Za daleko, nie dam rady, nie mam odpowiedniego motocykla… Skończ z szukaniem przeszkód! Wakacje na motocyklu nie muszą być ani drogie ani niebezpieczne. Oto 9 bzdur na temat motocyklowych podróży.
Czy na myśl o podróży motocyklem poza Polskę ogarnia cię strach? Czy wydaje ci się, że to za daleko, że twój motocykl nie da rady, lub że taka wyprawa jest niebezpieczna? Porzuć swe obawy! Niniejszym rozbijam w pył kilka mitów dotyczących wyjazdów motocyklowych.
Pierwsza rada – przestań oglądać wiadomości i włącz ciekawość świata. Każda podróż daje ogrom zachwytów i doświadczeń, czyni człowieka po prostu lepszym. Zamiast zastanawiać się i marzyć, planuj swoją wyprawę i jedź! Obalam 9 mitów na temat motocyklowych podróży.
1. Jest za drogo
Owszem – może być drogo, ale tylko wtedy, jeśli wybierzesz opcję „niemiecki turysta”, która obejmuje pobyty w kurortach, noclegi w luksusowych hotelach, posiłki w drogich restauracjach. Jeśli zaplanujesz wyjazd z dala od centrów turystycznych, skorzystasz z tanich kwater, couchsurfingu lub kempingów, żywić się będziesz tam, gdzie lokalsi lub sam coś ugotujesz, wyprawa wyniesie cię zaskakująco tanio.
Moja wyprawa na Bałkany sprzed dwóch lat, podczas której odwiedziłem Serbię, Bośnię, Albanię i Macedonię kosztowała mnie niespełna 2000 zł za 12 dni i prawie 5 tysięcy kilometrów. A można sporo taniej, bo niczego sobie nie odmawiałem.
2. Jest niebezpiecznie
Podczas moich kilkudziesięciu podróży motocyklowych nigdy nie spotkałem się z zagrożeniem. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku, czujności i pokory niemal wszędzie można czuć się bezpiecznie. Niektóre sytuacje i warunki wymagają przyzwyczajenia i cierpliwości (ruch drogowy w Albanii i krajach afrykańskich, ramadan, przekraczanie granic), ale jeśli nie będziesz butny i roszczeniowy, możesz liczyć na uśmiech i dobre słowo.
3. Awaria to straszny problem
Awaria motocykla to zawsze kłopot, ale czy problem? Niejednokrotnie zdarzyło mi się doświadczyć pomocy zupełnie obcych ludzi. Nie zawsze bezinteresownej, ale też nikt mnie nie oszukał, ani nie wykorzystał. Jeśli zapomniałeś wykupić assistance lub nie obejmuje ono kraju, do którego się wybierasz, niemal zawsze możesz liczyć na pomoc ludzi. Wyjątkiem są miejsca odległe od ludzkich siedzib i Europa Zachodnia, ale w tej ostatniej zawsze działa assistance.
4. Trudno się dogadać
Będziesz bardzo zdziwiony jak łatwo się dogadać, kiedy tego naprawdę chcesz. Pytanie o nocleg? Prawie wszędzie wystarcza podstawowa znajomość angielskiego, niemieckiego, francuskiego lub rosyjskiego. Jeśli nie, zdaj się na międzynarodowy język gestów – w Albanii szukając noclegu pokazywałem, że kładę głowę na złożonych dłoniach.
5. Trzeba dużo czasu
W tym roku odwiedziłem grecką Meteorę, zjeździłem kawałek Albanii, byłem też w Kosowie. Bez żadnego pośpiechu, ba – z jednym dniem wolnym, pokonanie 6 000 kilometrów zajęło mi to niecałe dwa tygodnie. Na mapie odległości faktycznie wydają się ogromne, ale kiedy jesteś w drodze, kilometry robią się zaskakująco krótkie.
6. Muszę rezerwować noclegi
Jeśli wybierasz się do Saint-Tropez w sezonie, to faktycznie lepiej coś zarezerwuj. Jeśli jednak twoim celem są Bałkany, Ukraina, Turcja lub nawet Zachodnia Europa, możesz sobie śmiało darować wcześniejsze rezerwowanie noclegu.
Zyskasz dzięki temu wolność – nie będziesz musiał spieszyć się do hotelu, a gdybyś po drodze mijał cudowne miejsce nad jeziorem, zawsze będziesz mógł tam właśnie się zatrzymać na nocleg. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żebym czegoś nie znalazł. Najgorzej było w tym roku w Bełogradcziku w Bułgarii, ale nawet tam koniec końców miejsce się znalazło.
7. Nie ma nic ciekawego
Miałem na ten temat nie pisać, bo trochę śmieszna opinia, ale rzeczywiście się z taką spotkałem. Wszystko jest rzecz jasna kwestią gustu, ale ja z każdej podróży przywożę dziesiątki niezrównanych wspomnień, które budują moją osobowość i wrażliwość. W Polsce nie znajdziesz najgłębszego kanionu w Europie ani klasztorów zbudowanych na kamiennych kolumnach. Wszędzie jest coś ciekawego.
8. Niedobre jedzenie
Pyszne jedzenie jest jedną z moich najsilniejszych motywacji. Jestem wielkim smakoszem lokalnych kuchni, dlatego z lubością próbuję wszystkiego, co oferują małe restauracje i bary, zwłaszcza te, w których jadają lokalsi.
Bywa z tym różnie, ale najczęściej tam, gdzie nie dociera wszechwładza sanepidu i unijnych norm jedzenie jest cudownie pyszne i świeże. Ja szczególnie lubię kuchnię skandynawską i bałkańską, chociaż o włoskiej czy francuskiej też złego słowa nie powiem. Ważne, by nie jeść tam, gdzie turyści.
9. Nie mam odpowiedniego motocykla
Podróżować można wszystkim. Na tym portalu są relacje ludzi, którzy wybrali się w podróż chińskim motorowerem, stareńkim japońskim turystykiem, sportem, cruiserem czy skuterem. Aby jechać do Albanii czy Portugalii wcale nie potrzebujesz podróżnego enduro! Ja byłem w zeszłym roku w Albanii chińską 250.
Ze wszystkim (prawie) się zgodzę, a przejechałem już parę kilometrów po kilku krajach.
Natomiast z kosztami np. wyprawy przez Bałkany w wysokości 2000 zł mogę się zgodzić jeżeli motorek pali 3 litry.
Mój pali 5-6, więc suma potrzebna na samo paliwo na 5000 km wynosi około 1800 zł.
Np. moja wyprawa na Bałkany z Peloponezem jako miejscem docelowym, razem 3 tygodnie i 9000 km wyniosła około 5000 zł, a naprawdę nie jestem rozrzutny. Tylko campingi i skromne jedzonko.
Tak więc z tymi kosztami to uwaga.
Ale jeśli ktoś ma obawy, zwłaszcza że ma za słaby motorek, to z całego serca zachęcam – jedź.
Nie cykaj się – dasz radę.
Pozdrowienia
Od 2012 objeżdżam Europę właśnie na chińskiej 250-tce, dokładnie keeway’em Cruiserem i Blacksterem i zawsze było tanio (spalanie ok. 2,5 l/100km). W ubiegłym na jednej z wycieczek (Peloponez) byłem na Yamaszce i, niestety było już drożej… większe zużycie benzynki. W tym 2018 roku zaczynam na Hondzie NC750 (Francja), też oszczędna, ale nie tak jak Keewaye.. się zobaczy. Pozdrawiam Motovoyagera.