Honda VTR 1000 Firestorm była japońską odpowiedzią na sukcesy dwucylindrowych Ducati. To maszyna z czasów, kiedy litrowe sporty nie były posłusznymi niewolnikami swoich kierowców. Ba, nie były nawet ich dobrymi kumplami. Były nieprzewidywalnymi żywiołami, które należało okiełznać.
To niesamowite, że dzisiaj dysponując kwotą poniżej 10 tysięcy złotych można kupić maszynę, która dwie dekady temu była nieosiągalna dla większości fanów motocykli sportowych. Jeśli tylko upolujemy dobrze utrzymany egzemplarz, w nasze ręce trafi maszyna generalnie bezproblemowa i przyjazna dla użytkownika, choć z ognistym temperamentem i wymagająca pewnej ręki.
Moc 106 KM nie przeraża na papierze, ale to tylko pozory. Litrowy widlak fantastycznie „ciągnie” od samego dołu, a do tego kapitalnie brzmi. Właściwie serwisowany nawet po 20 latach nie sprawia przykrych niespodzianek. Honda VTR 1000 Firestorm przeszła próbę czasu, czego nie można powiedzieć o jej bezpośrednim japońskim konkurencie, który pojawił się na rynku w tym samym czasie – Suzuki TL 1000 S.
Zerknijcie na nasz krótki test egzemplarza Firestorm z 2002 roku. To znakomity strzał dla poszukiwaczy niedrogiego sporta z mocnym charakterem, który wyróżnia się z tłumu rzędowych czwórek.