Tatry od zawsze kojarzą mi się z przytłaczającą turystyczną infrastrukturą. Kocham Zakopane, ale czuję się tutaj zagubiony i stłamszony. Na szczęście udało mi się odkryć stare miejsca na nowo dzięki inspirującej Drodze Oswalda Balzera.
– Halny wieje, ciepło będzie. – Słowa gospodarza wyrywają mnie z półdrzemki nad kubkiem kawy. Wczoraj do późnego wieczora bezskutecznie szukałem noclegu w Chochołowie. Teraz odsypiam.
Na Chochołowie zależało mi ze względu na niezwykły klimat tego miejsca – dziesiątki drewnianych domów stojących tuż przy drodze i ustawionych szczytem do niej tworzą coś w rodzaju wehikułu czasu przenoszącego w przeszłość – to prawdziwy unikat na skalę światową, od zawsze marzyłem by spędzić tutaj kilka dni.
Niestety – jest październik, sezon ogórkowy dla właścicieli kwater, którzy przyjadą tutaj dopiero przed świętami Bożego Narodzenia. Znajduję ostatecznie miły pokój na zakopiańskich Krzeptówkach – jetem trochę nie w sosie, ale jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie.
Kiedy udaje mi się wprowadzić do krwioobiegu nieco kofeiny, pakuję klamoty do kufrów, wyjeżdżam przed dom i… staję jak zaczarowany. Niewidoczne w nocy majestatyczne szczyty Tatr dosłownie olśniewają mnie blaskiem odbitego od zboczy słońca. Taaak – tego właśnie potrzebuję by na resztę dnia naładować się pozytywną energią.
Nie jadę wprost do centrum Zakopanego. Chcę przedłużyć tę ulotną chwilę zachwytu, tę niemal metafizyczną bliskość z czymś nienazwanym co zawsze napędza mnie do podróży i daje mi świadomość więzi ze światem. Zgiełk wulgarnej komercji Krupówek mógłby zniweczyć to niezwykłe uczucie i wywołać niesmak. Wolę najpierw powoli i w spokoju wypełnić się szczęściem obcowania z potęgą świata w tatrzańskim wydaniu.
Wybieram drogę przez Kościelisko, gdzie mimo prawdziwego potopu karczm, pensjonatów i niezliczonych przybytków z ofertą skierowaną do turystów wciąż daje się odczuć subtelną atmosferę znaną tatrzańskich legend i dzieł Witkacego. Lubię to miejsce, mimo że tutejsza Straż Gminna nie należy do najbardziej gościnnych – mam w domu kilka otrzymanych od niej pamiątkowych zdjęć rejestracji.
Cytat:
„Opcje trasy
Na Porońcu można skręcić na Łysą Polanę, zwiedzić resztę Drogi Oswalda Balzera by dotrzeć (pieszo z Palenicy!) do Morskiego Oka. Następnie jadąc przez Czechy, drogą nr 49 przez Jurgów i 960 przez Głodówkę wrócić do Zakopanego.”
Żeby z Morskiego Oka przez Czechy, Jurgów i Głodówkę dotrzeć do Zakopanego, trzeba jeszcze najpierw zrobić pareset kilometrów przez Słowację. Chyba że autor pomylił Czechy ze Słowacją, co się Polakom dość często zdarza, odkąd te dwa kraje rozdzieliły się w 1993 roku :-)
borro – święta racja. Cóż poradzić, że nas na zachód ciągnie ;)
Szkoda że nie dodajecie mapki do reportaży. Na szybko można byłoby się zorientować gdzie i jak długa trasa.
Przecież jest mapka na drugiej stronie :)