Wszyscy ci, którzy oczekują w tym artykule taniej sensacji, wylewania pomyj na różne środowiska motocyklowe oraz budowanie wrogości między nimi – srodze się zawiodą. Przez lata jazdy bowiem, a naliczyłem ich już 20, doszedłem do pewnych wniosków, którymi jedynie chciałbym się z wami podzielić.
Ostatnio rozmawiałem z kumplem, który powiedział mi – ja to już nikomu nie macham, w d… to mam. Chłopak jeździ dłużej ode mnie, siedzi mocno w branży motocyklowej, może mu się przejadł temat motocykli, może znielubił motocyklistów. Ale sprawił jedno – zmusił mnie do refleksji, czy ja każdemu macham? Po zrobieniu sobie rachunku sumienia, okazało się, że nie…
Dlaczego motocykliści nie pozdrawiają się na drodze? Lewa w górę! [FELIETON]
Nie mam w sobie żadnej dumy, nie uważam, że skoro jadę nowiutkim motocyklem testowym, czy swoim wypieszczonym, europejskim litrem, to jestem lepszy od chłopaka na motorowerze, dlatego też na przyjazny gest skierowany w moją stronę odpowiadam absolutnie każdemu. Jeżeli pomacha do mnie młodziak na skuterze, ba, dziewczynka stojąca na poboczu, starszy człowiek siedzący na ławeczce przed swoją wiejską chatą, dzieciak na rowerze pokaże mi żebym zrobił przegazówkę – leci LWG, macham, kłaniam się skinieniem głowy, robię przegazówę do odcięcia. Po co? Bo jeżeli byłbym na ich miejscu, to chciałbym, żeby mijany motocyklista tak właśnie zareagował. Za dwa lata moje 40 urodziny, a nadal jadąc motocyklem wzdłuż torów, pokazuję maszyniście wymowny gest ciągnięcia za dźwignię gwizdka, na który większość z prowadzących pociąg odpowiada sygnałem dźwiękowym. Cieszę się wtedy jak dziecko, sprawia mi to mega frajdę! Dlaczego mam nie sprawić frajdy innym? To absolutnie nic nie kosztuje!
Komu macham?
LWG to gest, który łączy nieznajomych ludzi, który sprawia, że nie czujemy się na drodze sami, sprawia, że mamy, często niestety tylko pozorne, poczucie bezpieczeństwa zapewnione przez bliską obecność motocyklowej braci. Dlatego też macham praktycznie każdemu motocykliście, motorowerzystom, osobom jadącym L-ką na kursie na prawko, osobom podróżującym na skuterach, policjantom na motocyklach. Uważam, że każdy z nich zasługuje na moje pozdrowienie, nieważne czym akurat bym jechał.
LWG – co to za gest, jak go pokazać, co znaczy, o co chodzi?
Komu nie macham…
Ale są też wyjątki. Choć odmacham każdemu, kto mnie pozdrowi, to pierwszy nie macham gościom jadącym na motocyklu w krótkich spodenkach i koszulce. Niby ich sprawa, ale dla mnie wtedy nie są motocyklistami, tylko osobami jadącymi motocyklem. Może to dziwne, ale tak już mam.
Nie macham pierwszy skuterzystom komunikacyjnym, których można poznać po najtańszym modelu skutera Router, niezapiętym kasku i kurtce puchowej na plecach, jak jest zimno, albo gołym torsie, gdy jest upał.
Jadąc przez wsie nie macham dziadkom w orzeszkach, podróżującym lokalnie na wysłużonych, demoludowych sprzętach, z obawy przed tym, że mogą wywrócić się przy próbie odwzajemnienia gestu. Z resztą oni też motocyklistami nie są, a tylko jadą do monopolu, albo odwiedzić kumpla.
Staram się też nie machać pierwszy do gości na wypasionych turystycznych krążownikach i ociekających świecidełkami, przedrogich chopperach/cruiserach. Powtarzam – odwzajemnię gest każdego z nich, ale nie wychylam się już raczej jako pierwszy w stosunku do nich.
Dlaczego?
Z prostej przyczyny – 80% z nich nigdy nie pozdrowi mnie jako pierwszego, 50% nie odwzajemni mojego przyjaznego gestu… Czuję się źle, gdy pozdrawiam takiego gościa, a on mnie po prostu olewa.
Możecie się ze mną nie zgadzać, ale to co piszę, to nie kwestia złośliwości, braku sympatii do wymienionych motocyklistów czy cokolwiek takiego. To po prostu wniosek z mojej kilkudziesięcioletniej (cholera, już mogę tak napisać…) obserwacji.
Dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie pozdrawiają innych motocyklistów? Myślę, że często z racji wieku, długiego stażu i pewnie wysokiego statusu społecznego. W końcu ich motocykle są droższe, niż te najczęściej ujeżdżane przeze mnie. Ci specyficzni ludzie, których na szczęście jest mały odsetek, czują po prostu, że to inni powinni się im kłaniać. Właściciele firm, prezesi, dyrektorzy – przyzwyczajeni do codziennego – Witam, Pana Prezesa, tak jest Panie Dyrektorze, już się robi Szefie!
Badanie empiryczne
Robiłem też wielokrotnie eksperyment, testując nowe, drogie jak diabli, transkontynentalne krążowniki. Nie machałem pierwszy motocyklistom jeżdżącym na podobnie drogich, wielkich, klasycznych, turystycznych maszynach. O dziwo, w większości pozdrawiali mnie oni pierwsi bez żadnego problemu. Gdy jednak zmieniałem maszynę na zwykłą (tak naprawdę, to każda jest niezwykła), ich gesty zdarzały się o wiele, wiele rzadziej.
Osobiście poznałem wielu ludzi podróżujących na tego typu sprzętach. Często to sympatyczni goście, którzy jednak jadąc na swoim rumaku, w grupie, czy samotnie, często oprócz skór, ubierają się także w poczucie wyższości… Jeżeli czujesz, że należysz do tej grupy, po prostu pozdrawiaj pierwszy innych motocyklistów, gości na skuterach, motorowerzystów, wszyscy odwzajemnimy twój gest, i będzie nam bardzo przyjemnie… Szacunek Panie Prezesie!
Ciekawy wpis. Jeżdżę od 2 lat na maxiskuterze o pojemności 400cm3. Jako zapalony motocyklista (co prawda zaczynający przygodę) w odpowiednim stroju, kasku, rękawicach itp. niemal zawsze robiłem LwG. No oprócz dostawców jedzenia na skuterach czy dziadkach z wędką. Przez to, że jeżdżę skuterem jestem bardzo często olewany = nie ma LwG. Przeważnie chopperowcy oraz osoby na ścigaczach. Tak sobie myślę, że może to i dobrze bo skoncentruję się na jeździe, a nie na pozdrowieniach itp. Jak ktoś mi machnie to zawsze „odmachnę” ale juz pierwszy nie wyskakuję. Nie lubię być olewany :)
Machanie ludziom na L kach uwazam za debilizm gdyz odmachanie Lki szczególnie na egzaminie najczesciej konczy klientowi egzamin.
A mnie egzaminator za nie-odmachanie okrzyczał i odjął punkt za kulturę jazdy :)
możesz zawsze skinąć głową
Witam serdecznie,”motocykluję” od roku 1984.
Przestałem machać i nie tylko machać z powodu przypadków odczutych na własnej skórze, podam dwa.
Nr1: Szprotawa-Żagań, jadę DKW SB200, pęka linka sprzęgła. Stoję rozbebeszony, sobota, miejscowi jeżdżą, kask leży jak powinien. Zero reakcji, macham, olewają, jeden „wyodznakowany” krujzer odmachał i pojechał dalej. Kombinerkami tnę śrubę regulacyjną linki, gorąco , zero picia, 2,5 godziny, pojechałem. A wystarczyłby brzeszczot przywieziony przez miejscowego motocyklistę, niestety byli sami „motórzyści”.
Nr2. Wypadek, szosa Zielona Góra-Krosno Odrz. Stoi grupa, gorzowskie numery. Ja autem, staję, podchodzę, pytam czy potrzebują pomocy, mówię, że mam kumpli w okolicy, pytam czy motocyklista żyje?, bo karetka już z nim pojechała. Agresywna reakcja chłopca „motórzysty”, który żyje krócej niż ja jeżdżę motocyklem, reszta ma to w deupie.
Olewam, jadę dalej.
Takich smaczków zebrało się dużo przez te parę wiosen mojego „motocyklowania” .
Nie macham, nie zatrzymuję się przy japońcach.
Macham tylko weteranom, zatrzymuję się tylko jak weteran stoi rozkraczony, nawet jak nie macha.
Macham dziadkom jeśli zareagują słysząc silnik, cieszą się, pozdrawiają uśmiechnięci.
Odmachuję dzieciom, niech mają radochę.
