Czysta turystyka to nie wszystko. Czasem dobrze jest pojechać gdzieś z powodów czysto osobistych, żeby poczuć energię pozornie zwyczajnych, ale bardzo ważnych dla nas miejsc. Tak było w przypadku mojego ostatniego wyjazdu do Litwy, gdzie postanowiłem odwiedzić rodzinne strony moich przodków. A przy okazji sprawdzić, na ile prawdziwe są opinie o motocyklowych atrakcjach tego kraju.
Pierwsze skojarzenia statystycznego Polaka ze słowem „Litwa” to oczywiście Mickiewicz i Orzeszkowa, z jej lejącymi się jak barszcz po krokiecie opisami nadniemeńskiej przyrody. Akurat miejsca akcji tych przykładów literackich nie do końca pokrywają się z aktualnymi granicami państwa litewskiego, gdyż znajdują się na terenie dzisiejszej Białorusi. Natomiast walory krajobrazowe są z grubsza zbliżone, przynajmniej po wschodniej stronie Litwy.
Litwa to kraj wielkości mniej więcej połączonych polskich województw mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego, a zamieszkują go niecałe trzy miliony mieszkańców. To niewiele, w zasadzie tyle, co w Warszawie i okolicach. Połowa ludności Litwy mieszka w kilku większych miastach, takich jak Wilno, Kowno, Szawle czy Kłajpeda, a w dodatku kraj ten stale się wyludnia, również na skutek masowej emigracji zarobkowej. Jest to więc kuszący kierunek dla tych, którzy lubią miejsca ciche, bez tłumów turystów. Choć oczywiście są tutaj wyjątki, z których na kilka trafiłem.
![Wschodnia Litwa motocyklem: podróż sentymentalna do krainy polodowcowych cudów [gdzie pojechać, co zobaczyć, trasa, GPX]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2024/09/Wschodnia-Litwa-28.jpg)
Dlaczego właśnie Litwa? Po pierwsze, jakoś tak się złożyło, że słyszałem same nieciekawe opinie o tym kraju. Że płasko, że nuda, że szkoda czasu, że tylko tranzyt. Z czystej przekory postanowiłem to sprawdzić. Po drugie, północno-wschodnia Litwa, przy dzisiejszej granicy z Łotwą i Białorusią, to dla mnie na wpół mityczna kraina z rodzinnych opowieści. Stamtąd bowiem pochodzi moja prababcia od strony ojca, rodowita Litwinka. Chciałem więc połączyć wyobrażenia o tych miejscach z realiami, choć wiedziałem, że nie zastanę tam już konkretnych śladów materialnych po tej części rodziny.
Krócej niż chciałem
To miały być cztery dni spokojnego wyjazdu na testowym Suzuki V-Stromie 800, jednak różne sprawy skutecznie przytrzymały mnie w domu. Finalnie miałem dla siebie tylko dwie i pół doby. Planowałem wyruszyć w czwartek bardzo wcześnie, ale najpierw pojawiło się wolne poranne okienko na dentystę, a potem doszła smutna uroczystość rodzinna po południu.
Wyjechałem więc z domu późno, a moim jedynym planem na pierwszy dzień było dotarcie na nocleg blisko litewskiej granicy. Chociaż tutaj trafiłem bardzo dobrze. Znalazłem bardzo fajny drewniany domek na wyłączność, z zamykaną działką, który kosztował mnie równą stówkę. W dodatku w pięknej okolicy, nad Jeziorem Białym Sejneńskim. Nie znajdziecie go na Mapach Google, za to jest na Bookingu. Świetne miejsce, ciche i ciemne, już dawno nie widziałem tak wielu gwiazd na niebie, a w dodatku bardzo dobrze się wyspałem. Zapiszcie sobie: U Garnuszka, Stabieńszczyzna 10, gmina Krasnopol, i rezerwujcie bez wątpliwości. To również świetna baza wypadowa na Wigierski Park Narodowy i całą Suwalszczyznę.
Ambicja do kieszeni
Początkowo miałem bardzo ambitny plan, żeby objechać całą Litwę wzdłuż jej granic, zobaczyć morze i wrócić trasą wzdłuż Niemna. Szybko do mnie dotarło, że będę to musiał odłożyć do kolejnego wyjazdu, a tym razem skupić się na terenach położonych przy wschodnich granicach Litwy.
