Ponad 1 milion zarejestrowanych motocykli, ponad 1 milion zarejestrowanych motorowerów. Sprzedaż nowych jednośladów rok do roku rośnie o 20%, według danych z CEPIK za pierwszy kwartał tego roku. Gdzie są te wszystkie motocykle? Gdzie?!
Od dawna zastanawiam się po co nam wszystkim motocykle, skutery, motorowery, skoro na nich nie jeździmy. Tutaj na pewno wielu z was się zacznie buntować! Jak to! Przecież ja zrobiłem w zeszłym roku 30 000 km, a w tym już kilka tys. nawinąłem! Dobrze, ale wiecie, że w ogóle was/nas jeżdżących nie widać na ulicach? Zdajecie sobie tego sprawę?
3 miliony ludzi, kilkanaście motocykli
Tak się składa, że mieszkam w stolicy naszego kraju. Mieście 2-milionowym, a według nieoficjalnych szacunków nawet 3-milionowym. To największe przecież skupisko ludzkie w Polsce (pomijając okolice zejścia na plażę od numeru 1 do 5 we Władku, w pierwszych dniach lipca). Piątek, piękna pogoda, końcówka maja. Wsiadam na mojego Tuarega o 10 rano, by załatwić kilka spraw na mieście. Kręcę się po Warszawie. Przejeżdżam z jej północnego krańca (Nowodwory) aż na samo południe (Wilanów). Potem jadę do Centrum, następnie na zachód, na wylotówkę na Poznań i wracam na Tarchomin. I wiecie co? Liczę sprzęty. Wszystkie jednoślady jakie zobaczę skwapliwie liczę. Nie wnikam, czy jedzie 125-tka, skuter 50, czy litrowy motocykl. Jednoślad jest jednoślad. Za kierownicą swojego motka spędzam jakieś 2 godziny, a łażąc wokół niego – cały czas namierzając motki, kolejną godzinę.
Ile jest cukru w cukrze
I wiecie co? 16 sztuk. 16!!! Wśród nich kurierzy rozwożący żarcie. Tak wiem, godziny pracy, na Mordorze pod biurowcami stoi mnóstwo zaparkowanych w rządku motocykli, no ale bez przesady. Czysta statystyka. Skoro w Polsce zarejestrowanych jest ponad 26,5 mln aut osobowych, to powinienem widzieć mniej więcej jeden jednoślad (motorower czy motocykl) na 13 samochodów. Przecież jeździmy nie tylko dla przyjemności, ale – szczególnie gdy jest tak piękna pogoda – także załatwiając jakieś sprawy.
I żeby nie było, że to tylko obserwacja z dzisiaj. Po prostu zastanawia mnie to od dawna, ale dziś wróciłem do liczenia. Tak, wróciłem. Pamiętam w 2000 roku, będąc totalnie zajarany motocyklami, a jeszcze nie mając swojego, liczyłem motocykle na ulicach. Wypatrując ich z autobusu, krążąc po Nowym Świecie (wtedy można było po nim jeździć) w niedalekiej okolicy mojej uczelni, siedząc sobie na ławeczkach w parkach, czy nasłuchując z sali wykładowej – naliczyłem ich któregoś dnia ponad 20 sztuk! Sezon w pełni! 20 motocyklistów! Ale jeżdżą, ale nas dużo… Chcecie powiedzieć, że minęły od tamtego czasu 23 lata, wski, junaki, shlki, iże i inne jeździdła zostały zastąpione przez bezawaryjne motocykle japońskie, liczba zarejestrowanych motocykli wzrosła, ale nas na ulicach nadal jest 20 albo 16? Coś tu jest nie tak…
Gdzie oni są?
Jak motocyklem jeździć po mieście dla przyjemności? Czy jeszcze się da? | Motovoyager
Ostatnio wysnułem taką teorię, że nie da się już jeździć po mieście dla przyjemności. To może poszukajmy w trasie? Po autostradach? Tak się składa, że ostatnio leciałem na północ Polski siódemką do Gdańska. Wyprzedził mnie jeden motocykl. Z naprzeciwka jechało dosłownie kilka. Na stacji jak stałem minęła mnie jedna wataha czopurów. Ot i wszystko.