L-kom nie macham, L-ki się uczą jazdy i ich odmachanie może być dla nich niebezpieczne.
Nowi „motórzyści” mnie tego nauczyli.
Nowi „motórzyści” olewali moje machanie jak jechałem Dekawką.Jak jechałem Enesiakiem, bo mam też takiego zczoperowanego brzydala, to nieraz odmachiwali, rzadko machali. Ale jak mnie wyprzedzają, to często zwalniają i oglądają to na czym akurat jadę, na zlotach podchodzą, pytają, dziwują się i w ogóle, albo cóś…
Pozdrowienia dla motocyklistów, Hansdekawka – Nowa Sól.
„motórzystom” stanowcze oIo.
…nie rozumiem tej presji, żeby jeździć w pełnym motocyklowym rynsztunku.
Latam w krótkim rękawie a czasem i w krótkich gaciach
Kiedyś kurtka, gacie, żółw…
Z latami (na karku) mi przeszło – może też z tego powodu (mniejsza ochrona: tylko rękawice,kask,czasami wzmocnione spodnie motocyklowe/ale nie lubię/) jeżdżę bezpieczniej (?) – wolniej.
Jaka presja? Że Ci nie machnę, to dla Ciebie presja? Jeźdź jak chcesz i niczym się nie przejmuj… :) – Brzoza
Jest presja wyczuwalna wśród motocyklistów żeby jeździć w kombi itp. Szczególnie dla młodych kierowników :D ja latam już 10 lat i uważam że pocenie się w kombinezonie odbiera mi zupełnie przyjemność z jazdy. Ubieram koszulkę (zazwyczaj jeszcze żółwia) będąc świadomym że jak się wywrócę to zrobię sobie większą krzywdę. Ale nikt mi jeszcze nie powiedział że nie jestem przez to motocyklistą tylko gościem na motorze :) mam od cholery wyjazdów, zlotów i latam w swojej ekipie. Myślę Brzoza że to po prostu nie przemyślane do końca z Twojej strony i jest to akurat słabe. Minimalnie niesmak pozostał :) ale Twoje zdanie i masz do niego prawo.
Mieszkam w Niemczech i tu jest to uregulowane prawnie, ze MUSISZ jeździć w pełnym rynsztunku. Tak jak musisz zapinać pasy bezpieczenstwa w samochodzie, bo tylko wtedy działajaca poduszka powietrzna ma sens. Inaczej prędzej zrobi ci krzywde niz uratuje. Powód w niemczech jest taki, że pełny rynsztunek, niezaleznie od jego jakosci jest wymagany też z uwagi przepisów ubezpieczeniowych. działa to tak, że 1. W razie najdrobniejszego wypadku, jeżeli jakakolwiek częśc garderoby ulegnie zniszczeniu (łacznie z kaskiem) to posiadajac nawet teilcasco ubezpieczenie pokrywa zakup nowego elementu ubrania, który został uszkodzony. Mozesz nawet okreslić kwotę do jakiej ubezpieczenie to pokrywa. Nominalnie jest to 150€. Za tyle dobrego kasku czy kurtki nie kupisz ale o tyle mniej zapłacisz a to juz coś. jak masz vollcasco to juz wartośc uszkodzonych elementów garderowby nie ma zadnego znaczenia, po prostu po upadku/wypadku robi sie spis, rzeczoznawcy sie wykazuje co zostąło uszkodzone i potem zakupuje sie nowe i rachunek wysyła do ubezpieczalni. kasa w ciagu 3 miechów przychodzi na konto.
2. Nieposiadanie pełnego ubioru w trakcie najmniejszego nawet wypadku powoduje, że…Ubezpieczenie nie działa. tak po prostu. Tak jak w przypadku gdybyś miał niezapiete pasy, albo w aucie cos nie działało, uznaje sie to za pośrednią przyczynę wypadku zawinioną przez Ciebie. I tyle. Az i tylko. Dlatego za Odra zobaczenie kogos w podkoszulku i krótkich spodenkach od razu wskazuje jego pochodzenie. To najczęsciej jakiś polak, rumun, czech…na 100% nie niemiec. Gosc który od niedawna w niemczech jest, zarabia wiec poczuł nowe mozliwosci ale jeszcze ise nie zorientował, że wg. przepisów kask tu nie załatwia tematu. Dowie sie…Po pierwszej glebie jak sie okaże, że moto moze oddac na przmeiał i moze dostanie cos za procent aluminium wykorzystanego do zbudowania tego co zostało z jego motocykla. Bo z ubezpieczenia nie dostanie 1 centa.
