EkstraFelietonyZabijesz się na tym motocyklu! - czyli ile, według mnie, jest prawdy...

Zabijesz się na tym motocyklu! – czyli ile, według mnie, jest prawdy w tym twierdzeniu [felieton]

-

Każdy, kto posiadał, albo nawet pojeździł tylko trochę motocyklem, słyszał ten tekst skierowany w jego stronę. Wypowiadany najczęściej przez osoby starsze, może i posiadające doświadczenie życiowe, ale zero wiedzy o motocyklach, motocyklizmie i realnych zagrożeniach oraz sposobach na ich ograniczenie, lub wręcz uniknięcie. – Zabijesz się na tym motocyklu! – usłyszałem ostatnio znowu i postanowiłem się rozprawić z tym twierdzeniem.

Fakt, nie był to tekst skierowany do mnie, ale do o dwa lata ode mnie młodszego sąsiada (38 lat), który właśnie zrealizował zakup swojego pierwszego dużego motocykla. Tekst puścił trzeci sąsiad, który kiedyś tam, za małolata przejechał się Jawą, czy MZ-tką na wprost przez zakręt, co przypłacił pięknymi śladami na rękach i nogach. Oczywiście musiał się nam nimi pochwalić, bo widoczne są do dziś.

Czy trumnę pan już kupił?

Ja w swoim życiu też to usłyszałem, nie raz, ale jeden raz zapadł mi głęboko w pamięć. Kupiłem swoje pierwsze moto, 20 lat temu, Hondę CB 700 Nighthawk. Czterocylindrowy silnik, 80 koni, taki protoplasta Sevenfifty. Jako że motocykl był stary, po przygodach i w słabym stanie wizualnym, oddałem go w ręce znajomego mojego ojca – lakiernika samochodowego. Gdy go mu zostawiałem w przydomowym serwisie, napatoczyła się jego matka, na oko ponadsiedemdziesięcioletnia kobieta, która rzuciła mi tekstem – Po co to panu, zabije się pan na tym. Trumnę już pan ma? Powiem wam, że jako 20-letni chłopak powinienem może i się opanować, ale nie wytrzymałem, odpowiadając – A pani ma, myślę, że pani będzie dużo szybciej potrzebna niż mi. Ta prosta riposta zakończyła temat. Ja żyję do dziś, w zdrowiu, bez hospitalizowania przez ostatnie 20 sezonów, a ta pani? Nie wiem… Miałaby już dziś ponad 90 lat – jeśli tak, to życzę jej zdrowia.

Kto ginie na początku sezonu? Wysoka cena jazdy motocyklem, za niewielkie pieniądze

Jeździsz pociągiem? Nie boisz się?

Mentalność ludzka niewiele się zmienia. Stereotypy pozostają stereotypami. Dla wielu ludzi motocykle = śmierć, a przynajmniej duże jej prawdopodobieństwo. Czytałem kiedyś w jakimś raporcie bezpieczeństwa, że najbezpieczniejszą formą transportu w dzisiejszych czasach jest samolot. Dwa razy niebezpieczniejszy jest pociąg. Ileś tam razy od pociągu samochód, a motocykl 16 razy bardziej niebezpieczny od podróży autem. Hmm, z tego wynika, że ci, którzy podróżują dużo samolotami, powinni ostrzegać tych, którzy podróżują pociągami, że to śmierć. Ci, którzy jeżdżą pociągami, tych z samochodów, bo przecież samochodziarze non stop cisną motocyklistom takie teksty. Byłoby sprawiedliwie.

Niezmienne statystyki

Od lat, według policyjnych statystyk, w naszym kraju ginie około 300 motocyklistów rocznie. Liczba ta nie rośnie, choć nas mocno przybywa. 31 grudnia 2020 roku liczba zarejestrowanych jednośladów w Polsce wynosiła 1 669 138 sztuk. Porównując te dane z rokiem 2011 wynika, że wzrost rejestracji wyniósł aż 156,1%. Ilu zatem motocyklistów zginęło w 2011 roku na polskich drogach? 271… Dziwne? Niekoniecznie.

