Pod klubem stały tylko trzy motocykle. Harras Twardego i zaparkowany właśnie streetfighter Siwego oraz mój Rocket. To spotkanie musiało być tajne, nikt o nim nie mógł wiedzieć. To właśnie dziś mieliśmy ustalić jak wyplączemy się z tej gównianej sieci, w którą zaplątywaliśmy się przez ostatnie miesiące.
W poprzednim odcinku:
Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 24: Gdy stawką gry jest twoja głowa…
Twardy siedział w swoim gabinecie. Sączył czystą whisky, trzymając buty na biurku. Gdy weszliśmy do jego biura, nie pukając, bo drzwi były uchylone, wstał i gestem zaprosił nas, abyśmy zajęli miejsce na przygotowanych fotelach.
– Zamknęliście za sobą na sztabę drzwi na dole? Tak, dobrze. Siadajcie. Od razu wam mówię, że nie wyjdziemy stąd, dopóki nie ustalimy genialnego planu działania. Musimy przy tym być ze sobą całkowicie szczerzy.
Mówiąc to Twardy, teatralnym gestem, wyjął z szuflady biurka Berettę 9 mm Compact i położył ją na blacie. Skrzywiłem się patrząc na to, ale wiedziałem, że to tylko taka gra, mająca zrobić na nas swojego rodzaju wrażenie. To co zrobił Siwy, zaskoczyło nas obu – i mnie i Twardego. Ten sukinsyn rozpiął skórzaną kurtkę, sięgnął pod lewą pachę i wyjął swojego Glocka 17 piątej generacji. Wcześniej wyjmując magazynek, z hukiem rzucił go na biurko, tuż obok Beretty Twardego, wprawiając go w niemałe zaskoczenie.
– Ok – odpowiedział Siwy spokojnym głosem.
– A ty Wielki, też masz procę?
Spojrzałem mu głęboko w oczy.
– Ja nie muszę nosić ze sobą takich zabawek – i położyłem na blat moje obie, poobijane nieraz dłonie, noszące ślady blizn na knykciach – ale wybacz, nie będę mojej broni trzymał na biurku przez całą rozmowę, bo mi niewygodnie.
– Dobra, koniec żartów. Przepraszam. Przyzwyczaiłem się już do tego, że muszę na swoich rozmówcach robić wrażenie. Na was nie muszę. Jesteście moi. Jeb@ć konwenanse. Zastanówmy się wspólnie nad tym, jak ograć tego kut@asa Jurskiego.
Twardy wstał i nie pytając się nas, obu nam nalał po pół szklaneczki whisky ze swojej karafki, a do niej lał tylko najlepsze trunki. Po kilku łyczkach odprężyliśmy się, a głos zabrał Siwy.
– Żeby pogrążyć tę szuję trzeba sięgnąć wyżej, dużo wyżej nad niego. Problem w tym, że Jurski może mieć haki absolutnie na wszystkich w Polsce. Jego śliskie macki sięgają daleko i wysoko. Dlatego też zwróciłem się o pomoc do mojego znajomego, który jest funkcjonariuszem Interpolu z Francji. Tam, wierzę, że jeszcze nie sięgnął. Międzynarodowa policja pomoże nam w zastawieniu pułapki na tę świnię, której przestępstwa są międzynarodowe. Chłopak, z którym rozmawiałem, bawi się, tak jak ja, w hakerkę i w ten też sposób go poznałem. Zrobiliśmy małe dochodzenie. Okazuje się, że Jurski jest znany Interpolowi, mają na niego teczkę, w której są naprawdę ciekawe rzeczy. Pseudonim jaki mu nadali to Blue King – niebieski król. Pasuje do niego jak ulał. Według nich zamieszany jest w międzynarodowy handel prochem, bronią i czerpie korzyści z handlu ludźmi – kobietami ze wschodu sprzedawanymi do burdeli na zachodzie. Problem w tym, że robi wszystko w białych rękawiczkach, albo nieswoimi rękami. Jeśli pomożemy im dostarczyć niepodważalne dowody na jego przestępczą działalność, zajmą się nim profesjonalnie.
Twardy popatrzył na Siwego, z jednej strony z uznaniem, ale widać było w jego oczach masę wątpliwości i coś, czego do tej pory jeszcze nie widziałem… strach!
– Siwy – zaczął Twardy – jeśli wpuścisz tu Interpol, to zwiną również i mnie, na wiele lat. Może i wy się wywiniecie, ale ja będę pierdział w celi przez kilka lat, bo blukink mnie obciąży. To nieuniknione. Jedynym w 100% pewnym rozwiązaniem na zamknięcie mu ryja jest sprawienie, że zniknie. Niestety znam tylko jeden skuteczny sposób na znikanie ludzi…
Zamarliśmy obaj. Nie tak wyobrażaliśmy sobie tę rozmowę i tego na pewno ani ja ani Siwy nie chcieliśmy, mimo tego, że wiedzieliśmy kim jest i co robi Jurski. Wiedzieliśmy też, że cała masa szantażowanych przez niego osób poczułaby ulgę po jego śmierci, ale wiedzieliśmy też, że do tego nie chcemy przykładać naszych rąk.
– Słuchaj, nie graj kozaka większego niż jesteś, bo ty też nikogo nigdy nie zabiłeś i wierzę głęboko, że chciałbyś, aby tak zostało. Ja wiem, że jego zeznania mogą cię pogrążyć, ale tak samo jest i z nami. Jurski jest szantażystą. Z tego można powiedzieć żyje i z tego powodu ma się dobrze. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to zniszczenie go jego własną bronią. Znalezienie na niego takich kwitów, że się zesra. Kwitów nie do podważenia, które pogrążą go całkowicie i nieodwracalnie. Mając coś takiego w ręku Jurski byłby nasz… – rzuciłem głosem nieznoszącym sprzeciwu. Przynajmniej tak mi się wydawało.
– Właśnie gówno prawda. To jest śliski wąż, który ze wszystkiego się wywinie. Z każdej miękkiej rzeczy. Jedyne co na niego może podziałać, to groźba zrobienia krzywdy jego bliskim. Ma dwoje dzieci, córeczkę 3 lata i syna 14 lat. Jeżeli nie ustalimy, że zasługuje na czapę, to drugim sposobem jest wykorzystanie któregoś z dzieci. Wiem, że córka jest jego oczkiem w głowie. Zawsze marzył o drugim dziecku, o córce, ale przez lata jego żona nie mogła zajść w ciążę. Zrobi dla niej wszystko.
Zaczęliśmy analizować sytuację. To, co chcieliśmy zrobić, było podłe, ale stwierdziliśmy, że tylko to rozwiązanie uwolni nas od Jurskiego, ratując mu życie, robiąc jednocześnie krzywdę jemu i jego żonie – która też nie jest święta i zasługuje na karę za świadome uczestnictwo w milionowych przekrętach. Postanowiliśmy połączyć nasze siły, wykorzystać nasze kontakty i umiejętności aby zaplanować akcję, która uderzyłaby w niego z dwóch stron, jednocześnie wiążąc mu ręce i zamykając mordę.
Gdy wróciłem do domu, zacząłem mocno zastanawiać się nad tym, co wymyśliliśmy. Postanowiłem powiedzieć o wszystkim Majce i zdać się na jej osąd. Bałem się, że znając szczegóły, pogrąży mnie w poczuciu winy. Gdy przyszła, nie dałem jej nawet zdjąć kurtki, tylko od razu wyskoczyłem z naszym planem usadzenia Jurskiego. Mój monolog trwał kilkanaście minut. Postanowiłem wprowadzić ją we wszystkie szczegóły, nie pomijać żadnego aspektu sprawy. Majka nie przerwała mi ani razu. Gdy skończyłem mówić, spojrzała mi głęboko w oczy, nabrała powietrza w płuca i zaczęła mówić. Czekałem na wyrok…
– Według mnie to najlepsze rozwiązanie w sprawie Jurskiego. Jeśli wszystko pójdzie po waszej myśli, to dostanie za swoje, a cierpieć będzie jedynie on i jego żona. Dziecko nie będzie sobie zdawało sprawy z tego co się dzieje. Co do Jurskiego jeszcze, to trzeba mu doje#ać tak, żeby się obsrau makowcem. Żeby bał się własnego cienia. To co wymyśliliście musi go złamać. Nie ma innej opcji. Jeżeli po to mi to powiedziałeś, żebym cię rozgrzeszyła, czy dała ci swoją zgodę, to tak. Masz ją. To jest jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji.
Żarty się skończyły. Zdrowy rozsądek Majki pozwolił mi podjąć decyzję. Umówiliśmy się, że działamy tylko wtedy, gdy wszyscy trzej będziemy jednomyślni. Zadzwoniłem do Twardego.
– Cześć. Jestem na tak. Biorę na siebie etap pierwszy.
– Cześć. Bardzo miło mi to słyszeć – powiedział Twardy. – Właśnie dzwonił Siwy. Zajmie się etapem trzecim. Ja biorę na siebie etap drugi. Jesteśmy dogadani. Cześć.
Od teraz będzie liczył się każdy szczegół, każda najmniejsza rzecz. Zaczynamy proces planowania trzyskładnikowego usadzenia Jurskiego, zamknięcia mu ryja na zawsze, pogrążenia go w rozpaczy, złamania go i zneutralizowania jako zagrożenia. Teraz już nie ma odwrotu. Machina ruszyła…
Czytaj dalej:
Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 26: Dwanaście lat…