Radarowy biznes w Polsce to nic innego jak zorganizowane wymuszenia usankcjonowane przez prawo. Straże gminne, policja i Inspekcja Transportu Drogowego wykorzystują naszą niewiedzę. Na szczęście możemy się przed nimi bronić.
Sytuację taką zna chyba każdy z nas – listonosz przynosi kopertę, a w niej informację o przekroczeniu dozwolonej prędkości i dołączony do niej quiz z żądaniem wskazania sprawcy popełnionego kiedyś tam wykroczenia. Możemy odmówić – byle wypełnić któreś z pól formularza i podpisać go, co da strażnikom możliwość obciążenia nas mandatem – jak nie za wykroczenie to za odmowę.
Taka praktyka nie ma jednak nic wspólnego ani z bezpieczeństwem na drogach, ani – o zgrozo! – z prawem. Działania Straży Gminnych i Inspekcji Transportu Drogowego to próba wyłudzenia pieniędzy, często niepoparta żadnymi dowodami. Mówiąc wprost – strażnicy lub inspektorzy szukają frajera, który bez gadania wszystko podpisze i zapłaci. Niezwykła aktywność bloga anuluj-mandat.pl zachęciła mnie do bliższego przyjrzenia się bezprawiu polskich służb.
Nie wiadomo kto
Po pierwsze: w liście otrzymanym od Inspekcji (lub Straży) nie ma mojego zdjęcia. Skoro nie otrzymałem zdjęcia, skąd mam wiedzieć kto prowadził samochód lub motocykl w czasie popełnienia wykroczenia? Często podróżuję z przyjaciółmi i zmieniamy się za kierownicą. Dlaczego mam się przyznać do wykroczenia, którego mogłem nie popełnić? A skoro nie wiem kto prowadził, nie mogę również wskazać nikogo innego – jeśli w czasie popełnienia wykroczenia prowadziłem jednak ja wprowadzę organa ścigania w błąd, a to przestępstwo.
Co ważne – ukarać można sprawcę tylko wtedy, kiedy został złapany na gorącym uczynku, zaraz po nim lub dowody nie pozostawiają wątpliwości że to on popełnił wykroczenie (art. 1. § 2. Kodeksu Wykroczeń).
Brak informacji o prawach
Wezwanie od Straży lub Inspekcji nie jest mandatem – najczęściej wzywają mnie jako podejrzanego, mają zatem obowiązek poinformować o przysługujących mi prawach – na przykład o tym, że jako podejrzany mam prawo odmówić składania zeznań, jeśli mogłyby one zaszkodzić mi w sprawie lub kiedy mogłyby one zaszkodzić osobie mi najbliższej (art. 74 § 1 , art. 175 Kodeksu Postępowania Karnego). Szukam, szukam… takiej informacji w doręczonym piśmie nie ma. Zatem – pismo z czterema opcjami do wyboru jest nie tylko nieważne, ale wręcz… nielegalne! Skoro tak, nie ma żadnej mocy prawnej – mogę je wyrzucić do kosza lub złożyć zawiadomienie o przestępstwie (art. 16 § 1 Kodeksu Postępowania Karnego).
Ważne – jako podejrzany (nawet w znacznie poważniejszych sprawach) nie mam żadnego obowiązku pomagać organom ścigania – to na nich ciąży obowiązek udowodnienia ponad wszelką wątpliwość, że to ja jestem winien popełnienia wykroczenia. Do czasu kiedy to udowodnią, jestem niewinny (74 Kodeksu Postępowania Karnego i art 42 Konstytucji RP).
Nie graj w ich grę
A zatem pierwszą i najważniejszą rzeczą, o jakiej pamiętaj – nie odpowiadaj nadawcy na załączonym przez niego nielegalnym (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 12 marca 2014 r.) formularzu. Nie podpisuj, nie donoś ani na siebie, na kolegów, ani – broń Boże! – na rodzinę (art. 182 Kodeksu Postępowania Karnego). Szczególnie jeśli podróżujesz motocyklem – to na Straży Gminnej lub Inspekcji Transportu Drogowego ciąży obowiązek udowodnienia, że to właśnie ty popełniłeś wykroczenie. Możesz poinformować o swoich wątpliwościach w przygotowanym przez siebie piśmie, ale nigdy nie używaj formularzy dostarczonych przez Straż lub Inspekcję.
Od niedawna Straż Gminna może kierować do sądu wnioski o ukaranie właściciela pojazdu, który nie wskazał winnego. To kolejny krok ułatwiający wyciąganie naszych pieniędzy – jak mam ujawnić sprawcę, skoro wykroczenie popełniono pół roku temu, a ja nawet nie widzę kto kieruje?
