Harleyowcy. Muszą mieć motocykl tej marki? Kim są i dlaczego wzbudzają niezdrowe emocje [felieton]

-

Długo zastanawiałem się, jak podejść do tego tematu. Raz już zacząłem pisać, ale kilka napisanych zdań wykasowałem, bo temat nie jest prosty. Napisałem ostatnio treść o hejcie na gieesiarzy, która cieszyła się dużą popularnością i wzbudziła ciekawą dyskusję. W tekście tym wspomniałem, że podobne zjawisko dotyczy harleyowców i… zostałem przez was wywołany do tablicy. Kiedy będzie o harleyowcach? No to jest. 

Zacznijmy od tego, że treść poniższa nie ma na celu obrażenia kogokolwiek, a jedynie otwarcie dyskusji w temacie harleyowców właśnie. Kim są? Jak są postrzegani przez innych motocyklistów, a jak przez ogół społeczeństwa? Trudny temat? Jedziemy!

Kim jest harleyowiec?

Harleyowcy. Muszą mieć motocykl tej marki? Kim są i dlaczego wzbudzają niezdrowe emocje [felieton]

Jeśli chciałbym zadać to pytanie, nie wiedząc w ogóle o co chodzi, wrzuciłbym je w googla, a ten zrewanżowałby się np. treścią zapisaną na wikipedii. Kim według tego nośnika wiedzy jest harleyowiec? Czytamy zatem:

Harleyowcy, zwani motocyklistami bądź ridersami – grupy mężczyzn na ciężkich motocyklach – cruiserach. Harleyowcy nie posiadają żadnej specjalnej ideologii, są miłośnikami ciężkich motocykli, nie interesują ich nowe modele, pierwowzorem jest amerykański Harley-Davidson, dlatego są często nazywani harleyowcami lub ridersami. Charakterystyczny wygląd zewnętrzny ridersów to motocyklowa skórzana kurtka tzw. ramoneska lub kamizelka, sprane dżinsy z dziurami na kolanach, skórzane buty – kowbojki, i często pasy nabijane ćwiekami, często noszą też długie brody. Popularne wśród Harleyowców jest posiadanie tatuaży, które nazywają „dziarami”. Na ubraniach, noszą też często emblematy harley davidson, np. orła harley davidson na tle flagi USA lub krzyż maltański. Stereotypy harleyowca są następujące:

  1. gruby, umięśniony mężczyzna z brodą i bujnymi wąsami w ciemnych okularach,
  2. osoba chodząca na siłownię i lubiąca siłować się na ręce w klubach i barach,
  3. legendarnym i ulubionym napojem harleyowców jest whiskey Jack Daniel’s.

Harleyowcy. Muszą mieć motocykl tej marki? Kim są i dlaczego wzbudzają niezdrowe emocje [felieton]

Wyobrażenie ludowe

Ale papka, prawda? Cytując Tomasza Lisa – Skąd ci biedni ludzie mają wiedzieć gdzie jest Zbuczyn… No skąd mają wiedzieć kim jest harleyowiec? Bo jak widzicie, według popkultury motocyklista mający brodę, jadący w jeansach na japońskim (a za niedługo pewnie i chińskim) cruiserze to według ogółu społeczeństwa harleyowiec. Ważne, żeby lubił „rudą” z kukurydzy i siłowanie się na rękę, koniecznie w barach. Motor jest motor, nie musi to być harley, nie? I najśmieszniejsze jest to, że z tym, co jest napisane powyżej, zgadzam się w znakomitej większości. Tak Janusz i Grażyna wyobrażają sobie harleyowców. Jakikolwiek chopper/cruiser (może być i Ducati Diavel), frędzel przy kierownicy, głośny wydech, gruby łańcuch łączący pasek z tyłkiem, tatuaże, siwa broda, kamizelka. Piękne.

