Wydawać by się mogło, że po zdobyciu upragnionego prawa jazdy kat. A2 czy pełnego A, nie ma co zwracać uwagi na niepozorne trzysetki, tylko od razu szukać większych pojemności. I przyjemności. A tymczasem rynek tych maszyn stale się rozwija, a klienci dopływają szerokim strumieniem. Do testów dostaliśmy kolejnego cruisera z silnikiem o pojemności 300 cm3. Tym razem jednocylindrowym i ze stajni UM Motorcycles.
Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Jest mi dosyć łatwo w to uwierzyć, bo będąc rozrośniętym i nielekkim miśkiem, regularnie dostaję do testów motocykle stworzone dla użytkowników o bardziej kompaktowych rozmiarach. UM Renegade Freedom 300 to już drugi niewielki cruiser na kat. A2, po Bendzie Chinchilla 300, który trafił do mnie w ostatnim czasie. W dodatku od tego samego dystrybutora, czyli firmy Romet. I cenę też mają bardzo zbliżoną. Nic więc dziwnego, że będzie to w zasadzie test porównawczy tych dwóch motocykli. Oczywiście różnią się one w różnych aspektach, ale generalnie kierowane są do tej samej grupy odbiorców.
Smarowanie łańcucha motocyklowego – między wygodą a skutecznością
UM Motorcycles to firma, która powstała w 2000 roku w USA, w stanie Floryda. Zajmuje się projektowaniem i sprzedażą niewielkich motocykli custom – chopperów i cruiserów – w amerykańskim klimacie. Produkcja tych maszyn odbywa się natomiast w Chinach, co ma oczywiście na celu utrzymanie dużych zdolności produkcyjnych i możliwie niskich kosztów. Maszyny tej marki już jakiś czas temu trafiły na polskim rynku pod skrzydła firmy Romet i radzą sobie nieźle. Grupa klientów na tego typu jednoślady wciąż jest u nas naprawdę spora.
Jeden w kilku odmianach
Seria UM Renegade składa się z kilku maszyn z silnikami o pojemnościach 125 i 300 cm3. Różnią się stylistyką, ale ich wspólnym mianownikiem jest próba nawiązania do znanych modeli Harleya-Davidsona, które są w tym segmencie wzorcem. Mamy tu więc klasycznego cruisera Classic 300, luksusowego Classic Deluxe 300 z oponami z białym pasem, „militarnego” Commando 300, lekko usportowionego Vegas 300 i omawianego dziś Freedom 300, w lekko gangsterskiej konwencji. Kiedyś to już pisałem, ale napiszę jeszcze raz – nie doszukujmy się tu idealnych odwzorowań oryginałów z Milwaukee. Te maszyny to po prostu luźna zabawa formą, ku uciesze określonej grupy odbiorców, która chce po prostu tanich i kompaktowych motocykli „a’la Harley”.
OK, powiedzieliśmy sobie, że Freedom 300 to „ten niegrzeczny” w swoim stadzie. Czym to się objawia? Oczywiście odpowiednim, bojowym wyglądem, bo przecież nie osiągami. Motocykl jest utrzymany w ciemnych barwach, czerń przenika się z grafitem i brązem. Jest długi i niski, toczy się na odlewanych felgach o regularnym wzorze, w rozmiarach 17 cali z przodu i 15 z tyłu. Z przodu zwracają uwagę okrągła lampa LED w masywnym kloszu oraz wysoko podniesiona kierownica typu T-bar z lusterkami w jej końcówkach.
Z tyłu widzimy ładną lampę, również LED, czarny matowy wydech, dwa amortyzatory i wykończoną na bogato kanapę. W mieście nietrudno o glebę parkingową, zadbano więc też o coś w rodzaju fabrycznych crash padów czy też odbojników albo szczątkowych gmoli. Spójrz na nie i sam wybierz określenie. Nie są zbyt wyględne, ale wydaje się, że przy upadku z niską lub wręcz zerową prędkością powinny uchronić ważący 172 kg motocykl przed większymi szkodami.
