Podobno w prostocie tkwi piękno. Ja bym dodał do tego jeszcze praktyczność, szczęście i satysfakcję. Suzuki Address 125 jest skuterem zadziwiająco prostym konstrukcyjnie, a jednocześnie skutecznym w wykonywaniu codziennych zadań i dającym dużo przyjemności z jazdy. Nie tylko po mieście.
Miałem długą przerwę od jakichkolwiek skuterów. Bardzo długą… Przed Addressem ostatni raz jechałem czymś takim jakieś trzy lata temu, gdy odprowadzałem mojego prywatnego Burgmana 650 do nowego właściciela. I chyba zdążyłem zapomnieć, jak piekielnie praktyczne i jak szybkie w mieście (czas przejazdu) są to jednoślady.
Skuter, po prostu skuter
Suzuki Address 125 jest skuterem klasycznym, tj. małym, lekkim, z płaską podłogą i wyprostowaną pozycją kierowcy oraz o łagodnej, tradycyjnej linii. Dlaczego pozwoliłem sobie na takie określenie? Ponieważ wiele, jeśli nie większość, skuterów aktualnie obecnych na rynku to pojazdy, które próbują markować sportowo-turystyczny charakter. Wymuszają pozycję półleżącą, a między podestami na stopy mają duże tunele środkowe, często mieszczące zbiornik paliwa.
Stylistyka Addressa 125 jest wyraźnie inspirowana europejskimi wzorcami sprzed lat. Nie jest to natomiast chamska zżynka z Vespy, co często przytrafia się wielu azjatyckim producentom. Delikatnie zaokrąglone kształty, szczypta chromu, brak ostrych linii i pyk! – mamy ładny i zgrabny skuterek.
Wizytówka z adresem
Przyjrzyjmy się budowie tej maszyny, a jest ona wybitnie nieskomplikowana. Rama skutera wykonana jest z cienkościennych rur stalowych, na które nałożono plastikową karoserię. Address toczy się na niewielkich kołach, 12 cali z przodu i 10 z tyłu, oba z oponami o szerokości 90 mm. Z przodu mamy klasyczny widelec teleskopowy, z tyłu zaś jednostronny wahacz z pojedynczym amortyzatorem, zintegrowany z obudową silnika.
Jednostka napędowa również jest prosta. To chłodzony powietrzem singiel z pojedynczym wałkiem rozrządu w głowicy i wtryskiem paliwa. Współpracuje on oczywiście z bezstopniową skrzynią CVT. Posiada elektryczny rozrusznik z systemem Easy Start, ale też tradycyjną „kopkę”. Zalety tego silnika to prosta budowa, niska masa (33 kg) i symboliczne zapotrzebowanie na paliwo. Pode mną palił od 2,9 do 3,5 l/100km, natomiast pod lżejszymi kierowcami podobno potrafi zejść poniżej 2 litrów.
Wady tego napędu? Na pewno niewysoka moc, którą zresztą Suzuki nie chwali się na swojej polskiej stronie internetowej. Wynosi ona trochę ponad 8 KM, a więc znacznie poniżej górnego pułapu dla kategorii prawa jazdy A1 i B, wynoszącego 15 KM. Skuter sprawnie rozpędza się do 50 km/h, a potem już tylko powoli i jednostajnie nabiera prędkości. Można więc powiedzieć, że pod względem osiągów jest to taki trochę „motorower plus”. Dla mnie, faceta ciężkiego nie tylko z charakteru, przydałoby się więcej. Z drugiej strony, Address 125 jest wystarczająco dynamiczny w mieście, a przy tym zupełnie nienarowisty. Doskonale sprawdzi się jako np. pierwszy jednoślad po przesiadce z samochodu. Nie zaskoczy, nie poniesie.
Zegary oraz zestawy przełączników są również bardzo nieskomplikowane i zawierają tylko to, co niezbędne. Wyjątkiem są tutaj dwa duże paski LED-owe wokół analogowego prędkościomierza, które zmieniają kolor z niebieskiego na zielony, kiedy zaczynamy jechać w trybie ECO, czyli z jednostajną, niezbyt wysoką prędkością. W ciągu dnia w sumie nie przeszkadzają, ale po zmroku okazuje się, że dają po oczach mocniej niż podświetlenie zegarów, co jest męczące i rozprasza. Chętnie dałbym to jakiemuś zdolnemu elektronikowi do celowego popsucia bez naruszania innych funkcji kokpitu.
