Kilka dni temu Konrad dowodził, że złote czasy motocykli już przeminęły. Wszystko odkryto, wszystko wynaleziono. Pozostało nam już jedynie wspominać szaleństwo czasów minionych. Tymczasem najlepsze wciąż przed nami i przyznaję, że spoglądam w przyszłość z optymizmem i ekscytacją.
Fajnie już było, lepiej nie będzie? Motocyklowy „Fin de siècle” [Felieton] | Motovoyager
Top of the top
Każdy z nas nosi takie okulary. To dzięki nim maszyna z plakatu nad łóżkiem urasta do rangi ikony. Ja też miałem nad łóżkiem plakat – była na nim Honda CBR 900 RR Fireblade. W moich młodych wtedy oczach ten wprowadzony na rynek w 1992 roku motocykl był motocyklowym Everestem. 121 koni mechanicznych. 185 kg suchej wagi. Jeśli kiedykolwiek istniał jakiś motocyklowy food chain to Fireblade stał na jego szczycie.
Zmiana warty
Zaledwie kilka lat po Fireblade na rynek trafiła Yamaha R1. Patrzyłem na cyferki tabelkach i nie wierzyłem własnym oczom. 150 koni i mniej niż 200 kg maszyny gotowej do jazdy. Na szczycie motocyklowego łańcucha pokarmowego pojawił się nowy T-Rex. Tym razem już wiedziałem, że jest jedynie kwestią czasu, kiedy R1 będzie musiała ustąpić miejsca czemuś, co będzie jeszcze potężniejsze. Nie da się zatrzymać ewolucji.
BMW M 1000 RR i M 1000 R – premiera 2023
2035
Rok 2035 to coś na kształt mitycznego kalendarza Azteków czy innych Majów. To wtedy wszystko się skończy. Na spalinową cywilizację spadnie elektryczny meteor i silniki wymrą jak dinozaury. W nielicznych garażach zachowają się skamieliny na bazie, których pasjonaci będą mogli snuć teorie o potędze czasów minionych. Tylko czy aby na pewno?
Turbo
Rzędowe czwórki łapią coraz mocniejszą zadyszkę. Wydaje się, że producenci doszli do ściany i nie da się jej przebić Tyle, że to nieprawda. Już w latach 80 wielka Japończycy eksperymentowali z doładowaniem w silnikach motocyklowych. Wtedy technologia ta była w powijakach a słowo turbo najczęściej występowało w spółce z innym określeniem – turbodziura. Niedoskonałe jeszcze turbosprężarki i raczkujące układy wtryskowe nie pozwalały iść tą drogą. Dzisiaj to przyszłość. Konrad pisze w swoim felietonie o tym, że już wszystko wynaleziono. Ja czekam na doładowane silniki małej pojemności. Jestem pewien, że to kwestia czasu. Najpierw małe kompaktowe silniki osiągami dogonią starsze rodzeństwo. Później zostawią je w tyle.
Terra Incognita
Na pierwszy rzut oka na motocyklowych mapach świata nie ma już białych plam. Nie ma Ziemi Nieznanej, którą można by odkrywać. Wszyscy byli już wszędzie. Zrobili zdjęcia, nakręcili filmy i udostępnili je wszystkim. Era motocyklowych odkrywców przeminęła. Nikt z nas nie zostanie już kolejnym Helge Pedersenem, który pokona przesmyk Darién jako pierwszy. Tylko czy to naprawdę jest problem? Czeka na ciebie tysiące kilometrów dróg, których jeszcze nie przejechałeś. Widoków, których jeszcze nie zobaczyłeś. Motocyklowych wspomnień, których jeszcze nie przeżyłeś. Dziesiątki a nawet setki oglądanych zdjęć nie odbiorą radości zobaczenia czegoś „na własne oczy”.
Drożej
Ceny motocyklowej turystyki rosną. Z każdym rokiem staje się to coraz bardziej kosztowne hobby. Tylko pytanie czy nie rośnie przez nas samych i nasze rosnące wymagania? Chcemy podróżować szybciej i wygodniej, zatem potrzebujemy lepszych (i droższych) motocykli. Chcemy spać w wygodnym łóżku i mieć rano przygotowane śniadanie. To jak drogi będzie twój motocyklowy wyjazd zależy głownie od ciebie. Nikt nie każe nocować w drogich hotelach. Nikt nie każe stołować się w drogich restauracjach w samych centrach turystycznych miejscowości. To twoja i tylko twoja decyzja.
Kontrola absolutna
Kary i mandaty odebrały sens kupowania sportowego motocykla. Wspomniana na początku Honda CBR 900 RR Fireblade rozpędzała się do 100 kmh w czasie krótszym niż 4 sekundy a jej prędkość maksymalna przekraczała 260 kmh. Uważasz, że był to motocykl, którego możliwości można było wykorzystać na otwartej drodze? Owszem, łatwiej było uniknąć mandatu. Co do wykorzystywania możliwości to nie oszukujmy się – już 30 lat temu osiągi motocykli były iście kosmiczne. Tyle, że wtedy nie miałeś możliwości, aby niemal w każdy weekend sezonu motocyklowego zaliczyć trackday i poczuć, że możesz te osiągi wykorzystać. Nie miałeś Internetu, który pozwoliłby się skrzyknąć z garścią zapaleńców z całego kraju a nieraz i Europy. Internet, na który narzekasz pozwala podzielić się z całym światem trasą zapisaną, jako GPX. Pozwala zweryfikować czy warto tracić czas na jazdę w jakieś miejsce oraz sprawdzić, gdzie najlepiej się zatrzymać. Nigdy nie było lepiej. Owszem, do wielu miejsc już nie pojedziemy. Sytuacja polityczna w niektórych krajach skutecznie odcięła je od motocyklowej turystyki. Tyle, że tak było zawsze. Wbrew pozorom kiedyś też nie wszędzie mogłeś pojechać. Jedyne, co się zmieniło to lista miejsc.
Z optymizmem
Patrzę w motocyklową przyszłość z optymizmem. Mamy ten rzadki przywilej, że na naszych oczach dokonują się zmiany wielkie. Jesteśmy pokoleniem motocyklistów, którzy mogą przekonać się jak wygląda technologiczny postęp i ewolucja. Coś, o czym nasi dziadkowie mogli jedynie marzyć. To nostalgia sprawia, że mamy wrażenie przemijania tego, co dobre. Miałem plakat CBR 900 RR, więc wydawała mi się wspaniała. Dziecięce marzenie sprawia, że patrzę na nią z rozrzewnieniem i nostalgią. Czy jej odejście na technologiczną emeryturę był znakiem końca czasów? Wręcz przeciwnie, to był początek nowej epoki.