Brzmi jak absurdalny skok na kasę? Tak w istocie jest, choć nie w sposób, o jakim zapewne myślicie. W Rzeszowie doszło do pewnego biurokratycznego paradoksu, przez który wystawione przez urząd miasta dokumenty straciły ważność. Wystarczyła jedna faktura, by w świetle prawa stolica województwa podkarpackiego została… sprzedana.
„Dura lex, sed lex” – twarde prawo, lecz prawo. Warto zapamiętać tę łacińską sentencję, bo każdy nasz ruch może spowodować dosyć niespodziewane i poważne skutki. Przekonał się o tym pan Andrzej z Rzeszowa, a wraz z nim wszyscy zmotoryzowani mieszkańcy tego miasta.
Pan Andrzej nie ma stałego zatrudnienia, żyje ze zbierania złomu, butelek oraz innych materiałów recyklingowych. Pod koniec lutego na jednym ze swoich „patroli” zobaczył leżącą w przydrożnych krzakach metalową tablicę. Zapakował ją na wózek i zawiózł do miejscowego skupu. Niestety nie spojrzał na jej drugą stronę, co zapoczątkowało szereg niefortunnych zdarzeń. Okazało się bowiem, że była to tablica informująca o granicach administracyjnych miasta Rzeszów.
Administracyjna pułapka
Tutaj niestety kłania się opieszałość polskiego parlamentu i administracji. Na skutek partyjnych przepychanek przy uchwalaniu nowych przepisów wciąż obowiązuje u nas ustawa o podziale terytorialnym z 1968 roku. Zgodnie z nią tablica wjazdowa jest dokumentem potwierdzającym własność danego terenu równoważnym z aktem notarialnym. Mówiąc krótko, miasto Rzeszów zostało przypadkiem sprzedane, a jego nowym właścicielem został punkt skupu złomu i metali kolorowych „Alu-Miedź-Stalopol” przy ul. Sanockiej 7. Transakcja opiewała na 18 zł i 62 grosze.
Kymco Xciting VS 400 – piąta generacja doskonałego maxiskutera już w salonach! | Motovoyager
Dlaczego właściciele pojazdów zarejestrowanych w Rzeszowie muszą wymienić dowody rejestracyjne i tablice? Ponieważ wystawiający je organ, Burmistrz Miasta Rzeszów, stracił swoje uprawnienia. Są więc nieważne i nieprzydatne w czasie kontroli drogowej czy w procesie uzyskania obowiązkowej polisy OC. Po nowe dokumenty i tablice rzeszowscy kierowcy powinni się zgłaszać do punktu „Alu-Miedź-Stalopol”. Utworzyły się już społeczne komitety kolejkowe i grupy na FB, w których handluje się wolnymi terminami na ponowną rejestrację.
„Nie wiedziałem, że ta tablica spowoduje tyle zamieszania” – mówi pan Andrzej, który zawiózł ją na złom.
Ten artykuł ukazał się 1 kwietnia i jest oczywiście naszym primaaprilisowym żartem. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób, wydarzeń i motocykli jest nieprzypadkowe i całkowicie zamierzone :)
Gratulacje, świetny pomysł. A wyjaśnieniem jest data artykułu. LWG