Kierowcy to bardzo duża grupa społeczna, jeżeli można w ogóle o grupie społecznej w takim przypadku mówić. Ogromna liczba osób – w 2016 roku, według danych CEPIK liczba posiadanych przez Polaków kategorii praw jazdy – od AM do T – wyniosła ponad 37 milionów. Ogromna liczba kierowców je posiadająca to kura znosząca złote jaja (a raczej złotówki) dla rządzących. A oto sposoby rządu na łatanie budżetowej dziury pieniędzmi kierowców.
Kierowca to osoba, którą stać było na zdobycie uprawnień do poruszania się danym pojazdem po drogach publicznych, z dużym prawdopodobieństwem osoba posiadająca pojazd, a więc majętna. Potrafiąca go utrzymać, mająca pieniądze na paliwo i jego naprawy. To wystarczy, by rządzący na kierowców, na nas, zwrócili swoją pazerną uwagę i spróbowali sięgnąć głębiej do naszej kieszeni.
Przeczytaj koniecznie: Nowa funkcja Yanosika uchroni cię przed utratą prawa jazdy
Pod płaszczykiem bezpieczeństwa
Oczywiście, jak to od dawna bywa, pretekstem zmian, czy działań w kierunku drenażu portfeli, jest szeroko pojęte bezpieczeństwo. To bardzo chwytliwe hasło, bo któż nie chciałby czuć się bezpieczny. Aby napędzić całą machinę i przekonać do zmian opinię publiczną, publikowane są różnego rodzaju raporty, jak to w Polsce na drogach jest niebezpiecznie i kto ponosi winę za dane zdarzenia. Tu należy sięgnąć po statystyki policyjne, które wyraźnie mówią, że prędkość, brawura, głupota itd… Jakie widzimy rozwiązanie? Jest ich kilka, ale wszystkie opierają się na jednym – bacie. A więc mandaty w górę, fotoradary i OPP wszędzie, no i oczywiście zabierać będziemy teraz wszystkim, i wszędzie, prawo jazdy. Medialne sprawy, takie jak Froga, napędzają tylko machinę nienawiści do nich – wszystkiemu winnych, ich, piratów drogowych. Wielu kierowców, rozważnych i spokojnych, przyklaskuje takim rozwiązaniom, bo przecież policja będzie karać ICH, bo to ONI są winni, a ja jestem w porządku – mi nic nie grozi. I tak rząd uzyskuje poparcie ludu, który potem sam będzie płacił za swoją zgodę na to, ale o tym za chwilę…
Przeczytaj koniecznie: Głośno krzyczymy NIE, ale sami chcemy by nas karano
Bierzemy się za bezpieczeństwo pieszych!
Zauważyliście jak ostatnio nagłaśniany jest praktycznie każdy wypadek na przejściu dla pieszych? Wypadki takie były, będą i nie ma szans, by nigdy się nie zdarzały, to po prostu statystyka, ale… nagłaśniając daną rzecz uzyskujemy pożądany efekt. Opinia publiczna domaga się zmian! Vox populi! A przy okazji przewiezione zostaną inne rzeczy…
Co jest ważniejsze? Bezpieczeństwo czy pieniądze?
Ale bezpieczeństwo jest tylko przykrywką do czegoś zupełnie innego, do sięgania do kieszeni kierowców, bo bezpieczeństwo schodzi na drugi plan, gdy są do zarobienia pieniądze. Bo czy tylko mandaty i kary mogą ostudzić zapał agresywnych kierowców? Przykłady pokazują, że dużo droższa przebudowa infrastruktury drogowej jest dalece bardziej skuteczna niż fotoradary. Same urządzenia te stawiane są często tam, gdzie mają zarabiać pieniądze, a nie tam, gdzie są bezwzględnie potrzebne. Przykład? Bardzo proszę. Ulica Piusa XI w podwarszawskim Chotomowie. Rodzice błagali gminę, by ta ustawiła fotoradar obok przedszkola, albo przebudowała infrastrukturę drogową tak, aby kierowcy zwolnili. Rekordzista w terenie zabudowanym, na wysokości przedszkola pędził ponad 120 km/h. Skąd to wiadomo? Rodzice sami wynajęli specjalistyczne urządzenie pomiarowe od profesjonalnej firmy, ustawili je i… Po 4 dniach mieli zarejestrowane 20 000 wykroczeń (z 26 000 przejeżdżających pojazdów) polegających na przekroczeniu dozwolonej prędkości. Co na to gmina? Nic… Widocznie taki fotoradar, w tym miejscu byłby za widoczny, nie zarabiałby, a tylko pilnował bezpieczeństwa, a to nie jest priorytet, są lepsze miejsca na fotoradar.