Mogę przypuszczać, że to kolega, ale jeśli fałszywie go oskarżę, popełnię przestępstwo. Poza tym zgodnie z zasadą, że wszelkie wątpliwości należy rozpatrywać na korzyść obwinionego, (art. 5 § 2 Kodeksu Postępowania Karnego) nie można ukarać kogoś za to, że nie pamięta komu użyczył pojazd. Potwierdził to zresztą w wyroku Sąd Rejonowy w Nysie 8 października 2014 r. No i rzecz wspomniana wcześniej – nie muszę pomagać organom ścigania w niczym, co mogłoby mi zaszkodzić.
A jeśli zostanę wezwany jako świadek? Nie ma strachu – choć Inspekcja w nielegalnych pismach ochoczo straszy konsekwencjami, również w tej sytuacji mogę odmówić składania wyjaśnień, jeśli mogłyby one zadziałać na szkodę moją lub osoby mi najbliższej (art 183. § 1. Kodeksu Postępowania Karnego). Ponadto o tym prawie nie zostałem poinformowany w przysłanym piśmie, więc jest ono nielegalne.
Ślepe radary
A co jeśli złapie mnie na radar policjant? To zależy – jeśli to radar Iskra to zdecydowanie nie przyjmuj mandatu. Wyrok sądu w Siemianowicach Śląskich, o którym pisano na portalu Wirtualna Polska mówi jasno – to urządzenie nadaje się tylko do śmietnika. Nie zostało prawidłowo zalegalizowane i jego wyniki są całkowicie niewiarygodne.
Choć inny sąd nie musi przychylić się do tamtego wyroku pamiętaj, że rosyjska Iskra, choć ma polską homologację, otrzymała ją na podstawie nieprawidłowo przeprowadzonych badań. Urządzenie nie spełnia określonych przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji wymogów, w tym tego, że radar powinien jednoznacznie wskazywać pojazd którego prędkość wyświetla się na ekranie urządzenia.
Iskra niczego takiego wskazać nie może, ponieważ obszar pomiaru w odległości 800 m od urządzenia wynosi… 9 hektarów! Radar może zatem wskazać nie tylko przelatującego nad tobą gołębia, ale i samolot pasażerski.
Nieco inaczej, choć też bezprawnie wygląda sprawa tzw. radarów laserowych – lidarów Ultralyte LTI 20-20, których powszechnie używa policja. Choć teoretycznie potrafią one wyłuskać pojazd przekraczający prędkość z kolumny innych pojazdów, Sąd Rejonowy w Zamościu (wyrok z 13 stycznia 2014 r.) stwierdził, że pomiary wykonywane tym urządzeniem nie mogą być podstawą do naliczania mandatu, ponieważ punkt, który policjant widzi w wizjerze nie jest punktem, w którym pada promień lasera. Możesz zatem niechcący zapłacić mandat za jadącego obok ciebie kierowcę.
Bonus
W kwietniu tego roku bydgoski sąd umorzył postępowanie mandatowe wobec motocyklisty, który odmówił podania danych kierowcy uwiecznionego na zdjęciu z fotoradaru. Motocyklowy strój uniemożliwił identyfikację, więc właściciel nie był w stanie z całą pewnością rozpoznać prowadzącego motocykl.
Nie pomagajmy oszustom i naciągaczom!
Artykuł został przygotowany przy wykorzystaniu materiałów z portalu anuluj-mandat.pl
Hmmm… „..szukają frajera..” wygląda na to, że te wszystkie służby to złodzieje i oszuści. Tylko doją biednych kierowców. Cóż z tego, że ten „frajer” zwykle jedzie 100 km w obszarze zabudowanym lub przejeżdża na czerwonym, bo przecież zawsze zdąży i jest mega „MACZO”. Proponuję nie wybierać się do np. Norwegii lub Szwajcarii, bo tam głupota kosztuje 10 krotnie więcej niż w Polsce, a mimo to nikt nie narzeka.
Proponuję nie komentować tego artykułu. To taka choroba ( prawie ) wszystkich w tym narodzie którzy źle czynią. Nie tylko kierowców.
Wystarczy że zwrócisz uwagę w słusznej sprawie a już jesteś wrogiem.
U nas przecież wszyscy są niewinni.
stróże prawa używają sprzętu który prawo zabrania używać, ale nic to. Wysyłają niekonstytucyjne i obarczone błędami prawnymi pisma ,ale nic to. Ustawiają radary w absurdalnych miejscach nijak mających się do wypadkowości , ale nic to.Nie można tego krytykować bo ktoś gdzieś jechał 100 w zabudowanym. Nie można bezprawia komentować bo jesteś wtedy „chory” i” źle czynisz”.Bardzo dobry artykuł .Gratuluję.
