Royal Enfield Interceptor 650 trafił na rynek w 2018 roku. Motocykl jest reinkarnacją klasycznych maszyn z lat 60. Jak jeździ Interceptor? Współczesny klasyk czy skok na kasę klientów przepełnionych nostalgią?
Nie jestem fanem takich motocykli jak Interceptor 650. Podświadomie zawsze obawiam się, że takie maszyny jadą na fali nostalgii. Problem z nostalgią jest jednak taki, że mocno wypacza nasze wspomnienia. Patrzymy na motocykl przez okulary nostalgii i widzimy to, co chcemy widzieć. Pomimo zapewnień Huberta z poznańskiego salonu Royal Enfield, bałem się, że klasycznie wyglądający Interceptor 650 będzie kolejnym motocyklem, który świetnie wygląda, ale jeździ tak sobie. Tymczasem było kompletnie inaczej.
Back to the ’60
Pierwsza myśl po spojrzeniu na motocykl? Pora poszukać pudełka z żelem do włosów i skórzanej kurtki, która pewnie leży gdzieś na dnie szafy. No i czerwonej apaszki na szyję. Cały motocykl wygląda jak żywcem przeniesiony z lat 60. do współczesności. Royal Enfield Interceptor 650 to klasyka w czystej postaci. Z przodu znajdziemy pojedynczą okrągłą lampę. Korek wlewu paliwa jest niepraktyczny, ale jakże stylowy. Dwa klasyczne amortyzatory z tyłu. Tutaj nic nie jest udawane.
Przejdźmy jednak od ogółu do szczegółu. Motocykl stoi na klasycznych, szprychowanych kołach. Lakierowane na czarno obręcze i piasty świetnie komponują się w błyszczącymi szprychami. Jak na współczesne standardy opony są wąskie, tylna ma zaledwie 130 mm szerokości. Bogu dzięki producent nie próbował wrzucić tutaj współczesnych, niskoprofilowych walców, które pasowałyby do tego motocykla jak siodło do świni. Oldschoolowy rozmiar pasuje tu idealnie i jak się okazuje, zapewnia wystarczająco dużo trakcji.
Wspomniana już lampa bardzo dobrze wkomponowuje się w linię motocykla i, co ważne, zapewnia naprawdę dużo światła nocą. To jeden z tych reflektorów, które nie tylko dobrze wyglądają, ale też działają tak jak powinny. Warto wspomnieć, że tegoroczny Interceptor posiada już reflektor w technologii full LED znany z modelu Super Meteor. Stylowy wygląd został zachowany, ale zaszczepiono w nim najnowszą technologię.
Zestaw wskaźników jest raczej minimalistyczny. Znajdziemy tu prędkościomierz, obrotomierz i podstawowe kontrolki. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, aby montować tu jakiś mini tablet. Mamy wskazówki. W dodatku są one wyskalowane zgodnie z rzeczywistością. Bez problemu poślemy wskazówkę obrotomierza pod czerwone pole.
Zestaw przełączników modelu ’22 jest i działa. Brakuje mu trochę stylu, ale w modelu 2023 rozwiązano ten problem. Nowe przełączniki są stylowe i wyglądają po prostu kozacko. Niby drobiazg, ale za to jak wiele zmienia. +10 do lansu na bulwarze, + 100 do przyjemności w obcowaniu z motocyklem. Oprócz tego w modelu 2023 na kierownicy znajdziemy dyskretnie umieszczone gniazdo USB oraz regulowane klamki. Przy czym klamki mają regulację doskonale wpisującą się w wizualny styl motocykla. Jeśli robić klasyka, to właśnie w ten sposób.
Zbiornik paliwa i sam korek wlewu. Wizualnie – petarda. Funkcjonalnie – trochę mniej. Trzeba się przyzwyczaić do tego, że korek należy gdzieś odłożyć podczas tankowania. Samo tankowanie też wymaga trochę uwagi. Włożony pistolet odbija i trzeba zwyczajnie trzymać go w górze. Na szczęście bak ma niecałe 14 litrów pojemności, więc tankowanie nie trwa długo. Mimo to trzeba uważać, aby nie oblać zbiornika paliwem.