Na terytorium naszego sąsiada wjechałem przejściem granicznym w Ogrodnikach, a w zasadzie miejscem po tym przejściu. Od 2007 roku oba nasze kraje są w strefie Schengen i ruch jest tutaj w pełni otwarty. O przyjeździe na Litwę informują tylko tablice. Od początku nastawiłem się na jazdę po terenach jak najmniej zurbanizowanych, szukałem więc na mapie nawigacji głównie obszarów zaznaczonych na zielono.
W pierwszym większym miasteczku, Łoździejach (Lazdijai), odbiłem w prawo, w drogę nr 134, w kierunku Parku Regionalnego Wiejsieje. Generalnie większość parków po tej stronie Litwy, czy to narodowych, czy regionalnych, ma podobny krajobraz. Są to zazwyczaj porośnięte gęstym lasem pofalowane tereny polodowcowe, z dużą liczbą mniejszych i większych jezior. Jest ich tu naprawdę wiele, dosłownie co chwilę widać między drzewami skrzącą się taflę. Tutaj też po raz pierwszy doświadczyłem wątpliwej jakości litewskich dróg, ale nie przejąłem się tym zupełnie. Sielski krajobraz i wszechogarniający zapach lasu i wody zniechęcały do szybkiej jazdy.
Kawałek za Wiejsiejami zatrzymałem się na krótki odpoczynek przy wieży widokowej na północnym brzegu jeziora Snajginie. Przy okazji trafiłem na małą plażę z pomostem, osłoniętą od słońca gałęziami sosen. Byłem tam całkiem sam, dopiero po dłuższym czasie podjechało na chwilę auto z polskimi turystami. Takich miejsc, pięknych, zadbanych, z szerokim dostępem do linii brzegowej i małą ilością prywatnych działek, jest w tej części Litwy cała masa.
Nad Niemnem
Kontynuując jazdę na wschód wjechałem do Merecza (Merkine) i przy okazji po raz pierwszy w życiu zobaczyłem dostojny Niemen. Miasteczko jest ładnie zlokalizowane, na wysokiej skarpie w zakolu rzeki, w miejscu ujścia Mereczanki do Niemna. Tuż za mostem znajduje się wzgórze z dawnym grodziskiem, a kawałek w dół rzeki wieża widokowa. Zresztą, Litwini kochają wieże widokowe. Jest ich tutaj bardzo dużo, często widuje się kierujące do nich brązowe tablice z napisem „Apžvalgos Bokštas”. Ja niestety mam od dziecka feler w postaci poważnego lęku wysokości. Źle znoszę wchodzenie na wysokie, ażurowe konstrukcje, w dodatku lekko bujające się na wietrze. Natomiast kilka z nich stało w tak fajnych miejscach, że musiałem się przełamać.
Z Merecza ruszyłem w stronę Troków i słynnego zamku na wyspie. Początkowo jechałem drogą o dumnym oznaczeniu A4, będącą jednak zwykłą „krajówką”. Z wioską Kukliai nawigacja skierowała mnie na drogę nr 4704. Tutaj po raz pierwszy wjechałem na litewski szuter, szeroką drogę wysypaną jasnym kruszywem. To nie był żaden łącznik, tylko regularna, ponad 30-kilometrowa trasa. Takich dróg jest na Litwie wciąż bardzo dużo, a miejscowi kierowcy (w tym ciężarówek) jeżdżą po nich z prędkościami jak na asfalcie, wzbijając za sobą ogromne tumany pyłu. Wymijając taki pojazd, przez kilka sekund nic przed sobą nie widzisz. Podróżując po tej części kraju bądźcie pewni, że przynajmniej kilka razy traficie na tego typu drogę i wrócicie z podwoziem równomiernie pokrytym beżowym nalotem.
Położone na cyplu jeziora Galwe miasto Troki (Trakai), zgodnie z moimi przewidywaniami, jest już typowym kurortem. Ciasno, dużo ludzi, dużo aut i autobusów, generalnie dosyć nerwowa atmosfera. Na ulicy prowadzącej pod wejście na słynny zamek na wyspie stoi zakaz wjazdu motocykli, powszechnie łamany. Podłączyłem się pod grupę litewskich motocyklistów, podjechałem na chwilę, zrobiłem parę zdjęć i odjechałem. Nie lubię tego typu „wielbłądów turystycznych”, ale jeżeli macie wolne popołudnie, możecie zostawić moto na jednym z wielu parkingów i spędzić tutaj więcej czasu. Zwiedzić zamek i popływać rowerem wodnym czy statkiem wycieczkowym.
