Początek sezonu to jednocześnie bardzo wesoły i bardzo smutny czas. Z jednej strony wszyscy zaczynamy jeździć, cieszymy się wiosną, pogodą, możliwością przewietrzenia kości. Z drugiej zaczynają dochodzić do nas informacje o kolejnych wypadkach motocyklistów. Sam nie wiem czy to dobrze, że taki dziennikarz Kuriera Poznańskiego, Wiadomości Rzeszowa, Głosu Pomorza, czy Tygodnika Ziemi Kaszubskiej, gdy tylko dorwie się do informacji o wypadku motocyklisty, od razu spieszy by napisać o tym artykuł. Tania sensacja, ale jednak zmuszająca nas wszystkich do refleksji…
Każdy kupując motocykl, niby liczy się z tym, że kiedyś coś może się nie udać, że może mieć wypadek, ale… No właśnie, ale dużo mocniej wierzy w to, że akurat jemu to się nigdy nie przytrafi. A jak już się wydarzy i uda się wyjść bez szwanku, to że było to ostatni raz i ma to za sobą… Otóż nie jest tak do końca.
Ryzyko wywrotki pojazdu, który ma tylko dwa koła, istnieje zawsze. Niezależnie czy jeździsz rok, czy 30 lat, czy jest ciepło i sucho, czy leje deszcz, czy motocykl którym jedziesz posiada wszystkie najnowocześniejsze systemy bezpieczeństwa, jedynie sam prosty ABS, czy może hamulec bębnowy z tyłu, a z przodu oponę z oznaczeniem DOT 0809 – ryzyko jest obecne zawsze, a my możemy je tylko minimalizować, ograniczać, spychać do wartości z zerem z przodu i liczbami po przecinku.
Jak zatem jeździć, by w zdrowiu przeżyć na motocyklu lata, by ograniczyć, jak tylko się da, ryzyko wypadku i nigdy, przenigdy nie zostać bohaterem artykułu Głosu Mazur?
Nie ryzykuj
Jeśli chcesz wykonać manewr, którego nie do końca jesteś pewien/pewna, odpuść. Na ulicy kolejność się nie liczy, czas przyjazdu też nie. Im później dotrzesz na miejsce, a właściwie im dłużej zajmie ci droga, tym jesteś bezpieczniejszy. Zmień styl jazdy na mniej ryzykowny. Jeśli w twojej głowie pojawi się tylko najlżejszy cień zastanowienia przed danym manewrem, jeśli jest to możliwe – odpuść. Nie wyprzedzaj, nie wciskaj się między auta, nie ryzykuj. Twoje życie i zdrowie zależy od jednej jedynej decyzji – wszystko co było wcześniej po prostu się nie liczy. Jest tylko tu i teraz. Odkręcasz gaz, czy odpuszczasz – ale uwaga, paradoksalnie czasem właśnie odkręcenie gazu jest jedynym dobrym wyjściem z danej podbramkowej sytuacji – tutaj już musi zagrać doświadczenie.
Konsekwencje naprawiania błędów
Każdemu zdarzy się coś zepsuć – tobie też. Przejechałeś zjazd z drogi ekspresowej, zagapiłeś się i nie skręciłeś na mijanym właśnie skrzyżowaniu, etc. Chcesz to jak najszybciej naprawić. – O kurcze, tu miałem zjechać – myślisz i… reagujesz. Hamowanie i zawrotka. To bardzo łatwy sposób na proszenie się o kłopoty. Nic się nie stanie, jeśli dojedziesz do następnego skrzyżowania, z autostrady zjedziesz następnym zjazdem, albo zawrócisz za następnym wiaduktem. Nie wykonuj żadnych nerwowych, nieprzewidzianych, gwałtownych manewrów, daj się zauważyć innym użytkownikom drogi, niech będą mieli szanse zrozumieć twoje intencje.
Skup się na jeździe
Kiedyś nic nas nie rozpraszało podczas jazdy motocyklem. Teraz mamy interkom w kasku, ulubiona muzyczka podkręca tempo jazdy i zagłusza dźwięki otoczenia, telefon przed oczami, czasem też nawigacja. Ktoś dzwoni, ktoś przysyła smsa, ktoś pisze na messengerze. Wielu kierowców aut wpada w tę technologiczną pułapkę i niestety coraz więcej motocyklistów, którzy nie wiedząc po co łączą swój smartfon z wyświetlaczem motocykla i nałogowo obserwują go podczas jazdy w oczekiwaniu na wiadomość tekstową. Skup się na jeździe, wyostrz wszystkie zmysły, to jest w tej chwili najważniejsze – nie to, co ona pisze do ciebie, albo czy odebrać właśnie w tej chwili telefon od szefa. Wszystko może poczekać – rozproszenie się może cię drogo kosztować. Jest tylko tu i teraz! Droga, dźwignia sprzęgła, rollgaz i klamka hamulca. Skup się na tym co robisz, a będziesz cieszył się długim zdrowiem.