Benda Chinchilla 300. Wypijmy za bendy! [test, dane techniczne, opinia, wady, zalety, video]
Jeden gar
A na środku? Oczywiście silnik. A w zasadzie jakby pół silnika i drugie pół w postaci dużych plastikowych paneli bocznych. Pewnym kanonem w tego typu motocyklach jest jednostka w układzie V2, jednak w tej klasie pojemnościowej bardzo ciężko ją spotkać. Udało się ją zastosować konstruktorom Bendy Chinchilla 300, a w UM Renegade Freedom 300 znajdziemy klasycznego singla, który wygląda i pracuje jak w każdym innym motocyklu tej wielkości.
Nie jest on zbyt mocny (27,5 KM wobec 30 KM Bendy) i z fabrycznym wydechem nie brzmi szczególnie rasowo. Owszem, sprawnie napędza tylne koło (za pomocą łańcucha, w Bendzie mamy bezobsługowy pasek zębaty), ale to w zasadzie wszystko, co można o nim powiedzieć. Na pewno nie ma takiej kultury pracy jak V2, zakres naprawdę użytecznych obrotów też jest węższy. Aha, mamy tu do dyspozycji sześciostopniową skrzynię biegów zamiast standardowej „piątki”. Pozwala to nieco obniżyć obroty silnika przy jeździe z prędkością maksymalną, wynoszącą licznikowe 120 km/h.
Jednostka napędowa Freedom 300 chłodzona jest cieczą, nie zabrakło więc sporej chłodnicy. Jest ona solidnie obudowana plastikiem, co wobec wspomnianych już paneli bocznych daje dużą ilość tego niezbyt szlachetnego materiału. Na szczęście w tej wersji malowania motocykla czarne plastiki skutecznie zlewają się lakierowanymi częściami metalowymi.
Jest wygodnie
Po zajęciu miejsca kierowcy już wiem, że jest to motocykl przyjazny dla wysokich użytkowników. Kanapa umieszczona jest dosyć wysoko nad podłożem, jak na tę klasę motocykli, a podnóżki są nisko i niezbyt daleko. W rezultacie otrzymujemy bardzo wygodną, „krzesełkową” pozycję, trochę w typie powercruisera (choć tutaj oczywiście o szczególnym „power” nie może być mowy). Kanapa jest szeroka i ładnie obszyta (również w części dla pasażera), ale też niezbyt miękka. Nasz „plecak” ma do dyspozycji ładny kawałek siedziska i dwa mało subtelne uchwyty, które wyglądają jak te od katapultowania się z myśliwca. Na szczęście Freedom 300 zdaje się nie posiadać tej funkcji.
Kierownica jest bardzo solidna i świetnie leży w dłoniach. Na jej końcach umieszczono małe lusterka, ale jeżeli wolicie standardowe, są też gotowe gwinty do ich zamontowania. Główna część rury kierownicy przypomina solidną grzędę, na której możemy zamontować prawdopodobnie wszystkie akcesoria świata. A przynajmniej ze cztery smartfony: z nawigacją, Yanosikiem, radarem pogodowym i streamem muzyki do interkomu. Oczywiście zrujnujemy wtedy wygląd motocykla, ale są sytuacje, w których funkcja musi wygrać z formą. Wygląd zespołów przycisków niestety nie zachwyca, ale ich funkcjonalność jest bez zarzutu.
Sporo poniżej kierownicy, na wysepce na zbiorniku paliwa, znajdziemy okrągły wyświetlacz. Żeby na niego spojrzeć, trzeba niestety oderwać wzrok od drogi. Przekazuje on raczej ubogi zestaw informacji: prędkość, obroty, zapięty bieg, ogólny przebieg i poziom paliwa. Zabrakło nawet zegarka. Sam zbiornik paliwa jest dosyć przepastny, zwłaszcza w tej klasie jednośladów. Mieści aż 21 litrów, co przy niewielkim spalaniu jednocylindrowego silnika zapewnia teoretyczny zasięg na poziomie ponad 500 km.
Jeździ z godnością
UM Renegade Freedom 300 nie jest oczywiście bardzo szybkim motocyklem, choć w gęstym ruchu ulicznym, a nawet na bocznych drogach radzi sobie zupełnie dobrze. Startując spod świateł wyprzedzamy praktycznie wszystkie auta, które zaczynają nas doganiać ze sporym opóźnieniem. Z jednym należy być jednak ostrożnym – z wyprzedzaniem innych pojazdów, zwłaszcza długich autobusów i ciężarówek. Może się bowiem zdarzyć, że przy ambitniejszym kierowcy w pewnym momencie zabraknie nam mocy i momentu, by dokończyć zaplanowany manewr.
