Karkonoskie drogi są cudem samym w sobie – niezły asfalt, ekscytujące zakręty i niezwykłe widoki są dla duszy motocyklisty jak balsam. Czy można wybrać najpiękniejszą z tutejszych dróg? Zaryzykuję – to szlak przez Jagniątków do Sobieszowa.
Kiedy nasi czytelnicy i blogerzy Liwia i Joki zaproponowali tę drogę jako jedną z najpiękniejszych w Polsce uśmiechnąłem się tylko z powątpiewaniem. Karkonosze znam bardzo dobrze i wiem, że dla motocyklisty tutejsze drogi to niemal niewyczerpane źródło frajdy. Dlaczego akurat jakaś boczna droga miałaby być faworytem tego regionu?
Już sam dojazd do Piechowic jest ekscytujący – kiedy w Legnicy z ulgą zjeżdżam z autostrady witają mnie znajome krajobrazy i majacząca w oddali linia gór, która obiecuje to, co lubię – kręte drogi. Prawdziwa frajda zaczyna się już od Bolkowa – świetna nawierzchnia i umiarkowane zakręty pozwalają trochę poszaleć. Muszę tylko uważać na opieszałych kierowców samochodów – jeden z nich ląduje w rowie dosłownie minutę przed tym jak koło niego przejeżdżam.
Wyjeżdżam z Jeleniej Góry. Warto się tutaj zatrzymać choćby na chwilę – moim ulubionym miejscem jest uzdrowiskowa dzielnica Cieplice, która ma prawdziwie niepowtarzalny klimat. Zwiedzanie zostawiam jednak na kiedy indziej – czeka mnie zadanie odwiedzenia drogi, która jest podobno esencją karkonoskich tras.
W Piechowicach przy hotelu Barok skręcam w drogę 366 na Kowary. Po kilkuset metrach docieram do rosnącego samotnie na skrzyżowaniu drzewa, pod którym stoi drogowskaz. Skręcam w prawo na Michałowice. Wąska droga natychmiast przenosi mnie w inną rzeczywistość.
Atmosfera jaka tutaj panuje jako żywo przypomina mniej uczęszczane trasy alpejskie – nie tylko z powodu doskonałej nawierzchni, ale przede wszystkim ze względu na typowo górską specyfikę ze ślepymi zakrętami, ostrymi agrafkami i sporymi różnicami wzniesień.
Walczę z samym sobą. Nie mam najmniejszej ochoty by zatrzymać się i zrobić kilka zdjęć, choć wiem, że muszę. Cudowna jesienna aura dodatkowo podkreśla magię tego miejsca. Wydaje się nieprawdopodobne, że tuż obok uczęszczanej trasy Piechowice-Kowary można znaleźć taką perełkę.
Droga wije się coraz mocniej i wznosi coraz wyżej. Za kolejnym zakrętem trafiam na coś, co wywołuje we mnie prawdziwy szok. Tylko konieczność zachowania ostrożności powstrzymuje mnie przed głośnym okrzykiem zachwytu. Wykuty w żywej skale ni to tunel, ni przepust wygląda tutaj jak wzięty z zupełnie innego świata. „Narnia” – mówi moja córka kiedy widzi zdjęcie zrobione w tym miejscu.
Co ciekawe w mini-tunelu panuje podobna atmosfera jak w jaskini – jest wyraźnie chłodniej, a na drodze zalega śliska wilgoć, która w połączeniu ze znajdującym się tuż obok zakrętem może uczynić z tego miejsca prawdziwą pułapkę.
Kiedy opuszczam Piechowice robi się jeszcze bardziej bajkowo, choć niestety znacznie pogarsza się stan nawierzchni. Skały, które pilnują drogi niby niemi strażnicy nadają mojej podróży nieoczekiwanego baśniowego charakteru. To zdumiewające jak bardzo zmienił się charakter drogi dzięki niewielkiemu wykutemu w skale tunelowi.
W pewnym momencie znikają gdzieś surowe aluminiowe bariery ustępując miejsca betonowej, którą w niepamiętnych czasach zbudował ktoś troskliwy. Dziś, porośnięta mchem, wyszczerbiona czasem i srogą zimą tworzy granicę między wyznaczonym przez asfalt światem człowieka a niedostępną, tajemniczą przyrodą, która rządzi wszędzie dookoła. Czuć tutaj tę niezwykłą symbiozę obu światów i ogromną potęgę natury, przy której dzieła człowieka wydają się nagle maleńkimi i ulotnymi kaprysami.
Rafał, niesamowitą radość nam sprawia Twoja radość z tej trasy! I to, że tak pięknie, barwnie, jesiennie się zaprezentowała, a Twoja poetycka wręcz relacja momentalnie przenosi w karkonoskie przestrzenie, dzięki! :)