Zacznijmy od tego, jak są ustawianie w PL ograniczenia prędkosci? Ano tak, że bezpiecznie można to miejsce przejechać z o wiele większą prędkością. W Norwegii na ten przykład jeżeli na łuku masz postawione ograniczenie do 60 km/h to jeżeli przejedziesz je o 10 km/h szybciej to się w połowie zakrętu bardzo zdziwisz bo ledwo się wyrobisz…. bo 60 km/h oznaczało górną bezpieczną granicę przejazdu. Chodzi o to, że przepisy dot. prędkości będą przestrzegane jeżeli znaki będą faktycznie ograniczały prędkośc w miejscach niebezpiecznych, a nie służyły do ustawiania pułapek fotoradarowych tych, tamtych czy owamtych służb które za nasze podatki bawią sie pod pozorem „bezpieczeństwa w ruchu drogowym” w dojenie kierowców.
Poza tym uważam że jedynym organem który powienien miec uprawnienia do kontroli ruchu drogowego w całym jego aspekcie jest Policja. I żadne ITD, wiejskie straże itd nie powinny mieć do tego żadnych uprawnień. Nie po to je powoływaliśmy. MY – tak MY, ustawami w Sejmie.
Obecnie całe te polowania to hipokryzja prowadząca nie do wzrostu bezpieczeństwa tylko do tego, że kierowca czuje się dymany na każdym kroku. Jak śpiewa Grabarz:
„Żyje w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja
Za moją kasę”
…pamiętajmy o tym że w przypadku suszarek przenośnych mamy prawo żądać aktualnego świadectwa homologacji urządzenia, które to jak większość sprzętu pomiarowego tego typu podlega okresowemu dozorowi oraz uprawnień do jego obsługi. Już dwa razy udało mi się w ten sposób wywinąć od mandatu, pod warunkiem oczywiście sprawnej całej reszty ponieważ piana z pyska mundurowego murowana a jego dociekliwość wzrasta wprost proporcjonalnie do wkurwienia … .
Jarson,
Tak samo w Szkocji. jesli jest ograniczenie do jakiejs predkosci z reguly oznacza to rzeczywiscie maksymalna predkosc z jaka da sie ten odcinek przejechac na mokrej drodze bez poslizgu. Nikt nie stawia idiotycznych ograniczen gdzie sie da jechac normalnie. Tylko w Polsce mozemy znalezc prosta przez pola z ograniczeniem predkosci do 40.. Tylko po to zeby lupic wkurwionych ludzi. Jezeli my, Polacy nie wezmiemy sprawy w swoje rece nikt za nas tego nie zrobi. dalej bedziemy gnebieni.
Im bardziej na południe Europy tym bardziej ograniczenia są „naciągane”, to jest więcej niż regułą. Gdy chcesz aby Włoch lub Francuz pojechali 50 stawiasz 30 i może pojada 60. Inna sprawa to jest to, że ograniczenia są z reguły te same dla wszystkich pojazdów i nie uwzględniają że to akurat motocyklem w ten winkiel się zmieścisz 70 ale np. ciągnikiem siodłowym już na pewno nie. I tu jest jeszcze jeden partykularyzm włoski z ograniczeniami dotyczącymi wyłącznie o2o w stosunku do pojemności silnika. We Francji już samo ustawienie radaru i jego schemat jest spisany prawem, bynajmniej to nie przeszkadza temu, że już kilkakrotnie się spotkałem z policjantem z suszarką na gałęzi drzewa lub w rowie za krzakami. To taka super zabawa w przewidywanie za całkiem niezłą kasę!
mamy prawo odmowic wskazania osoby itp itd, za wyłączeniem sprawy z fotoradarami. czyli jeden przepis mowi, ze jestesmy wolni i mozemy sobie isc a drugi, ze musimy wskazac kierujacego. ale, z drugiej strony ( albo juz czwartej) neiktore sady chylą się nad obywatelem i uniewinniaja. Niestety, nie zawsze.
Pozdrawiam
Odmówić wskazania możemy zawsze. Nie ma takiego przepisu, który kazałby nam zeznawać na własną niekorzyść.
w sądzie mamy prawo odmowy składania zeznań jeśli sprawa dotyczy członka rodziny. Myślę że w przypadku gdy kierujący jest naszym bliskim to prawo ma jak najbardziej zastosowanie.