Każdy, kto kupuje pojazd elektryczny – czy jest to samochód, motocykl, czy hulajnoga – wyobraża sobie, że będzie jeździć “za darmo, tankując” sprzęt z domowego gniazdka. Niestety era ta powoli dobiega końca, przynajmniej jeśli chodzi o samochody. A wiadomo, wszystkie nowinki pojawiające się w autach, prędzej czy później trafiają do motocykli.
Pierwsze, dostępne w sprzedaży modele samochodów elektrycznych reklamowane były możliwością ładowania ich przy użyciu standardowych gniazdek elektrycznych. Magnesem do ich zakupu miał być brak potrzeby odwiedzania stacji benzynowych, ponieważ auto można było podłączyć w przydomowym garażu i każdego ranka cieszyć się maksymalnym zasięgiem baterii.
Jednak z czasem ten komunikat ten zaczął cichnąć w reklamach. Informacje na temat czasu, który byłby potrzebny na pełne naładowanie samochodu ze standardowego gniazdka 230V, przestały być prezentowane. Było to częściowo spowodowane wzrostem pojemności akumulatorów, co spowodowałoby absurdalnie długi czas ładowania, nawet przekraczający dobę. Niemniej jednak, istnieje także aspekt finansowy z perspektywy producentów. Możliwość korzystania ze zwykłej sieci elektrycznej w celu ładowania samochodów jest nieuzasadnioną korzyścią dla użytkowników i nie przyczynia się do zysków producentów. To umożliwia ominiecie płatnych punktów ładowania i wykorzystanie standardowej sieci elektrycznej do tego celu, mimo że sieć ta nie była pierwotnie przewidziana do ładowania pojazdów. Użytkownik może czerpać korzyści, np. ładować pojazd w nocy, w tańszej taryfie nocnej. Nikomu, oprócz nas, się to nie będzie przecież opłacało…
Bosch rezygnuje z rozwoju pojazdów elektrycznych, bo nie mają sensu | Motovoyager
Z tego powodu już teraz podejmowane są kroki mające na celu ograniczenie ładowania ze standardowych gniazdek. Aktualnie można zaobserwować tendencję do obniżania tempa ładowania z domowej sieci elektrycznej. Wielu użytkowników aut elektrycznych dzieli się na forach dyskusyjnych informacjami o spadku wydajności ładowania nowych samochodów w porównaniu do starszych modeli.
Dodatkowo wahania napięcia w sieci domowej, które nie są rzadkością, potrafią uszkodzić wrażliwą elektronikę pojazdu, co może doprowadzić do dużych kosztów naprawy samochodu. Wiadomo, że tego typu rzeczy można byłoby uniknąć, gdyby producenci standardowo montowali w swoich pojazdach transformatory, stabilizatory prądu. Ale wiadomo, nikomu to się nie będzie opłacać…
Rozwiązaniem jest tak zwany wallbox, czyli szybka ładowarka, którą także można kupić do niektórych jednośladów elektrycznych (np. BMW CE 04), ale wiadomo, że to dodatkowy wydatek do i tak często bardzo drogiego już pojazdu elektrycznego.
Prognozuje się, że w samochodach elektrycznych wyeliminowane zostaną gniazda typu 2 – używane do ładowania z napięcia 230V. Obecnie ładowanie ze standardowych gniazd jest już ograniczone w samochodach marki Renault. Nowe modele Renault nie pozwalają na ładowanie w garażu, ponieważ brakuje dodatkowego bolca uziemiającego. Po długim okresie wyświetlania komunikatu “kontrola trwa”, pojawia się komunikat “izolacja ziemi nieprawidłowa”, a proces ładowania zostaje przerwany.
Czy taka przyszłość czeka również motocykle elektryczne, których baterie są jednak wielokrotnie mniejszej pojemności od tych samochodowych? Ale przecież skala robi różnicę… Pożyjemy, zobaczymy.
źródło: spidersweb.pl