Stare powiedzenie mówi, że kiedyś bywało lepiej. Bardzo często przemawiająca przez nas nostalgia sprawia, że w naszych wspomnieniach dawne czasy, to dobre czasy.
Już na wstępie zaznaczam, że nie zamierzamy cofać się dalej niż do lat 90. Dlaczego? Dlatego, że końcówka lat 80, a później lata 90 to czas największych zmian. To właśnie wtedy Polska otworzyła granice. To wtedy zaczęto masowo sprowadzać motocykle. Jak grzyby po deszczu powstały salony motocyklowe, wyspecjalizowane warsztaty oraz dedykowane motocyklistom sklepy.
Zestaw naprawczy do motocykli japońskich
Najczęściej pod tym napisem umieszczony był rysunek przedstawiający granat. Takie koszulki często widywałem u posiadaczy starszych motocykli. Przy czym warto zaznaczyć, że te starsze motocykle, to motocykle poradzieckie. Posiadacze radzieckich bokserów bardzo chętnie prezentowali swoją niechęć do japońskiej technologii. Samo hasło miało sugerować, że japońskie motocykle jako niesamowicie skomplikowane są zwyczajnie nienaprawialne i jednorazowe. Była to bardzo krzywdząca opinia. Z czego ona wynikała? Czynników było kilka, jednak najważniejszym z nich był ten finansowy. Po pierwsze motocykle japońskie na początku lat 90 były zwyczajnie drogie, nawet te używane. Po drugie, części zamienne przeznaczone do nich również nie należały do najtańszych. Ostatnim ważnym czynnikiem było to, że ciężko było o mechaników wyspecjalizowanych w naprawach takich maszyn. Ten podpunkt jest logiczny, bo to popyt rodzi podaż. Skoro japońskich motocykli było na drogach, mało to i mechaników, którzy chcieliby je naprawiać, nie było zbyt wielu.
Jakie narzędzia do motocykla w trasę, podróż, na wyprawę, na co dzień? Zestaw kluczy i nie tylko…
Motocyklowa geografia
Na wstępie bardzo ważna informacja. W różnych częściach Polski czas płynął w bardzo różnym tempie. Im bliżej naszej zachodniej granicy, tym czas biegł szybciej. Również duże miasta, jak i aglomeracje sprawiały, że czas biegł kompletnie inaczej niż na prowincji. Im bliżej wielkiego miasta lub granicy, tym łatwiej było o mechanika, który umiałby naprawić skomplikowany japoński silnik i o sklep, który byłby w stanie dostarczyć części zamienne. Na prowincji bardzo często musiano ratować się dorabianiem części, regenerowaniem używanych lub po prostu szukaniem części wymontowanych z innych motocykli. Warto pamiętać, że mówimy tutaj o czasach sprzed ery powszechnego Internetu. Nie wystarczyło po prostu włączyć komputer, wejść na jeden z popularnych serwisów ogłoszeniowych i wyszukać części, które nas interesowały. Dodatkowym problemem był brak powszechnego dostępu do wiedzy. Dzisiaj Internet sprawia, że zdobycie książki serwisowej do konkretnego modelu nie jest niczym trudnym. Również wymiana doświadczeń z innymi użytkownikami takiego samego motocykla jak nasz dzisiaj jest banalnie prosta.
Wszędzie koledzy
Popularne powiedzenie głosiło, że nie ma obcych motocyklistów są jeszcze niepoznani koledzy. Dzisiaj można się z tego śmiać, ale wtedy motocyklistów w moim mieście można było policzyć na palcach obu rąk – szczególnie, jeśli jest to małe miasto. Spotkanie z innym motocyklistą zawsze było pretekstem do zbicia piątki, wypicia kawy czy rozmowy. Awaria motocykla na drodze? Na pomoc innego motocyklisty zawsze można było liczyć. Czasami było to dobre słowo, czasami pomocna dłoń lub potrzebne narzędzia. Wszystkich mechaników również się znało. Każdy wiedział, do kogo pojechać wyregulować gaźnik czy zrobić zawieszenie.
Ile waży zlotowa blacha
Dzisiaj wyjazd na zlot żaden wyczyn. Imprezy odbywają się niemal wszędzie. Informacje o nich można znaleźć w mediach społecznościowych. Na portalach motocyklowych są publikowane kalendarze imprez. Nie wyjeżdżając poza granice województwa można bez problemu zebrać co najmniej kilka blach zlotowych w sezonie. Kiedyś imprez było mniej a zlotowa blacha ważyła sporo więcej niż dzisiaj. Spotykając motocyklistę obwieszonego blachami można było być pewnym, że zjeździł sporo kraju. Blachy noszono z dumą a ich posiadacz często mógł liczyć na zasłużony szacunek. Dzisiaj ciężar zlotowej blachy mocno się zdewaluował. Owszem, to ciągle znak, że bywamy na motocyklowych imprezach – jednak nie znaczy on już tyle co kiedyś.
Moc LWG, motocyklowe przesądy i powiedzenia – ile w tym wszystkim prawdy? [FELIETON]
Nieznane drogi
Chcecie ruszyć w nieznane? Teoretycznie możecie, ale dzisiaj o to nieznane coraz trudniej. Motocyklowa wyprawa do Turcji, na Nordkapp lub do Wenecji nie jest wyjazdem w nieznane. Bez żadnego problemu w sieci znajdziecie poradniki jak się przygotować lub jakie miejsca warto odwiedzić. Kiedyś przygotowania do wyprawy to była akcja kompletnie innego kalibru. Po pierwsze – papierowe mapy. Dzisiaj wiele osób już nawet nie wie jak z nich korzystać. Najpierw dedykowane nawigacje GPS, a później smartfony sprawiły, że drogę do celu można znaleźć bez najmniejszego problemu. Ci którzy zaopatrzyli się w odpowiedni sprzęt nie muszą zastanawiać się czy droga do celu jest wystarczająco malownicza. Nawigacja zadba o to po wybraniu opcji planuj trasę krętą. W Internecie znajdziemy też dokładne zdjęcia i opisy miejsc, które warto odwiedzić. Oprócz tego bez problemu sprawdzimy, ile na miejscu kosztuje paliwo, jaki budżet zaplanować na noclegi i w jakie dokumenty się zaopatrzyć. To wszystko sprawia, że o miejsca nieznane trudniej. Z drugiej strony dzięki temu wszystkiemu, dzisiaj możemy planować ambitniej. Podróżować dalej, a z każdego przyjazdu przywozić więcej.
Trzy weterany szos zdobywają południe Polski, czyli wiosenny wyjazd bardzo motocyklowy…
Kiedyś było lepiej
Na fali nostalgii bardzo łatwo jest stwierdzić, że kiedyś było lepiej. Trudności, które musieliśmy pokonać dodawały smaczku motocyklowej przygodzie lub wręcz były tym, co stanowiło esencję tejże przygody. Były tym, co dawało satysfakcję. Dzisiaj wsiadając na motocykl nie musimy się martwić całą masą spraw, które jeszcze nie tak dawno temu mocno zaprzątały nam głowę. Czy zatem kiedyś było lepiej? Zdecydowanie nie. Nie było też gorzej – po prostu było inaczej.