Wizja kolejnego sezonu na PitBike i wysłuchiwanie drwiących komentarzy za plecami postawiło mnie pod ścianą. Doskonale pamiętałem wyjazdy na tor na motocyklach o pojemności 600 cm3, ale potrzebę zmian potwierdził wyjazd na Tor Poznań na BMW M1000RR. Czas na zmiany.
Serdecznie zapraszam was na nową serię, która będzie poświęcona wszystkim perypetiom, modyfikacjom i ulepszeniom, które wprowadzę w moim nowym motocyklu torowym. Serdecznie zapraszam was do zadawania pytań, podpowiadania i dyskusji. Rozpoczynamy proces budowy torówki na bazie Kawasaki ZXR 400 Ninja z 1994 roku.
Problemów ze sprzedażą mojego pitka raczej nie było i całkiem sprawnie znalazł się zainteresowany. Pojawił się tylko problem co kupić, aby nie zrujnować budżetu, ale żeby także nie martwić się o gwałtowną utratę wartości, kosztowne części czy brak czasu na jazdę.
![Doścignąć marzenia, czyli moje pierwsze budżetowe ściganie – wybór i zakup torówki Kawasaki ZXR 400 [cz. 1]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2021/10/hubert-kawasaki-zxr-400-640x424.jpg)
Do dziś pamiętam z jakim entuzjazmem mój redakcyjny kolega Hubert opowiadał mi podczas biwakowania w Alpach o świeżo zakupionej torówce zza zachodniej granicy. Mowa oczywiście o kultowym i nieco już zapomnianym motocyklu Kawasaki ZXR 400 Ninja. Co rusz chwalił to rozwiązania, które pomimo tego, że mają już grubo ponad 20 lat, nadal idealnie wpasowują się w ramy technologii obecnej. Podpytałem jeszcze nieco o dokładniejszą specyfikację, średnią cenę zakupu oraz wrażenia z jazdy. Zastanawiałem się czy Hubert nie pracował wtedy dla Kawasaki, bo z jego ust nie padły praktycznie żadne dyskwalifikujące wady. Podzielił się po prostu ze mną swoją szczerą opinią, a ja utwierdziłem się, że właśnie ten ponadczasowy model zostanie moją nową torówką.
Kawasaki ZXR 400 Ninja
Zapewne wielu z was miało ten model powieszony w formie plakatu nad łóżkiem i wzdychało przeglądając testy w czasopismach. Ciężko zrozumieć mi dlaczego aktualnie ten motocykl został zapomniany, a pojawia się jedynie w głowach i marzeniach kolekcjonerów, ale także fanów amatorskiego torowania. Poczytałem jeszcze nieco w Internecie i stwierdziłem, że szukam tylko i wyłącznie egzemplarza oznaczonego literą L oraz cyfrą 1, który znacznie różnił się od swojego poprzednika. Przede wszystkim inżynierowie zdali sobie sprawę, że prezentując ten model światu w 1985 roku zrobili to stanowczo za późno. Zyskali jednak sporo doświadczenia, a wykonanie motocykla konkurencyjnego wiązało się z koniecznością wyłożenia sporej środków, wykorzystaniem dobrych materiałów i zatrudnieniem łebskich twórców. Wobec tego odświeżony model nie tylko różnił się owiewkami, ale także przede wszystkim układem korbowo-tłokowym, wałkami rozrządu, mechanizmem zmiany biegów i przełożeniem głównym. Ponadto zmienił się również układ zasilania gaźników.
Warto zaznaczyć, że przebudowie poddana została rama (lżejsza o 2 kg), a także wahacz, który dla poprawy stabilności przedłużono o 15 mm. Zwiększono również średnicę tarcz hamulcowych, przeprojektowano zawieszenie (regulowane zarówno z przodu i z tyłu) i zamontowano nowe felgi. Masa spadła o 2 kg, natomiast silnik generował 65 KM. Czytając jeszcze nieco o historii dowiedziałem się, że segment motocykli 400 w Japonii był niezwykle ważny i silny, a ZXR 400 Ninja konkurować musiała z Hondą RVF 400, Yamahą FZ400 i Suzuki GSX 400R. W kraju Kwitnącej Wiśni trwała wówczas prawdziwa batalia, dlatego motocykle z tamtego okresu są dopracowane, przemyślane, wykonane z najlepszych materiałów, a przy tym mocne i zwinne. Silnik kręci się do 15 000 obrotów, a kąt pochylenia główki ramy jest większy niż chociażby w R6. Motocykl waży 162 kg, ma twarde zawieszenie i wyczynową jednostkę napędową. Czego chcieć więcej?
