W dzisiejszych czasach zasada sprzedaj i zapomnij nie zadziała, przynajmniej w branży motocyklowej. Producenci motocykli robią wszystko, by swoich klientów związać z marką. Włodarze Ducati postanowili swoim klientom pokazać do czego służy motocykl, jak go wykorzystać i przede wszystkim jak zrobić to bezpiecznie. Oto relacja z pierwszej w Polsce imprezy Ducati Riding Experience, w której miałem ogromną przyjemność wziąć udział.
Driveland w Mszczonowie to ośrodek doskonalenia techniki jazdy należący do kierowcy rajdowego Tomka Kuchara. W ubiegłym roku Ducati Polska zorganizowało tam prezentację swojego nowego, niezwykle sportowego Monstera 950. Nie zdziwił mnie więc fakt wybrania tego obiektu jako miejsca do przeprowadzenia zajęć DRE, bo w swojej roli sprawdził się on znakomicie.
Monster Attack w Mszczonowie, czyli nowe Ducati napędzane przez Lenovo [testowe pierwsze wrażenia]
Dr DRE i motocykle?
Na początku może wyjaśnię co to takiego enigmatyczne DRE. To Ducati Riding Experience, czyli forma zajęć z nauki bezpiecznej jazdy po ulicy oraz sportowej jazdy po torze. Formułę tę opracowali włoscy fabryczni jeźdźcy testowi oraz instruktorzy marki Ducati i do tej pory zajęcia tego typu odbywały się jedynie na terenie Italii. DRE w Mszczonowie to pierwsza taka impreza na świecie, która odbywa się poza krajem macierzystym marki. Z założenia w szkoleniu biorą udział jedynie osoby dosiadające motocykli z Borgo Panigale. Po prostu. Bez wyjątków. Szkolenie jest świętem fanów tych włoskich maszyn oraz dedykowane jest właśnie im i tylko im.
Jak wygląda szkolenie?
Zanim wjechaliśmy na płytę ODTJ-u wzięliśmy udział w odprawie, którą poprowadził Janusz Czaja, właściciel i frontman teamu szkoleniowego JC Group. 40 uczestników podzielono na 5 grup, w każdej znalazło się osiem osób.
Każdy dostał inny kolor opaski na ramię, tak aby wszystko było czytelne i jasne. Na terenie ośrodka przygotowano pięć pierwszych, różnych prób. Jedna to slalom między pachołkami,
druga to omijanie przeszkody, trzecia to jazda po okręgu,
kolejna to awaryjne hamowanie przed przeszkodą itd. Każda grupa, wraz z instruktorem, udała się w miejsce, w którym przygotowane było ćwiczenie.
Na miejscu przez około 20 minut ćwiczyliśmy zadanie, tak aby dojść w nim do perfekcji. Szkoleniowiec na wstępie wyjaśnił o co w nim chodzi, co i jak należy zrobić, a także po co, co to zadanie symuluje i do czego może się przydać. Jasno i klarownie. Gdy coś robiłeś źle, zatrzymywał cię i poprawiał błędy.
I w taki sam sposób przejechaliśmy pięć stacji. Później nastąpiła przerwa kawowa i następne pięć stacji, które były już całkowicie różne od tych wcześniejszych.
O ile na początku pojedyncze zadania zawierały jeden ćwiczony element, to w drugiej części dnia na każdej stacji ćwiczenie zawierało po kilka elementów sumujących poprzednie zadania. I tak na przykład slalom przerodził się w jazdę między pachołkami ale z zakrętami o ponad 90 stopni, co wymagało zajęcia odpowiedniej pozycji ćwiczonej podczas jazd po okręgu.
Dużo adrenaliny wyzwoliło zadanie polegające na hamowaniu awaryjnym na rozsypanym na asfalcie piasku. Zaufaj absowi i ciśnij klamkę z całej siły. Nie każdy od razu był w stanie poprawnie wykonać to ćwiczenie.
Elementy układanki tworzą dynamiczny obraz
Po jakimś czasie wszystko zaczęło układać się w jedną całość, a gdy po kolejnej przerwie zostaliśmy wypuszczeni najpierw na nitkę toru a następnie na dużą patelnię, wokół której jeździliśmy już z większymi prędkościami, kolanko samo zaczęło sunąć po asfalcie.
Choć brałem udział w różnych szkoleniach, różnych szkół, to jednak DRE poziomu 1, w którym miałem przyjemność uczestniczyć, zrobiło na mnie najlepsze wrażenie. Z początku wydające się nudne, a może i trochę chaotyczne ćwiczenia, w późniejszej części dnia zaczęły układać się w jedną całość, a wynik szkolenia był namacalny dla każdego. Osoby początkujące usłyszały o wielu aspektach jazdy, o których nie miały pojęcia i mogły od razu wdrożyć je w życie.
Osoby średniozaawansowane poprawiły pozycję na motocyklu i wyraźnie przyspieszyły.
Z kolei osoby zaawansowane odrdzewiły się po zimie i wyzbyły się przedsezonowych lęków, a także pod czujnym okiem instruktorów mogły się troszkę powygłupiać…
Zdecydowanie to szkolenie jest dla każdego, każdego kto oczywiście ma motocykl Ducati. Jako że ja, prywatnie, posiadam nową włoszkę, ale jednak z sąsiedniej stajni, to do uczestnictwa w szkoleniu dostałem trzy świetne motocykle oparte na tym samym silniku Testastretta 11 pojemności 937 cm3. Czyli:
Świetne, wyjątkowo zwrotne, mocne supermoto, czyli Hypermotard 950.
Tegoroczną nowość, Streetfightera V2, o bliźniaczym wyglądzie do SF V4, ale zdecydowanie rozsądniejszej mocy…
oraz Monstera 950, najnowszą wariację na temat sportowego motocykla miejskiego Ducati!
Wszystkie te trzy motocykle mogłyby na stałe zagościć w moim garażu, bo robią robotę wprost rewelacyjnie. W każdym z nich jest masa sportu, w sumie jak w każdym Ducati. Dlatego też Ducatisti, którzy przyjechali na scramblerach, multistradach,
czy klasykach marki czuli się jak na motocyklach sportowych. To zdecydowanie wielki wyróżnik produktów Ducati!
DRE i długo, długo nic…
Na koniec jeszcze dodam, że właśnie to szkolenie, a raczej możliwość brania udziału w nim, jest kolejnym argumentem na to, aby przy zakupie nowego motocykla wziąć pod uwagę produkty z Borgo Panigale. Naprawdę było aż tak dobrze!
Masz Ducati? Zapisz się koniecznie na kolejną edycję szkolenia DRE stopnia drugiego – WARTO!
Jeździłem w:
Kask Schuberth SR2
Kombinezon Rebelhorn Rebel
Rękawiczki Rebel
Buty RST Tractech Evo III