Czynniki poprawiające bezpieczeństwo motocyklistów

Jednośladów przybywa, osób zainteresowanych nimi również, a zatem także osób, które wśród najbliższych znajomych, lub w rodzinie, mają motocyklistów, którzy chcąc nie chcąc edukują ich w kwestiach bezpieczeństwa, wytykając podczas zakrapianych alkoholem imprez główne grzechy kierowców aut. Może i kończy się to czasem kłótnią, ale jestem przekonany, że działa. Pewne idee odkładają się w głowach kierowców, jak na przykład spojrzenie w lusterko przed otwarciem drzwi w korku.

Elektronika zawitała nie tylko do samochodów, ale i do motocykli. ABS od lat jest wyposażeniem standardowym nowych motocykli, wymaganym przez prawo, co zdecydowanie podnosi bezpieczeństwo jazdy motocyklem. Dodatkowo wszystkie systemy typu kontrola trakcji, systemy zakrętowe, etc.

Śmierć na motocyklu, rzecz której musisz uniknąć. ***** statystki! [felieton]

Zmienia się wyposażenie motocyklistów. Kiedyś kto miał skórzaną katanę był gościem – jeździliśmy w ramoneskach, butach wojskowych i rękawiczkach skórkowych. Teraz skóry z kangura, wszędzie ochraniacze z supermateriałów, cordury, kevlar, itp. Dodatkowo poduszki powietrzne i kaski z kompozytów. Jako społeczeństwo jesteśmy bogatsi, stać nas na sprzęt podnoszący nasze bezpieczeństwo.

Zmieniło się też prawo. Zabieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości, policyjne drony, nieoznakowane beemki i często zero litości dla motocyklistów ze strony mundurowych. To skutecznie poskromiło naszą ułańską fantazję. Oczywiście, że czasem też przeginamy, ale na pewno nie tak często, jak 15 lat temu.

Ci, którym się nie udało…

Jeżdżę już 20 lat, sorry, ale będę to tu do bólu powtarzał, bo myślę, że jest to tutaj kluczowe. Przejechałem masę kilometrów, miałem różne przypadki i wypadki drogowe, ale nigdy nie zrobiłem sobie czegoś poważnego. Miałem farta? Być może. Na pewno tak, choć wolę myśleć, że miałem ku temu zdolności i wyuczone umiejętności.

Na samym facebooku mam ponad 700 osób znajomych, zapewne nie zdziwi was fakt, że znakomita ich większość, to motocykliści. Praca w motocyklach od 2004 roku, hobby motocykle i tak to właśnie wyszło. Ilu znajomych straciłem w wyniku wypadków motocyklowych przez te ostatnie 20 lat? Czworo…

Jacek*

Zawsze przeginał. Poznałem go na stacji benzynowej, gdy tankował na zrywkę. Pięknie latał na kole. Przeżył mega wypadek, gdy zderzył się z drugim motocyklistą, ale wniosków z tego zdarzenia nie wyciągnął. W dniu śmierci podobno wyprzedzał korek, dosyć agresywnie. Nie miał szans uniknąć zderzenia z cofającym busem.

Marta

Gdy pracowałem w salonie Hondy przyjechała porozmawiać o modelu, który chciała kupić. Za ciężki, za mocny, za duży dla niej na pierwsze poważne moto. Nie słuchała, gdy jej to odradzałem, wręcz ją strasząc. Motocykl kupiła i trochę nim pojeździła. Może z rok. Do jazdy podchodziła bardzo beztrosko, zawsze słuchała głośno muzyki w czasie jazdy, która ją dodatkowo podkręcała. Jeździła bardzo szybko, tak, że ja bałem się za nią nadążyć w ruchu miejskim – musiałbym wyjechać ze swojej strefy komfortu, a przecież sam jeżdżę szybko. Powiedziałem jej o tym po jednej ze wspólnych przejażdżek, ale nie przejęła się tym. Tydzień później zginęła – chyba jechała za szybko, aby zobaczył ją kierowca włączający się do ruchu…

