EkstraFelietonyPiętnaście lat od debiutu - jak zmieniło się moje postrzeganie motocyklizmu

Piętnaście lat od debiutu – jak zmieniło się moje postrzeganie motocyklizmu

-

W Kwietniu 2024 roku minie dokładnie 15 lat, odkąd odebrałem z urzędu prawo jazdy z „wbitą” kategorią A. Pamiętam, jak niecały tydzień później, przy wciąż jeszcze mroźnej pogodzie, udałem się na rozpoczęcie sezonu do Częstochowy.

Co jeszcze pamiętam z tamtego inauguracyjnego sezonu i jak z perspektywy półtorej dekady oceniam swoje początki?

Trudne wybory

Pierwszy sezon to – przynajmniej w teorii – pierwszy motocykl. Temat, co wybrać na pierwsze moto był, jest i będzie roztrząsany na wszystkie możliwe sposoby. U mnie padło na Yamahę FZ6 Fazer z 2005 roku. Blisko 600 cm3 i 98 KM mocy to już całkiem pokaźny piec, nie tylko dla początkującego. Jednak posiadając spore doświadczenie na drodze (służbowo autem robiłem ok. 60 tys. km rocznie) i mając zaufanie do własnego rozsądku zdecydowałem się zacząć od razu na poważnie.

Piętnaście lat od debiutu – jak zmieniło się moje postrzeganie motocyklizmu

Pod wieloma względami była to dobra decyzja, jednak z dzisiejszej perspektywy rozumiem tych, którzy są zwolennikami mniejszych motocykli na start. W moim przypadku nie moc była problemem, by nauczyć się wykorzystywać potencjał maszyny, a jej ciężar… również ekonomiczny. Wizja gleby i związanych z tym kosztów paraliżowała.

Gdybym mógł teraz zacząć od początku wybrałbym coś lżejszego, zwinniejszego i tańszego, co bez żalu mógłbym zabrać na szkolenie na torze.

Nauka głupcze!

No właśnie. Szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia. Takie, gdzie nauczą cię jazdy motocyklem, a nie jak zdać egzamin. Jeden dzień z instruktorem na torze lub placu daje więcej, niż setki nawiniętych bezmyślnie kilometrów. To, że się na takowe nie zdecydowałem na początku swojej motocyklowej przygody uważam za największy błąd. I nie chodzi tu o to, żeby bardziej zapie… tylko o poznanie możliwości motocykla, opon i swoich rzeczywistych umiejętności. Mając tę wiedzę jazda sprawia jeszcze większą radość. Treningu nigdy dość. Nawet dla tych już bardziej zaawansowanych.

Piętnaście lat od debiutu – jak zmieniło się moje postrzeganie motocyklizmu

Na moto po bułki

Jak chyba każdy, przechodziłem ten etap, gdy nikt i nic nie było wstanie mnie powstrzymać przed wsiadaniem na motocykl przy każdej okazji. Co więcej, szukało się pretekstu by trochę polatać. Do sklepu, do kolegi, czy na stacje benzynową jechał się najdłuższą możliwą trasą. W sumie nawet cel nie był potrzebny. Po prostu się jechało.

W kupie siła, ale i… głupota

Jako początkującego motocyklistę w dużym mieście bardzo kręciło mnie grupowe latanie. Szczególnie te wieczorne. Zaryzykuję stwierdzenie, że zdecydowana większość z was doświadczyła tego wyjątkowego uczucia, gdy po zmierzchu, wraz z bandą głośnych i nie do końca legalnie jadących motocykli, krążyło się po mieście i jego najbliższych okolicach. Z „Maca” na kebaba, z kebaba do centrum, a z centrum gdzieś na colę. I tak do drugiej lub trzeciej w nocy. Fajnie prawda? Bardzo.

Piętnaście lat od debiutu – jak zmieniło się moje postrzeganie motocyklizmu

Jednak teraz wiem, ile wtedy głupich i bezsensownych manewrów się wykonało. Pomimo wspomnianego już wcześniej rozsądku skłamałbym gdybym napisał, że ustrzegłem się przed tą pokusą w 100%. Na moje szczęście w porę się zorientowałem jak to się mogło skończyć i już od dłuższego czasu unikam ustawek i latania z totalnie obcymi osobami, po których nie wiadomo, czego się spodziewać.

Zatem drodzy początkujący. Uważajcie z kim się umawiacie i jeśli czujecie, że robi się dla zbyt nerwowo i niebezpiecznie – odpuśćcie. Urażona duma to niska cena za uniknięcie pobytu w szpitalu lub głębszej kwatery…

Motocykle = ludzie

Piętnaście lat od debiutu – jak zmieniło się moje postrzeganie motocyklizmu

Poznawanie innych motocyklistów to niewątpliwie jedna z największych korzyści naszej pasji. Jak już będziecie umieli dobrać sobie ekipę, w której poczujecie się bezpiecznie, a każda kolejna wycieczka będzie dostarczała jedynie pozytywnych wrażeń, to z dużym prawdopodobieństwem nawiążą się przyjaźnie, które opierać się będą próbie czasu. Czasami to jedna lub dwie osoby, a czasami większa grupa ale zawsze będzie to zgrana paczka.

Najciekawsze, najbardziej interesujące nowe motocykle, które chciałbym przetestować w 2024 roku | Motovoyager

No chyba, że ktoś jest typem samotnego podróżnika. Jednak i takie osoby lubią raz na jakiś czas zaliczyć wypad w większym gronie.

Motocykliści chętnie pomagają sobie nawzajem nie tylko na trasie, ale i życiu. Powszechne są wszelkie zbiórki i inne akcje charytatywne organizowane przez motocyklowe środowisko. To naprawdę świetne uczucie być częścią tej społeczności.

A jak wyglądały Wasze początki? Pamiętacie je jeszcze? Na pewno. Z pierwszym sezonem jest jak z pierwszym razem. Tego się nie da zapomnieć… nawet, jak by się chciało!

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Marcin Plewka
Marcin Plewka
„Petrolhead” z kilkunastoletnim stażem na motocyklu. Kiedyś skupiony na dalekich podróżach na FZ6, później na krótszych wypadach na Speed Triple'u, obecnie wrócił do szerszej turystyki na kanapie Suzuki GSX-S1000GT. Zafascynowany w równym stopniu jednośladami, jak i samochodami. Pasjonat sportów motorowych, w szczególności tych rozgrywanych na torach wyścigowych. MotoGP to jego konik i kiedy już zacznie o tym mówić, ciężko go zatrzymać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