Testy pojedynczych maszyn to jedno, a możliwość sprawdzenia ich wszystkich jednego dnia, obok siebie i na tym samym obiekcie, to zupełnie co innego. Taką właśnie okazję stworzyła nam firma Suzuki, która zaprosiła nas na swój dzień prasowy. Na torze Driveland pod Mszczonowem oraz pobliskich drogach mieliśmy okazję sprawdzić w boju wszystkie tegoroczne nowości oraz dobrze już znane modele.
W środowy poranek stawiłem się pod siedzibą polskiego oddziału Suzuki przy ul. Połczyńskiej w Warszawie. Przed salonem stało już 15 maszyn, którymi wraz z kolegami z innych redakcji motocyklowych mieliśmy za chwilę ruszyć w trasę – najpierw na sesję foto/video do zespołu parkowo-pałacowego w Małej Wsi, a następnie na tor, a w zasadzie nowoczesny obiekt szkoleniowy Driveland w pobliżu Mszczonowa.
Znamy ceny motocykli Suzuki na 2023 rok! Gama jednośladów z Hamamatsu mocno się powiększyła!
Co Suzuki oddało tego dnia do naszej dyspozycji? Już wyliczam: trzy V-Stromy 1050 (najnowszy DE i standardowe z roczników 2023 i 2022), dwa nowe V-Stromy 800DE i „klasyka” 650XT. Dalej: dwa nowe nakedy GSX-8S i jednego GSX-S1000. Do tego dwie przepiękne Hayabusy, turystyczny GSX-S1000GT i lekka kawaleria, reprezentowana przez GSX-R125, GSX-S125 i skuter Address 125. Po szybkim załatwieniu formalności zaklepałem na pierwszą część trasy V-Stroma 800DE, a na drugą 1050DE, czyli dwa motocykle, których byłem najbardziej ciekawy.
W trasie i na torze
Drogę do Pałacu Mała Wieś pokonaliśmy nowo otwartym odcinkiem trasy S7. Ze względu na ograniczenia prędkości i obecność w naszej grupie 125-tek poruszaliśmy się tempem raczej spacerowym. W tych warunkach zwróciłem uwagę przede wszystkim na świetną ergonomię V-Stroma 800DE i jego obszerną i miękką kanapę. Bardzo przyjemne są również nowy rzędowy silnik i skrzynia z quickshifterem. Czuję, że to będzie doskonały pożeracz długich tras.
Po krótkim postoju w imponującym kompleksie w Małej Wsi (polecam odwiedziny, kawę i spacer po parku, kiedy będziecie w okolicy Grójca), zmiana motocykli i podział na dwie grupy. Wsiadłem na 1050DE i wraz z szybszą grupą pomknąłem bocznymi, miejscami krętymi drogami w kierunku toru. Obwieszony kompletem kufrów największy z V-Stromów prowadził się lekko i pewnie, a przy moich własnych gabarytach okazał się też maszyną najbardziej komfortową.
Na obiekcie Driveland czekał już na nas znakomity instruktor Janusz Czaja, który przygotował kilka interesujących sekcji treningowych. Czekał na nas m.in. placyk z wolnymi slalomami o różnej gęstości rozstawienia pachołków i wyznaczonymi kwadratami do ćwiczenia nawrotów, próba hamowania i omijania przeszkody z przeciwskrętem, szybki slalom i długa prosta do testowania przyśpieszeń i pracy quickshiftera. Do tego oczywiście kręta pętla toru. Jeden dzień to oczywiście za mało, by przetestować wszystkie dostępne motocykle, skupiłem się więc na tych, które sprawdzą się pod kątem turystyki, czyli mojej głównej aktywności.
Dwaj królowie turystyki
Na sekcję wolnych manewrów ruszyłem tym samym 1050DE, którym przyjechałem. Byłem ciekaw, czy duże, 21-calowe przednie koło z oponą 90/90 i szprychami jakoś da o sobie znać w takich warunkach. Nie zauważyłem większych różnic w stosunku do wersji standardowej z 19-calowym, szerszym kołem przednim i odlewanymi felgami. Za to bardzo przypadła mi do gustu montowana w DE szersza kierownica. Przy moim rozstawie ramion daje bardzo duży komfort i pewność prowadzenia motocykla.