Ania

Dziewczyna mojego znajomego. Nie byłem z nią jakoś blisko, ale wiedziałem kto to, lataliśmy kilka razy po mieście. Tego dnia próbowała nadążyć za kimś, kto jechał przed nią. Nie opanowała motocykla, wypadła z zakrętu. Mimo topowych ubrań na sobie – kombi i kask – nie przeżyła uderzenia.

Krzysiek

Tę śmierć przeżyłem najmocniej. Znałem gościa od pierwszych chwil, gdy zaczął się interesować motocyklami. Dosyć późno, w wieku 28 chyba lat, zrobił prawko, bo wcześniej jarał się sportowymi furami. Kupił sportowo-turstyczną 600-tkę, potem, dwa lata później, sportowego litra. W dniu śmierci już raz wypadł z zakrętu – przepałował. Nic mu się nie stało, wyjechał w pole. Nie wyciągnął jednak nauki z tego zdarzenia. Drugi raz pomylił się podobnie, ale natrafił na przeszkodę. Mimo topowego kombinezonu i kasku zmarł na miejscu.

Pytanie czy cztery osoby to dużo? W tym samym czasie, przez tyle lat, w wypadkach samochodowych zginęło dwóch moich znajomych… Mi z tego wychodzi, że motocykle są dwa razy bardziej niebezpieczne od aut. Argument, że więcej osób jeździ autami odpada – wśród moich znajomych, przypominam, więcej osób jeździ motocyklami. Z niektórymi motocyklistami znam się od 20 lat – to oni mnie wkręcili w jednoślady. Z paczki kilkunastu osób nie żyje jedna – zmarła na raka…

Co z tego wynika?

Może to, że twierdzenie o nieuchronności śmierci na motocyklu jest mocno tendencyjne i naciągane. Jakie jest prawdopodobieństwo, że wśród tych 300 ofiar znajdziemy się my? Śmiem twierdzić, że znikome. Nawet nie chodzi o same statystyki, a o to, że jeżdżąc zgodnie z przepisami, mając doświadczenie oraz dobre nawyki przewidywania niebezpieczeństw, mocno ograniczamy prawdopodobieństwo znalezienia się w tej grupie.

– Zabijesz się na tym motocyklu. – powiedział sąsiad do sąsiada. – Nie pier#$l głupot, bo chyba coś o tym wiem… – odpowiedziałem.

*imiona zmienione

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

16 KOMENTARZE

  1. Statystyka zwykle jest myląca, przecież znamy kierowców z kilkudziesięcioletnim stażem i milionami kilometrów na koncie którzy nawet poważniejszej stłuczki nie mieli, a niekoniecznie zawsze jeżdżą grzecznie i przepisowo…
    W wielu „statystycznych” wypadkach decydujący jest czynnik ludzki, doświadczenie i nawyki kierowcy, umiejętność podejmowania trafnych decyzji w stresowych sytuacjach… I tutaj jest paradoks, często całkowicie potulne przepisowe „owieczki” nie mają szans gdy muszą wykonać manewr ratunkowy „na krawędzi” gdyż nie potrafią nawet wyobrazić sobie że taki manewr jest możliwy, zostaje hamowanie i oczekiwanie na uderzenie…

  2. Gdy zacząłem jeździć kilka lat temu zabierałem często moją 14letnią córkę ,która kochała motocykle,dziadkowie też źle nam wróżyli,powtarzałem,że ze mną na moto jest bezpieczniejsza niż we własnym łóżku,wykrakałem,któregoś poranka się nie obudziła.Zamieniłem wtedy turystyka na przecinaka,zamykałem licznik przy każdej okazji / już mi to przeszło /,minęło kilka lat, wciąż k..wa jeżdżę i żyję . Motocyklista.