To ja jako świeży, początkujący motocyklista wypowiem się jak to wygląda z mojej strony. Zaraz po zdaniu kategorii A z racji na bardzo mały budżet kupiłem stare wysłużone KLR 600. Było miło przez cały sezon, każdemu machałem każdy mi odmachał. Po pierwszym sezonie i niezliczonych awariach sprzedałem KLRa i znów z racji na budżet kupiłem ładną zadbaną CBR 125. Portfel mi za to podziękował a osiągi jak dla mnie w zupełności wystarczające. Wtedy czar prysł i okazało się że dla połowy motocyklistów jest ujmą na honorze odmachać komuś kto jedzie tak mała pojemnością. Teraz nikomu nie macham mi też nikt nie macha i tak się skończyła moja przygoda z tym słynnym gestem. :)
Hmmm, nie jeżdżę już trzeci rok (kręgosłup).
Nie miałem takich dylematów machałem prawie wszystkim, nawet policjantom. Nie machałem kozakom w majtkach i podkoszulkach, dostawcom pizzy i temu podobnych. Odmachiwałem każdemu bez wyjątku. Zatrzymywałem się przy każdej kolizji z udziałem jednośladu. Dopiero po upewnieniu się że moja obecność jest zbędna odjeżdżałem. Jeździłem maxi skuterem i supermoto. Jednoślad służył mi głównie do poruszania się po mieście i dojazdów do pracy. Powód miejskich jazd jest bardzo prozaiczny, potrzeba chwili i lek przed otwartymi przestrzeniami. Chociaż ostatni sezon upłynął mi głównie na jazdach i wycieczkach wokół komina. Moim żywiołem była jazda po mieście. Im bardziej zakorkowanym tym lepiej. Nic nie sprawiało mi większej przyjemności jak zazdrosne spojrzenia „puszkarzy”. Przestawałem jeździć jak temperatura spadała poniżej -3 stopni. Teraz sam stoję w korkach i zazdroszczę wszystkim jednośladom bez wyjątku. Środowisko jakoś mnie nie wciągnęło ponieważ nie znam osobiście nikogo kto jeździł trochę to dziwne ale tak się złożyło. Z wielki żalem ze względów zdrowotnych sprzedałem ostatni motocykl. Teraz bije się z myślami kupić nie kupić. Zobaczymy po operacji w jakiej będę kondycji, jeżeli zdrowie pozwoli to pewnie powrócę do jazdy na motocyklu. Na pewno machałbym tak jak machałem.
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia kolego! A jak się uda to i do motocyklowej pasji :)
LwG
Ciekawy artykuł, ale trochę się nie zgadzam może wynika to z krótkiego stażu lub podejścia do życia. Jestem kierowcą ścigacza całkiem dobry sprzęt, roczny, mam też zawsze ubrania, kombinezon skórzany też najwyższa półka. I szczerze jeśli nie jestem rozproszona to macham pierwsza, to że tam więcej zarabiam czy więcej odłożyłam pieniędzy przez co mam fajny, nowszy motor od kogoś kto mnie mija nie ma w ogóle wpływu na to, że jestem serdeczną dziewczyną i optymistyczną do każdego. Według mnie myślenie że ktoś ma droższy motor to mi nie machnie bo ma się za lepszego to wskazuje na jakieś problemy z samooceną osoby, która tak mówi. Warto podchodzić tak że skoro nie machnął to może nie widział, a może faktycznje burak i tyle. Nie mniej jednak ja się czuje lepiej że wykonałam gest i to o tym drugim źle świadczy. Z resztą w większości się zgadzam.
Pozdrawiam wszystkich!
No i luzik. Billem Gatesem i tak nikt z nas nie jest. Zawsze się znajdzie ktoś bogatszy. Opierać na tym swoją wartość to dziecinada.
Cześć
Jeżdżę od dawna, LWG pozdrawiam każdego motocyklistę, bez względu na sprzęt którym jedzie. Jeśli skuter mnie pozdrowi zawsze odmachnę, dzieci, dziadki itp.. standard.
