Jak kupić dobry motocykl? Na takie pytanie odpowiedź jest niezwykle prosta. Wybrać taki jaki ci pasuje, po czym udać się do dealera marki i kupić nowy sprzęt. To rozwiązanie ma tylko jeden, jedyny problem – pieniądze. Jeżeli chcemy kupić dobry motocykl, ale za ograniczoną kwotę, wtedy już należy być ostrożniejszym i wybierać rozważniej. Jak? O tym w naszym poradniku.
Zebraliśmy w jednym miejscu kilka porad, które wzięte razem i zastosowane w praktyce mogą bezpiecznie doprowadzić was do celu jakim jest zakup dobrego motocykla używanego.
Wybierz model o dobrej renomie
Kupując motocykl używany, który jest już od dłuższego czasu na rynku, jesteś w uprzywilejowanej sytuacji – po prostu wiesz, czy z danym modelem są problemy techniczne, czy ma jakieś wady konstrukcyjne, czy też jest ich całkowicie pozbawiony. Wybierz model, który ma najlepszą opinię, wśród motocykli z segmentu, który cię interesuje. Jeżeli masz więcej pieniędzy i chcesz ryzykować – oczywiście możesz nie wierzyć w obiegowe opinie i możesz odważnie zapragnąć sprawdzić ich prawdziwość na własnej skórze, a raczej portfelu. Jednak ja radzę zacząć kupowanie motocykla od wybrania modelu jak najmniej awaryjnego.
Ziarna od plew, czyli wertowanie ogłoszeń
Kolejnym etapem poszukiwań w pełni satysfakcjonującego motocykla jest wyłuskiwanie ogłoszeń. Jak powinno wyglądać ogłoszenie, to wiemy, ale jego treść i schludny wygląd często nie ma wpływu na jakość sprzedawanego produktu, więc tym nie mamy co się kierować. Najlepiej jest poprosić sprzedawcę o przesłanie paczki zdjęć o dużej rozdzielczości (albo filmu), tak aby można było motocykl obejrzeć w miarę dokładnie bez wychodzenia z domu. Warto poprosić też kumpla, który zna się na motocyklach lepiej niż wy, o to, by pochylił się nad fotami. Dobrym pomysłem jest też wysłanie ich do kogoś, kto ma identyczny motocykl. Takie osoby nakierują cię na ewentualne przygody, usterki i wydatki na dany motocykl, które widoczne są już na zdjęciach. To pozwoli ci podjąć bardziej świadomą decyzję o wyjeździe w celu oglądania motocykla.
Im dalej, tym mniej sensu
My radzimy szukać motocykli we własnym województwie – jeśli oczywiście decydujemy się na zakup krajowego sprzęta. Dlaczego? Pokonana długa droga, powiedzmy 300 km w jedną stronę, w celu oględzin motocykla, to już argument za jego zakupem. Nikt nie chce jechać taki kawał na darmo. To jednak błędne myślenie, które może nas wpędzić w kłopoty. Dużo taniej jest zrobić 600 km na darmo, niż kupić minę. Najlepiej szukać motocykla do 100 km od domu. Wiem, łatwo to mówić osobie, która mieszka w Warszawie, Poznaniu czy Katowicach. Jeżeli mieszkasz w Rzeszowie, albo w Suwałkach, wiadomo, że będziesz musiał jechać dalej. Dlatego też tak ważne są foty i ich dokładne oględziny.
Jak rozmawiać przez telefon
No właśnie, co powiedzieć przez telefon? O co się zapytać? Najlepiej o wszystko, co tylko wam przyjdzie do głowy. Co było robione, co zrobić trzeba, jaki jest przebieg, jaki stan opon, jaki łańcucha, czy motocykl miał przygodę, czy nie. Fakt, sprzedający może skłamać, ale wiele osób tego po prostu nie umie robić. Unika odpowiedzi na pytanie, zacina się, zmienia temat. Rozmowa przez telefon to psychologiczny aspekt kupna – na tym etapie możecie zrezygnować, po prostu nie wierząc w słowa sprzedawcy.
Ustalać cenę przed przyjazdem?