  3. Jak ktoś zaczyna przygodę odrazu z mocnym motorem to faktycznie może się skończyć katastrofą.Najwazniejszy jest zdrowy rozsądek i przewidywanie co może za chwile nastąpić. Nawet stojac na czerwonym chce się odkręcić manetkę i zostawić wszystkich po zapaleniu się zielonego ,ale wtedy przychodzi refleksja a co w momencie gdy ktoś przejechać na mocno pomarańczowym ?
    Najlepiej zaczynać przygodę od skuterów i w górę z cm3,taka 50cm najczęściej wybacza błędy.

  4. Trochę prawdy w tym zdaniu o zabiciu jednak jest , może nie „zabijesz ” ale gro ludzi wsiadających na mocne maszyny ma kolizję , wypad czy szlifa ……. to iż jest takie myślenie raczej dotyczy tematu iż nic cię nie chroni przy owinięciu się wokół znaku czy drzewie , mam jednego znajomego co zginął i starczy ale ja samotnik jestem …:)
    Ludzie boją się nieznanego i ostrzegają wysławiając swe lęki do innych …. a jak już poznają to niestety bagatelizują ….. mam już 39 lat na kołach ( szok :) ) i sporo pamiętnych przejść przy już pewnie dwóch setkach tyś km Afryką i ofem na KTM 2T jedyne czym mogę się podzielić to uwaga by nie być za wolnym ani za szybkim , myśleć o autach , drzewach czy kłodach jak o szachownicy i mieś 2 ruchy naprzód w głowie , taki a może właśnie taki stan jest oczekiwany bo moto oczyszcza , uwalnia ale tych zakochanych i skupionych pozostali niestety są ciągle głową w pracy , szkole czy podatku do US i tu jest źle bo droga nie wybacza braku umiejętności , gadania przez telefon czy innego rozpraszacza stąd tyle śmierci …….. czy dużo …raczej nie ale sezon u nas krótki życzę wszystkim by żyli zgodnie z swym etosem bez strachów innych ludzi , ale czujnie i świadomie iż to nie gra komputerowa a będzie fajnie i nie spotkamy się na ostatniej drodze ……. howk.

  5. Człowieku zrozum że twoje życie na motocyklu nie zależy tylko od ciebie tylko innych użytkowników ruchu. Co z tego że będziesz jeździł rozwianie jak zajedzie ci drogę jakiś rozkojarzony dziadek. Motocykl w konfrontacji z puszka nie ma szans. Nie mówię że powinieneś sobie szukać trumny ale wsiadając na motocykl musisz mieć świadomość że możesz łatwo zginąć lub co gorsza zostać kaleką. Wiem co piszę bo sam latam

  6. Co ty pie….olisz. kto nie nauczyl sie na malych jezdzic (MZ, MZ eTS , CZ, JAWA, . I od razu startuje na 600 , 750. Moze na 1000. Ten jest honorowym dawca nerek. Zreszta nawet nerek nie da sie pozyskac. KTO TO NAPISAL???? TEORETYK????

    • Jesteś przytomny? O czym Ty piszesz? Czytanie ze zrozumieniem polecam. Kto powiedział o startowaniu od 600, 750, czy litra? A nawet jakbym tak napisał – to właśnie ja tak wystartowałem, od 700-tki. I co? I nic. Wszystko jest w głowie. Opanuj się człowieku :)

    • hmmm . Po 15 latu bez motoru powrocilem na 1100 cm i jakos zyje. Co za roznica ze zaczniesz nawet na 250-ce skoro rozumu ni w zab nie bedziesz mial i wypadniesz na 1 zakrecie? proste pytanie do Ciebie… Czy motor sam odkreca manetke czy kierowca?

  7. To co próbuję Pan tu obliczyć szwajcarscy ubezpieczyciele policzyli już dawno. Jazda na motocyklu jest najbardziej ryzykowną czynnością , którą człowiek akceptuje, 4x bardziej śmiertelną niż palenie papierosów i 15x bardziej niż jazda konna., samochód dużo, dużo dalej….