Wilno – albo dobrze, albo wcale
Przyszedł czas na największy błąd mojego wyjazdu, czyli wizytę w Wilnie. Nie zrozumcie mnie źle, miasto jest piękne i ma dużo do zaoferowania. Natomiast próba szybkiego objechania kilku atrakcji w rozkopanej i zakorkowanej metropolii, przy panujących ponad 30-stopniowych upałach, nie była dobrym pomysłem. Na Wilno trzeba po prostu zaplanować cały dzień – przyjechać wieczorem, przespać się, i następnego poranka ruszyć na spokojne zwiedzanie, zakończone wieczorem „na mieście” i kolejnym noclegiem. Jest tutaj wiele miejsc, do których nie podjedziemy, trzeba zostawić moto i podejść.
Ja na szybko zaliczyłem wizytę pod imponującą (prawie 330 m wysokości) wieżą telewizyjną z obrotowym tarasem w zachodniej części Wilna, Ostrą Bramę oraz Górę Trzykrzyską i Basztę Giedymina. Wpadłem też do nowo otwartego dealera marki Suzuki, salonu Autobrava przy ul. Žalgirio 112A. Warto zapisać ten adres na wypadek, gdybyście mieli w tej okolicy jakieś problemy ze swoimi „suzukami”. Punkt działa pod skrzydłami Suzuki Motor Poland i jest urządzony zgodnie z naszymi standardami, z pełnym dostępem do części i serwisu.
![Wschodnia Litwa motocyklem: podróż sentymentalna do krainy polodowcowych cudów [gdzie pojechać, co zobaczyć, trasa, GPX]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2024/09/Wschodnia-Litwa-14.jpg)
Sporym utrudnieniem w poruszaniu się po Wilnie, nawet motocyklem, są nie tylko liczne remonty i wąskie uliczki. Po mieście jeździ dużo trolejbusów, a miejscowi kierowcy jeżdżą bardzo nerwowo, wręcz agresywnie. W stylu „jedź albo giń”. W dodatku w centrum jest mało miejsc parkingowych czy zatoczek, gdzie na spokojnie można się zatrzymać i sprawdzić drogę. Dlatego, jak już wspomniałem – Wilno jak najbardziej, ale nie przejazdem. Szkoda czasu i nerwów.
W środku Europy
Z ulgą wyjechałem z Wilna i dramatycznie beznadziejną, ale przynajmniej szeroką drogą A14 kontynuowałem podróż na północ. Ok. 25 km za stolicą urządzono ciekawy punkt, położony na wzgórzu, wśród pól golfowych. To Geograficzny Środek Europy, zresztą jeden z kilku na naszym kontynencie. Wszystko zależy bowiem do tego, kto i jak to liczy. Litwini oparli się podobno na danych Francuskiego Instytutu Geograficznego, który do wyznaczenia tego miejsca przyjął dosyć kontrowersyjne dane. Za skrajnie wschodni i północny punkt Europy uznał Góry Ural i wyspę Spitsbergen – to akurat nie budzi większych wątpliwości. Natomiast punkty południowy i zachodni, to według francuskich specjalistów Wyspy Kanaryjskie i Wyspy Azorskie. Niby politycznie Europa (odpowiednio Hiszpania i Portugalia), ale już geograficznie raczej nie. Niezależnie od podejścia do tematu, na wzgórzu leży głaz. To bardzo ładny głaz!
Kawałek dalej, w Malatach (Moletai), skręciłem w prawo, w drogę nr 114. teraz jechałem przez Łabonarski Park Regionalny i Auksztocki Park Narodowy. Odcinek z Malatów do Ignalina uważam za jeden z najpiękniejszych na całej trasie wyjazdu. Kręta droga wśród jezior i lasów, dobry asfalt, minimalny ruch i cudowny zapach. Do tego ponownie trochę szutrów. Myślę, że spokojnie da się zaplanować trasę po Litwie niemal całkowicie poza asfaltem, w sam raz na adventure i dual sporty na nieco bardziej agresywnych oponach. Tutaj też, po raz pierwszy na wyjeździe zagranicznym, zatrzymał mnie do kontroli patrol policji. Totalnie w środku niczego, na skrzyżowaniu w jakiejś zapadłej wiosce. Dmuchnąłem w alkomat, pokazałem prawo jazdy i tyle.
W rodzinnych stronach
Jechałem na północ drogą nr 102, za Duksztami odbiłem w lewo, w 179, w kierunku Sołoków (Salakas). Sołoki to rodzinna parafia mojej prababci. Tutaj, w maleńkiej wiosce Jakiszki (Jakiškiai) urodziła się pod koniec XIX wieku i wychowała. Jak trafiła pod Warszawę? Króciutko – mój pradziadek służył przez kilkanaście lat w armii carskiej, stacjonował m.in w Petersburgu, a prababcia tam wtedy pracowała. Poznali się, pobrali i przyjechali do Polski, w okolice miasteczka, w którym teraz mieszkam. Tyle prostej historii.