To może drogi boczne? Na początku maja nagrywaliśmy porównanie Moto Morini X-Cape z Suzuki DL 650. Byliśmy praktycznie jedynymi motocyklistami, którzy się kręcili po okolicach Mińska Mazowieckiego. Widzieliśmy przez cały dzień – tak, tyle nam to zajęło z długą przerwą obiadową – dosłownie kilka sprzętów.
Wnioski?
Mam kilka. Po pierwsze wielu ludzi ma po kilka motocykli. Wiadomo, że wszystkimi nie jesteśmy w stanie jeździć jednocześnie, a że motocykli się nie pożycza, to wnioski nasuwają się same (sam posiadam trzy zarejestrowane motocykle).
Druga sprawa to posiadacze, którzy biorą sprzęty w leasing, bo… im się koszty nie zgadzają w firmach i księgowa kazała. Potem stoi takie nieużywane cudo (sam kupiłem taki motocykl od gościa, który zrobił ledwo 1700 km przez kilka lat) miesiącami i latami w czeluści garażu. Statystykę robi, ale na ulicach go nie widać. A jak ma duże dochody, to takich ucieczek podatkowych może być kilka. – Pani Grażyno, pani zapłaci pakiet ubezpieczenia za Diavela. – Ale Panie Marku, Pan nim w ogóle nie jeździ… – Może pojeżdżę w tym roku, Pani zapłaci.
Trzeci temat to porejestrowane motocykle, których praktycznie nigdy nie widujemy na drogach. Enduro, psim swędem zarejestrowane crossy, którymi teraz to strach już jeździć po drodze publicznej, quady, wrzucone jako motocykl przy rejestracji. Dodatkowo zabytki, które z racji wieku nie jeżdżą wcale. Takich kwiatków na pewno jest mnóstwo (z moich trzech motocykli po drogach publicznych jeżdżę tylko jednym. Lekkie enduro i supermoto – choć zarejestrowane, jeżdżą na przyczepach w miejsce kaźni).
Czwarta rzecz – ogromna liczba motocyklistów ucieka z dróg publicznych. Jeździ tam, gdzie nie ma patroli, gdzie można się wyżyć. Lata po drogach szutrowych, gania po tetach i innych offroadowych trasach. Dużo z nas po prostu korzysta z posiadanych motocykli typu enduro lub adventure zgodnie z przeznaczeniem.
Wielu też jeździ turystycznie i gdy tylko może ucieka z naszego kraju nawijając zagraniczne kilometry na polskie koła.
Piąte spostrzeżenie, to liczba zatrzymanych praw jazdy. W 2021 roku ponad 50 tys. kierowców straciło prawko na 3 miesiące. Każdy z nich to potencjalny posiadacz motocykla, chociażby 125-tki. Jeśli stracił prawko w maju, to praktycznie w danym sezonie już prawie nie pojeździ. Czyli kilka-kilkanaście tysięcy motocyklistów może i chciałoby pohasać, ale nie może…
Piąty temat, to wg mnie nasza mentalność. My Polacy nie jesteśmy południowcami i nigdy nie będziemy. Gdy mamy do wyboru stanie w korku w wygodnym samochodzie, wyposażonym w duży bagażnik i klimatyzację, to w absolutnej większości przypadków wybierzemy auto. Za dużo znam wygodnickich, którzy mając motocykl odpalają go od wielkiego dzwonu, najczęściej przy weekendzie… Otóż według mnie ogromna liczba motocyklistów, to są jednak niedzielniacy. Wolny weekend, niedziela, to można zabrać motocykl na przejażdżkę. Większość z nas traktuje jednoślad jako pojazd przyjemnościowy. Taki służy do:
a – posiadania i chwalenia się nim
b – dbania
c – jeżdżenia od czasu do czasu dla przyjemności
d – oszczędzania przebiegu
A w tygodniu… Deszcz pada? To wezmę samochód. Chłodno? To wezmę samochód. Gorąco? To się spocę, wezmę samochód. Nie pada, ale może będzie padać, wezmę samochód. Będę wracał wieczorem, to będzie zimno i ciemno, wezmę lepiej samochód. Mam coś do przewiezienia? Nie będę kombinował z pasami, bo mi jeszcze bagaż spadnie. Wezmę samochód. Kasię trzeba zabrać z pracy w drodze powrotnej. Wygodniej będzie samochodem…
Tylko jak odpalimy byle sekcję komentarzy na stronach dla motocyklistów, poczytamy fora, albo co piszą na grupach, to sami specjaliści, każdy z milionem przejechanych kilometrów. Tylko dlaczego nie widać was na ulicach naszych miast i drogach naszego kraju?