Wyobrażenie reszty motocyklistów

No dobra, a jak my, motocykliści identyfikujemy harleyowca?! Po harleyu przede wszystkim. Jeśli nie masz harleya, to według motocyklistów harleyowcem nie jesteś. Masz indiana – jesteś indianowcem. Masz japońskiego cruisera, jesteś cruiserowcem. Ale nie harleyowcem. Natomiast posiadanie harleya – np. modelu Pan America – nie czyni z ciebie od razu harleyowca.

Harleyowcy. Muszą mieć motocykl tej marki? Kim są i dlaczego wzbudzają niezdrowe emocje [felieton]

To co twierdzi wiedza ludowa, musi też się częściowo zgadzać. Charakterystyczny styl ubioru to jedno, ale tu liczy się też specyficzne zachowanie. Nonszalancja, pewność siebie, często podkreślana brakiem ubioru ochronnego, dojrzały wiek. Harleyowiec to styl życia i styl bycia. Nie mylmy tego od razu z tematem klubów motocyklowych, bo to może łączyć się ze sobą, ale wcale nie musi. Harleyowcem jest też samotny jeździec, nigdzie niezrzeszony. Nie trzeba mieć bandy brodatych kumpli zawsze na wyciągnięcie ręki, by być uznawanym przez ogół motocyklistów za harleyowca. H-D, specyficzny wygląd oraz charakterystyczny sposób bycia – już tak.

Prawo drogi – interaktywna, motocyklowa powieść cykliczna. Odcinek 1: Amnezja | Artykuł – Motovoyager

Hejt tylko na harleyowców?

Nie tylko, ale też. Siedząc dwudziesty piąty rok w naszej subkulturze, mogę to potwierdzić. Ale spokojnie, jeśli jesteś harleyowcem, broń boże niech ci się nie wydaje, że jesteś wyjątkowy, że tylko ty wzbudzasz niechęć wśród reszty naszej, jakże wspaniale podzielonej, braci. Ściganci i stunterzy są przez ogół motocyklistów (szczególnie statusiałych turystów) mocno piętnowani za swoje zachowania na asfalcie, a z kolei motocykliści enduro i crossowi – za to co robią poza nim, czyli w lesie. Tym na chińczykach też się dostaje, tak samo jak i użytkownikom skuterów, których część motocyklistów nie traktuje jak równych sobie. To samo zresztą tyczy się stodwudziestkopiątkowiczy i użytkowników pięćdziesiątek. Ehhhh… Ten motocyklizm, taki piękny. I napisze pewnie ktoś w komentarzach, że po co wzbudzam podziały? Po co o tym piszę? Bo to widzę! Bo czytam wasze wypowiedzi w necie. Bo widzę jak się do siebie odnosicie. Bo słyszę narzekania jednych na drugich. Widzę i opisuję. Tylko tyle i aż tyle.

Harley CVO Road Glide ST
Harley CVO Road Glide ST

Ale wróćmy do bohaterów tego felietonu. Poszukajmy genezy hejtu, jego przyczyny i treści zarzutów wobec tej części naszej braci. Temat jest podobny, jak w przypadku gieesiarzy, często idzie o kasę, a z nią w parze chadza snobizm. Ceny wypasionych harleyów dawno już przebiły sufit i szybują gdzieś w stratosferze, zbliżając się do granicy kosmosu. 260 tys. za obudowanego cruisera z dopiskiem CVO? I ludzie to kupują. Nie wiem jaki makaron na uszy nawijają im sprzedawcy tych cudów. Może mówią im, że są wyjątkowi, że są elitą motocyklizmu, może, tego nie wiem. Ale wiem, że sprzedają im legendę. Pojazd legendę i legendarność towarzyszącą wszystkiemu co wokół tej marki. A to tylko działa jak ugruntowanie miłości własnej.