Tuż za zbiornikiem znajdziecie płaską, fajnie przeszytą kanapę. W teorii jest ona dwuosobowa, w praktyce będziecie się na niej przesuwać do tyłu, gdy podczas wyścigu spod kawiarni do kawiarni spróbujecie położyć się na baku. Nie ma tu żadnego bagażnika czy stelaża do rzucenia torby, a szkoda. Pasażer ma znajdujący się nad tylną lampą uchwyt, ale nie oszukujmy się – Interceptor służy tego, aby zabrać dziewczynę do kina, a nie w Bieszczady. Oglądając motocykl w salonie zapewne zwrócicie uwagę na długie błotniki, których nie ma testowanej maszynie. Owe przedłużenia są łatwo demontowalne. Dla fanów krótkich, symbolicznych błotników rozwiązanie idealne.
To, co dominuje w sylwetce motocykla, to układ wydechowy. Tłumiki w kształcie cygara są na sportową modłę zadarte do góry i lekko rozchylone na boki. To niewątpliwie ukłon w stronę zarówno wyścigówek z lat ’60 jak i stylu, jaki wtedy dominował wśród motocykli na ulicach. W testowanym motocyklu siedziały akcesoryjne puszki S&S. Nie tylko wyglądają kozacko, ale też tak brzmią. To właśnie wydech sprawia, że ten motocykl wygląda jak bulwarowy chuligan. Nadaje mu zadziorności, stylu i charakteru.
Silnik jest mocno wyeksponowany. Chłodzona powietrzem jednostka dumnie prezentuje żeberka na cylindrach. Wtrysk paliwa ładnie schowano. Aluminiowe pokrywy boczne nie są idealne i to plus. Dzięki temu to trochę naturalnej patyny, która wpisuje się w retro look. Chłodnicę oleju sprytnie schowano w przodzie ramy.
With a rebel yell
Pozostaje pytanie, jak Interceptor 650 jeździ? Zajmuję miejsce za sterami i przekręcam kluczyk. Cichy szum pompy paliwa i brak ssania to jedyne, co zdradza obecność wtrysku paliwa. Wskazówki zegarów tańczą w procedurze otwarcia a następnie wracają w położenie zerowe. Naciskam guzik startera i rzędowy twin o pojemności 647 ccm budzi się do życia.
Lekkie dotknięcie gazu sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech. Wydechy S&S przepięknie gadają. Każdy ruch prawego nadgarstka skutkuje błyskawiczną reakcją silnika. Basowy klang wydechu to nie jest typowy hałas jakichś pustych rur. Niskie, chropowate brzmienie ma swój własny charakter. Sprzęgło, jedynka, ruszam.
Ależ ten wydech brzmi! Każdy start spod świateł to prawdziwa symfonia. Klang jest rasowy i „wyścigowy”. To nie jest „pyrkanie” twina dla kogoś, kto lubi frędzle na kierownicy. Jakby tego było mało podczas schodzenia z obrotów jest równie dobrze. Ciężko jest opisać dobrze brzmiący wydech. Mógłbym napisać, że brzmi jak Zeus Gromowładny płuczący sobie gardło gwoździami – ale to i tak tego nie odda. Trzeba to po prostu usłyszeć. Przy czym wydech nie jest prostacko głośny. On zwyczajnie, dokładnie tak, jak powinien brzmieć sportowy wydech daje wrażenie, że jest tak głośny jak musi być. Marzy się wam dźwięk klasycznej wyścigówki? Tutaj go znajdziecie.
Żywiołowo reagujący silnik i nuta wydechu to olbrzymia część frajdy, jaką ten motocykl daje. Na papierze silnik ma niecałe 48 koni. Na ulicy te 50 koni robi świetną robotę, głownie za sprawą charakterystyki silnika. Od samego dołu obrotomierza maszyna świetnie się zbiera. Jednak to, co jest ważniejsze, to fakt, że nie „puchnie pod koniec”. Nie ma nic gorszego niż silnik, który teoretycznie kreci się do 7 tysięcy obrotów, ale traci parę w połowie obrotomierza, a później generuje już tylko hałas.