Święte słowa. Jednak moto to u nas mimo wszystko fanaberia. Krótki sezon, drogie ciuchy i sprzęt, nieuprzejmość na drogach. I choć powoli się to zmienia na lepsze, nadal to bardziej kaprys i poryw serca. Dlatego oceniam, że prawdziwych motocyklistów jest w naszym pięknym kraju zdecydowanie więcej niż w krajach z ciepłym klimatem. Tam to tylko środek transportu, dla nas w większości duma, chluba i sens życia:))
Zapraszam w okolice podgórskie i górskie w weekendy. Dowolne góry. Licznik można przestawiać na setki. Albo ja mam takie szczęście.
A co do miasta, to chyba normalne że jest mniej moto. Smignają z punktu a do b trzy razy szybciej niż samochód więc na ulicy ich nie widać bo już dojechały do celu. Przecież nie będę stał w korku ;)
W moim przypadku jedna motyka od ponad 10 lat… Ostatnio nie jeżdżę prawie wcale, nie licząc dojazdów do pracy albo niedzielnych godzin wyrwanych życiu rodzinnemu… Tak tak, nie ma czasu na to wszystko puki dzieci jeszcze chcą ze mną czas spędzać. Bywa też czasem że jest czas ale niestety kasy nie ma na szybką Słowację czy też objazd po Polsce….
Od kiedy weszły wysokie mandaty i zabieranie uprawnień za brak kat prawa jazdy z drog zniknęło ok 60 procent tzw motocyklistów tzn tych co jeździli bez uprawnień bo były niskie kary ,teraz nie warto rezygnować
Heh, ciekawie napisanie. Mam na siebie zarejestrowane motocykl i motorower. Motocykla używam, choć z ostatniego roku było mało czyli 3000 km, to motorower jest do renowacji, do której się zbieram od kilku lat, więc on nie nawija kilometrów, a od płace.
Motocyklem, też coraz mniej jeżdżę, tu czas/miejce usytuowania garażu/koszt przejechania 100km w stosunku do samochodu na LPG. Temat ciężki…
Chore przepisy i kary srogie…mnie sie juz odechcialo jezdzic
wez pod uwage ciulata polska pogode medrcu
Moto uzywalem przyjemnoscia. Po czasie odkryłem że można się przestawić
W tygodniu coraz częściej korzystam z moto. Niektóre sprawy można załatwić szybciej. Light na moto to pełna spina w auto. Porównuje czas dolotu na odcinku 50 km. A jak spina na moto to czas dolotu krótszy o polowe.
Super artykuł. Zgadzam sie w 100% . Na poczatku znajomosci z motocyklem latalem nim wszedzie. Pozniej jak w artykule , moze bedzie padac to juz lipa, zimno , goraco……..itp. Po 23 latach poaiadania motocykla mam 47 lat znowu wracaja mi checi do robienia nim wszystkiego. Choc zawsze uwazalem ze motocykl u mnie sluzy do jazdy a nie stania i blyszczenia to ilosci kilometrow jakie robilem rocznie byly bardzo rozne. Raz na przegladzie technicznym gosciu mi mowi od zeszlego roku do dzis zrobil pan okolo 2000 km . Wtedy uswiadomilem sobie po raz kolejny dlaczego nie jezdze i to prawda , wygodnictwo. Teraz moja partnerka jezdzi ze mna ale nieraz chcialbym pojechac moto a tu problem bo jak w sukience, w kasku mi sie wlosy zniszcza , spoce sie ……ehhhh.