Słuchawki w kasku, czyli muzyka podczas jazdy motocyklem – dlaczego wolę dźwięk Akrapa [Felieton]
Ubieraj się jak na szlifa
Czasem nie da się uniknąć kolizji. Po prostu. Ktoś znajdujący się przed tobą popełnia tak wielki błąd, że żadnym manewrem nie jesteś w stanie go już naprawić. Co wtedy? Nie nauczysz się upadać w jedną chwilę, ale i na to są sposoby. Ale najważniejsze – musisz mieć na sobie strój ochronny, wygodna bluza, rozsznurowane trampki i krótkie rękawiczki bez palców okażą się twoim największym wrogiem. Moja rada – przed wyjściem z domu zadaj sobie pytanie, czy jakbyś dziś miał/miała szlifować tyłkiem po asfalcie, to chciałbyś/chciałabyś być tak ubrana? Krótka refleksja może uratować nam życie, zdrowie, względnie urodę… Pamiętaj też – niezapięty kask nie chroni wcale. Ubieraj się zawsze jak na szlifa – a jeśli nie, to pamiętaj, żeby nie jechać normalnie, tylko dużo, dużo ostrożniej ale…
Motocyklowe prawo Murphy’ego
Nie, nie chodzi tutaj o upadanie kanapki masłem do dołu, a inną rzecz, w sumie całkiem ciekawą… Przez lata jazdy zauważyłem, że każdy jadąc samemu, jeździ swoim tempem. To tempo jest bardzo indywidualne, jedni jadą szybciej, inni wolniej, ale nasz mózg najlepiej czuje się, najlepiej pracuje, najłatwiej przewiduje i uczy się rozpoznawać zagrożenia gdy jedziemy właśnie swoim tempem, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie zawsze wolniej, znaczy bezpieczniej. Może to zabrzmi obrazoburczo, ale takie jest moje zdanie – w końcu masz więcej niż jedno wyjście, gdy auto wyjedzie prostopadle z podporządkowanej ulicy. Albo zdążysz przejechać przed nim, albo przejedziesz za nim, albo przed nim wyhamujesz. Prędkość bezpieczna – w tej sytuacji – to prędkość odpowiednia (pozwalająca ominąć przeszkodę z prawej lub lewej strony, lub też wyhamować przed nią – inaczej będzie albo za szybko, albo – paradoksalnie – za wolno).
Wiadomo, tego nie da się przewidzieć, ale… ludzki mózg potrafi przewidywać, namierzać, analizować – podświadomie, poza naszą kontrolą. To właśnie dzięki tym funkcjom możliwa jest gra profesjonalistów w ping-ponga, którzy posyłają małą piłeczkę z tak dużą prędkością, że jej praktycznie nie widzą, a już na pewno nie są w stanie zareagować na czas, gdyby tylko obserwowali jej lot. Oni przewidują gdzie piłeczka będzie za chwilę. Ja, pisząc ten artykuł nie patrzę na klawisze komputera, piszę bezwzrokowo. Czy jestem w stanie odtworzyć z pamięci umiejscowienie klawiszy, literka po literce? Absolutnie nie, a jednak moje palce znajdują klawisze bez żadnego, najmniejszego problemu. Do czego dążę? Ano do tego, że każdy jeździ w swoim tempie i przyzwyczaja mózg do danej prędkości. Gdy mocno zwolnimy, może i mamy więcej czasu na reakcję, ale gdy będziemy mieli podjąć świadomą decyzję – ominąć lub hamować – doświadczenie podpowie nam, żeby omijać, nieprzyzwyczajone do hamowania… Świadome hamowanie może nam bardziej zaszkodzić niż podświadome ominięcie przeszkody. Wtedy, dopiero po minięciu zagrożenia, poczujemy stres i zaczniemy analizować sytuację. Często tak właśnie jest bezpieczniej, a do tego potrzebujemy swojego normalnego, codziennego tempa jazdy. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
Syndrom ostatniego razu
Ostatnie okrążenie na torze, ostatnia guma na miejscówce, ostatnie kolanko na zjeździe z autostrady, ostatnie kilometry zagranicznej podróży – myślami już jesteś w domu, już rozpinasz kombinezon i pijesz herbatkę w kapciach, bo przecież znowu się udało. Tymczasem… dekoncentracja, albo chęć zrobienia czegoś najlepiej na sam koniec. Ostatnie okrążenie po torze, to opóźnię hamowanie przed trzecim zakrętem na maksa, ostatnia guma na miejscówce dzisiaj, to podniosę przednie koło wyżej, przechylę motocykl bardziej. Nieszczęście gotowe. Moja rada? Jeśli pomyślicie, że coś chcecie zrobić ostatni raz – to tyczy się także nart, skoków na rowerze etc., to znaczy, że ostatni raz już był właśnie teraz. Odpuśćcie. Uwierzcie mi, że tę zasadę życie potwierdzało zbyt dużą liczbę razy…
Dbaj o stan techniczny motocykla
Tylko idealnie działające podzespoły mogą uratować cię w sytuacji o mały włos. Odpowietrzone hamulce, przyczepne, w miarę nowe opony, dobrze działające zawieszenie, zdrowe łożysko główki ramy, wyważone koła etc. Warto jest dbać o swój motocykl, to się zawsze opłaca.
Szkól się!
Motocyklisto, do szkoły! I nie, nie chodzi o powrót do liceum/technikum, a o poprawienie swoich umiejętności jazdy na motocyklu pod czujnym okiem dobrego instruktora. Taka osoba może wyłapać i usunąć w kilka treningów złe nawyki z którym jeździsz od lat, które już zaakceptowałeś/łaś i z którymi myślisz, że musisz już żyć. Tymczasem może okazać się, że twoje umiejętności wzrosną, a jazda stanie się bardziej pewna, bardziej bezpieczna. Nie bój się za to zapłacić, nie bój się wjechać w tym celu na tor. Nie bój się wyjść ze strefy komfortu w bezpiecznym środowisku torowym, czy zamkniętego placyku. Więcej nauczysz się w 2 godziny na torze, pod czujnym okiem instruktora niż przez lata na drodze publicznej dojeżdżając do pracy…
Życzę wam samych udanych sezonów, wspaniałych wiosen i wprowadzenia choć jednej porady z wyżej wymienionych. Zdrowia!