  8. Super artykuł i warto sobie uświadomić, że mimo wszystko bardzo dużo zależy od motocyklisty. Oczywiście nie wszystko da się przewidzieć ale doświadczenie zdobyte podczas jazdy mniejszymi maszynami, a także jako kierowca samochodu daje bardzo duże możliwości przewidywania zachowania innych kierowców. Do tego wyrobione nawyki i umiejętność szybkiej reakcji i podejmowania szybkich decyzji pozwala bardzo mocno ograniczyć ryzyko.
    Warto pamiętać o tym, że doświadczenie i ilość przejechanych kilometrów nie zastąpią rozumu i odpowiedzialności i o tym chyba jest ten artykuł.
    Co do ryzyka ? Jasne, że jazda motocyklem jest bardziej ryzykowna niż samochodem, ale niestety zbyt wiele osób nie korzysta z rozumu podczas jazdy (nie tylko motocyklem ale i samochodami) i stąd wynikają potem tragiczne skutki życia na krawędzi.
    Szerokości.

  9. Wystarczy zadać proste pytanie: czy większa prędkość zwiększa ryzyko śmierci za kierownicą? Cała Europa odpowie „tak”, większość Polaków odpowie „nie”. Mam prawie 40 lat, jako kierowca samochodu, który przejechał bardzo dużo kilometrów jeżdżąc w 100% przepisowo (SIC !!!!, możecie wierzyć lub nie, 50 to 50, 90 to 90, a na autostradzie 140) przez 20 lat jazdy spotkałem tylko jednego motocyklistę, który mnie nie wyprzedził, gdy jechałem 50 km/h w terenie zabudowanym. Jechał za mną przez wiele kilometrów 50 km/h. Szok. Czy motocyklistów obowiązują inne przepisy? Nie. A czy motocyklistów obowiązują inne prawa fizyki? Też nie. Dlaczego więc jestem wyprzedzany w 99,99% przez motocyklistów, gdy jadę przepisowo? Oczywiście kierowcy samochodów też mnie wyprzedzają przez cały czas. Ale motocyklista w chwili takiego wypadku ma statystycznie większe szanse na śmierć lub kalectwo. Więc to ich wybór, giną, bo chcą. Mieszkam w mieście w miejscu, w którym w promieniu 2 km nie ma drogi, na której możnaby pojechać więcej niż 50 km/h. A jednak każdego dnia od kwietnia do października słyszę odgłosy jak z toru wyścigowego dobiegające z drogi nieopodal, która jest prosta, szeroka i długa, ale w terenie zabudowanym, więc można jechać 50 km/h. Każdego dnia słyszę odgłosy jednego, dwóch, a czasem wielu motocykli jadących tą drogą jeden za drugim, każdy bieg do odcinki, trójka? czwórka? Większość tych motocykli na pierwszym biegu przekracza 150 km/h, a na wyższych biegach? Ponad 200 km/h w terenie zabudowanym każdego dnia kilkaset razy chyba nie jest normalne. Gdzie jest policja? Gdzie zdrowy rozsądek? Gdzie kultura? Niestety motocykliści byli, są i będą postrzegani tak, jak ich najsłabsze ogniwo. Co z tego, że jeden na kilku jeździ „w miarę przepisowo, bo nie przekracza setki w zabudowanym”. Pisanie „jeżdżę szybko” jest przyznaniem się do bycia przestępcą. Wiem, że nie każdy motocyklista jest dawcą organów, ale mimo wszystko ja wszystkich motocyklistów postrzegam źle. Właśnie dlatego, że zawsze mają wytłumaczenie do tego, by jeździć szybciej od samochodów. A dobrze wiemy, że 99% kierowców samochodów w Polsce jeździ z nadmierną prędkością.