Royal Enfield Interceptor 650 nie ma tego problemu. Kilka razy złapała mnie odcinka, bo zwyczajnie napompowany endorfiną nie zauważyłem, że wskazówka obrotomierza już jest na końcu skali. To naprawdę daje dużo frajdy. Motocykl nie jest szybki, co to, to nie. Mimo to jeździ tak, że chcemy przyśpieszać spod każdych świateł. Przy czym moc jest oddawana liniowo i przyjemnie. Nie ma tu jakiejś górki momentu na dole czy dziury w obrotach. Świetna robota.
Zestopniowanie skrzyni biegów jest interesujące. Pierwsze 3 biegi są dość długie. Fajnie się to sprawdza w mieście, bo pozwala nam za każdym razem przejść przez cały obrotomierz ciesząc się charakterystyką i dźwiękiem silnika. Przy czym zapas mocy pozwala na dynamiczną jazdę bez konieczności wachlowania dźwignią zmiany biegów. Natomiast czwarty, piąty i szósty bieg są zestopniowane raczej ciasno. To mądry wybór, bo zwyczajnie motocykl nie traci na dynamice przy wyższych prędkościach. Zestopniowanie skrzyni jest naprawdę dobrze dopasowane do charakteru motocykla i charakterystyki silnika.
To, co pozostawia trochę do życzenia to sama precyzja skrzyni. Szybkie przebijanie biegów wymaga chociażby delikatnego dotknięcia dźwigni sprzęgła. Podaczas redukcji skrzynia potrafi złapać fałszywy luz, ale tylko wtedy, gdy redukujemy spokojnie i delikatnie. Generalnie wymaga raczej zdecydowanego traktowania. Co ciekawe, bardzo możliwe, że fałszywy luz to jednostkowy problem. Podpytałem kilku właścicieli Enfieldów czy coś zauważyli – każdy był zdziwiony pytaniem.
Generalnie jednostka napędowa to mocna strona tego motocykla. Jak na silnik chłodzony powietrzem jest zadziwiająco cicho. Wibracje rzędowego twina nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie. Dodają mu tylko lekko wyścigowego charakteru. Dynamika jest na bardzo zadowalającym poziomie.
More, more, more!
Motocykl to nie tylko silnik. Wbrew obiegowej opinii, papierowe parametry poszczególnych podzespołów nie dają prostej sumy definiującej czy motocykl jeździ dobrze czy źle. W parze z dobrym silnikiem może iść kiepskie zawieszenie lub hamulce. Royal Enfield Interceptor 650 to na szczęście pakiet kompletny. Nie mamy wrażenia, że podwozie nie nadąża za silnikiem i to pomimo tego, że na pierwszy rzut oka nie ma tu niczego specjalnego.
Klasyczny przedni widelec ma krótki skok, ale jest bardzo sprężysty. To z jednej strony zapobiega nurkowaniu czy myszkowaniu na drodze, z drugiej strony potrafi dobić podczas pokonywania np. torowiska czy na kostce brukowej. Tył, wyposażony w dwa amortyzatory dobrze spełnia swoją rolę. Tylko od razu uprzedzam, to nie jest tapczan do bujania się w żółwim tempie. Wysoka i dość płaska kierownica, zwarte i sportowo zestrojone zawieszenie nadąża za silnikiem. Jeśli szukasz klasyka do pyrkania na zlot to się rozczarujesz. To motocykl dla kogoś, kto chce na bardzo stylowym retro-motocyklu dynamicznie śmigać po mieście i jego okolicach.
Hamulce na szczęście również dają radę. Pojedyncza tarcza z przodu ma 320 mm średnicy i współpracuje z dwutłoczkowym zaciskiem BYBRE (By BREMBO). Przewody są w oplocie, na całością czuwa ABS Bosch. Trochę brakuje tu dozowalności, ale nie jest to coś, do czego nie można się przyzwyczaić. Roczniki od 2023 będą też obute w opony Pirelli. To powinno pozwolić na jeszcze więcej szaleństwa.
