Nie milkną echa tragicznego w skutkach wypadku na A1. Opinia publiczna jest oburzona. W mediach trwa gorąca dyskusja. Powraca temat tego czy polskie drogi są bezpieczne. I co zrobić, aby były bezpieczniejsze.
Doszło do niewyobrażalnej tragedii. Na autostradzie A1 samochód osobowy, którym podróżowała trzyosobowa rodzina uderzył w bariery energochłonne i stanął w płomieniach. Nikomu nie udało się wydostać z płonącego wraku. Bardzo szybko okazało się, że do tragicznego zdarzenia mógł przyczynić się kierujący innym pojazdem. Przy czym jak donosi Internet, przyczynić się jest mocnym niedopowiedzeniem. Kierujący BMW miał przy prędkości około 250 kmh uderzyć w tył jadącej jadącego lewym pasem samochodu, a to z kolei doprowadziło do wypadku i tragicznego w skutkach pożaru samochodu. Chociaż internauci już wydali wyrok skazujący i obecnie trwa debata co najwyżej nad wysokością kary, ja poczekam aż ten oficjalnie zapadnie. Pytanie jakie mi nasuwa – czy ten wyrok cokolwiek zmieni?
Mam nadzieję, że się powiesi
Tak temat podsumował jeden ze znajomych. W jego opinii sprawca powinien otrzymać najbardziej surowy wyrok przewidziany polskim prawem, a wyrzuty sumienia powinny go wyeliminować ze społeczeństwa. W końcu on sam wyeliminował trzy inne osoby. Sądzony powinien być za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Rozpędzając się do tej prędkości nie tylko absolutnie pogwałcił obowiązujące przepisy, ale i świadomie stworzył sytuację, która mogła i niestety skończyła się tragedią. Świadomie podjęta decyzja dorosłego człowieka, który na pewno mógł wyobrazić sobie potencjalne skutki swojego działania. Nie ma tu miejsca na żadne usprawiedliwienie, a przynajmniej mój rozmówca go nie widzi. Mi, nie ukrywam, ciężko się z nim nie zgodzić. Jakie powinny być wyroki w sprawach o tak tragicznym finale? Czy da się zadośćuczynić osobom, które straciły najbliższych? Da się to wycenić latami więzienia czy kwotą odszkodowania?
Od jakiej prędkości zaczyna się brawura
Inny przyjaciel wciągnięty w dyskusję podsumował tragiczną sytuację krótko – idiotyczna brawura. Na pytanie od jakiej prędkości zaczęła się brawura nie odpowiedział. Było ciemno, była noc, jazda z taką prędkością to odbieranie sobie jakiejkolwiek możliwości uniknięcia potencjalnego wypadku. Pytanie czy przy prędkości mniejszej o 50 kmh dałoby się go uniknąć? Polskie prawo jasno określa jaka jest maksymalna prędkość, z którą możemy podróżować po autostradach. Czy jest to prędkość bezpieczna? Czy gwarantuje nam, że w wypadku kolizji skończy się jedynie pogiętą blachą? Może prędkość powinna być taka, aby zawsze móc zatrzymać pojazd? Tutaj rozmówca miał problem, bo jak taką prędkość określić? Przy 100 kmh pokonujemy 27 metrów na sekundę. W nocy będziemy mieli zatem około dwóch sekund, aby dostrzec przeszkodę pojawiające się w świetle naszych reflektorów, podjąć decyzję, a następnie zatrzymać pojazd. Nie oszukujmy się, nie zdążymy. Czy zatem jadąc przepisowe 140 kmh i doprowadzając do być może tragicznej w skutkach kolizji już jedziemy brawurowo? A może sam fakt, że jechaliśmy z prędkością poniżej dozwolonej zmienia całą sytuację z tragicznej w skutkach brawury na nieszczęśliwy wypadek? Gdzie zatem leży granica brawury? To nie jest proste pytanie i nie ma nie prostej odpowiedzi. Przepisy powinny być tworzone z myślą o większości użytkowników i większości sytuacji. Nie da się przewidzieć każdej potencjalnej sytuacji. Stare powiedzenie mówi, że na drodze żaden scenariusz nie wydarza się dwa razy. Zawsze coś się zmienia. Możemy jedynie wyciągać wnioski i starać się przewidywać.
Minister interweniuje
Doniesienia medialne mówią o powiązaniach sprawcy ze służbami mundurowymi, sugerują koneksje i układy. Interweniuje minister sprawiedliwości, który zapewnia, że dochodzenie jest drobiazgowe i rzetelne. To niejako implikuje, że bez jego interwencji mogłoby być inne. Trochę przypomina to też sprawę sprzed kilku lat, gdy ówczesny premier zapewniał opinię publiczną o tym, że kierowca chwalący się jazdą 200+ po Warszawie na pewno zostanie ukarany. W ten czy w inny sposób. To zwyczajnie smutne, że w europejskim kraju w sprawię tragicznego, ale jedynie wypadku drogowego, muszą angażować się wysoko postawieni rządzący. To również nasuwa pytanie czy wydany wyrok będzie niezawisły? Opinia publiczna oczekuje surowej kary. Czy wiedząc, że łaska wyborców na pstrym koniu jeździ, polityk zaangażowany w taką sprawę będzie obiektywny? Czy gdyby jakimś cudem okazało się, że kierujący BMW nie jest winny to zostanie oczyszczony z zarzutów? Sprawiedliwość? Oczywiście, ale po uczciwym procesie. Tutaj można odnieść wrażenie, że wyrok skazujący już zapadł. Pozostaje tylko kwestia ustalenia tego, jakiej będzie wysokości.
