Bezawaryjny motocykl? To marzenie praktycznie każdego motocyklisty, nieważne czy poszukuje motocykl jednocylindrowy, turystyczny, sportowy czy enduro. Jaki egzemplarz wybrać, aby mieć pewność, że nie wydamy majątku na naprawy i nie spędzimy godzin zamiast w podróży, to w serwisach? Postanowiłem poszukać wiedzy u źródła, czyli zapytać o to polskich mechaników motocyklowych.
Każdy z nas kupując motocykl, czy to używany, czy nowy, chciałby, aby jego egzemplarz okazał się bezawaryjny. Szkoda nam czasu na bieganie po serwisach, nawet jeśli mamy gwarancję producenta, a jeśli jej nie mamy, to szkoda nam pieniędzy na części i mechaników. Z resztą kupujemy sprzęt po to, by jeździł, a nie by stał na serwisie.
Dobra, dość truizmów. Porozmawiałem szczerze z trzema mechanikami motocyklowymi, gdzie każdy z nich legitymuje się kilkunastoletnim stażem pracy w tym zawodzie. Poprosiłem ich wszystkich o to samo, a mianowicie o to, by wymienili, według nich, najbardziej bezawaryjne jednośladowe konstrukcje, z którymi spotkali się w swojej zawodowej karierze.
Przemek Badowski, właściciel i jednocześnie mechanik w warszawskim serwisie specjalizującym się w naprawach oraz tuningu motocykli sportowych – Speedbike – na zadane pytanie odpowiedział z początku nietypowo, bo wymienił model zupełnie niesportowy, a mianowicie Yamahę FJR 1300. – Bezobsługowa, na kardanie, bardzo długo rozwijana konstrukcja (od 2001 roku), co pozwoliło na wyeliminowanie jakichkolwiek problemów technicznych – mówi Przemek. – Na mój serwis trafił ostatnio egzemplarz z przebiegiem ponad 200 000 km, w którym trzeba było zrobić jedynie podstawowy serwis eksploatacyjny. Na rynku nie ma możliwości znalezienia FJR z uszkodzonym silnikiem. – dodaje.
Na litanię o motocyklach sportowych nie muszę długo czekać. – Honda w swoich topowych litrowych sportach zawsze miała jakieś problemy (nadmierna konsumpcja oleju, wadliwy wał korbowy itp.), Yamaha w swoich R1-kach miała problemy z głowicami, kołami magnesowymi, czy drugim biegiem. Kawasaki? Pękały ramy – to żaden mit, a szczera prawda. Pozostaje czwarty japoński producent – Suzuki – Przemek na chwilę przerywa swój wywód. W tym momencie daje się zauważyć uśmiech na jego twarzy. – GSX-Ry – mówi – cała seria! Praktycznie wszystkie motocykle, jakie wypuściło Suzuki z tym napisem na owiewkach, są bezawaryjne. Fakt, zdarzały się jakieś jednostkowe problemy z ładowaniem czy skrzynią biegów, ale zarówno litry, 750-tki jak i 600-tki były i są daleko bardziej bezawaryjne od konkurencji. Ich silniki są pancerne, biją rekordy na ćwierć mili, są podatne na tuning.
Nie mogę też, przy okazji wyścigów na ćwiartkę, zapomnieć o kultowym modelu Suzuki, czyli GSX 1300R Hayabusa. Silnik tego motocykla jest wyjątkowo odporny i trwały, a cena jednostki z Hayabusy osiąga pułap 10 000 zł. Silniki Busy są chętnie wykorzystywane przez wszystkich konstruktorów do produkcji pojazdów typu buggy, czy innych wydumek oraz oczywiście są bardzo podatne na tuning i dobrze znoszą uturbienie. W naszym warsztacie zbudowaliśmy haykę, która ma 330 Nm momentu obrotowego i sprawuje się bardzo dzielnie. – mówi Przemek.
Aaaa, przecież nie mogę nie wspomnieć o pancernych olejakach! – Wygląda na to, że producent z Hamamatsu skradł serce właściciela Speedbike’a. – Olejaki mają cylindry na tulejach żeliwnych, co sprawia, że po przejechaniu 150 – 200 000 km biorą olej dymiąc przy tym niemiłosiernie i… to praktycznie jedyna ich wada. Silniki te są praktycznie nie do zajechania, a trafiały do różnych serii motocykli: Bandit 1200, 600, GSX-F 600 i 750 (zarówno Imbryk jak i Jajco), no i oczywiście pierwsze gixery. Do mojego serwisu trafił jakiś czas temu GSX-F – Imbryk – bodajże z 95 roku. Wart jakieś 2000 zł, gdzie na podstawowy serwis trzeba byłoby wydać jakieś 3000 zł (opony, napęd, akumulator, regulacja i synchronizacja gaźników, płyny, klocki etc.). Silnik kopcił jak zły, ale chodził równo, skrzynia biegów pracowała cicho i bardzo poprawnie, wszystko cacy. Tym egzemplarzem pojechałbym jeszcze dookoła świata, tylko z czterolitrową bańką oleju w plecaku. – podsumowuje Przemek.