Przede wszystkim praktyczny
Jestem fanem skuterów o konstrukcji takiej jak Address, czyli z płaską podłogą, płaską kanapą i wyprostowaną pozycją. Po pierwsze, nie bolą mnie plecy. Po drugie, płaska podłoga świetnie sprawdza się na zakupach. Można tam postawić zgrzewkę wody lub duży worek z psią karmą i trzymając je stopami bezpiecznie dowieźć do domu. Ponadto skuter wyposażony jest w dwa haczyki, na których można zawiesić lekkie torby z nabytymi produktami. Mamy też oczywiście tradycyjny schowek pod kanapą, do którego nie wejdzie co prawda kask integralny, ale za to wiele innych rzeczy, np. pełna przeciwdeszczówka. Drugi schowek, a raczej otwarty uchwyt na napój znajduje się pod kierownicą.
Bardzo podoba mi się długa i obficie otapicerowana kanapa Addressa 125. Ma co prawda przetłoczenie, ale jest ono niewielkie i umieszczone daleko, dzięki czemu również wysokiej osobie jest łatwo znaleźć wygodną pozycję. Nie znoszę dwustopniowych kanap w skuterach „sportowych”, przez które jestem uwięziony w tylko jednej, zazwyczaj niewygodnej pozycji.
Fajnie rozwiązano wlew paliwa. Zamiast chować go pod kanapą, umieszczono na zewnątrz, nad tylną lampą. Dzięki temu nie dość, że nie musimy podnosić siodła do tankowania, to również nie ryzykujemy przypadkowego zalania paliwem schowka i jego zawartości. Zbiornik mieści tylko 5 litrów benzyny, ale przy małym spalaniu wystarczy to na długo.
Zadziwiająco sprawny
Na Addressa 125 po raz pierwszy wsiadłem w czerwcu. Wracałem nim do Warszawy z toru Driveland koło Mszczonowa, z prezentacji gamy Suzuki na sezon 2023. Ja – 130 kg w ciuchach, skuter – 105 kg i mniej niż 9 KM mocy, a przed nami kilkadziesiąt kilometrów drogą ekspresową S8. Ekspresowo oczywiście nie było, 90 km/h na płaskim, 70-80 pod górkę. Bezpiecznie też nie bardzo. Nie byłem wtedy szczególnie zachwycony, ale w końcu przyszedł czas na oddzielny test w środowisku naturalnym Suzuki Addressa 125 i tutaj zadziała się miejska magia.
Niby mało koników, a jakimś cudem w godzinach szczytu przejechałem z jednego końca Warszawy na drugi w jakieś 15-20 minut. Oczywiście nie korzystałem z autostradowej obwodnicy, tylko przebijałem się przez mniejsze ulice. Natomiast szczerze mówiąc, nie pamiętam tej przeprawy, bo zwyczajnie nic się nie działo. Nie musiałem kombinować, mocować się, tu objeżdżać, tam podjeżdżać. Po prostu jechałem przed siebie, a skuter mieścił się w każdej szczelinie.
Świetnie skręca, prowadzi się go w zasadzie wzrokiem i biodrami, reaguje na najmniejszy ruch. Koła są małe, zawieszenie dosyć sztywne, ale w warunkach miejskich to wszystko działa jak należy. Pomaga też duży prześwit, wynoszący 16 cm. Można spokojnie podjeżdżać pod krawężniki.
Prawym pasem
Jeśli chodzi o dynamikę, to oczywiście mogłoby być szybciej. Nie miałem natomiast problemu na zasadzie „wpakowałem się na czoło kolumny samochodów, a teraz ich wszystkich blokuję”. Tak jak pisałem, do 50-60 km/h skuter rozpędza się jak normalne auto, a nawet sprawniej, jeśli kierowca jest lekki. Należy tylko wziąć pod uwagę, że w Polsce wszystko co ma więcej niż jeden pas w każdym kierunku jest dla kierowców autostradą, nawet jeśli jest w centrum miasta, więc na takich miejskich trasach przelotowych lepiej trzymać się prawego pasa.