Tuż przed zachodem słońca skręciłem z głównej szosy w piaszczystą drogę prowadzącą do Jakiszek. Wieś nie ma nawet tablic z nazwą. Dzisiaj to kilka starych drewnianych domów i zarośnięty cmentarzyk na górce. Zatrzymałem się, obszedłem stare nagrobki w nadziei znalezienia znajomych nazwisk – bez rezultatu.
Już wyjeżdżając, zauważyłem starszą kobietę dojącą na podwórku krowę. Po litewsku znam tylko „dzień dobry”, więc szybko wyczerpałem magazynek przydatnych zwrotów. Na szczęście mamy Googla, więc w telefonie szybko skleciłem i przetłumaczyłem notatkę wyjaśniającą kim jestem oraz skąd i po co przybywam.
Okazało się, że pani miała kiedyś znajomych Polaków, więc dalej już polsko-rosyjsko-migowym nawet dobrze nam się rozmawiało. Ona i jej mąż pamiętali późniejsze pokolenia Unskinów (panieńskie nazwisko mojej prababci), którzy z czasem również opuścili tę wieś – lądem lub prosto do nieba. Pan zabrał mnie na spacer do zagajnika na górce, gdzie kiedyś stało ich skromne gospodarstwo. Ostatnie zabudowania rozebrano podobno dobre 40 lat temu. Dzisiaj widoczne są już tylko ich mocno zarośnięte zarysy. Fajnie było zobaczyć miejsce, skąd mniej więcej w 1/8 wyrastają mi nogi. Mam nadzieję, że nie ostatni raz.
Na nocleg zatrzymałem się w starym pensjonacie w centrum Sołoków. Warto odwiedzić tę miejscowość czysto turystycznie. Przede wszystkim, leży nad jednym z największych i najpiękniejszych jezior na Litwie – Łodziami (Luodis). Ponadto bardzo ciekawy jest miejscowy kościół. Wzniesiono go na początku XX wieku, po tym, jak po raz kolejny spłonęła wcześniejsza, drewniana budowla. Tym razem postawiono na bardziej solidny materiał i popadnięto w lekką przesadę. Kościół ma bowiem konstrukcję bazującą na zamkach obronnych. Zbudowany jest z bloków kamiennych i od wewnątrz z cegły, a grubość jego murów dochodzi do niemal 170 cm. Wieża ma 72 metry wysokości i jest widoczna z wielu kilometrów, szczególne wrażenie robi widziana z drugiego brzegu jeziora.
Powrót spacerkiem
W sobotę rano rozpocząłem powrót w stronę Polski. No, może nie od razu, bo najpierw skierowałem się do Jeziorosów (Zarasai), tuż przed granicą z Łotwą. To spore, pięknie położone miasto nad jeziorem Zarasaitis (Jeziorak? Jeziorsko?). Podobno tam również żyła i jest pochowana część mojej rodziny, nie miałem jednak czasu na chodzenie po archiwach i cmentarzach. Wpadłem za to na fajnie wymyślony taras widokowy w formie kładki schodzącej po okręgu ze skarpy nad brzeg jeziora.
Z Jeziorosów, początkowo drogą nr 102, potem dróżkami bardzo lokalnymi, rozpocząłem nieśpieszny zjazd na południe. Szczegółową trasę będziecie mieli w pliku GPX do pobrania z linku na końcu artykułu. Nie zatrzymywałem się już praktycznie na zwiedzanie, po prostu delektowałem się jazdą po odludnych terenach z piękną przyrodą. Pierwszy postój zrobiłem w rejonie wioski Didžiasalis, gdzie już z daleka wypatrzyłem stojącą na wzgórzu wieżę widokową. Sama wioska również jest urocza, niemal idealnie zachowana od wielu, wielu lat. Między drewnianymi domami biegnie wąziutka, piaszczysta droga. Organizowane są tutaj liczne imprezy folklorystyczne.
(Niezbyt) Wysoka Góra
Ominąłem Wilno od wschodu i skierowałem się na Miedniki Królewskie. Stoją tu częściowo odbudowane ruiny zamku, jednej z ulubionych litewskich rezydencji kilku polskich królów.
