Na szczęście dawno już minęły czasy, w których jadąc na dłuższy motocyklowy wyjazd musieliśmy zabierać ze sobą przynajmniej podstawowe części zamienne. Teraz ich miejsce zajęły różnego rodzaju akcesoria – jedne przydatne, inne niekoniecznie. Zebrałem pięć, z których regularnie korzystam, bo są praktyczne, niedrogie i nie zajmują wiele miejsca. Może również wam się przydadzą w nadchodzącym sezonie.
Kilka dni temu rozmawialiśmy z Brzozą o akcesoriach, z których wielu z nas korzysta, a tak naprawdę ich nie potrzebuje. Nie gwarantuję, że niektóre z moich dzisiejszych propozycji nie mogłyby się również znaleźć na tamtej liście. Natomiast osobiście jestem do nich w pełni przekonany, bo przy moich potrzebach i aktywnościach sprawdziły się w boju.
Przy wyborze motocyklowych akcesoriów kieruję się zasadą „lepiej sprytniej, a nie drożej”. Jeśli już mam na coś wydać furę pieniędzy, niech to będzie kolejny motocykl… Wszystkie prezentowane dziś produkty są tanie, a moim zdaniem zabranie ich w trasę robi dużą różnicę. Nawet jeśli pozostaną nieużywane, świadomość ich obecności w kufrze bardzo poprawia komfort psychiczny.
1. Turystyczna suszarka do butów
Mokre buty to jedno z największych źródeł dyskomfortu w podróży motocyklowej. W naszej szerokości geograficznej nagłych ulew lub deszczowych „ciągów” możemy spodziewać się wszędzie i o każdej porze roku. Jest oczywiście na rynku mnogość modeli wodoodpornych butów motocyklowych, ale wiele z nich (jeśli nie większość) po jakimś czasie w końcu puszcza wodę. Wystarczy drobne uszkodzenie membrany, np. na załamaniu buta, lub przypadkowe zalanie od góry. Kiedyś zdarzało mi się to regularnie, pamiętam jeżdżenie w reklamówkach z Biedronki na stopach czy gorączkowe suszenie butów hotelową suszarką do włosów w czasie objazdówki po Szwajcarii z Harleyem.
Teraz używam turystycznej suszarki marki Media-Tech za kilkadziesiąt zł, którą kiedyś znalazłem gdzieś w internecie. Składają się na nią połączone kablami dwie wkładki suszące, które rozprowadzają ciepłe powietrze wewnątrz butów. Suszarka ta ma również funkcję ozonowania, które ma zabijać grzyby i drobnoustroje powodujące powstawanie nieprzyjemnego zapachu. Nie jestem w stanie tego zweryfikować, natomiast już kilka razy suszyłem buty w czasie noclegu i jestem zadowolony. Nawet jeśli nie udawało się dosuszyć ich do końca, to różnica między totalnie nasiąkniętym butem, a podsuszonym była w odczuciu kolosalna.
Są oczywiście na rynku dużo skuteczniejsze suszarki stacjonarne. Są one jednak duże i drogie, nie nadają się do zabrania w podróż motocyklem. Taka suszarka jak moja praktycznie nic nie waży i nie zajmuje wiele miejsca. Jak mawiał dziadek, „lepiej mieć, niż Niemiec”.
2. Siatkowa nakładka na kanapę
Dla bywalców szlaków TET i stałych użytkowników maszyn enduro i adventure nie jest to żadna nowość i nietypowe akcesorium. Natomiast osobiście uważam, że taka nakładka sprawdzi się również na większości maszyn szosowych. Ważne tylko, żeby właściwie dobrać rozmiar.
Jak działa? Najkrócej mówiąc, zamiast bezpośrednio na skóropodobnej kanapie, siedzimy na gęsto plecionej siateczce, która nieco unosi nasz szanowny odwłok i tworzy pod nim milimetr, dwa lub więcej (w zależności od rodzaju materiału i masy kierowcy) wolnej przestrzeni. Ma to swoje zalety i w czasie upałów, i w czasie jazdy w deszczu.
Kiedy jest sucho i gorąco, powietrze skuteczniej opływa nasze szanowne pośladki i to, co w ich okolicach. Czasem jest nawet wrażenie, że wiatr wieje od dołu. Nie muszę ze szczegółami opisywać zbawiennego wpływu na przegrzany nabiał, choć miałbym tu wiele metafor do wykorzystania. Natomiast w czasie deszczu nie siedzimy w kałuży – woda jest spod nas skutecznie wywiewana.