Ostatnio, wstyd się przyznać, zabrakło mi paliwa. Do stacji było ok 2 km. Czekałem że może ktoś się zlituje i poratuje. Nic z tego, przejeżdżali lokalsi na pięknych motorkach, żaden się nie zatrzymał, nawet żaden się nie zainteresował gdy pchałem moto poboczem i pod górę. Wzniesienie nieduże, ale pchając sprzęta czuje się w rękach i nogach. Moim zdaniem upadają dobre obyczaje, poczucie solidarności i wspólnoty. Jak w każdej dziedzinie życia zachodzą zmiany, zaczynają dominować szpan, lans, buta, kto szybszy, kto głośniejszy, durna rywalizacja … a człowiek się nie liczy. Mimo wszystko nadal wszystkich pozdrawiam LWG
Miałem to samo, nikt się nie zatrzymał, nikt nie zainteresował ale szczęśliwie stacją była 600m dalej… za to wszyscy pozdrawiali:-) ja macham wszystkim, ostatnio zbiłem żółwia na światłach z gościem na choperze… było milo
Dobrze że nie inne zwierzę… mogłoby nie być tak miło.
Wiem jedno – jak ja zacznę wybierać sobie komu machnę kogo oleję, to z czasem – wcześniej niż później – zaniknie bardzo piękna tradycja. Wynika to pewnie z tego, że na wzajem się nie znamy. Dlatego wewnętrznie sortujemy się na lepszych i gorszych.
I tak mam nadzieję że kolega z Goldwinga, któremu opatrzyłem ranę po przewrotce w okolicach Komańczy w zeszłym roku inaczej już patrzy na motocyklistów poruszających się motorami o pojemnościach dziesięciokrotnie mniejszych niż ich maszyny. To zdziwienie u kolegów poszkodowanego, że motocyklem 150 ccm można robić tak dalekie podróże (wracałem ze zlotu Rometa w Bieszczadach do siebie pod Warszawę).
Miło mi się zrobiło, gdy zaprosili mnie do wspólnej jazdy do Dukli (tam się rozstaliśmy). Swoją drogą fajnie musiała wyglądać kolumna złożona z czterech Goldwingów i małego Rometa ADV ;) – ale nie odstawałem od nich na tych zakrętach.
Witać lewą innego motocyklistę czy nie? Kto ma pierwszy machnąć? Ten co ma gorszy motocykl, czy ten co ma tańszy strój (bidoków bez stroju zlewamy od razu)? Jaka odpowiedź? Jasne, że to ja tu jestem panem decydującym łaskawie komu odmachać.
Chyba zapominamy, że nie ważne czym i sprzętem za ile ludzie jeżdżą, są narażeni dokładnie na takie same niebezpieczeństwa i mają podbne (a nawet i lepsze) umiejętności jak ja.
Myślę, że pewni koledzy z Tarnowa na czymś Goldwingopodonym zmienili trochę zdanie na ten temat. Spotkaliśmy się na stacji benzynowe w Komańczy. Ja wracałem ze zlotu Rometa do Wawy, oni z wycieczki z Ukrainy do domu do Tarnowa. Śmiechu było nie mało ze mnie, zwłaszcza jeden z nich miał ubaw twierdząć, że 150 ccm to on ma kieliszek do wódy a nie pojemność silnika. Opowiedziałem im ile w sezonie robię moim Rometem kilometrów i jakie plany mam na sezon (było to na początku lipca). Miny im trochę zrzedły. Okazało się, że oni tymi kanapami nawet połowy tego co ja nie jeżdżą w sezonie.
Widziałem, że jeden z nich coś miał z nogą. Okazało się, że miał uślizg i glebę. Wziąłem apteczkę (wożę ją ze sobą) zrobiłem opatrunek na stłuczenie, usztywniłem nogę i poinstruowałem co dalej jak dojedzie do domu. Wtedy już rozmawialiśmy normalnie. Nie było między nami różnicy – ten z rometa, tamten z goldwinga. Zaproponowali, żebym do nich dołączył. Zrobiło mi się nawet miło. Dojechaliśmy do Dukli i tam się rozstaliśmy bardzo sympatycznie. Swoją drogą nieźle musieliśmy wyglądać. Kolumna czterech Goldwingów i Romet za nimi :). Ale dałem rade. Widać, że zależało im żebym nadążył :).
Tak sobie myślę, że jak zaczniemy wybrzydzać, że temu machnę, temu nie bo jest brydki, źle ubrany, ma wsiowy motor, to niedługo tych wyjątków będzie na tyle dużo, że przestaniemy wogóle się pozdrawiać i zamordujemy bardzo piękną tradycję. Może deminizuję, ale ja nie przejmuję się jak ktoś mi nie odpowie LWG ani nawet nie skinie głową – mam to gdzieś. Ja zachowałem się przyzwoicie. Tak jak to, ze gdy wchodzę do powieszczenia z ludźmi to nie analizuję kto jest młodszy, w co ubrany, jaki ma zegarek, tylko mówię dzień dobry jako pierszy od razu po wejściu. Czy mi ktoś odpowie czy nie – nie mój to problem.