Tak jak lubisz
Jest jeszcze aspekt tego motocykla, który dla wielu moze być szalenie ważny. To świetna baza pod dalsze modyfikacje. Na stronie producenta znajdziecie wszystko – akcesoryjne wydechy, owiewki czy osłony silnika. Chcesz zbudować rasowego scramblera? Żaden problem. Marzy Ci się prawdziwy brat? Da się zrobić. Rzadko kiedy widzę współczesnego customa, który nie wydaje się pociętym powypadkowym motocyklem. Patrząc na Interceptora już widzę go na kostkach, z płytą pod silnikiem i z podwójnym, wysokim wydechem. Najlepiej w kolorze British Racing Green.
Subiektywnie
Obiektywne ocenianie motocykli takich jak ten mija się z celem. To już dawno nie są maszyny użytkowe, które można oceniać pod kątem przydatności w życiu codziennym. Subiektywnie Royal Enfield Interceptor 650 to nostalgiczna podróż w czasie. Patrzysz na niego i widzisz zdjęcia Rockersów pod Ace Cafe. Bierzesz do ręki kluczyki i masz ochotę wygrzebać z szafy swoją starą ramoneskę i znoszone jeansy. Rock’n Roll. Rebel Yell.
To nie jest motocykl dla kogoś, kto szuka armatury do ubrania jej we frędzle i piórniki. Motocykl wszystkim zachęca do dynamicznej jazdy. Przy czym podejście Royala Enfielda jest fajne. Nikt tu nie próbuje na siłę stylizować nowego motocykla na zabytek. Wręcz przeciwnie – bierzemy klasyczną konstrukcję i dokładamy jej to, co trzeba, aby mogła funkcjonować dzisiaj. Mamy wtrysk paliwa, mamy ABS, mamy współczesne hamulce i zawieszenie.
Współczesne rozwiązania na szczęście nie popsuły „analogowości” tego motocykla. Mamy nawet niezłą ergonomię w codziennym użytkowaniu. Niby kanapa po dwóch godzinach na trasie okazuje się zbyt miękka, ale co z tego, skoro dwie godziny w mieście są przyjemnością. Mniej niż 50 koni nie obiecuje emocji, ale charakterystyka silnika i cudowny klang wydechu pompuje endorfinę w olbrzymich ilościach.
Motocykl odwraca głowy, wywołuje pozytywne emocje, unosi w górę kciuki. Przy czym ten motocykl niczego nie udaje. Royal Enfield ma tradycję na tyle długą i bogatą, że nie trzeba się specjalnie wysilać, aby się do niej odwołać. Cieszą smaczki i detale jak stylowa narzędziówka i zestaw narzędzi z logo producenta. Obiektywnie motocykl nie jest specjalnie szybki, subiektywnie na pewno nie jest zbyt wolny. W dodatku jest łatwy w obsłudze, co na pewno będzie na plus dla osób chcących powrócić do jazdy motocyklem lub dopiero zacząć tą przygodę.
Serdeczne podziękowania dla Huberta z poznańskiego salonu Royal Enfield za udostepnienie motocykla do testów, wsparcie techniczne i doskonałą obsługę klienta.
Dane techniczne:
Silnik: 647 ccm, 47 KM, 52 Nm
Spalanie w teście: 4 l / 100 km
Zbiornik: 13,7 l
Opony: 100/90 18” | 130/70 18”
Hamulce przednie: tarcza 320mm; dwu-tłoczkowe, pływające zaciski,
Hamulce tylne: tarcza 240 mm; pływający zacisk,
Zawieszenie przód: widelec 41mm, skok 110mm
Zawieszenie tył: dwa amortyzatory „Piggyback”, skok 88mm
Cena: zależnie od wyposażania od 35 tysięcy PLN
Wspomniany.. Hubert T. z poznańskiego salonu.., pracujący kiedyś w kilku innych salonach i nie potrafiący zagrzać nigdzie miejsca, wszystkich zapewnia o wyższości marki która w danym momencie mu płaci! Generalnie człowiek niezainteresowany klientem i mega niewiarygodny!
Test? To raczej tylko marketingowe, sponsorowane spostrzeżenia autora. Z testem motocykla, powyższy tekst nie ma to nic wspólnego. Dodatkowo styl narracji autora typu bulwarowy chuligan, czy.. wyglądają kozacko zupełnie do mnie nietrafiają. Neoklasyk o brytyjskich korzeniach.. w kolorze BR wygląda kozacko. Niezła mieszanka!