Kij czy marchewka
Nikt z moich znajomych zapytany o to czy tragiczny w skutkach wypadek doprowadzi do zmiany przepisów nie ma wątpliwości – zmian nie będzie. Sprawa jest głośna i medialna, więc musi być szybko i pokazowo wyjaśniona. To jest priorytet. Refleksji nad tym co zmienić, aby było lepiej się nie doczekamy. A jeśli nawet to co najwyżej będzie to kolejne zaostrzenie kar. Leczenie skutków, nie objawów. W opinii rozmówców tym czego obecnie brakuje jest nieuchronność kary. Konrad zapytany o to jak często spotka patrol policji odpowiada sugerując, że nawet nie pamięta już jakiego koloru są radiowozy. W jego stronach patroli brak. Ja widzę je często, ale zawsze w tych samych miejscach. Pytanie co jest tu większym problemem – to jak łatwo uniknąć wykrycia czy to jak łatwo uniknąć kary, gdy ta zostanie nałożona?
Zginął motocyklista. Jego koledzy uciekli nie udzielając pomocy | Motovoyager
Trzeba mieć fantazję dziadku!
Zapewne zostanę uznany za naiwniaka, ale moim zdaniem najczęstszym błędem na drodze jest brak wyobraźni. Nie prędkość, nie brak kierunkowskazu, ale brak wyobraźni właśnie. Problem polega na tym, że wyobraźnia rozwija się wraz z nawiniętymi na koła kilometrami. Fakt, że nie wyprzedzam przed zakrętem nie wynika bezpośrednio z tego, że to zabronione. Po prostu potrafię sobie wyobrazić co się skończy, gdy z przeciwka wyjedzie ktoś cisnąć ponad limitem. Wyobraźnia podpowiada mi, że za zakrętem może stać zepsuty traktor z podczepionym roztrząsaczem do siana i blokować cały pas ruchu. A z przeciwka może nadjechać autobus. Może więc należy włożyć więcej wysiłku w szkolenie? W uświadomienie przyszłym kierującym jak tragiczny w skutkach może być brak wyobraźni? Może oprócz kija w postaci kary powinna być też marchewka? Mnie, z wpychania się w autostradowy zjazd w ostatnim momencie skutecznie wyleczył poniższy film. Czy gdyby każdy robiący prawo jazdy obowiązkowo zapoznawał się ze skutkami braku wyobraźni byłoby lepiej?
Moralny relatywizm
Na koniec jeszcze jedna myśl. Strasznie łatwo popaść w moralny relatywizm. Może i przekraczam prędkość, ale tylko tam, gdzie można. Mam doświadczenie, mam oczy – widzę, że tutaj bez problemu można sobie pozwolić na +20. No ale +50 to już skrajna głupota. Pytanie tylko czy takie myślenie to nie jest podświadome usprawiedliwianie siebie? Dla kogoś kto nigdy nie przekracza ograniczeń prędkości skrajną głupota będzie właśnie to pozornie mało znaczące +20. Dla zawodowego kierowcy przekonanego o własnych umiejętnościach być może będzie to +30. Dla kierowcy rajdowego czy zawodnika MotoGP być może +50… Bardzo łatwo jest dojść do wniosku, że jesteśmy lepsi niż przeciętny użytkownik drogi i możemy tam, gdzie to nie stwarza zagrożenia pozwolić sobie na więcej. Skoro co tydzień bywam na torze to mam maszynę opanowaną lepiej od Zdziska, który jedynie po bułki jeździ. On poślizgu nie opanuje, ja zrobię to to bez wysiłku. A jak się weźmie poprawkę na to, że Zdzisek ma opony SunLiDragonKing a ja Pirelli to oczywiste staje się, że poślizg usuwający Zdziska z drogi mi się przydarzyć nie może. Nie twierdzę, że powinniście trzymać się ograniczeń co do joty. Pragnę tylko zwrócić uwagę na to jak łatwo jest dojść do wniosku, że ja mogę sobie pozwolić na więcej. Ja bym jednak chciał wiedzieć, gdzie leży granica tego więcej? Co, poza naszym odczuciem, upewnia nas w tym, że możemy więcej? Jak już sobie odpowiecie na to pytanie to postarajcie się uwierzyć w to, że kierujący BMW na A1 zapewne również był przekonany, że to może sobie na to więcej pozwolić.
Konfidenci, donosiciele, konfitury – czy można i powinno się wysyłać nagrania z kamer na policję? [Felieton, rejestratory jazdy] | Motovoyager
Brak wyobraźni. Od tego ja zacząłbym, gdyby mnie zapytać o osądzenie tej sytuacji. Na resztę nie pokusiłbym się bo mam za mało danych werbalnych i niewerbalnych. Sytuacja jest bez wątpienia tragedią.