Wady? Spotkałem się do tej pory tylko z nakładkami w kolorze czarnym, więc jeśli macie kolorowe kanapy, z której jesteście dumni, będziecie musieli pogodzić się z utratą stylówy. Zmienia się również przyczepność, kanapa z taką nakładką może się wydać nieco śliska. Ceny wahają się od kilkudziesięciu złotych za produkt z Aliexpress, do kilkuset za rozwiązania „markowe”. Sprawdziłem, używam, polecam.
3. Chemiczne ogrzewacze dłoni i wszystkiego, co marznie
Nagły atak chłodu, podobnie jak deszcz, może nas dopaść nawet w upalne miesiące. Wystarczy wjechać na wysoką przełęcz lub niefortunnie wybrać górski kemping – można się bardzo zdziwić. Nie zawsze musimy wozić ze sobą komplet ciuchów na każdą pogodę, ale zawsze przydadzą się chemiczne ogrzewacze. Są skuteczne, niedrogie i można je przyłożyć tam, gdzie aktualnie cierpimy najbardziej.
Ogrzewacze mają najczęściej formę przyklejanych pod ubraniem grubych plastrów i występują w wielu rozmiarach, dzięki czemu możemy ich używać i na klatce piersiowej, i np. jako wkładki do rękawic. Zazwyczaj wystarczy je „przełamać”, by zaczęły wydzielać ciepło, które utrzymuje się przez wiele godzin. Jego źródłem jest reakcja chemiczna znajdującego się wewnątrz sproszkowanego żelaza z tlenem i wodą. Chemiczna magia!
Takie ogrzewacze sprawdzą się nie tylko na motocyklowych wyjazdach, ale też wszędzie tam, gdzie może nam być zimno. Na górskich wędrówkach, w czasie jazdy na nartach itd. Kupicie je w sklepach turystycznych i militarnych, a także na Allegro. Nie są drogie, koszt wielopaka to kilkadziesiąt zł.
Kymco Xciting VS 400 – piąta generacja doskonałego maxiskutera już w salonach!
4. Elektryczny kompresor
Wiatr w oponach musi być, rzecz to oczywista. Mając świadomość dostępności kompresorów na niemal każdej stacji benzynowej, wolę jednak wozić swój. Ja po prostu mam w życiu pecha i awarie dopadają mnie zazwyczaj z dala od cywilizacji. Poza tym wiele razy podjeżdżałem na stację, a tam kompresor z naklejką „Uszkodzony”. Stwierdziłem więc w końcu, że przedmiot wielkości starego telefonu Nokia w bagażu nie będzie uciążliwy, a może się przydać. Elektryczny kompresor ma więc stałe miejsce w moich kufrach, razem z zestawem do kołkowania opon. Tak, wiem, jest assistance…
Używam kompresorka Xiaomi, który wyrwałem kiedyś na Amazonie za jakieś 200 zł. Dlaczego elektryczny, a nie zwykła pompka? Z lenistwa i niechęci do pocenia się. Poza tym ten ma od razu funkcję elektronicznego pomiaru ciśnienia w oponach. Jest ładowany przez gniazdo USB, a producent obiecuje, że na pełnej baterii obleci komplet opon w dwóch autach. Tego akurat nie sprawdzałem, ale wielokrotnie pompowałem koła w motocyklach i rowerach. Kompresor nie jest super szybki, ale za to uparty i robi swoje. Przeżył też trzy zalania w torbie – dwa napojami i jeden olejem silnikowym z nieszczelnej butelki. Dosłownie pływał, a mimo to nie chciał się zepsuć.
Taki kompresorek to również przydatny gadżet, jeśli jesteście wyznawcami innego ciśnienia na asfalt, a innego w teren i np. po całym dniu offroadowania chcecie wrócić asfaltem do domu na podpompowanych oponach.