Kawałek dalej znajdują się dwa niezbyt imponujące przykłady litewskiej geograficznej ekstremy. Mianowicie najwyższe wzniesienia kraju, bo ciężko nazwać je szczytami. Józefowa Góra i Wysoka Góra to po prostu wzgórza morenowe, z których to drugie jest wyższe od pierwszego o nieco ponad metr (293,84 m n.p.m.). Na samej Wysokiej Górze postawiono drewnianą wieżę, z której rozpościera się ładny widok na okolicę, w tym pobliskie tereny Białorusi.
Trasę powrotną do Polski wyznaczyłem sobie przez Ejszyszki, Orany i ponownie Merecz, gdzie tym razem urządziłem sobie dłuższy odpoczynek nad samym brzegiem Niemna. Do naszego kraju wróciłem przez półdzikie, wyskakujące znienacka zza zakrętu szutrowej dróżki, przejście graniczne w okolicach Puńska. Nocleg zarezerwowałem pod Suwałkami, blisko ekspresówki w stronę Warszawy, ponieważ w niedzielę bladym świtem musiałem wracać do domu, żeby jeszcze przed południem zagrać koncert na zlocie pojazdów zabytkowych „Warkot” w Mińsku Mazowieckim. Dom Gościnny Woleninowo również mogę polecić – przyjemna miejscówka na wsi, z fajnymi gospodarzami.
Litwa – warto?
Warto, jeszcze jak! Cisza, spokój, przyroda, fajne drogi, choć często z podłą nawierzchnią. Dlatego po raz kolejny, całe na biało, a raczej w lekko beżowym pyle, wchodzą motocykle typu adventure. Są zdecydowanie najlepsze do podróżowania po tym kraju.
Kilka informacji praktycznych. Póki jedziemy sami, jest fajnie i spokojnie, natomiast w towarzystwie litewskich kierowców warto się mieć na baczności. Jeżdżą agresywnie i często siedzą na samym ogonie, nawet kiedy jedziemy powyżej dopuszczalnej prędkości. Ponadto regularnie i w skrajnie głupi sposób wymuszają pierwszeństwo, np. zatrzymując się przed skrzyżowaniem i chwilę czekając, tylko po to, by wyjechać ci przed motocykl. Ciężarówki jeżdżą równie szybko co osobówki i często zjeżdżają na przeciwny pas. Natomiast fajne jest to, że w obszarach zabudowanych (tych rzeczywiście zabudowanych) władze postawiły na łagodne progi zwalniające na wlocie i wylocie z miejscowości oraz wyniesione przejścia dla pieszych. Nie pogarsza to znacząco komfortu jazdy, a wyraźnie uspokaja ruch w tych rejonach.
![Wschodnia Litwa motocyklem: podróż sentymentalna do krainy polodowcowych cudów [gdzie pojechać, co zobaczyć, trasa, GPX]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2024/09/Wschodnia-Litwa-25.jpg)
Walutą obowiązującą od 2015 roku na Litwie jest euro. Ceny żywności i paliwa są mniej więcej porównywalne z polskimi. Warto mieć ze sobą zapasy jedzenia, choćby w formie przekąsek. Poza dużymi miastami obiekty gastronomiczne są nieliczne i najczęściej słabej jakości. Stacji paliw również jest dużo mniej niż u nas, dlatego widząc jakąś w bardziej odludnej okolicy, zawsze warto dotankować do pełna, choćby te kilka litrów.
![Wschodnia Litwa motocyklem: podróż sentymentalna do krainy polodowcowych cudów [gdzie pojechać, co zobaczyć, trasa, GPX]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2024/09/Wschodnia-Litwa-24.jpg)
Generalnie Litwa w kwestii dróg i budownictwa to dla mnie taka trochę Polska sprzed 30 lat. Skansen mojego dzieciństwa. Tysiące domów, szop i stodół z poczerniałego drewna, których tutaj nikt nie rozebrał i nie zastąpił nowymi budynkami z kolorową blachodachówką, nieskazitelnym tynkiem i „ogrodzeniem systemowym”. Wręcz przeciwnie, wiele z tych chałup jest remontowanych i przywracanych do stanu pierwotnego.
Planuję niedługo wrócić na Litwę, zrealizować wcześniejsze plany i stworzyć nowe. To bardzo przyjemny motocyklowo kraj, w dodatku blisko naszych granic. Dojazd ekspresówką do Suwałk jest teraz łatwy i szybki, a kiedy w końcu otworzą obwodnicę Łomży, będzie jeszcze szybszy. Powodzenia na szlaku!