Wygląda na to, że BMW zaserwuje nam za chwilę narodziny nowego segmentu motocykli – ekstremalnych turystyków. Do rodziny ekskluzywnych maszyn o zdecydowanie sportowym charakterze spod znaku M dołączy trzeci model – nowe M 1000 XR. Będzie to na pewno najbardziej „użytkowy” motocykl z tej grupy i przez to chyba najciekawszy.
Na rynku jest już kilka bardzo mocnych, ponad 150-konnych szosowych motocykli turystycznych o lekkim zabarwieniu adventure. Mamy chociażby KTM 1290 Super Adventure S, Ducati Multistradę V4 Pikes Peak, Triumpha Tiger 1200 GT czy BMW S 1000 XR, na którym bazuje omawiany dziś premierowy M 1000 XR.
Wydawać by się mogło, że lepsze osiągi są już w zasadzie niepotrzebne, nie tylko w turystyce, ale też w okazjonalnej jeździe torowej. BMW pokazało jednak, że niemiecki brak fantazji jest krzywdzącym stereotypem. M 1000 XR złamie granice rozsądku i wskaże zupełnie nowy kierunek dla motocyklowych marzeń.
Z niemal doskonałymi motocyklami sportowymi, takimi jak BMW S 1000 RR, jest taki problem, że nie są szczególnie praktyczne na co dzień. Zniechęca to do ich zakupu tych motocyklistów, którzy chcieliby mieć te osiągi pod ręką, ale nie chcą cierpieć katuszy chociażby ze względu na pozycję jazdy.
Dlatego już pod koniec 2014 roku pragmatyczni Niemcy wypuścili S 1000 XR, czyli mocno podniesiony motocykl sportowo-turystyczny z przestrojonym pod kątem użytku drogowego silnikiem z superbike’a. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, model ten jest uważany przez wielu motocyklistów za najlepszą maszynę w całej ofercie BMW. Ma ogromny zapas mocy, świetnie się prowadzi, a do tego jest wygodny i pozwala na robienie długich dziennych przebiegów.
Z dużym plusem
Zapewne pozostanie tak jeszcze przez wiele lat – standardowy S 1000 XR będzie dalej świetnie się sprzedawał, spełniając oczekiwania swoich właścicieli z dużą nawiązką. Istnieje jednak grupa klientów, którzy zawsze oczekują czegoś ekstra. I właśnie dla nich powstał motocykl, który oficjalnie zadebiutuje już za chwilę. Trzeci brat w sportowej, ekskluzywnej i bardzo drogiej rodzinie M – M 1000 XR. Będzie on oparty na S 1000 XR, z wykorzystaniem elementów z S 1000 RR i M 1000 R.
Czterocylindrowy, rzędowy silnik o pojemności jednego litra, ze zmiennymi fazami rozrządu ShiftCam, to ta sama jednostka, która napędza pozostałe maszyny M – sportowego M 1000 RR i nakeda M 1000 R. Jego moc nie jest jeszcze znana, ale spodziewamy się, że charakterystyka będzie zbliżona do tej ustawionej w nakedzie, a więc ok. 210 KM plus mocny dół obrotów. Zresztą tutaj mocny będzie każdy ich zakres… Prędkość maksymalna? Mówi się o ok. 280 km/h. Wystarczająca nawet na legendarnych niemieckich autostradach.
Podwozie i potężne hamulce M zestrojono pod kątem precyzyjnego prowadzenia i bezpiecznego hamowania w każdych warunkach. Nie zabrakło oczywiście pakietu aerodynamicznego z modnymi dziś (i podobno skutecznymi) skrzydełkami. BMW jak zwykle zaoferuje bogate pakiety dodatkowe, w których znajdą się liczne dodatki z karbonu i frezowanego aluminium. Pozwoli to jeszcze obniżyć masę, która wyjściowo będzie wynosiła 223 kg, nieznacznie mniej niż w standardowym S 1000 XR.
Dla kogo będzie ten motocykl? To akurat proste – dla wszystkich, którzy będą chcieli i mogli go mieć. Doskonale sprawdzi się w bliższej i dalszej turystyce oraz na torze wyścigowym. To maszyna, która na asfalcie zrobi wszystko, a jej moc będzie niewyczerpana. Niecierpliwie oczekując na premierę, obejrzyjmy film reklamowy, w którym prototyp M 1000 XR na pętli na wyspie Man objeżdża sam Peter Hickmann.
Więcej informacji o motocyklach BMW znajdziecie na stronie polskiego importera: www.bmw-motorrad.pl