Ja mieszkam w małym mieście w domu. Podczas czytania tego artykułu słyszałem minimum 10 motocykli. Często jest tak że obok mojego domu przejeżdża więcej motocykli niż aut
Ja posiadam 2 sportowe motocykle ale od 8 lat wogóle nie jeżdżę po drogach,wolę 2 razy w miesiącu pożądnie potorować,jazda po drodze poprostu mnie nudzi.
Bardzo dobry artykuł,zgadzam się że wszystkim co napisałeś. Mieszkam w Krakowie i bez Moto to się po prostu nie da żyć…. namówiłem paru znajomych na Moto ale mają dzieci i miliony wymówek,co najlepsze to namówiłem moja partnerkę na 125 ja kupiłem 250cm3 żeby mi zostało trochę tej mocy z 600tki i razem śmigamy:) pozdrawiam i lwg wszystkim.
I niestety strzał w 10, w tym akapicie” A w tygodniu..” Jak bym o sobie czytał jota w jotę. Na ostatnim przeglądzie 2022 lipiec wyszedł mi przebieg aż 5 km. Tak ,tak pięć kilometrów w ciągu roku. Masakra. I tak sobie stoi moja wirażka a tu przegląd się zbliża ,więc wyciągnę ją z garażu i chociaź do dychy dobiję . Aby siary nie zrobić . Ale ogólnie to fakt jest taki że jak jest się poza domem 11 godzin (praca +dojazdy) to już nie mam na nic chęci. No i prawda jest taka że gdy człowiek już wyjedzie to musi mieć oczy dookoła głowy ,bo kierowcy aut nagle mnie nie dostrzegają. A miałem już 3 sytuacje że chyba gdyby nie Anioł Stróż to były by wypadki. Dlatego wolę tą puszkę na 4 kołach, niż czuć ten powiew wiatru oplatający dookoła i ciągle myśleć za innych.
W wieku 30 lat zakupiłem moto, trochę się jeździło, jakieś doszkalanie. W międzyczasie dzieci, więc brak czasu, a to lepiej się zabrać wszyscy do auta. Teraz dzieciaki podrastają, mogą same gdzieś dojechać na zajęcia, to się więcej czasu robi na realizację własnych zainteresowań:)
1300 km w zeszłym sezonie… wstyd… kupiłem mojej 125 bo będzie jeździć. jeździ? no nie, moto stoi pod pokrowcem. mijam motocykle na drogach, kilka ich, mówię sobie – ale bym pojeździł… i co? mówię to siedząc w samochodzie… eh…
Ja tylko i wyłącznie po Czechach, Niemczech Austrii bo tam nie widać skurwysynów z radarami przekroczysz 15-25 kmh i mandat mandat mandat plus
Jakiś czas temu gadałem o tym z kumplami i oprócz tego co w artykule to chyba dużo ludzi rezygnuje z jazdy przez taryfikator. Ci wszyscy zapier*alacze stracili sens wyjeżdżania z garażu, dużo kumpli poprzesiadało się na enduro i teraz orają lasy, pola i szutrówki…
Artykuł napisany z pewnym zarzutem, że ktoś ma motocykl i nim nie jeździ. Mnie to nie rusza. Mam motocykl i używam go kiedy mam na to ochotę, potrzebę itp. Nie będę jeździł motocyklem tylko dlatego, że autorowi artykułu tak się podoba. Nie wnikam ile kto przejeżdża motocyklem i nie biorę sobie do głowy wysuwanych przez autora artykułu ocen moich przebiegów na motocyklu. Artykuł ma uzasadnienie, ale tylko jeśli chodzi o statystykę. Zarzut autora, że ktoś za mało jeździ motocyklem to już nadużycie.