Są dwie szkoły osób targujących się. Jedni robią to już przez telefon, inni dopiero na miejscu, uważając, że zbijanie ceny motocykla, którego nawet na oczy nie widzieli jest nieeleganckie. Która metoda jest lepsza? Jeżeli jednak jedziecie daleko, warto ustalić kwotę już na etapie rozmowy przez telefon. Kiedy wszystko będzie jak w ogłoszeniu, to jestem w stanie zapłacić tyle i tyle. Jeżeli nic nie będziemy mówić o cenie, sprzedający może pomyśleć, że nie jest ona dla nas problemem i próbować ją twardo trzymać. To na pewno utrudni nam negocjacje na miejscu. Radzę już przez telefon dać znać o chęci urwania czegoś z ceny, chyba że jest ona satysfakcjonująca, a motocykl okaże się sprawny i zgodny z opisem. Wtedy sprzedający powinien opuścić na bak paliwa stówkę lub dwie i tyle.
Jak przeprowadzić oględziny
Po pierwsze zawsze poprośmy, aby oglądany przez nas motocykl miał zimny silnik. Wiadomo, że sprzęt chętniej pali na ciepłym, więc nie ułatwiajmy mu zadania. Druga sprawa to oględziny za dnia. Żadne sztuczne światło nie pomoże nam wszystkiego zobaczyć tak dokładnie, jak światło dzienne. Oglądanie motocykla po zmroku, świecenie latarką, czy umawianie się na stacji benzynowej, bo tam lepsze światło – jest absolutnie bezcelowe. Nawet zimą, weźcie wolne, albo umówcie się na weekend i jedźcie oglądać motocykl przy świetle dziennym.
Towarzystwo
Nigdy też nie jedź sam. Po pierwsze we dwóch więcej zobaczycie, kolega dojrzy to, co ty pominiesz. Druga sprawa też jest taka, że zakup motocykla to emocje. Co tu dużo mówić, czy kupujesz swój pierwszy, czy dwudziesty pierwszy motocykl, zawsze jesteś nagrzany. A to może sprawić, że przestaniesz myśleć rozsądnie. Kolega, który nie ma takiego związku emocjonalnego z kupowaną przez ciebie maszyną, może spojrzeć na sprzęta zimnym okiem i po prostu ci powiedzieć: Staszek, zastanów się, ja bym na twoim miejscu go nie brał.
Jeżeli się nie znasz na motocyklach, to weź ze sobą kumpla, który się zna, mechanika, albo umów się w warsztacie motocyklowym na oględziny pojazdu przed zakupem. Oczywiście istnieje ryzyko, że ludzie z warsztatu znają się ze sprzedającym, ale często to nie ma znaczenia – jeżeli coś jest ze sprzętem nie tak, mechanik powinien to powiedzieć – za to mu płacisz.
Jazda próbna
Kupowanie używanego motocykla bez jazdy próbnej to jak kupowanie kota w worku. Zarówno radzę każdemu przejażdżkę przed zakupem nowego motocykla, jak i (przede wszystkim) używanego. O ile w pierwszym przypadku sprawdzamy, czy dany model nam po prostu leży, o tyle w tym drugim sprawdzamy dodatkowo, a może właśnie przede wszystkim, stan techniczny danego egzemplarza. O tym jak w jaki sposób załatwić temat jazdy testowej pisaliśmy w tym artykule. Jedno jest pewne, przejechać się powinieneś.
Negocjacje na miejscu
Motocykl się podoba i tobie i kumplowi, jazda próbna zrobiona. Przyspiesza, hamuje, skręca, jedzie prosto, nic nie stuka, nic nie puka. Dochodzimy do kwestii negocjacji ceny. To bardzo delikatne rzeczy są i bardzo indywidualne, więc nie będę się rozwodził za bardzo w kwestii jak to zrobić poprawnie, bo po prostu się nie da tego jednoznacznie napisać. Przedstawię wam tylko mój jeden patent na rozmowę ze sprzedawcą, żeby nie czuł się zbyt pewnie. Od samego początku mówię, że jestem tu przejazdem, bo jechałem po coś z kimś gdzieś, a oględziny motocykla wypadły po drodze. Dodatkowo informuję, że mam jeszcze jeden motocykl do obejrzenia, którego kolor mi się nawet bardziej podoba (lub cokolwiek innego). Daję w ten sposób znać sprzedawcy, że nie jestem ani zdesperowany, ani napalony na tę sztukę – i jak nie ta, to inna. Gdy mam taki grunt pod rozmowę, zaczynam negocjacje cenowe.
Tyle ode mnie… A może wy macie jakieś swoje patenty na zakup dobrego motocykla i wyśledzenie czającej się miny? Podzielcie się nimi koniecznie w komentarzach.