Piotr Borowski, to szef serwisu motocyklowego w autoryzowanym dealerstwie Honda AutoWitolin. Piotrek pracuje tu odkąd AutoWitolin zajął się motocyklami, czyli od 2008 roku, a wcześniej zajmował się naprawami motocykli innych marek w różnych warsztatach, ale nie spodziewam się, że wymieni inne modele, niż Hondy…
Przeczytaj koniecznie: Jaka kara za nieprzerejestrowanie motocykla/auta po 1 stycznia 2020
– Najbardziej bezawaryjne motocykle? Zacznę od skuterów – rzuca Piotr. – Cała seria PCX 125 od wprowadzenia modelu w 2009 roku do teraz. Jedyne co w nich robimy, to wymiany eksploatacyjne i naprawy powypadkowe. Do tego wszystkie modele Forza czy cała seria wtryskowych SH (125,150,300).
Jeśli chodzi o motocykle, to NC 700/750, również cała seria od 2012 roku – zero problemu z tymi sprzętami. Do tego Hornety, praktycznie ze wszystkich roczników, nie posiadają żadnych typowych wad, czy usterek, a stan poszczególnych egzemplarzy zależy tylko i wyłącznie od ich traktowania przez właścicieli, często wielu właścicieli… Nie mógłbym też nie wspomnieć o serii CBR 600, gdzie od modelu F4i aż do 650-tek, czy F, czy RR, praktycznie nie było żadnych problemów. Są to bardzo dobre konstrukcje, które śmiało mogę polecić. – dodaje Borowski.
A konkurencja? Musisz coś powiedzieć o innych producentach, nie tylko o samej Hondzie – zachęcam Piotra. – Skoro już muszę (śmiech), to na pewno GSX-Ry 600 i 750, każda generacja tych modeli jest w pełni dopracowana i niezawodna oraz… Suzuki DRZ 400, nieważne czy E, S czy SM. Silniki, jak i podzespoły tego motocykla są pancerne i niezawodne. – mówi Piotrek. Tutaj, jako autor artykułu, wtrącę swoje trzy grosze. Pod tym, co powiedział Piotr podpisuję się obiema rękami. Miałem DRZ 400 SM z 2005 roku, a teraz posiadam DRZ 400 E SM z 2001 – przebudowaną przeze mnie na supermoto. Motocykl jest ze mną już ponad 10 lat – bez remontu silnika, wciąż na tym samym tłoku, korbie i cylindrze.
– Ale nie odbiegajmy za daleko od Hondy. – przerywa moje rozrzewnienie Piotr – To teraz taka ciekawostka – ostatni wypust CRF 1000 L, czyli model 18-19, który został poprawiony w stosunku do pierwszego wypustu 16-17. Nie rdzewieją już szprychy, obręcze są mocniejsze i wyeliminowano kilka innych drobiazgów. Jeśli miałbym kupić jakiś motocykl w tym momencie, to byłaby właśnie to Afryka z tych roczników – dodaje szef serwisu Honda AutoWitolin.
Paweł Boruta, były dziennikarz Świata Motocykli, ale przede wszystkim mechanik, który z niejednego pieca chleb jadł. Pracował w autoryzowanych serwisach takich marek jak: BMW, Ducati, Yamaha, Kawasaki, Apirilia, Moto Guzzi, a także przez lata prowadził swój własny serwis motocyklowy. Na moje pytanie odpowiada jednym tchem…
– Wśród producentów motocykli jeśli chodzi o bezawaryjność, oczywiście według mnie, prym wiedzie Honda. Jakie modele? Zacznijmy od kultowej, pancernej i niezawodnej serii VFR 750/800/VTEC – od RC36 do ostatnich egzemplarzy. Honda CBR 1100 XX Blackbird – i wersja gaźnikowa i wtryskowa to motocykl, który robi niesamowite przebiegi, jest niezawodny, mocny, nie do zajechania. Jego delikatne problemy elektryką nie zmienią mojego zdania o tym modelu – mówi Paweł. To kolejny sprzęt posiadany przez autora tego tekstu, więc również podpisuję się pod tym co mówi Paweł, wklejając swój egzemplarz iksiaka
– Do tego cała stara seria sygnowana nazwą CBR 600 F, modele nie do zdarcia, świetnie zaprojektowane, odporne nawet na totalny brak serwisu. – dodaje Boruta.
Dobrze, coś od innego producenta? – Tak, bez problemu, np. Yamaha XJ 600 Diversion, motocykl do bólu prosty, łatwy w obsłudze, niewysilony i nieskomplikowany, a przez to okropnie bezawaryjny. Praktycznie wszystkie modele BMW z silnikami chłodzonymi powietrzem o pojemności 1150-1200. Sprzęty te robią bez najmniejszych problemów przebiegi rzędu 200 000 km, a ich piece są po prostu nie do zabicia. Do tego oczywiście olejaki od Suzuki. Sprzęt na lata, jeżeli o nie dbasz, a jak nie dbasz, to też na lata… – ze śmiechem kończy swoją wyliczankę Paweł.
Jak widzicie motocykli, które mają opinię niezawodnych, jest naprawdę sporo. Wśród nich są pojazdy zarówno w miarę nowe, jak i uznawane za kultowe. Jeżeli nie lubicie wydawać pieniędzy na naprawę – wybierzcie któryś z polecanych modeli. Pamiętajcie jednak, że lata zaniedbań poprzednich właścicieli często nie da się odwrócić jednym pełnym serwisem. Wybierajcie egzemplarze nie zajechane, bo mimo tego, że lubimy używać formułki, że coś jest nie do zajechania, to jednak każdy mechaniczny pojazd zajechać się da… No może oprócz olejaków…