Warto wspomnieć jeszcze o hamulcach. Z przodu mamy niewielką tarczę, z tyłu bęben. O losie, w 2023 roku? Tak, ale przy masie skutera 105 kg działa to naprawdę w porządku. Na początku nawet prawie wyglebiłem, bo byłem przekonany, że proces hamowania zajmie więcej czasu i nie zdążyłem zdjąć stopy z podestu. Przydałby się tylko ABS, którego nie ma.
Kiedy wydostałem się z Warszawy i drogami lokalnymi dojechałem do siebie na wieś (choć z prawami miejskimi), pozwoliłem sobie nawet na dłuższą wycieczkę. Upalna niedziela, lekki strój i boczne dróżki w kierunku zbawczych zbiorników wodnych. Było świetnie.
Narzędzie dodatkowe
Miałem ten pojazd przez kilka dni i kiedy przyszedł czas, żeby go oddać, zrobiło mi się smutno. Przyzwyczaiłem się do swobody, którą daje. Trzeba gdzieś podjechać, coś załatwić, Biedronka, urząd, szkoła dzieci… bierzesz kask i jedziesz. Bez zabawy w ubieranie się, szukanie różnych rzeczy, wytaczanie ciężkiego motocykla z garażu i wtaczanie go z powrotem. Skuter 125 stoi pod domem i jest zawsze gotowy do akcji. Lekki, sprawny, zwinny i palący zawstydzająco mało benzyny.
Nie zrezygnowałbym oczywiście z normalnego motocykla, zwłaszcza w kontekście turystyki, natomiast bardzo oręduję za skuterem jako drugim lub trzecim jednośladem w domu. Nie maxiskuterem, a takim zwykłym, niedużym. Najlepiej właśnie 125 cm3, żeby był już w miarę dynamiczny, ale jeszcze oszczędny i dostępny dla członków rodziny z prawkiem kat. B. Sprawdza się doskonale.
Suzuki Address 125 kosztuje 13 400 zł, czyli trochę więcej od chińskiej konkurencji i sporo mniej od skuterów segmentu premium, za które trzeba nierzadko zapłacić 20 tysięcy i więcej. Kwota za jego zakup bardzo szybko zwróci się w zaoszczędzonym czasie i paliwie, jeśli regularnie jeździcie załatwiać różne sprawy. Jeżeli nie jesteście fanami klasycznej stylizacji, Suzuki ma jeszcze w ofercie bliźniaczy model Avenis. Jest on oparty na tych samych podzespołach, ale agresywniej wystylizowany i wyposażony w całkowicie cyfrowy kokpit. Jest też minimalnie droższy (13 900 zł). Oba modele to prostota połączona z jakością.
Suzuki Address 125
Zalety:
– klasyczna stylizacja
– dużo rozwiązań praktycznych
– niskie koszty eksploatacji
– wygodna pozycja
– sprawność w mieście
Wady:
– niewielka moc
– brak ABS
– irytujące paski LED w kokpicie
Dane techniczne
silnik: czterosuwowy, jednocylindrowy, SOHC, dwa zawory na cylinder
pojemność skokowa: 124 cm3
średnica cylindra x skok tłoka: 52,5 x 57,4 mm
chłodzenie: powietrzem
moc maksymalna: 8,2 KM
moment obrotowy: 10 Nm
stopień sprężania: 10,3:1
rozruch: elektryczny i nożny
zapłon: ECU
skrzynia biegów: bezstopniowa CVT
rama: stalowa, rurowa
opony przód / tył: 90/90-12, 90/100-10, bezdętkowe
zawieszenie przód: widelec teleskopowy
zawieszenie tył: jednostronny wahacz, pojedynczy amortyzator
hamulec przód: tarczowy, Ø 190 mm, CBS
hamulec tył: bębnowy, Ø 120 mm, CBS
masa: 105 kg
pojemność zbiornika paliwa: 5 litrów
zużycie paliwa: 1,9 l/100 km (wg producenta), 2,9-3,5 l/100 km (w teście)
cena: 13 400 zł
importer: www.suzuki.pl