Podnóżki umieszczono naprawdę nisko, więc bardzo szybko zaczynamy trzeć nimi o asfalt. To prawdopodobnie jeden z najłatwiejszych motocykli, jeśli chcemy ucieszyć zgromadzoną gawiedź zwycięskim odgłosem drapania. Środek ciężkości maszyny również umieszczony jest bardzo nisko, dzięki czemu nie nastręcza ona trudności w manewrowaniu. Fabryczne opony Cordial nie zachęcają do szaleństw, ale też nie sprawiają wrażenia najtańszych „plastików”. Nie miałem okazji jeździć po mokrym asfalcie. Na suchym jest OK.
Zawias jest tutaj klasyką gatunku. Jest raczej twardy, co w połączeniu z obszerną, ale niezbyt miękką kanapą i kiepskim asfaltem funduje naszemu kręgosłupowi porcję udręk. Hamulce z pojedynczymi tarczami oraz dwutłoczkowymi zaciskami z przodu i z tyłu oraz ABS-em są skuteczne, choć nie zawsze już po wciśnięciu dwoma palcami. Ponadto dźwignia hamulca tylnego w fabrycznym położeniu mocno sterczy w górę i żeby ją wcisnąć, trzeba oderwać nogę od podnóżka. Warto poświęcić parę minut na jej regulację.
Pojazd przyjemnościowy
UM Renegade Freedom 300 to motocykl bez ambicji, jeśli chodzi o osiągi, ale całkiem uparty w dziedzinie dawania zwykłej, codziennej przyjemności. Bardzo miło jeździ się nim po mieście i na międzywioskowych asfaltowych szlakach. Nie zapewnia emocji przyśpieszeniem, ale daje błogi spokój.
Freedom 300 nie jest tak fajnym i dopracowanym motocyklem jak Benda Chinchilla 300. Przegrywa z nią pod względem układu i mocy silnika, napędu tylnego koła, kultury pracy i ogólnie jakości projektu i wykonania. Będzie natomiast lepszym wyborem, jeśli macie powyżej 180 cm wzrostu, często jeździcie z pasażerem i zależy wam na dużym zasięgu – UM może przejechać na jednym tankowaniu o ok. 150 km więcej niż „Szynszyla” ze swoim 15-litrowym zbiornikiem.
To prawdopodobnie jeden z tych modeli, które ze swoimi przyszłymi właścicielami kontaktują się telepatycznie. Patrzysz, siadasz i już wiesz, że kupisz. Życzę więc satysfakcjonujących zakupów i uciech stu w czasie nieśpiesznej jazdy drogami naszego pięknego kraju.
Zdjęcia: Bartłomiej Buczkowski
Dane techniczne
silnik: czterosuwowy, jednocylindrowy, DOHC
pojemność skokowa: 292,4 cm3
średnica cylindra x skok tłoka: 78 x 61,2 mm
chłodzenie: cieczą
moc maksymalna: 27 KM (20,5 kW) przy 8500 obr./min
moment obrotowy: 25 Nm przy 7000 obr./min
prędkość maksymalna: 120 km/h
rozruch: elektryczny
zapłon: ECU
skrzynia biegów: 6-stopniowa
przeniesienie napędu: łańcuch
opony przód | tył: 110/80-17, 140/80-15
zawieszenie przód: teleskopowe, Ø 41 mm
zawieszenie tył: dwa amortyzatory ze zbiornikiem
hamulec przód/tył: tarczowy, zacisk dwutłoczkowy, ABS
masa: 172 kg
pojemność zbiornika paliwa: 21 litrów
cena: 28 999 zł
importer: www.rometmotors.pl
Ta cena to jakieś nieporozumienie.
Wchodzę na stronę Total Enfield, modele HNTR 350, Meteor 350, Classic 350, w okolicach 23-24 tysiące, gdzie ilość plastiku ograniczona do minimum w porównaniu do tego UM. Do tego fajne brzmienie i super wyglad. Moc trochę niższa ale poza tym podobne osiągi.