako progresywne, da się bowiem zauważyć pewną prawidłowość. Mają problem z zachowaniem umiaru i stwierdzeniem „OK, wystarczy”. Gdy coś osiągną, to szybko wskazują kolejne cele. Najpierw poprzez głosy swoich „radykalnych skrzydeł”, a następnie coraz bardziej mainstreamowo. Nie twierdzę, że w tym momencie mam całkowitą rację i nie pachnę szurem. Po prostu jestem przekonany, że w pogoni za „wizją zero” za jakiś czas w ogóle zostaniemy wyeliminowani z procesu prowadzenia pojazdów na drogach publicznych na rzecz systemów autonomicznych. Chciałbym ten czas maksymalnie wydłużyć.

honda africa twin crfl wyświetlacz tft android auto apple carplay

Idzie nowe

Można na tę sprawę spojrzeć od jeszcze innej strony. Rozejrzeć się i spróbować dostrzec, w którą stronę zmierza świat, a przynajmniej nasza jego część. Ja jestem zdania, że tradycyjna motoryzacja powoli umiera, ale wcale nie przez decyzje krwiożerczych urzędników. Umiera w sposób naturalny. Miasta europejskie, z długą historią, budowane w czasach komunikacji konnej, nie są z gumy. Nie mieszczą tej ilości samochodów, które obecnie do nich wjeżdżają. Ludzie, zwłaszcza młodzi, zaczynają dostrzegać, że wieczne kiszenie się w korkach jest stratą czasu i nerwów. 

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież są motocykle i skutery, super rozwiązanie. Moim zdaniem nie. Jednoślady z silnikiem, nawet te o niewielkiej mocy, są odpowiednie tylko dla pewnej grupy osób, które chcą i są w stanie nimi jeździć. Reszcie kojarzą się z wypadkami, kontuzjami i śmiercią. Samochód daje poczucie bezpieczeństwa. Podejrzewam zatem, że powszechna komunikacja pójdzie raczej w kierunku transportu zbiorowego, ewentualnie sieci autonomicznych taksówek. Do tego oczywiście rowery – tradycyjne i wspomagane. 

Ustawowe ograniczenie mocy silników. Polska z zakazem sportowych motocykli i samochodów na ulicach? [felieton]

No dobrze, ale do czego zmierzam? Do tego, że kiedy będą zakładane kolejne kagańce, coraz mniej osób będzie się im sprzeciwiało. Takie przypadki, jak tragedia pod Łodzią, są tylko paliwem dla coraz szybszych zmian, przy ogólnej aprobacie społeczeństwa. Zatrzymanie tego jest jak najbardziej w naszych rękach, ale nie w formie gorących protestów, tylko po prostu odpowiedzialnej jazdy. Po to, żeby kolejnych takich wypadków było jak najmniej, bo każdy z nich przybliża chwilę, w której już sobie nie pojeździmy. Paradoksalnie, wprowadzenie limitu mocy może nam pomóc, przynajmniej na jakiś czas. 

Prędkość, a nie moc

A tak poza tym, jeżeli już coś ograniczać, to raczej prędkość maksymalną, a nie moc. Bo tak naprawdę to prędkość, czyli po prostu czas i odległość na na reakcję i podjęcie manewru, jest tu najważniejsza. I tutaj 180 km/h, wprowadzane już powoli przez niektórych producentów aut i motocykli, wydaje mi się rozsądne. Powiedzmy, że z możliwością zdjęcia blokady do jazdy torowej. Ale czy ktokolwiek na to przystanie? Czy fani szybkich aut i motocykli obiecają, że będą to szanować i szaleć tylko na torze, a urzędnicy, że odstąpią od planów kolejnych ograniczeń? Jakoś tego nie widzę…

Konrad Bartnik
Konrad Bartnik
Motocyklista, perkusista, ojciec, wielbiciel dobrej kuchni i dużych porcji. Jego największa miłość to motocyklowe podróże – bliskie i dalekie, po asfalcie i bezdrożach. Lubi wszystko, co ma dwa koła, a najbardziej klasyczne nakedy ze szprychami i okrągłą lampą. Na co dzień drapie szutry starym japońskim dual sportem. Nie zbiera mandatów i nigdy nie miał wypadku. Bywa całkiem zabawny.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY