_SLIDERPrawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 24: Gdy stawką gry jest...

Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 24: Gdy stawką gry jest twoja głowa…

-

Jechałem do Twardego oddać mu jego motocykl i odebrać swój. Przez całą drogę zastanawiałem się jak ubrać w słowa mój coming out. Jak zareaguje? Czy się nie wścieknie? Czy wyjdę z tego cało? Niby przegadaliśmy we trójkę co powiedzieć, czego nie mówić i jak ogólnie przekazać mu całość, ale stres miałem przepotężny. Zawsze mogłem coś spieprzyć, a wtedy konsekwencje mogłyby być straszne. Dla mnie, dla Siwego, dla Majki…

W poprzednim odcinku:

Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 23: Ten zły, ten dobry, ale który to który?

Gdy podjechałem pod budynek klubu, zobaczyłem jak w promieniach zachodzącego słońca lśnił mój Rocket III. Chłopaki musieli go umyć, bo wyglądał jak nówka sztuka, którą w sumie był. Zrobiłem nim dopiero niecałe 2000 km. Postawiłem hadeka Twardego obok swojego motocykla i dziarskim krokiem ruszyłem na górę. Co ma być, to będzie.

Prezes Wagabundy nie ukrywał zadowolenia, gdy tylko mnie zobaczył. Miał świetny humor. Rzucił się na mnie, wyściskał i zaproponował drinka. Malutkiego, co by nie wpłynął na percepcję kierowcy. Pomyślałem, że dziś nie będę mu niczego takiego odmawiać. Chwilę później siedzieliśmy w jego gabinecie, gadając o bzdurach i popijając colę z odrobiną whisky.

– Dobra, muszę ci to wszystko powiedzieć, bo już mnie to męczy i tak dalej żyć nie dam rady…

– Oho! Coś taki poważny, co się stało? – Twardy nie podejrzewał, że zaraz atmosfera kucnie.

– Bo jest poważna sprawa. Ten pies, co go wydzwaniałeś, żeby nam pomógł w zatuszowaniu pościgu to Jurski. Prawda?

Gdyby to była kreskówka, nad głową Twardego pojawiłby się wielki, skaczący znak zapytania. Na twarzy miał nieukrywane zaskoczenie, które zmieniło jego oblicze z roześmianego na śmiertelnie poważne.

– Skąd wiesz? – rzucił krótko, przez zęby.

– Wiem, bo ten pies próbował mnie zwerbować na własne potrzeby chwilę po tym jak do was dołączyłem…

Twardy zamarł. Widziałem jak drgają mu mięśnie na twarzy. Był wyraźnie zestresowany i jednocześnie próbował udawać obojętność.

– Mów dalej. – ponaglił mnie spokojnym głosem.

Musiałem jota w jotę odtworzyć z pamięci ustaloną historię. Dużo w niej prawdy, ale też trochę zakamuflowanego wybielania się i wpędzania mojego rozmówcy w poczucie winy. Najważniejsze to nie stracić zaufania Twardego. No to zaczynamy!

– Zaczęliście od gróźb. Zwerbowaliście mnie siłą w wasze szeregi, przedstawiając mi moją sytuację jako taką z tych bez wyjścia. Bez alternatywy. Alternatywa jednak znalazła się bardzo szybko. Już w drodze powrotnej po naszej rozmowie, gdzie na siłę wcisnąłeś mi kamizelki dla Siwego i dla mnie, dopadło mnie CBŚ. Próbowałem uciekać i na Wilanowie rozwaliłem swojego Draga. Pobiłem funkcjonariuszy, którzy mnie próbowali aresztować, bo nawet nie wiedziałem, że są psami. Ale jak wyjęli giwery, to skapitulowałem. Przewieźli mnie do swojego biura – uważaj – na Podchorążych… Tak, w prostej linii kilkaset metrów od naszego laboratorium. Ale do rzeczy. Szantażowali mnie, że wsadzą mnie na długo za ucieczkę i pobicie funkcjonariuszy, a dodatkowo za udział w zorganizowanej grupie przestępczej jaką jest Wagabunda. Wtedy poznałem Jurskiego. Powiedział, że mam jedno wyjście – muszę poinformować ich o grubej akcji, którą będziecie planować. Do tej pory mam robić wszystko to, o co mnie poprosicie, łącznie z produkcją mety. Najlepsze jest to, że temat był do tej pory praktycznie uśpiony. Robiłem swoje, od czasu do czasu rozmawiając z nim przez telefon, sprzedając mu jakieś brednie. Serio. Zresztą nie wiedziałem nic o żadnej grubej akcji, więc mówiłem, że nic nie przygotowujecie. Miałem mega wyrzuty sumienia, bo… ty się mocno zmieniłeś. Z bandziora, który groził mi i moim bliskim, stałeś się moim bratem. Serio, tak czuję. Dlatego przychodzę do ciebie w momencie, kiedy jestem pod ścianą. Nasz kolega Jurski chce mnie okablować, łącznie z kamerą w guziku koszuli, i nagrać kompromitujący cię materiał z przekazania tobie wyprodukowanych przeze mnie narkotyków. Za #uja mu nie ufam. Ten materiał pogrążyłby tak samo ciebie jak i mnie. Odkryłem, że Jurski jest niezłym gagatkiem, że to zły glina, który… no właśnie. Który bierze od was na przykład pieniądze za milczenie i teoretycznie za ochronę waszego interesu, a tymczasem próbuje was ograć.

Twardy patrzył mi głęboko w oczy. Jakby skanował czy to co mówię jest prawdą. Milczał długo po tym, gdy skończyłem mój monolog. Gdy zaczął mówić, włosy zjeżyły się na moich rękach. Słuchałem swojego gangsterskiego wyroku…

– Jurski to kawał k#rwy. Bardzo dobrze, że mi to wszystko mówisz. Szkoda, że dopiero teraz. Gdybyś był z nami fair od początku, łatwiej można byłoby to wszystko ograć. Ale k@wa, rozumiem cię. Naprawdę zwerbowaliśmy cię na siłę, po chamsku, szantażem. Szczerze, to też mnie to męczyło przez dłuższy czas, w sumie męczy do tej pory – pamiętasz jak się zmieszałem podczas rozmowy z Majką. No ale musiałem działać ostro, bo wiedziałem, że jesteś charakterny typ. Na pewno byś w to nie wszedł po dobroci. Pozostaje pytanie czy mogę ci ufać po tym co mi powiedziałeś… Nie, nic nie mów. To wyjdzie samo. Twoje zapewnienia nie będą miały teraz żadnego znaczenia. Jurski mówisz… Jurski dostał od nas już jakąś równowartość miliona euro. Wiesz w czym? W metce właśnie. Temu ch@jowi za ochronę, jak to ty mówisz, płacimy towarem, też twoim towarem… Wiem, że on ma sam swoje kanały dystrybucji i gdzieś pcha to gówno. Ale czy robi to w Polsce, czy w Europie, tego nie wiem. Chce, żebyś ty przekazał mi zrobiony przez ciebie towar osobiście, tak? No właśnie, nigdy nikt z Wagabundy, nikt z nas, nie przekazał mu towaru, nie pozwoliliśmy się złapać na tym. Ale towar zawsze znikał z umówionych skrytek zaraz po tym, jak poinformowaliśmy Jurskiego gdzie czeka do odbioru. To cwany typ, ale i ja nie jestem głupi. Zresztą dobrze wiesz, że u nas nie ma czegoś takiego jak przekazanie mi towaru. Zastanawiam się na co on liczył i na co cię pakował? Myślę, że chciał, żebyś wpadł z tymi wszystkimi kablami i żebyśmy się tobą zajęli na poważnie. Fakt, nie mamy na swoim koncie głowy, ale po takim numerze musiałbyś iść po cichu do piachu. Nie byłoby innego wyjścia…

Nie można było odmówić logiki temu rozumowaniu. O tym nie pomyślałem. Może chciał wyeliminować mnie nieswoimi rękami, a może…

– Słuchaj, a może właśnie moja egzekucja, egzekucja szpiega, agenta, miałaby być pogrążającym was dowodem? Przecież prochy to za mało, dopiero za głowę moglibyście polecieć na dłużej w pasiaki… To tłumaczyłoby też jego brak zainteresowania ciśnięciem mnie o wasze bieżące sprawy. Bo przecież wcale go to nie obchodziło. On przygotowywał grande finale… K%rwa mać. To ma sens… Tylko on musiałby mieć szybko niepodważalne dowody tego co się stało. Żaden ciągnący się latami proces poszlakowy nie wchodził tutaj raczej w grę. Takie rzeczy organizuje się dla natychmiastowych wyników.

Gdy to do mnie dotarło poczułem dreszcz chłodu na plecach. W co ja się wpieprzyłem??

– To oznacza, że musi mieć kolejnego kreta w naszej organizacji… Siwy? Jest twoim ziomkiem, wie o tobie wszystko, pewnie wiedział też o wszystkim, ale nie pozwoliłby na taką podwójną grę, w której stawką jest twoja głowa… Prawda?

– Tak, Siwy wie o wszystkim. Tak po prawdzie jego Jurski szantażował jeszcze wcześniej i to on, zmuszony przez Jurskiego, nagrał nasze przypadkowe spotkanie nad Jeziorem Jamskim. Ale Siwy to dobry chłopak, mój chłopak. Możesz nas traktować jak jedność. Siwy jest prostym gościem, ale umie trzymać gębę na kłódkę. On cię w żadne gówno nie wciągnął, a ja mu wybaczyłem, że mnie wjebau w to wszystko.

Musiałem zataić to, że Siwy ma legitymację policyjną i że w sumie jest psem. Tego Twardy by nie wtrzymał już. Ale… To że z przyjacielem mówimy sobie wszystko, a prezio wziął nas do klubu razem, niejako w pakiecie, nie mogło go przecież zdziwić.

– Za dużo sensacji na jedną rozmowę. Muszę to wszystko przetrawić. To o czym tu gadaliśmy niech zostanie między nami. Tzn. mną, tobą i Siwym. Przyjedźcie tutaj do mnie jutro we dwóch. Obgadamy sobie wszystko ze szczegółami. Wielki, jednak cię o to zapytam. Mogę ci ufać?

To ostatnie zdanie powiedział takim tonem, że moje serce zaczęło bić mocniej, twarz wykrzywiła się w grymasie, a do oczu miały ochotę napłynąć łzy. Objąłem go ramionami i przytuliłem mocno.

– Możesz. Musisz. Nie zawiodę cię. A jeżeli tak, to wiesz gdzie jest mój najsłabszy punkt. Twardy, gramy w tej samej drużynie. Wiem to, czuję to na 100%!

Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 25: Łamanie trójetapowe

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

3 KOMENTARZE

  1. I szykuje się grande finale. Mam nadzieję że to nie jest ostatni rozdział tej opowieści bo podoba mi się dawkowanie emocji tak jak kiedyś trzeba było czekać cały tydzień na kolejny odcinek „tajemnicy sagalii”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