Jestem prezesem. Jeżdżę sprzętem średnim premium. Macham jako pierwszy. Zatrzymuję się by pomóc.
Jak mi ktoś nie odmachnie to sobie myślę, że albo nie widział, albo nie mógł, albo jest bucem. Jest mi przykro, czuję się głupio, owszem. Ale ja sobie nie mam nic do zarzucenia, a problem może miał kolega co nie odmachnął.
Jeden z przedmówców napisał smutną prawdę – jak zaczniemy wybierać komu machnąć, to tradycja ta zacznie wymierać.
Tak samo z mruganiem jak stoi policja. Kto dziś mruga? Mało który. I ja wiem, że CB, Yanosik i inne zdobycze techniki, ale zwyczaj był piękny, był miły, łączył. Ale praktycznie wymarł.
Nie róbmy tego samego z LwG.
LwG :)
Mruganie powoli wraca do łask a przynajmniej ja się z tym częściej spotykam.
Po prawie 30 latach przerwy z jednośladami w tym roku postanowiłem po raz pierwszy w życiu wsiąść na kibel. Podchodziłem trochę sceptycznie bo już na wstępie koledzy motocykliści z lekka pogardą wypowiadali się na temat mojego pomysłu. Niemniej popierdulka z automatem była jednym z moich młodzieńczych niespełnionych marzeń które postanowiłem zrealizowac. Po zakupie jaralem się jak dziecko i machałem wszystkim i każdemu z osobna. Teraz już tego nie robie. Niestety brać motocyklowa dała mi znacząco odczuć że jestem motocyklista gorszego sortu. Co ciekawe i dość zabawne częściej machną ci goście na odchuchanych cruiserach albo klasykach, najrzadziej odwzajemniają gest „motorzysci” na swoich mocarnych 125 :) Nie wiem jak to jest ale najwyraźniej zbiornik między udami dodaje im parę cm nie tylko do długości … ale i pojemności silnika. I odwzajemniane pozdrowienia pędzącemu na kiblu radosnemu zgredowi jest dla nich strasznie passe. Tak więc ten tego ten … Bez lwg
Z tego co wiem, zasada jest prosta: – „mniejsza pojemność” macha „większej”. Wiem, czasem trudno to oszacować, szczególnie przy większej prędkości. Być może to jest przyczyna tego, że niektórzy nie machają, co ? :D
Świetna sprawa! :)
Panowie. Jest jeszcze jedna kwestia.
Jeszcze 10 lat temu nie było nas tak wielu, nie było tak licznej „rodziny”.
Dzisiaj, jadąc ze śląska nad morze przejeżdżam przez większe aglomeracje gdzie w weekendowe dni kolesie palą gumy wokół komina i praktycznie trzeba by było mieć „trzecią” rękę ciągle podniesioną w geście LwG.
W miastach nie macham !
Gestu motocyklowego pozdrowienia nauczyłem się 40 lat temu na Zachodzie podczas mojej pierwszej wyprawy do Hiszpanii na MZ TS 250/1. W ciągu 7 tygodni przemierzania 10 tyś. kilometrów notorycznie byłem pozdrawiany przez kierowników wszelakiego sprzętu, niezależnie od rodzaju, pojemności i ceny. Odmachiwanie lub inicjowanie LWG tak weszło mi w nawyk, że po powrocie do kraju pozdrawiałem mijanych lub wyprzedzanych motonitów zapewne budząc u nich zdziwienie tym machaniem witką, którego w owych czasach przeważnie używało się do sygnalizacji zmiany pasa lub kierunku jazdy z uwagi na dużą ilość jednośladów niewyposażonych w kierunkowskazy. Teraz często obserwowany gest LWB (lewa w bok) jest ewidentnym gestem pozdrowienia stosowanym przez tych, którzy czują się częścią motocyklowej braci niezależnie od posiadanego sprzętu. Przez moje dość długie życie zawsze starałem się pozdrawiać innych motocyklistów jeżdżąc 300-kami, 500-kami czy też 125- tką, którą kupiłem ze wzgłędu na lekkość i oszczędność. Nie rozumiem tendencji do kategoryzowania i oceniania motocyklistów w zależności od rodzaju, marki i kubików motorów a także rodzaju używanego wdzianka. Na nowo nabytym w leasingu GS-ie 310-ce marki BMW zamierzam jeździć po mieście i w trasy ubrany wg własnej wygody – raz w skórzanym kombinezonie i butach motocyklowych, innym razem w dżinsach i adidasach… i nie martwi mnie specjalńe, co pomyśli o mnie ten czy inny mijany motocyklista. Ja zamierzam nadal pozdrawiać, choćby skinieniem garnkiem.
Jezdzę na Hondzie cbr600 f4i sport i macham każdemu, ale zdaza mi się spotkać na drodze motocyklistów którym najwyraźniej ciężko wystawić lewą dłon. Głownie dla osób którzy jezdzą litrami. Myslą ze mam za małą pojemnosć i nie zasługuje na pozdrowienia. Ale zrobiłem im niespodziankę. Pewnego dnia spotkałem małą grupę motocyklistów wszczyscy na litrach. Zatrzymaliśmy się na światłach. Wiec podjechalem do nich i się przywitałem ale zaden litrowiec nie raczył nawet kiwnąć głową. Ruszyliśmy i dopiero na drodze okazało się jak słabymi są motocyklistami. Robiłem ich 600 jak chciałem. Na kazdym zakręcie odpuszczali gaz. Do czego zmierzam. Jezeli ktoś ma słabszy motocykl nie znaczy ze jest gorszy. Panowie byli na tyle pod wrazeniem ze postanowili nawet kciuka wystawić i myslę ze tym sposobem nauczyłem ich pozdrawiania każdego motocyklisty. Nie zależnie od pojemności.
Miałem to samo. Goście na 600 i litrach. Bluzy Infamous/Lubię zapierdalać… W Olkuszu co światła to dzida… Na gumie… Ja na biednym indyjskim Bajaju Dominar 400… Na światłach znowu spotkanie… W połowie drogi do Ojcowa już byłem w.srodku stawki… Jeszcze kilka winkli i zostali z tyłu. W ojcowie stanęli na poboczu podziwiajac zamek… A ja w tym czasie machnalem trasę trzy razy…
Moim skromnym zdaniem, wszystko zależy od człowieka. Ja dzielę kierujących motocyklami na posiadaczy motocykli, którzy mają wypasione moto za miliony a jeżdżą kilka dni w roku,robiąc 200 kilometrów i na motocyklistów, którzy nie muszą mieć motocykla za miliony a potrafią rocznie przejechać kilka tysięcy kilometrów. Poza tym, czy skuter o pojemności 125 i wyżej nie jest motocyklem??? Skuter to nazwa nadwozia. Czym się różni w znaczeniu motocykla chopper 125 od skutera Honda Silver Wing 600. Jedno i drugie jest motocyklem. Nie rozumiem dlaczego „skuterowców” wrzuca się do niższej półki. Sam jeżdżę skuterem Peugeot Satelis 250 i w dowodzie rejestracyjnym mam wpisane ” motocykl”, nie skuter. Przez 6 miesięcy nabiłem nim prawie 7000 kilometrów. Czy w związku z tym jestem posiadaczem skutera,czy motocyklistą??? Niestety posiadacze wypasionych maszyn chcą chyba pokazać na drodze swój społeczny stan i dlatego rzadziej używają LWG.
Co za durny bełkot… Czytam i oczom nie wierzę. Jestem wszystkim co najgorsze: prezesem, posiadaczem BMW R1250GS rocznik 2020. Pozdrawiam na drodze wszystkich, a mnie pozdrawia większość. Nie odpowiada na pozdrowienie około 5% motocyklistów wszelkiej maści, tzn w tych 5% mieszczą się 3 kategorie: zamyśleni, zadufani w sobie i zakompleksieni (jak zapewne autor powyższych wypocin).
Pozdrawiam wszystkich jednośladowców (także tych w krótkich majtkach i kurtce puchowej).
prezesi na BMW to faktycznie banda!!!!
Ale dopiero my prezesi na nowych multistradach albo panigale to już pobocze marginesu!! Zakompleksione chamy, debile i półgłówki!!!
Nie odmachamy nigdy bo jesteśmy zajęci myśleniem o tym jak tu obciąć pensję pracownikowi….
Z drugiej strony nie przyszło autorowi do głowy że ktoś uwielbia motocykle ale nie czuje więzi z innymi???
Chce po prostu wyciągnąć brykę i pojeździć.
A np takie Włochy, jeszcze nie widziałem lwg, trzeba by jeździć bez trzymanki chyba cały dzień!!!