Jeśli kupujesz nowego harleya za worek pieniędzy, to z całą pewnością jesteś człowiekiem sukcesu. A tym to życie kłania się w pas…

LWG od dużego

I prawdą jest, że posiadacze wielkich amerykańskich cruiserów, z owiewkami typu batwing, są najmniej chętnymi do podnoszenia ręki w górę napotkanym motocyklistom. Mam możliwość jazdy ogromną liczbą przeróżnych motocykli i to akurat sobie często testuję. Otóż jadąc BMW R18, H-D FXDR czy Indianem Challengerem pozdrawiam każdego – nawet dostawców pizzy na elektrycznych skuterkach, ale nie podnoszę pierwszy ręki do genetlmenów na tych bogatych motkach. I co? Cruiserowa brać sama do mnie macha pierwsza. Jadąc jednak innymi motocyklami, to już jest różnie nawet z odmachaniem. A jak już lecę piździkiem 125 czy skuterkiem, to rzadkością jest, by harleyowiec, indianiec, goldwingowiec czy inny posiadacz dużego cruisera zaszczycił mnie machnięciem jako pierwszy. Dziwne, nie?

LWG – komu macham, komu nie… [FELIETON] | Artykuł – Motovoyager

Umiejętności

Harleyem po winklach

Według obiegowej opinii, duże cruisery tworzą motocyklowych inwalidów, którym tylko wydaje się, że umieją jeździć motocyklami (wiem, wiem, odważne stwierdzenie, ale chwilę się wstrzymajcie z linczem). I to nie jest ich wina, a sprzętów którymi się poruszają. I wiecie co? Nie macie co się na mnie obrażać, bo kontrola nad 350-kilogramowym mastodontem oczywiście jest sztuką, ale… Te motocykle stworzone są do jazdy na wprost, a nie do składania się w zakręty. Oczywiście można nimi jeździć po winklach, ale szybko przypominają o swoim DNA trąc podestami, podnóżkami, gmolami, wydechami czy co tam mają zwisającego na boki, o asfalt. Byle złożenie i już z czegoś lecą iskry. Da się jadąc nimi na wprost, ale slalomem – w granicy jednego pasa – trzeć o jezdnię na zmianę to prawą, to lewą stroną. Niesamowite…

Indian Scout Bobber Twenty test opis dane techniczne wady zalety

Geometria cruiserowo-chopperowa sprawia też, że trudno jest nimi manewrować przy małych prędkościach, a przy najmniejszym odchyleniu od pionu półka chce uderzyć o ogranicznik ramy. Po parkingu jeździmy na kontrze kierownicy, siłując się z nią i z 350-kilogramowym sprzętem. To wyczyn. Dlatego też często możemy usłyszeć od cruiserowej braci dwa typy tekstów potwierdzających ich wyjątkowe umiejętności jazdy motocyklami, a brzmią one tak:

– Jak ja jeździłem motocyklem, to ty robiłeś w pieluchy!

– Motocyklami przejechałem 860 tys. kilometrów!

No i niestety, ma to się średnio do stanu faktycznego wyszkolenia takiego jeźdźca. O ile ktoś, kto wcześniej latał nakedami, sportami, czy endurakami, jeździ też cruiserem, to ma pełne pojęcie o tym, jakie ograniczenia w stylu jazdy nakłada na niego ten sprzęt. Natomiast wierni temu typowi od zawsze, nie mając porównania, wkładają całą resztę motocyklistów do worka z pajacami, którzy na drogach jeżdżą za szybko i zbyt niebezpiecznie, uważając, że to do nich powinni wszyscy równać. To buduje podziały.

Jazda tylko w piękną pogodę

Harley Davidson SportsterS test opis recenzja dane techniczne wady zalety

No i tutaj pojawia się kolejny temat. Wielu zarzuca harleyowcom jazdę tylko w piękną pogodę, bo im się chromy pobrudzą. I powiem wam, że ja to w pełni rozumiem. Dojrzały motocyklista, który jeździ kilkadziesiąt, nie kilka sezonów, naprawdę nie musi iść pojeździć już teraz, bo zdechnie z tęsknoty, umrze z pragnienia. Pada deszcz? Idzie siłować się na rękę do baru, pije Jacka, albo robi coś zupełnie innego (wiedzę o tym akurat zaczerpnąłem z wikipedii). Latanie wkoło komina 350-kilogramowym sprzętem po mokrym ani do bezpiecznych ani do przyjemnych nie należy. Ale oczywiście ta opinia byłaby krzywdząca dla ogółu harleyowców, bo przecież całe stada latają na zloty, nie patrząc na pogodę. Robią wspólne wyjazdy, turystyczne kilometry. Jest cała grupa harleyowców, która nabija kilometry jeżdżąc po całej Europie, a ich liczba (kilometrów) zawstydziłaby niejednego hejtera.

