Tor Mugello od zawsze był jedną z najbardziej elektryzujących rund w kalendarzu MotoGP. Tegoroczna edycja GP Włoch nie była wyjątkiem, a prawdziwe emocje zaczęły się jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego wyścigu…
Legendarny Max
Max Biaggi oficjalnie stał się Legendą MotoGP. Czterokrotny mistrz świata doczekał się swojego miejsca w „Hall of fame” wśród największych nazwisk tego sportu. Wątpliwości? Tak – jedna! Dlaczego dopiero teraz?!
Zastrzeżony numer…
Numer 46 został oficjalnie wycofany „z użycia” w MotoGP i nikt nigdy nie będzie się ścigał z tą magiczną liczbą na motocyklu. Podczas sobotnich uroczystości Valentino Rossi zabrał symboliczną statuetkę i poszedł z nią do domu. Swoją drogą wątpię, czy jakikolwiek zawodnik odważyłby się skorzystać z „46” w bliższej i dalszej przyszłości.
Dodatkowym prezentem dla Rossiego był fakt, że dwóch jego podopiecznych z Akademii VR46, Luca Marini i Marco Bezzecchi startowali do niedzielnego wyścigu z pierwszego rzędu (odpowiednio 2. i 3. miejsce), a rywalizację skończyli na 5. i 6. miejscu. Brawo!
Czwarta operacja ręki Marqueza
Kolejna operacja Marca Marqueza – czy to koniec jego startów w sezonie 2022?
O ile powyższe informacje można uznać za miłe akcenty, o tyle w sobotę na paddock i cały świat MotoGP spadła prawdziwa bomba. Marc Maquez ogłosił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że po tej rundzie kończy swoje starty w tym sezonie, aby poddać się czwartej (!) operacji ręki złamanej podczas GP Jerez w 2020 roku.
Wiedzieliśmy, że Marc nie jest w pełni sił, ale tego nie spodziewał się chyba nikt. Niestety sam zawodnik przyznał, że wciąż nie czuje się komfortowo na motocyklu. Śruby i płytki zamontowane w połamanej kości wciąż mocno ograniczają jego ruchy, a kończenie wyścigów na miejscach 5-10 go nie zadowala. Cóż… trzymamy kciuki i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!
Układanka MotoGP bez MM93 i dramat Hondy
Nieobecność ośmiokrotnego mistrza świata niewiele zmieni w walce o tegoroczny tytuł. Patrząc trzeźwo na sytuację nikt chyba się nie łudził, że Marquez będzie realnym zagrożeniem dla zawodników z czoła tabeli. Choć… Marquez, to zawsze Marquez.
Nie wiem, kto zasiądzie na jego motocyklu. Czy znowu Stefan Bradl? A może jakiś bardziej szalony ruch? Już niedługo się dowiemy.
Nie ma natomiast wątpliwości, że sytuacja Hondy ze złej stała się właśnie tragiczna. Zespół HRC, jak i całego producenta czeka „deja vu” z 2020 roku. Gdyby nie katastrofa w Suzuki, Honda byłaby głównym kandydatem do ostatniego miejsca klasyfikacji konstruktorów na koniec sezonu.
No i dramat Suzuki…
No właśnie… co z Suzuki? Jednym Słowem dramat. Choć wciąż nie znamy szczegółowych warunków opuszczenia MotoGP przez zespół Team Suzuki Ecstar, to ewidentnie z obydwu zawodników zeszła para. Drugi raz z rzędu, ani Mir, ani Rins nie dojechali do mety. Wielka szkoda. Szczególnie Rinsa, który miał naprawdę świetny początek tego sezonu.
Kolejne Apki w stawce?
Kolejne zmiany w stawce dotyczą zespołu WithU Yamaha RNF MotoGP Team, który od przyszłego roku nie będzie już korzystał z motocykli Yamahy a… nie, na szczęście nie z Ducati. W końcu doczekamy się w paddocku kolejnych dwóch Aprilii! I ta informacja bardzo mnie cieszy. Droga producenta z Noale była długa i wyboista, a początek tego sezonu jest słodką nagrodą za te wieloletnie męki. Nikt by się nie spodziewał, że po 1/3 tegorocznych zmagań A. Espargaro będzie wiceliderem w generalce z niewielką stratą (8 pkt.) do Quartararo.
Czy ta roszada oznacza rozstanie z Darrynem Binderem i Andreą Dovizioso? Nie można tego wykluczyć. W końcu na rynek trafia dwóch, bardzo szybkich zawodników z Suzuki.
Kto za Suzuki?
W temacie zespołów pozostaje jeszcze jedna niewiadoma. Dorna wciąż nie ogłosiła producenta, który wypełni lukę po Suzuki. W kuluarach mówi się o 3 opcjach. BMW, Triumph oraz MV Agusta.
Kto ma szanse? Osobiście z tej trójki obstawiałbym Triumpha. Już od kilku lat współpracuje z Dorną i FIM dostarczając silniki do Moto2. Choć nie mają w swojej gamie typowego supersporta (chyba, że za takiego uznać Speed Triple RR), to doświadczenie i kontakty mogą być kluczowe.
Na pewno wiele osób trzyma kciuki za BMW. Wiadomo jest, że mają w ofercie kosmiczne S1000RR, które zdominowało segment drogowych, sportowych „litrów”, ale producent z Bawarii już jakiś czas temu oficjalnie stwierdził, że nie widzi sensu zaangażowania w MotoGP. Choć dla wielu byłby to wybór najbardziej oczywisty, niemiecka konsekwencja sugeruje, że raczej zdania tak szybko nie zmienią.
A MV Agusta? No cóż… ten niewielki producent dostarcza swoje podwozia do dwóch motocykli w Moto2, ale ciężko uznać ten projekt za sukces. Biorąc pod uwagę nieobliczalność Włochów nie można niczego wykluczyć, jednak jest to w mojej opinii najmniej prawdopodobna opcja.
A co się działo podczas GP na torze Mugello?
Wyniki już wszyscy znają, więc wspomnę tylko dwa rekordy, jakich byliśmy świadkami w niedzielę.
1. Pedro Acosta doczekał się pierwszego zwycięstwa w Moto2, stając się tym samym najmłodszym zawodnikiem w historii, któremu udała się ta sztuka. Hiszpan dokonał tego w wieku zaledwie 18 lat i 4 dni detronizując Marca Marqueza. Osiemnastka i pierwszy triumf – świętowanie musiało być niezłe!
2. Podczas wyścigu Jorge Martin ustanowił nowy, oficjalny rekord prędkości MotoGP. Wynik? Kosmiczne 363,3 km/h! Czy to jeszcze motocykle, czy już naziemne pociski załogowe? Sami sobie odpowiedzcie.
Dużo się działo, a czasu na ochłonięcie niewiele. Już za tydzień runda na torze w Barcelonie. I dobrze! Jedyne, czego nie lubię w MotoGP to czas pomiędzy wyścigowymi weekendami.