Jeżdżę już drugi rok na 320cm3, przejechane ponad 34000 km i też macham wszystkim, czasami nawet dzieciakom na skuterach, bo z daleka i pod słońce czasami nie do końca widać kto to jedzie :D
Często nawet takie dzieciaki same pierwsze machają :D
Tak jak autor napisał też nie zawsze macham dziadkom, z uwagi na ryzyko :) ale jak machnę, to często odmachują.
A co do odmachiwania, to czasami mi się zdarzy nie odmachnąć, jak nie zauważę jakiegoś motocykla, albo właśnie gdzieś się zamyślę na chwilę.
Aaa… i inną sprawą jest machanie na autostradzie/ekspresówce jadącym przeciwległym pasem… Spotykałem się już z takimi przypadkami, że kierowcy machali, ale ja jadąc 120/140 km/h uważam takie coś za trochę niebezpieczne. Przy takich prędkościach lepiej trzymać ręce na kierownicy, niż rozglądać się na przeciwległe pasy i machać motocyklistom.
Pozdrawiam wszystkich
Mam 50 lat. Na moto od 15 r.ż., ale z dużymi przerwami. Ostatnio ze 20 lat bez moto. Teraz od 3 lat powróciłem (kryzys wieki średniego :-) ). Generalnie macham i odmachuje, ale chciałbym przeprosić wszystkich, którym nie po/odmachałem. Jeśli nie czuję się pewnie na drodze (np. jadę szybko lub droga jest kręta lub jest duży ruch), to skupiam się na jeździe, a nie na konwenansach. Nie obrażajcie się, że ktoś Wam nie po/odmachał. Niekoniecznie jest chamem, prostakiem czy prezesem z przerostem ego (i prostaty). Może po prostu nie czuł się na tyle komfortowo, by puścić kierę.
Witam za artykułu wnioskuję że jeżdżąc w krótkich spodenkach jestem gorszy a jeżdżę bo lubię gdy jest upał
Jeżdżę na codzień na motórze za granica i nikomu nie macham 😁😁😁 Mam głęboko w dupie czy dla kogoś jestem motocyklista bo akurat jadę w dresie pół mili do sklepu i nie chce mi się wbijać w ciuchy. Nie mam ochoty być częścią rodziny czy to motocyklistów czy to samochodzistow. Lubię jeździć to mi wystarcza. Nie mam nic przeciwko tym co maja inne zdanie na ten temat wiec nie rozumiem spinania dupy jak ktoś nie odmacha na drodze ani nie odpowiada na światłach. To ze akurat w dwójkę jeździmy na motórach nie oznacza ze mam ochotę na rozmowę z nieznajomym warto o tym pomyśleć.
Do jednośladu powróciłem gdy poszedłem na emeryturę. Poruszam się maxem 550 spotkałem się z różnym podejściem ze względu na skuter. Ale jednoślad to jednoślad ( mam duży bagażnik pod kanapą na wędki – to jest główna przyczyna ) . Też mam lata stażu ( oczywiście z przerwą ) . Mam dokładnie takie same odczucia jak Ty. Na dalekie samotne trasy ( przeważnie ryby ) zakładam strój . Przyczyna – bezpieczeństwo ,zdrowie i masz wyglądać jak nooo motocyklista a nie pajac . Z tym pozdrawianiem u mnie jest dokładnie tak samo . Nie pozdrawiam tylko na autostradach z wiadomych przyczyn ( przy 140 lepiej tego nie robić ). Dlaczego sam ? . Ano samotność to wolność – zatrzymujesz się gdzie chcesz ruszasz kiedy chcesz jedziesz jak chcesz – Nic mnie nie ogranicza. Szerokości koledzy .
Jeżdżę od roku 125cm 2t enduro. czasami w stroju bo lecę wtedy w lasy, na podjazdy albo mam zamiar poswirowac coś . A jak nie mam stroju to rękawiczki I zakrycie twarzy, kominiarka czy bandama. Na koncie mam podwójny dozywotni zakaz nwszystko więc raczej motocyklista z przymusu bo muszę się poruszać hehe ;) Zatrzymać się to dla mnie raczej obowiązek(ludziom się pomaga, nie myśl że niebieskim się zatrzymuje…);) po roku mojej jazdy zauważyłem że najlepiej machać jak ktoś machnie bo po co się wychylac ;) chyba że jedzie grupa to macham zawsze pierwszy, tak sobie myślę że kultura wymaga powitać turystów u siebie I przeważnie odmachają ;) pozdrawiam