Poniższy wpis w całości, i z zachowaną oryginalną pisownią, pochodzi z facebookowego profilu Tactical Law Enforcement Officer, który to traktuje o zagadnieniach dotyczących taktyki i wyposażenia, a skierowany jest bezpośrednio do policjantów i funkcjonariuszy polskich służb mundurowych. Przedstawia on ciekawe spojrzenie na temat sprzętu policyjnego, a głównie radiowozów – nie tylko elektrycznych, używanych obecnie przez funkcjonariuszy.
Na początek bo nie każdy kto obserwuje tę stronę jest policjantem pragnę poinformować, że Policja jak zresztą wszystkie służby w RP jest instytucją ogromnie niedofinansowaną, w Policji panuje bieda, taka prawdziwa bieda, oczywiście byłbym nie uczciwym gdybym nie powiedział, że z roku na rok jest coraz lepiej, jeszcze 15 lat temu policjanci mieli limity kilometrów na radiowozy i sami robili składki żeby zatankować poloneza albo na interwencje jeździli komunikacją miejską, ale najlepszym dowodem jak ogromną mamy biedę i jednocześnie decydenci mają ogromne kompleksy, żeby tylko przeciętny obywatel nie zorientował się, że Policja i cała reszta służb mundurowych głównie zajmuje się malowaniem trawy na zielono jest obsesja na punkcie powłoki lakierniczej. Radiowóz musi lśnić i być w nienagannym stanie, to że bierze litr oleju na 100 km a każde koło stuka nie jest w ogóle istotne, istotne jest żeby zderzak nie był porysowany albo próg nie był wgnieciony od jazdy po krawężnikach. Jak wiadomo radiowozami jeździmy dla własnej przyjemności a nie dlatego, że musimy jeździć na interwencję. Dodatkowo, nie każdy wie ale kiedy policjant uszkodzi powłokę lakierniczą ze swojej winy np. właśnie dojeżdżając za blisko krawężnika to z własnych pieniędzy musi malować zderzak albo jeżeli się ubezpieczył i płaci co miesiąc składkę to zapłaci za to ubezpieczyciel.
Biednych ludzi nie stać na zakup byle czego, tymczasem my ładujemy ciągle kasę w najtańsze rozwiązania, których późniejsza eksploatacja nas wykańcza, dodatkowo często po prostu wywalamy pieniądze podatnika bez jakiegokolwiek sensu i przykładem tego są radiowozy elektryczne. Niedawno w prasie motoryzacyjnej można było przeczytać jak bardzo Brytyjscy policjanci narzekają na radiowozy elektryczne, na które nie dawno się przesiadali w imię dbania o środowisko bo okazuje się, że baterie padają w połowie drogi na interwencję albo jadąc na interwencję nie mogą z niej wrócić. Tymczasem my, w Polsce przy dużo mniej rozbudowanej infrastrukturze obsługi aut elektrycznych kupujemy je do Policji i innych służb. Jasne, można przecież argumentować, że np. dzielnicowi nie potrzebują super radiowozów do wożenia wezwań i odwiedzania rodzin objętych niebieską kartą. Praktyka jednak pokazuje, że wszyscy, dosłownie wszyscy policjanci pracujący na ulicy potrzebują mieć radiowozy podobnej klasy bo dzielnica również prowadzi pościgi, podejmuje interwencje i zatrzymuje ludzi a do tych zadań Opel Corsa i Hyundai I20 o mocy 70 koni kompletnie się nie nadaje.
Na przykładzie Garnizonu Kujawsko- Pomorskiego, gdzie kilka dni temu oddano do użytku aż 4 radiowozy elektryczne Hyundai Kona, łączny koszt zakupu 4 radiowozów wyniósł podatnika 771 700 zł! 192 925 zł za sztukę! Za takie pieniądze moglibyśmy dostać porządny radiowóz przerobiony na potrzeby policji dodając do niego komputer, uchwyty na broń i wyposażenie, zabudowując przedział dla zatrzymanych, organizując bagażnik i montując zderzak typu push-bar, ale mamy za to 4 radiowozy o zasięgu 400 km.
Dodatkowy problem, który niestety stał się doskonale widoczny w 2022 roku. W przypadku konfliktu zbrojnego policja wykonuje szereg zadań, od regulacji ruchu i ewakuacji ludności cywilnej po działania przeciw dywersyjne, ochronę infrastruktury krytycznej i w końcu regularne walki na froncie wspierając żołnierzy. W całej Polsce mamy kilkadziesiąt radiowozów elektrycznych, które w przypadku braku dostaw energii mogą robić jedynie za barykadę bo prądu nie da się dowieźć cysterną i zatankować w minutę.
Co o tym wszystkim myślicie? Dajcie znać w komentarzach…