  10. A czy ktoś może wytłumaczyć dlaczego niektóre sportowe motocykle są dość ciche i znośne dla otoczenia (nawet eksploatowane na wysokich obrotach), a inne są tak niemiłosiernie głośne, że gdy idę chodnikiem i mnie taki głośny motocykl mija z odkręconą manetką, to szczerze życzę kierowcy natychmiastowej śmierci w męczarniach?

  11. To dlatego, że większość motocyklistów uważa, że skoro ich gorzej widać, to przynajmniej będzie ich lepiej słychać, gdy mają głośniejszy układ wydechowy. Gdyby jeździli normalnie, to nikt nie musiałby jeździć z oczami dookoła głowy, żeby przypadkiem nie zabić motocyklisty przeciskającego się każdą szczeliną i łamiącego wszystkie przepisy, bo skoro kupił szybki motocykl, to uważa, że kupił sobie też prawo do przekraczania dozwolonej prędkości.
    Głośniejszy wydech wprowadza tylko dodatkowy chaos na drodze, bo dekoncentruje innych użytkowników drogi. I tak usłyszy się ten motocykl tak samo późno, a dodatkowo kierowca samochodu często zostaje przestraszony. Motocykliści uzyskują w ten sposób odwrotny efekt. A wystarczyłoby, żeby jeździli tak, żebyśmy mieli szansę ich zobaczyć.
    A za przygazówki w korku przed światłami podczas przeciskania się między samochodami kierowcy samochodów powinni mieć prawo wymierzyć sprawiedliwość poprzez nagłe otwarcie drzwi… Tak się składa, że sens głośnych wydechów i przygazówek widzą tylko motocykliści. Nie rozumieją, że dla pozostałych użytkowników drogi te hałasy są katorgą, przez którą ostatecznie wszyscy motocykliści bez wyjątku są postrzegani bardzo źle.

  12. Myślę, że motocyklisci a sam nim jestem najczęściej sami sobie winią. Producentami wypadków są tzw. ci inni i można posiadać doświadczenie i umiejętności i mieć za sobą kursów bezpieczeństwa i nic one gdy…się stanie!
    I stając przed rodzicami kolegi, żony i dziećmi i powiedzieć co się stało opowiedzieć jak było – wtedy pytanie co do podejmowanego ryzyka nabiera innego wymiaru.
    Czasami kończącego przygodę z moto.
    I mimo wszystko podziwiam do dziś śmiałków i niejednokrotnie się uśmiecham widząc motocykle w galopie. To świetna rzecz, wspaniałe uczucie i radość – sama radość!

  13. Przede wszystkim, co wielu może dziwić, jako motocykliści nie jesteśmy grupą jednorodną. Owszem, pozdrawiamy się w geście przyjaźni, ale poza motocyklem różni nas wiele aspektów. Od stroju, posiadania uprawnień po podejście do przepisów i poszanowanie własnego życia. Jest spora grupa jeżdżących bez prawa jazdy, niedoinwestowanym sprzętem, którego stan techniczny jest przecież krytyczny dla naszego bezpieczeństwa. To prawda, każdy z nas może zginąć, ale nie każdy z nas jest zainteresowany aby to ryzyko minimalizować. Jeżeli jadę autostradą w upalny dzień i mija mnie motocyklista w szortach to nie mam wątpliwości, że stereotypy nie biorą się znikąd.

  14. Bardziej od śmierci przeraża mnie kalectwo, a tego statystyki chyba nie obrazują.
    Stłuczki nie są niczym nadzwyczajnym, a na motocyklu coś pozornie niegroźnego może skończyć się źle.
    Często nosi mnie by sobie sprawić albo niewsiowego cruisera (Rebel 1100) na wycieczki, albo jakiś mały adv i przejechać TET, ale przeraża mnie że nawet jadąc ostrożnie jakiś dziadek wyskoczy mi z podporządkowanej, i skończę jak ten chłop któremu na filmiku słupek znaku urwał nogę w kolanie. Brrr…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