Motocykl z zagranicy, ściągnięty z Anglii. Drugi właściciel, igła. Stan idealny, cena do negocjacji – czytamy w ogłoszeniu. Rzeczywiście, pojazd wygląda świetnie, ma atrakcyjną cenę, akceptowalny przebieg. Czy jest to okazja? Na pewno – handlarze sprowadzający pojazdy z zagranicy żyją z okazyjnej sprzedaży motocykli…
Piękne powiedzenie głosi, że nie wszystko złoto co się świeci, ale… dobra polerka, trochę farby i kilka godzin pracy potrafią zdziałać cuda. Motocykl kupiony na wyspach, za dobre pieniądze, może okazać się żyłą złota dla chwilowego właściciela, który wprowadza pojazd na nowy rynek.
Jak łatwo zarobić na sprzedaży motocykla?
Najlepszym sposobem na zarobek jest kupić tanio, a sprzedać drogo, może nie drogo (aby sprzęt szybko znalazł właściciela), ale na pewno znacznie drożej. Jak to osiągnąć? Są to dwa znane mi, murowane na to sposoby.
Czarna magia – czyli ze złomu robimy bezwypadek
Pierwszy sposób to kupno bezwartościowego złomu, czyli motocykla po dzwonie, lub też coś wartego sprzęta po szlifie. Naprawa tegoż, tak oczywiście, by na pierwszy rzut oka niczego nie było widać i sprzedaż za dużo większe pieniądze, jako motocykla bezwypadkowego. To jednak jest oszustwo, a parają się tym magicy, ale uprawiający czarną magię, złą, krzywdzącą. Oczywiście są tacy, którzy nie ukrywają, że motocykl był po przygodzie, ale nie mogą oprzeć się pokusie zmniejszenia jej rangi (z dzwona z krzywymi lagami, na zwykłego szlifa, idąc w zaparte, że lagi prostowane nie były). To też według mnie jest mocno nieuczciwe, a sam proceder sprowadzania bitych sprzętów i robienia go na sztukę, by tylko sprzedać, mocno mnie mierzi.
Biała magia – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
Ale jest też druga szkoła. Powiedziałby, że jest to biała magia. Na czym polega? Na wyszukaniu zdrowego technicznie, niebitego egzemplarza danego modelu motocykla, ale zajechanego wizualnie. Zmatowiony lakier, odpryski, śniedź, rdza, syf, brud, paskudztwo. Taki sprzęt, wyglądający jak ostatnie nieszczęście, nie może być wart wiele, i można kupić go za grosze. Szczególnie na wyspach, gdzie klimat jest wyjątkowo nieprzychylny dla maszyn, morskie powietrze na wybrzeżu zawiera w sobie sól, która degraduje powierzchnie metalowe motocykli. To sprawia, że pojazdy użytkowane w takich warunkach tanieją z roku na rok dużo szybciej niż wewnątrz kraju.
No dobra, mamy swojego złomka, co dalej? Zakładając, że ściągnięty motocykl jest w dobrym stanie technicznym i nic mu zbytnio nie dolega, wystarczy podstawowy serwis i usunięcie kilku niewielkich usterek. Magia jednak zaczyna się, jeśli chodzi o doprowadzenie go do idealnego, albo zbliżonego do ideału stanu wizualnego. Co można zrobić?
- Polerowanie kolektorów wydechowych
2. Polerka lakieru
3. Doczyszczenie elementów paskudnych
4. Odmalowanie zniszczonych powierzchni
lag…
wahacza…
czy innych narażonych na zużycie lakieru elementów metalowych,
i oczywiście plastików
5. Są też sposoby na elementy, które ciężko pomalować. Polerka na błysk!
6. A także zatuszować drobne paciaki…
W ten sposób przygotowany wizualnie motocykl przyciągnie oko każdego, kto na niego spojrzy. Wykonane prace pozwolą na zrobienie mu świetnej sesji zdjęciowej i szybką sprzedaż nie do końca świadomemu użytkownikowi. Wiadomo, że tego typu prace dają szybko świetne efekty, ale nie są to efekty trwałe, przynajmniej jeśli chodzi o powłoki lakiernicze. Wprawne oko bez problemu jednak zobaczy, że elementy są odnawiane – to widać do razu. Kupując taki motocykl, godzimy się z tym, że był picowany i wizualnie dopieszczany. Jest to dużo mniejsze zło niż prostowanie ramy, lag i inne wyczyny
Tak czy inaczej, wolałbym kupić motocykl w dobrym stanie technicznym, a zajechany wizualnie i odnowiony, czy też nie, niż wydzwonionego krzywulca pachnącego nowością – w tej samej cenie.
fot. zaprzyjaźniony magik komisu motocyklowego
Jak nie dać się oszukać nieuczciwym handlarzom, czyli sztuczki komisów motocyklowych
Autor nie ma pojęcia o kupowaniu czegokolwiek za granicą kolejny teoretyk który szuka ofert na portalach żenada