Instytucje unijne wciąż pracują nad nową dyrektywą dotyczącą tzw. obiegu zamkniętego w produkcji i eksploatacji pojazdów. Cały proces naturalnie skupia się na samochodach, ale urzędnicy niestety dostrzegli również motocykle. Na grudniowym posiedzeniu Rady Unii Europejskiej dotyczącym kwestii ochrony środowiska pojawiły się propozycje włączające wszystkie pojazdy z homologacją od L3e do L7e do planowanej zmiany przepisów. Los starszych jednośladów, możliwości ich restaurowania i pozyskiwania z nich używanych części zamiennych może rozstrzygnąć się w czasie polskiej prezydencji w UE, która rozpoczęła się w styczniu 2025 roku.
Czasem narzekamy, że urzędnicy różnych szczebli skupiają się wyłącznie na samochodach, nie dostrzegając przy tym motocykli oraz motocyklistów i ich potrzeb. W tym przypadku jednak wolelibyśmy pozostać w cieniu, by nie być objętym nowymi przepisami, które mogą wywrócić nie tylko rynek używanych jednośladów, ale też całą szeroko pojętą kulturę motocyklową.
O co chodzi?
W skrócie: unia chce szczegółowo opisać i uregulować kwestię „cyklu życia” zarejestrowanych na jej terenie pojazdów. Chodzi o to, by już na etapie projektowania nowych modeli myśleć o tym, co stanie się z nimi po zezłomowaniu. Producenci mają zapewnić łatwość demontażu elementów, które mogą być przetworzone i wykorzystane ponownie, mają też dostarczać punktom złomowania szczegółowe instrukcje na ten temat. Sam proces produkcji ma uwzględniać znaczny udział materiałów z recyklingu, np. w przypadku plastiku ma to być minimum 25%. Każdy nowy pojazd ma mieć coś w rodzaju paszportu dotyczącego obiegu wykorzystanych w nim materiałów.
Zaostrzone mają być również przepisy dotyczące pojazdów będących aktualnie w eksploatacji. Unia chce uszczelnienia i połączenia krajowych systemów rejestracji. Obecnie ok. 3,5 miliona pojazdów rocznie „znika” z europejskich dróg. Są albo nielegalnie rozbierane, albo eksportowane poza UE, najczęściej do Afryki. Urzędnicy chcą ukrócić ten proceder, tłumacząc to koniecznością pozyskiwania większej ilości materiałów do produkcji nowych pojazdów oraz, uwaga… chęcią poprawy bezpieczeństwa na drogach w krajach rozwijających się.
Szczególne kontrowersje budzi sprawa uznawania wielu pojazdów za niezdatne do dalszej eksploatacji. O kilku, absurdalnych wręcz, propozycjach pisaliśmy już w tym artykule:
A co z motocyklami?
Na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej ds. środowiska, które odbyło się 17 grudnia zeszłego roku, pojawił się niestety temat włączenia motocykli do nowych regulacji. A w zasadzie wszystkich pojazdów z homologacją z grupy L: L3e – motocykle dwukołowe, L4e – motocykle dwukołowe z wózkiem bocznym, L5e – trójkołowce, L6e – czterokołowce lekkie, L7e – czterokołowce ciężkie. Sprawa na jakiś czas stanęła w miejscu, bowiem część uczestników spotkania zawnioskowała o dostarczenie szczegółowych badań i studiów wykonalności dotyczących włączenia wymienionych pojazdów do projektowanego systemu. Dalsze procedowanie odbędzie się w czasie trwania polskiej prezydencji w UE, która rozpoczęła się 1 stycznia 2025 i potrwa sześć miesięcy.
FEMA lobbuje na rzecz motocyklistów
Cały proces zmian jest bacznie obserwowany przez przedstawicieli FEMA – Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Motocyklowych. W wydanym przez nią oświadczeniu czytamy:
FEMA zwróciła się do Komisji Europejskiej o zapewnienie możliwości kontrolowanego demontażu własnego (w ramach gospodarki o obiegu zamkniętym), albo poprzez włączenie go do rozporządzenia, albo poprzez umożliwienie państwom członkowskim stworzenia własnych zasad i przepisów dotyczących tego zagadnienia. Jeśli motocykle miałyby zostać objęte zakresem dyrektywy, mogłoby to oznaczać koniec tak zwanego recyklingu domowego. Recykling motocykli i części motocyklowych jest nieodłączną częścią użytkowania motocykli. Demontaż w domu, po wyrejestrowaniu pojazdu, w celu ponownego użycia jego części, jest ważną częścią kultury motocyklowej. Pomaga utrzymać motocykle na drodze z używanymi częściami zamiennymi, zamiast korzystania z nowych części, które muszą być wyprodukowane z wydobywanych surowców. (...) Chociaż FEMA popiera ogólne cele proponowanego rozporządzenia, widzi też niebezpieczeństwo dla mniejszych firm, które obecnie sprzedają używane części motocyklowe. Mogą być one przytłoczone wysokimi kosztami wdrożenia i adaptacji do nowych technologii przetwarzania.
Co dalej? Nie wiadomo, ale trudno oczekiwać, że unijni urzędnicy z jakichś powodów nam odpuszczą.