Przewrotka, wypadek, zdarzenie drogowe, paciak, gleba… ten, najbardziej chyba przykry, moment w karierze każdego motocyklisty ma wiele nazw. Jakbyśmy tego nie nazwali nigdy jednak nie sprawimy, że będzie przyjemny. Możemy jednak ograniczyć skutki wypadku stosując się do kilku zasad.
Każdy wypadek jest inny, są różne sytuacje na drodze, nie sposób ich przewidzieć i nie sposób napisać też internetowego podręcznika, którego zastosowanie ratowałoby nas z każdej opresji. Znając jednak kilka niżej wymienionych aspektów, możliwe nawet, że truizmów (które myślę, że warto przypomnieć), zminimalizujesz zdrowotne szkody przewrotki:
Ubiór
Nie tylko noś, ale też używaj poprawnie swojego stroju ochronnego. Nieważne czy jest to skóra, cordura, czy jeansowa kurtka z kevlarem – nie będzie działać, jeżeli nie będzie zapięta. Szlif po asfalcie potrafi rozebrać z kurtki, a ślizganie się na własnej skórze nie jest przyjemne. To samo kask – nawet najlepszy kask za miliony zł nie ochroni twojej głowy, gdy z niej spadnie. Zapinaj go zawsze, nawet jak jedziesz tylko kawałeczek. Noś też rękawiczki – odruch jest taki, że spadając z motocykla chronimy się wystawiając ręce – to niemal bezwarunkowe.
Jak najdalej od sprzęta
Gdy już się przewrócisz i szlifujesz tyłkiem po asfalcie nie trzymaj się motocykla. Teraz to kupa żelastwa, która może cię przygnieść, uderzyć, zaszkodzić ci. Jeżeli możesz, to nawet się od niego odepchnij – nogą, ręką, jakkolwiek. Dalej od motocykla, bezpieczniej – oczywiście w teorii, bo sytuacje bywają różne… Kiedyś spadając z motocykla po przepionowaniu odpychałem go nogą, by nie wywrócił się na mnie – wtedy to na pewno pomogło.
Ręce przy sobie, nogi razem
Jeżeli nie suniesz gładko na plecach, tylko dostałeś tzw. rolki – to pamiętaj tylko o trzech rzeczach – żeby ręce mieć blisko ciała, najlepiej skrzyżowane na piersiach, nogi razem, a podbródek jak najbliżej torsu. Zminimalizuje to możliwość uszkodzenia kończyn górnych, a także głowy. Jeżeli nie złapałeś rolki i spokojnie suniesz na plecach, naturalne jest, że rozłożysz ręce by ustalić pozycję, będziesz ślizgać się dłońmi po asfalcie – obyś miał/miała wtedy rękawiczki.
Nie wstawaj
Ja wiem, że chcesz jak najszybciej wstać na równe nogi, zobaczyć co się stało, ocenić straty itp., ale nie rób tego dopóty, dopóki nie będziesz w 100% pewien, że już się nie ślizgasz. Uwierz mi, że próba powstania podczas sunięcia nawet 3 km/h po asfalcie może skończyć się kolejną glebą. Znam to z autopsji. Dodatkowo po szlifie lepiej trochę poleżeć, ocenić czy nic na pewno się nie stało. Wstawanie z uszkodzonym kręgosłupem może tylko pogłębić kłopoty zdrowotne.
Nie szarp się
Wydaje ci się, że nic się ci nie jest, podbiegasz szybko do maszyny, żeby ją podnieść. Szarpiesz ją i coś przeskakuje ci w kręgosłupie lub barku. To nie wymysły, tak się zdarzyło mojemu koledze. W przypływie adrenaliny próbował podnieść motocykl, szarpnął za mocno, motocykl przewrócił na drugą stronę, a sam wyrwał sobie rękę z barku. To jedyne, co mu się stało, bo w samym wypadku nie odniósł żadnej kontuzji.
Mądrzy się, a przecież i tak tego nie da się zastosować…
Pomyślicie, że po co czytać takie mądrości, przecież i tak nie będziecie ich mogli zastosować w czasie, gdy będą potrzebne, bo wszystko dzieje się tak szybko. I tak, i nie. W tak stresującej sytuacji nasz mózg przyspiesza, a dzięki temu świat zwalnia. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to jednak taka jest prawda – sprawdzone na sobie. W ogóle ten artykuł pisany jest tylko i wyłącznie w oparciu o moje własne przeżycia lub sytuacje bliskich znajomych, których to zdarzeń często byłem świadkiem. Może i ciężko się będzie tego nauczyć znając tylko teoretyczne założenia, ale lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć.