Przy okazji warto wymienić główne różnice między obiema wersjami największego z V-Stromów. 1050DE, oprócz wspomnianych kół i kierownicy, ma także większy o 25 mm prześwit (190 mm), ciut większe skoki zawieszeń (170/168 mm), montowane w standardzie gmole, aluminiową osłonę silnika i dualowe opony Dunlop Trailmax Mixtour, a do tego mniejszą przednią szybę z regulacją na śrubach, lepiej sprawdzającą się na odcinkach offroadowych.
Standardowy 1050 z roku modelowego 2023 zyskał natomiast kolorowy wyświetlacz TFT, co przyjąłem z wielkim zadowoleniem. Brzydki i nieczytelny ekran uważałem za jedną z większych wad wcześniejszego modelu. Ponadto cieszy w nim duża szyba z wygodną, wielopunktową regulacją. Widać tutaj wyraźny podział na motocykl typowo szosowy i ten o wyraźnie bardziej terenowym charakterze.
Książę i następca
Kolejne dwa motocykle to aktualny lider wśród średniaków, V-Strom 650 XT, który pomimo debiutu nowszych i bardziej zaawansowanych modeli z tej rodziny pozostał w ofercie i wciąż doskonale się sprzedaje, oraz nowy 800DE. Zacząłem od debiutującego modelu. Tak jak już pisałem, jest niesamowicie wygodny. Miękkiej kanapie towarzyszy równie miękkie, fajnie pracujące zawieszenie.
Niestety nie testowaliśmy tego dnia na odcinku offroad, ale wydaje mi się, że na szutrach, a nawet w bardziej wymagającym terenie będzie bardzo dobrze. Na asfalcie, w głębokich pochyleniach, V-Strom 800DE dosyć szybko zaczyna szorować podnóżkami, co zresztą potwierdzili inni jeżdżący nim dziennikarze. Nie mogę się natomiast doczekać, kiedy zabiorę ten motocykl w dłuższą podróż po niekoniecznie dobrych drogach.
A jak wypadł w tym porównaniu poczciwy V-Strom 650 XT? Zaskakująco dobrze. Wciąż jest moim zdaniem jedną z najlepszych propozycji na rynku, jeśli chodzi o wygodny i niezawodny motocykl turystyczny. Idealny dla jednej osoby, wystarczająco dobry do jazdy z pasażerem. Czuć oczywiście upływające lata i pewne zapóźnienie technologiczne, ale z drugiej strony jest to maszyna dopracowana do ostatniej śrubki. A w bardzo ciasnych zakrętach prowadzi się moim zdaniem lepiej niż 800DE. Przy cenie 43 900 zł, o 11 000 mniej niż 800DE, jest to wciąż bardzo atrakcyjna propozycja. A przecież dostępna jest również wersja standardowa na odlewanych kołach za jeszcze mniej – 40 500 zł.
Małe zaskoczenie
Jeśli chodzi o maszyny typowo szosowe, czyli Hayabusę, GSX-S1000GT, GSX-S1000 czy nowego GSX-8S, zrobiłem nimi dosłownie po dwa-trzy kółka. I to głównie po to, by po raz kolejny przekonać się, że mój świat to maszyny adventure. Natomiast bardzo przyjemnie zaskoczył mnie mały GSX-S125, który okazał się nad wyraz wygodny, nawet dla takiego miśka jak ja, i w swojej klasie bardzo dynamiczny.
Świetnie kręciło mi się nim ciasne nawroty. Szczerze mówiąc, tego dnia najlepiej jeździło mi się dwoma motocyklami – największym i najmniejszym. V-Stromem 1050DE i właśnie GSX-S125. Jeśli więc poszukujecie fajnej 125-tki, to mały naked Suzuki jest moim zdaniem jedną z najlepszych propozycji na rynku.
Po intensywnym, męczącym, ale bardzo przyjemnym dniu przyszła pora powrotu do Warszawy. Mimo możliwości skorzystania z jednego z większych motocykli, z czystej ciekawości zdecydowałem się pojechać małym skuterem Address 125. Cóż to była za epicka walka na drodze ekspresowej… od 70 km/h na podjazdach, po szalone 90 i więcej z górki i na prostych. Za to wygodnie i w fajnym klimacie.
Dziękuję całej ekipie Suzuki Motor Poland za możliwość sprawdzenia niemal całego katalogu Suzuki „ramię w ramię, łeb w łeb”. To naprawdę rzadka okazja, a daje bardzo dużo. Już za kilka tygodni zabierzemy nowe V-Stromy na długi wyjazd poza granice Polski i gruntownie przetestujemy je w boju. Mam jak najlepsze przeczucia.