Kierowca motocykla, który na przejściu dla pieszych, w czerwcu zeszłego roku, potrącił sześcioletnią dziewczynkę, został skazany. Na pewno zdania będą podzielone, co do sprawiedliwości wyroku…
Tą sprawą w ubiegłym roku żyła cała motocyklowa Polska, a my sami informowaliśmy was o postępach w śledztwie. Przypomnijmy, 25 czerwca 2020 roku, około godz. 16, na na rondzie Ofiar Katastrofy Smoleńskiej w Olsztynie motocyklista jadący pomiędzy pojazdami wjechał na przejście dla pieszych i drogę rowerową, po której prawidłowo poruszała się, pod opieką mamy, dziewczynka na rowerku. W wyniku kolizji nikt nie ucierpiał, ale sprawca oddalił się z miejsca zdarzenia.
W sierpniu media w naszym kraju obiegł film nagrany z kamery umieszczonej w autobusie miejskim, która nagrała całe zdarzenie.
Policja apelowała też o pomoc w odnalezieniu kierowcy motocykla, ponieważ tablica rejestracyjna jego pojazdu nie była czytelna. Pod koniec sierpnia dzięki informacjom świadków policja dotarła do 36-letniego mieszkańca Olsztyna, Krystiana Z. Mężczyzna podczas pierwszego przesłuchania przyznał się do winy. W toku sprawy okazało się, że mężczyzna poruszał się motocyklem nie mając uprawnień do jego kierowania. Prokuratura przedstawiła mu zarzut nieustąpienia pierwszeństwa dziewczynce znajdującej się na oznakowanej drodze rowerowej, którego następstwem było jej potrącenie i zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu. Policja wniosła do sądu o ukaranie sprawcy mandatem karnym bez wniosku o rozprawę. Jednak sąd rejonowy nie zgodził się na takie uproszczenie, argumentując, że kara była by zbyt łagodna w odniesieniu do przewinienia, jakie zostało popełnione.
Rozpoczęto więc proces karny, a mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia. Wyrokiem sądu kierujący motocyklem został skazany na 10-miesięczny zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych oraz nałożono na niego grzywnę w wysokości 1500 zł. Winowajca musi też pokryć koszty procesu. Wyrok nie jest prawomocny i skazany ma prawo odwołać się od niego w ustawowym czasie.
Argumentując wyrok, sędzia prowadzący sprawę podkreślił, że stwierdzenie wypowiedziane przez skazanego po całym zdarzeniu, że „nic się nie stało” było w tych okolicznościach co najmniej wątpliwe etycznie i niewystarczające.
no tak, Najsztub i Cimoszewicz zrobili dokładnie to samo tylko samochodami osobowymi i sąd uznał ich za niewinnych.