5. Rozszerzona apteczka i zestaw narzędzi
To niby mało odkrywcze, ale nie wszyscy wożą ze sobą apteczkę i narzędzia. Zebrałem je w jednym punkcie, bo jak to na motocyklu – nie wiadomo, kto zepsuje się pierwszy. Jeśli chodzi o apteczkę, to oprócz różnego rodzaju materiałów opatrunkowych warto doposażyć ją w kilka dodatków. Na pewno będą to środki przeciwzapalne i przeciwgorączkowe, Apap, NoSPa itd. Przyda się np. tak zwana kleszczołapka, zwłaszcza jeśli uprawiacie turystykę offroadową. Te małe pajęczaki są niestety plagą w polskich lasach i na polach, a borelioza, którą przenoszą, jest straszną chorobą. Do tego warto mieć małą buteleczkę środka odkażającego, np. Octeniseptu. Przyda się również, zwłaszcza w krajach o odmiennej tradycji gastronomicznej, środek przeciwbiegunkowy, np. Laremid czy Stoperan. Tak, to jest temat do śmiechu, ale nie wtedy, gdy jest nie do śmiechu.
Narzędzia – producenci motocykli zazwyczaj dorzucają jakiś fabryczny zestaw. Do podstawowych rzeczy wystarczy, ale ja po prostu lubię mieć swój sprawdzony, dosyć obszerny komplet. I to mimo że nie jestem wytrawnym mechanikiem, wręcz przeciwnie. A może właśnie dlatego?
Przez wiele lat woziłem zestawik motocyklowy marki Oxford, teraz mam większy, zwijany, firmy Black & Decker. Nie są to oczywiście narzędzia klasy warsztatowej, ale pozwalają bez rzucania słowami obraźliwymi wziąć się do roboty nawet w najdalszym plenerze. I ciekawostka – ostatnio przydało mi się zawarte w nim urządzonko, którego istnienia nie zauważałem. Teleskopowa laseczka z magnetyczną końcówką, którą sprawnie wydobyłem śrubę, która wpadła głęboko pod owiewki. Tak, taki zestaw to kolejny kilogram, dwa lub cztery do bagażu, ale bez niego się nie ruszam.
Od razu widać amatora. Zamiast kompresora weź naboje z zestawem naprawczym do opon. Nie zapomnij też o folii do malowania aby przykryć motocykl swój i kolegów podczas deszczu. A Zamiast suszarki do butów weź JD lub jakiś inny alkohol to na pewno nie będziesz myślał o butach. Jutro same wyschną. Szerokości…..
Ten zestaw narzędzi jest super do pierwszego utopienia w błocie. Wieczorem kiedy go wyjąłem aby sprawdzić co z nim był już rudy. Niestety czyszczenie nic nie dało i po chwili całość do wywalenia.
Bo to jest zestaw samochodowy/uniwersalny, jest też przyjemnie niedrogi. Dzięki za zwrócenie uwagi, jadąc w błoto zawinę go w folię.
Ludzie, dlaczego upierdliwość musi być na pierwszym miejscu? To tylko propozycja użytkownika motocykla, a wybór należy do nas. Takie jest jego subiektywna ocena przydatności tych czy innych przedmiotów. Tyle opinii ilu motocyklistów. Każda z nich warta jest uwagi. Każdą można też wyśmiać, tylko po co?
Dla nie niezbędnym w podróży jest dość spory kawałek drutu można nim naprawić prawie wszystko ,😂
O trytytkach zapomnieliście
Siatkową nakładkę zdjąłem po 1 przejażdżce. Mega śliska i kompletnie brak możliwości zablokowania się. Nie wspominając o zsuwającym się na mnie pasażerze.
A ja jako kobieta i osoba z długimi włosami dodam, że u mnie bardzo przydatna okazuję się składana suszarka do włosów. Swoją mam akurat z philips i wożę ją ze sobą na każdą dłuższą trasę, nie zajmuje dużo miejsca a przydaje się ;)
U nas w redakcji średnia długość włosów głowy to jakieś kilka milimetrów, więc nie zanotowaliśmy takiej potrzeby. No ale cóż, zgadzamy się, każdemu według jego własnych potrzeb :) – Redakcja Łysych :P
apteczka,kompresor usb,1zaworek,mała plandeka…nic więcej.W motocyklu niczego nie naprawisz w trasie więc lepiej autopomoc/asistance…czy jakoś tak/ debilstwem jest targanie narzędzi jak jes się niemanualnym.Taki ktoś i cała nie kumata reszta- motor regularnie do serwisu, po ch…j wywoływać wilka z lasu? Ja dbam i w sakwach wożę wódkę, majty i takie tam ŕóżne pierdy.