Oby jednak ta wiedza nigdy się nikomu z was nie przydała…
A co robić gdy leci się w powietrzu kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów? Tak leciałem.
no to już wiesz co robić. Skoro wylądowałeś.
Ja bym się szykował do telemarku
Otworzyć spadochron. W tej sytuacji raczej niewiele zdziałamy, nawet trzymacie rąk blisko ciała może być niemożliwe gdy ciało będzie wirować jak śmigło.
Pomocny artykuł, potwierdzam że ubranie to podstawa, dobrze też umieć upadać, ja uczyłem się w czasach jak jeździłem enduro w terenie, nie ma lepszego sposobu. No i trzeźwe myślenie w trakcie upadku, bez wycia i rzucaniem mięsem, spokój, kontrola sytuacji. Z motocyklem lepiej skorzystać z pomocy, ja swoją Hondę postawiłem sam, ale tu znowu praktyka. Link do uślizgu w załączeniu https://www.youtube.com/watch?v=EdzWn7YhIU0 Sam trochę zawiniłem, prawo Murphego, Droga raz sucha, raz mokra, najechanie na czarną linię łącząca asfalt i zbyt silne odkręcenie manetki. Żaden system nie pomoże w takiej sytuacji, zawiódł ten w mojej głowie. No i straty do dziury w spodniach i na rękawie, gmole i końcówki manetki i podnóżek pasażera, trochę podszlifowane.
Te zlepki asfaltu są ekstremalnie niebezpieczne gdy są mokre. Jest znacznie gorzej niż na białych liniach. Sam tego doświadczyłem, gdy po latach znów usiadłem na motocykl i uczyłem się ponownie jeździć. Na prostej drodze w deszczu tylne koło zaczęło mnie wyprzedzać po najechaniu na takie składanie, szczęśliwie jechałem lekkim motocyklem, wolno i obyło się bez wywrotki. Od tego czasu gdy je widzę zwalniam i pilnuję by na nie nie najeżdżać.
Każdy tego typu artykuł choćby w woli przypomnienia kierownikom którym się wydaje że są mistrzami jest jak najbardziej na miejscu i częściej się powinny pojawiać.Osobiście jak widzę amatora w krótkich spodenkach i koszulindzie na krótki rękaw na moto to mnie zaczyna wszystko boleć na samą myśl a jeśli jeszcze jedzie z plecaczkiem tak samo okrojonym z
ubrania to to już no nie ma co pisać.Wiadomo że na bardzo dużo sytuacji nie mamy wpływu na drodze więc wykonujmy bez lekceważenia rzeczy na które mamy wpływ.I co życzyć tylko sobie i wszystkim wyobraźni ażeby się nie musieli uczyć się na swoich błędach .Pozdro.
U mnie trzy gleby i za każdym razem wstawałem jak najszybciej. Teraz wiem, że błąd. Następnym razem poleżę. Żarty żartami ale taki miałem odruch. I to pragnienie w duchu aby to wszystko nigdy się nie stało.
Miałem tak samo. Jakieś takie dziwne zaklinanie rzeczywistości z cyklu „niech to się nie zdarzyło”. A potem, podczas podnoszenia okazuje się, że jedna ręka jednak nie działa, bo całkiem zgięta, a z kolei kolano sztywne. Ale wstałem jakby nigdy nic. I przez chwilę takie było wrażenie :)
Podpisuję się pod tym artykułem. Miałem małą glebę przy małej prędkości na świeżych, niedotartych oponach. Pomogły mi odpowiednie ciuchy oraz praktyka upadania na … nartach, a swoje doświadczenie poszerzyłem pierwszym upadkiem na małym motorku. Na szczęście skończyło się na dużym stłuczeniu barku i stratach materialnych. Po miesiącu motorek wrócił do życia. Lwg.
Zgadza się z tym przyspieszeniem mózgu. Dzieła i to niesamowicie ale gdy pogodzisz się z tym co się dzieje tzn. wiesz ,że idziesz na dzwon i to ostatni, jednak jeszcze zawalczysz o byt i wtedy czas zwalnia. Dwa razy w momencie uderzenia raz w osobowy (jechał w lewo), a drugi w koparkę (bez oświetlenia) wyskoczyłem z motocykla. Skończyło się szpitalem i gipsem ale się nadal powozi. Dzwon z bokiem osobówki to zwykle „kaplica” ale Ja wcześniej już o nich czytając wymyśliłem, iż jedynym wyjściem, jakby coś to się wybić z motka przy styku z pojazdem i tak zrobiłem, gdy mi zajechał drogę. Lecisz jak szybowiec więc lądowanie jest awaryjne.