Ekstra„Kurtka Wolności” zrodzona w chińskim Tybecie. Marketing Harley-Davidson

„Kurtka Wolności” zrodzona w chińskim Tybecie. Marketing Harley-Davidson [BLOG]

-

Kurtka Wolności

Amerykanie uwielbiają patos, wystarczy obejrzeć ostatnie 5 minut większości hollywoodzkich produkcji. Tym razem przeszli jednak samych siebie. Kurtkę Harley-Davidson, której historia rozpoczęła się tak naprawdę w uciskanym przez Chiny Tybecie ochrzcili nazwą „Kurtka Wolności”. I zaczęli pompować wokół tego balon marketingowy.

Trudno udowodnić, czy cała otoczka wokół tej historii narodziła się w gabinetach jednej z współpracujących z Harleyem agencji reklamowych. Ja osobiście jestem o tym przekonany. Zapewne było więc tak: przed rozpoczęciem całej akcji z obchodami 110-lecia któryś z dyrektorów stwierdził, że przydała by się jeszcze jakaś łzawa historia. Najlepiej żeby się kojarzyła z wolnością, motocyklem i podróżami. I po burzy mózgów wymyślono Kurtkę Wolności.

A wersja oficjalna jest taka: w sierpniu 2012 roku szef marketingu Harleya, Mark-Hans Richer wziął udział w imprezie motocyklowej na Wyżynie Tybetańskiej, która rozpoczęła obchody 110-lecia Harleya. Przy pokonywaniu jednego z zakrętów coś poszło nie tak i Mark się przewrócił. Richer wiedziony impulsem poprosił Chińczyka (nie „Tybetańczyka”, właśnie „Chińczyka”), który w pobliżu montował znaki drogowe by napisał słowo, które najbardziej kojarzy się mu z Harleyem. I tak na kurtce pojawił się pierwszy wyraz: chiński hieroglif, oznaczający wolność.

Cała akcja była by w gruncie rzeczy dość ciekawa, pomysł – chwytliwy i na dodatek doskonale wpisujący się w marketingową strategię marki. Jest jednak jedno „ale”: fakt, że „Kurtka Wolności” narodziła się właśnie w Tybecie.

Przedstawiciele Harleya wręczyli później tę skórzaną czarną kurtkę Harley Davidson innym motocyklistom. Nazwali ją „Kurtką Wolności” (The Freedom Jacket). Kurtka ma przez sześć miesięcy towarzyszyć w ich podróżach, a opisy tych wypraw będą regularnie publikowane w sieci. Kurtka zmieniła już wielu właścicieli, była na kilku kontynentach, a po zakończeniu swych podróży trafi do Muzeum Harleya-Davidsona.

– Kurtka Wolności to prosty, ale bardzo wyrazisty symbol – mówi Mark-Hans Richer. Motocyklowa skórzana kurtka to drugie „ja” każdego motocyklisty. Każde jej zadrapanie, każda plamka ma swoją historię i przypomina o pięknych chwilach podczas podróży – dodaje, pompując marketingowy balonik.

Marketingowcom Harleya proponuję odziać w swoje „Kurtki Wolności” tybetańskich mnichów, którzy dokonują samospalenia. Ostatni z nich popełnił w ten sposób samobójstwo ledwie przed dwoma tygodniami. Na pewno efekt marketingowy będzie znacznie większy niż zakładano. Wzrośnie też z pewnością sprzedaż motocykli Harleya w Chinach.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Mariusz Ignatowicz
Mariusz Ignatowicz
Z wykształcenia arabista. Z zawodu – dziennikarz od ponad 20 lat. Był m.in. korespondentem „Rzeczpospolitej” i PAP w Sankt-Petersburgu, redaktorem naczelnym „Gazety Finansowej”, a także zastępcą redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu”. Na motocyklu lubi podróżować indywidualnie. Interesuje się kulturą Bałkanów i tam często planuje swe motocyklowe podróże. Oprócz turystyki motocyklowej uwielbia nurkowanie. Zna cztery języki, w tym arabski.

1 KOMENTARZ

  1. Tak to niestety działa, tam gdzie kasa, tam idą koncerny. Z tym Tybetem to rzeczywiście straszna wtopa. Choć sam pomysł kurtki bardzo fajny.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