Poszukiwania czas start
Idąc za radami i tropem Huberta, a przede wszystkim za korzyściami idącymi za mieszkaniem w mieście granicznym z naszymi zachodnimi sąsiadami postanowiłem, że swojej wymarzonej torówki poszukam na niemieckich portalach aukcyjnych. Wbrew pozorom wybór jest całkiem spory, ale ceny, jak i stan motocykli, są skrajnie różne. Możemy kupić egzemplarz za 700 euro, ale także wydać niespełna 3000 euro! Ja jednak wiedziałem, że swój motocykl torowy chcę zbudować samemu, dlatego stan techniczny był dla mnie najważniejszy. Estetykę odrzuciłem w kąt, zaznaczyłem wybrane przeze mnie filtry i znalazłem dwa ciekawe egzemplarze w cenie niższej niż 1000 euro. Jeden z nich w ekspresowym tempie został zarezerwowany, natomiast z drugim właścicielem prowadziłem już negocjacje.
![Doścignąć marzenia, czyli moje pierwsze budżetowe ściganie – wybór i zakup torówki Kawasaki ZXR 400 [cz. 1]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2021/10/kawasaki-zxr-400-niemcy-640x480.jpg)
Trafiłem na wyjątkowo niekontaktowego sprzedającego, od którego dowiedzenie się czegokolwiek wiązało się z milionem pytań i telefonów. Koniec końców udało mi się dowiedzieć, że motocykl jest sprawny, posiada niemiecki przegląd i jeździ bez zarzutów. Udało mi się jeszcze wynegocjować korzystną dla mnie cenę i rozpocząłem poszukiwania transportu, gdyż Kawasaki z 1994 roku znajdowała się 650 km od granicy. Postawiłem na giełdę transportową, dzięki czemu miałem nie tylko ubezpieczony przejazd, ale nie musiałem się martwić kompletnie niczym. Pamiętajcie również, aby kupując motocykl z przeznaczeniem torowym z Niemiec poprosić właściciela o wyrejestrowanie go. Wówczas nie będziecie musieli rejestrować go w Polsce oraz płacić obowiązkowego OC. Tak też zrobiłem.
W końcu jest!
Nerwowo wyczekiwałem telefonu od kierowcy, który z powodu korków dotarł do mnie znacznie później niż zakładaliśmy. W końcu dojechał! Wygląda jak na zdjęciach, ma dwa koła i jest czarny. Nie jest źle pomyślałem wówczas. Rozliczyłem się z laweciarzem, który po fakcie powiadomił mnie, że motocykl jakoś słabo jeździ. Deal przybity, więc zabrałem się za rozładowanie motocykla.
![Doścignąć marzenia, czyli moje pierwsze budżetowe ściganie – wybór i zakup torówki Kawasaki ZXR 400 [cz. 1]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2021/10/kawasaki-zxr-400-laweta-640x479.jpg)
Odebrałem jeszcze ogromny segregator dokumentów, w którym znalazłem kilka faktur na sporą sumkę z serwisów, a także poprzednie przeglądy oraz oryginalną blokadę wraz z dokumentacją, dzięki której możliwe jest zablokowanie ZXR 400 do mocy 35 kW. Po wciśnięciu startera silnik ochoczo zakręcił i błyskawicznie odpalił. To był dobry prognostyk, który w moment sprawił, że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nieco kiepsko działało ssanie, ale pomimo tego mi, ale także kilku kumplom, udało się wykonać próbne przejażdżki. Wszystko było sprawne i działało jak należy, jednakże w tej układance najważniejszy był silnik, który pracował z zaskakującą kulturą. Strzał w dziesiątkę, a kierowca lawety chyba coś źle słyszał.
![Doścignąć marzenia, czyli moje pierwsze budżetowe ściganie – wybór i zakup torówki Kawasaki ZXR 400 [cz. 1]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2021/10/kawasaki-zxr-400-bok-640x479.jpg)
Od czego by tu zacząć?
Szybko zabrałem się za dokładne mycie motocykla, który był mocno zaniedbany. Pomógł mi w tym najmłodszy dziennikarz motocyklowy w Polsce, czyli sąsiad Wojtek.
![Doścignąć marzenia, czyli moje pierwsze budżetowe ściganie – wybór i zakup torówki Kawasaki ZXR 400 [cz. 1]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2021/10/kawasaki-zxr-400-bok-wojtek-640x479.jpg)
Po pierwszej nocce w garażu przyjrzałem się również podłodze oraz silnikowi, który był suchy jak pieprz. Sprawdziłem również stan oleju, klocków hamulcowych i płynu chłodniczego. Wszystko było w normie, więc mogłem spać spokojnie. W mojej głowie tworzyłem już wizję przeróbek, modyfikacji i wszystkich prac, które wykonam podczas zimowych posiedzeń. Wielokrotnie przy tym kontaktowałem się z Hubertem, który znacznie dłużej jest posiadaczem ZXR 400 i chętnie służył radą. Dzięki! Zamówiłem nowe opony i postawiłem na sprawdzone już przez Hubizza Metzelery M7RR, naklejki na felgi i szykowałem się do wyjazdu na studia. Przed wyprowadzką odwiedziła mnie jednak moja luba, którą mieliście już okazję poznać na łamach portalu Motovoyager. Tak, pojawiły się pierwsze problemy, ale o tym przeczytacie w następnym odcinku. Chyba laweciarz mówił jednak prawdę…