Harleyowcy. Muszą mieć motocykl tej marki? Kim są i dlaczego wzbudzają niezdrowe emocje [felieton]

Także ja, jeśli miałbym czystą, wypucowaną maszynę – bo po to ma się cruisera, by wyglądał – to nie chciałbym marnować swojej pracy tylko po to, by przejechać się 100 km w deszczu, wokół komina. Bez przyjemności, bojąc się odkręcić gaz, żeby 160 Nm na kole nie buksowało tyłem przy byle okazji. Natomiast gdybyśmy z kumplami polecieli gdzieś daleko na takich motkach, miałbym gdzieś pogodę, zapiąłbym szczelnie kurtkę i jechał spokojnie przed siebie. Wiem, że takich harleyowców jest cała masa.

Cały ten kicz

frędzle motocyklowe

Nie mógłbym nie poruszyć jeszcze jednego tematu. Tematu kiczu. Oczywiście dla niektórych te frędzle, lisie kity, pirackie kufry, chromowane orły, niedźwiedzie pazury i skórzane uchwyty na puszki piwa są fajne. I niech tak będzie. Ale muszą oni wiedzieć, że dla ogółu społeczeństwa, a w tym dla ogółu motocyklistów jest to motocyklowe discopolo. Kicz, który dodatkowo przeszkadza w jeździe. Przesadna biżuteria z kwasówki, kowbojki ze skóry aligatora i miliard diodowych światełek. Ale wiecie co? Ciekawostką jest to, że harleyowcy w to najczęściej nie wchodzą.

Harleyowcy. Muszą mieć motocykl tej marki? Kim są i dlaczego wzbudzają niezdrowe emocje [felieton]

Akcesoria ich motocykli są dobrane z katalogu fabrycznego, względnie od innego, renomowanego producenta. H-D wyjeżdżając z salonu wygląda majestatycznie, potężnie i nie potrzeba dowalać mu tej całej wsi. Natomiast użytkownicy starych harleyopodobnych sprzętów robią to zupełnie inaczej. Stawiam tezę, że wśród harleyowców procentowo dużo mniej jest obciachowców niż wśród ogółu cruiserowej braci.

10 obciachowych akcesoriów motocyklowych, czyli jak nie zrobić festynu na drodze [felieton] | Artykuł – Motovoyager

Bez urazy

Niech każdy robi co chce, dopóki drugiego nie krzywdzi, ale każdy też ma prawo do wyrażania swojego zdania, w tym ja. Hejt na harleyowców bierze się z tego, że ci oczekiwaliby szacunku od każdego i wręcz religijnej adoracji ich motocykli, a nie tędy droga. Natomiast tych buńczucznych, zadufanych w sobie i snobistycznych jest zdecydowanie mniej niż ogółu jeżdżących na harleyach. Harleyowiec to stereotyp. Motocyklistów jeżdżących na harleyach przybywa, ale niekoniecznie przybywa harleyowców. Obecnie człowiek na h-d kojarzy mi się bardziej z typem w cordurowej kurtce i charakterystycznej pomarańczowej kamizelce, niż z długowłosym dziadkiem w bandanie, czy koksem w tatuażach. Bardziej z turystyką niż ze zlotowymi zadymami.

Bądźmy dla siebie mili, zauważajmy się na drodze i poza nią. Pomagajmy sobie, uczmy się od siebie. Nie udowadniajmy sobie niczego, a ten felieton czytajmy ze zrozumieniem. Tym miłym akcentem…

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY