Ten test postanowiłem przeprowadzić całkowicie prywatnie, dlatego niech nie zwiedzie was logo firmy, którym sygnowany jest mój deflektor. Wakacyjny wyjazd na południe Europy z drugą połówką sprawił, że szukałem najróżniejszych gadżetów, które poprawią komfort jazdy. Na pierwszy ogień poszedł wspomniany deflektor. Jak się sprawdził?
Testowanie najróżniejszych motocykli sprawia, że wymaga się od nich zdecydowanie więcej, ale pozwala również dostrzec wiele detali oraz niuansów, które w przypadku prywatnego motocykla byłyby niemalże niezauważalne. Nawet nie wyobrażacie sobie jak dziwna jest przesiadka z nowej Multistrady V4 na chociażby Indiana FTR’a czy SV650. Wszystko jest inne, a jeżdżąc całym mnóstwem motocykli, w naszym prywatnym próbujemy znaleźć nasz wewnętrzny konsensus. Ja podczas całego wyjazdu chciałem mieć czystą głowę, dlatego postanowiłem nieco ulepszyć szybę w moim GS Adventure o dodatkowy deflektor.
Piękność z garbatym nosem
Jedno jest pewne – deflektor potrafi zepsuć wygląd nawet najpiękniejszego motocykla. Całe szczęście należę do tych, którzy cenią efektywność, a nie efektowność, dlatego sama prezencja była dla mnie mało ważna. Chwilę jednak zajęło mi przyzwyczajenie się do dodatkowego akcesorium o wysokości 17 cm, które sprawiło, że stojący pionowo giees, był niemalże w moim wzroście. Trudno, jakoś to będzie – pomyślałem sobie chwilę po montażu. Jest on niezwykle prosty i ogranicza się do użycia podstawowych kluczy. Na rynku dostępnych jest również całe mnóstwo deflektorów – mają różne wysokości, szerokości, kształty, a także sposoby mocowania. Ja postanowiłem wybrać najbardziej rozbudowany, który pozwoli mi nie tylko na regulację wysokości, ale także kąta pochylenia. Dodatkowo był delikatnie zaokrąglony, aby idealnie wpasował się w ramy oryginału.
A czy to w ogóle działa?
Z delikatnym dystansem wybrałem się na pierwszą przejażdżkę po montażu. Od deflektora wymagałem przede wszystkim prostoty w obsłudze, ale co najważniejsze, zmiany pędu powietrza, który skutecznie ominie mojego Schubertha C4 PRO. Ze zdziwieniem przejechałem pierwsze kilometry z otwartą szczęką, dodatkowo co chwile wystawiając a to dłoń, a to twarz za nowe akcesorium. O tym, że deflektor motocyklowy działa wiedziałem już po pierwszym kilometrze. W końcu szyba mojego kasku przestanie służyć za broń do walki z komarami, a i nieszczęsne muchy przestaną wpadać do buzi podczas jazdy z otwartą przyłbicą. Kask w końcu był nieziemsko cichy, a interkom zaskakująco głośny. Koniecznie okazało się szybkie obniżenie jego głośności. Pokonywanie autostrad odbywało się w końcu w odpowiedni sposób – rozmowa z plecaczkiem była naturalna, słuchanie muzyki nie przysparzało o ból głowy, a szyba cały czas była czysta. Nawet po przejechaniu na strzała 1000 km zsiedliśmy z motocykla zadowoleni. Rewelacja.
Kilometry weryfikują
Nie tyle co wiedza, staż, rodzaj motocykla, a właśnie przejechane kilometry weryfikują samych kierowców, ale również akcesoria. Dlatego kolejne wyjazdy ujawniały kolejne wady oraz zalety tego produktu. Po pierwsze należy się przyzwyczaić do tego, że na drodze naszego wzroku stoi kolejna bariera, która bardzo delikatnie, ale jednak zmienia nieco obraz. Zajmuje to krótką chwilę, ale później staje się czymś zupełnie naturalnym. Na nieco bardziej skomplikowany problem trafiłem po ponad 400 kilometrowej podróży autostradą. Wszystko było dobrze do momentu, aż po zmierzchu zmuszony byłem z niej zjechać, aby dojechać do celu. Liczba roztrzaskanych owadów w połączeniu ze światłami nadjeżdżających pojazdów sprawiła, że nie widziałem prawie nic. Niezbędny był postój oraz przymusowe czyszczenie szyby. Nie jest to może ogromny problem, ale pamiętać trzeba o tym, że deflektor należy odpowiednio konserwować. Nieprawidłowe czyszczenie sprawi, że pojawią się na nim rysy, które znacznie pogorszą jego przejrzystość.
Czas na deszcz
Cieszył mnie fakt, że przez deflektor strugi deszczu, ale także wilgoć z drogi nie trafiała na wizjer kasku. Szybko jednak okazało się, że idealnie dogadał się z owadami na szybie tworząc swego rodzaju papkę, która na tyle ograniczyła moją widoczność, że zmuszony byłem obwodnicę Monachium pokonać zerkając a to raz z prawej, a to raz z lewej strony. Niezbędne w tym przypadku będzie jej zakonserwowanie jakimś preparatem, który zadziała jak niewidzialna wycieraczka. To powinno pomóc. Zatrzymałem się na najbliższym Autohofie, aby za pomocą regulacji obniżyć wysokość mojego deflektora. Okazało się jednak, że żeby to zrobić niezbędne jest użycie imbusa. Jedynie kąt pochyłu można zrobić za pomocą specjalnego motylka. Teraz wiem, że wszystkie śruby zostaną nimi zastąpione.
Regulacja jest, ale czy na pewno odpowiednia?
Po wyciągnięciu odpowiednich kluczy zabrałem się za regulację i natrafiłem na kolejną przeszkodę. Chciałem obniżyć deflektor do absolutnego minimum, abym podczas deszczu mógł spoglądać na drogę nad nim. Okazało się jednak, że regulacja oczywiście jest, ale na tyle niewielka, że udało mi się go obniżyć o raptem 2, maksymalnie 3 centymetry. Teraz wiem, że podczas jednego z garażowych posiedzeń konieczna będzie przeróbka. Najważniejsze jest, aby zakresy regulacji nie tylko były dosyć pokaźne, ale przede wszystkim szybkie i łatwe w obsłudze.
Hit czy kit?
Tak czy inaczej uważam, że deflektor jest obowiązkowym kompanem podczas dalekich podróży. Zapomnijcie o szumie w kasku, bolącej głowie czy krzyczeniu do interkomu. Ten niewielki gadżet skutecznie zmieni pęd powietrza sprawiając, że jazda na motocyklu wkroczy na zupełnie inny poziom. Nie mniej jednak wydaje mi się, że wymagają one nieco indywidualnych poprawek. Z pozoru błahych, ale jakże ważnych, szczególnie w trasie. Warto pamiętać o tym podczas kupna, aby zwrócić uwagę chociażby na zakres regulacji czy sposób montażu. Nie pożałujecie.
Jak dobrać deflektor motocyklowy? Jak zamontować, jaki wybrać?