Domy widma w środku pola
Nawet jadąc wyjątkowo bezpiecznie i rozważnie można w naszym kraju dostać kilkuset złotowy mandat. Jak to możliwe? Dzięki terenom zabudowanym – widmom. W środku pola stoi znak, że jest to teren zabudowany, bo chałupa stoi gdzieś tam hen w polu, 200 m od drogi. Pusto, prosta droga, nikogo nie ma, jedziesz super bezpiecznie – 72 km/h. Co z tego? To za szybko, ograniczenie jest do 50 km/h. Komendant wie, że jest to dobre miejsce do łowów, więc wysyła patrol aby stał zaczajony za drzewem. Gdy dochodzi co do czego policjanci rozumieją, przepraszają, że dają mandat, wiedzą, że nie zrobiłeś niczego złego, że jechałeś bezpiecznie, ale muszą. Prikaz odgórny. Płać (opisywana sytuacja miała miejsce naprawdę). Złamałeś prawo, naraziłeś opinię publiczną na niebezpieczeństwo, no i stałeś się piratem drogowym – którego tak sam piętnowałeś. Teraz ty to ci znienawidzeni ONI! Boli cię? W sumie to nawet dobrze, nawet nie jest mi ciebie żal…
Jedynka do odcinki i po prawku
A drugą sprawą będzie zabieranie prawka poza terenem zabudowanym. To już jest w ogóle kuriozalne. Automatycznie, jeżeli zostaniesz złapany na jeździe z prędkością większą niż 50 km/h od dozwolonej, masz po lejcach. A ileż to roboty na sportowym motocyklu, czy jakimkolwiek innym mającym więcej mocy niż Fiat 126p złapać 140 na 90? Z tym, że pamiętajmy – ograniczenia stawiane są na wyrost. Tam, gdzie można śmiało i bezpiecznie jechać motocyklem 140, stoi ograniczenie do 60 km/h – bo przecież przeładowany zestaw C+E mógłby się na tym zakręcie przewrócić… O ile uważam, że nie ma problemu z karaniem, odbieraniem prawa jazdy przez policję za spowodowanie zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym, czy jak tam to sobie nazywają, to jest problem z zabieraniem uprawnień za trochę za szybką, ale bezpieczną jazdę – i to odgórnie, z automatu. Aaaa, rządowi specjaliści już obliczyli ile praw jazdy odbiorą poza terenem zabudowanym – 40 000 rocznie. To niby ma poprawić bezpieczeństwo? Ale przecież jakby odebrali 100% praw jazdy, to byłoby najbezpieczniej…
Autostradą po kieszeni
Tak często dzieje się na drogach rangi powiatowej. Byłeś w trasie? Mogłeś jechać przecież autostradą, skoro chciałeś jechać szybciej. I tutaj mamy kolejny myk. Wiecie, że w Polsce jest chyba najdroższy odcinek autostrady na świecie? Za przejazd autostradą A2 z Warszawy do Świecka zapłacimy 78 zł. Powrotna droga – kolejne 78. 156 zł plus koszty paliwa, oczywiście przy założeniu, że jedziemy autem osobowym, bo kierowcy najcięższych zestawów płacą kolosalne sumy (640 zł w jedną stronę). To wiąże się oczywiście ze zużyciem autostrady, jakiego dokonują przeładowane ciężarówki i… jest to zrozumiałe. To dlaczego w takim razie motocykliści nie płacą połowy tego, co kierowcy aut osobowych i nie mają osobnej kategorii, tylko włożeni są w te same widełki co dostawczaki do 3,5 tony? Jest tu jakaś logika? Tak, chodzi o pieniądze…
Podatek od wierności
Kolejną sprawą jest na przykład dowód rejestracyjny twojego pojazdu. Tak, dowód. Tak, twojego. Jesteś wierny w uczuciach? Nie chcesz zmieniać auta, czy motocykla co dwa-trzy lata? To płać! O co chodzi? O miejsce w dowodzie rejestracyjnym na pieczątki potwierdzające aktualne badanie techniczne pojazdu. Co z tego, że dowodu już nie musisz mieć ze sobą, co z tego, że wszystko jest w elektronicznej bazie? Papier jest tak stworzony, że na jednej stronie można wbić jedynie 6 przeglądów! Słownie SZEŚĆ, a obok mamy dwie puste strony przeznaczone na tzw. adnotacje urzędowe. Z tym tylko wykluczeniem, że adnotacją urzędową nie może być stempel ze stacji diagnostycznej, a montaż haka czy instalacji LPG. I na to są dwie strony wolne. Spójrzcie w swoje dowody, ile adnotacji urzędowych macie w nie wbite? Żadnej? Jedną, o dacie pierwszej rejestracji sprowadzonego pojazdu? Skończyło się miejsce na stempelki, to biegusiem do urzędu i płać za wymianę dowodu, bodajże 54,50 zł…
Kto każe zapi#$%@ć kierowcom SOPu?
Takich przykładów mógłbym mnożyć. Bezpieczeństwo, o które walczą politycy? Politycy popędzający swoich kierowców w rządowych limuzynach SOP, aby ci jechali szybciej i szybciej, bo polityk nie ma czasu, dając kierowcy 3 godziny na dojazd z Wiejskiej do Gdańska? Niestety znam osobiście ludzi z SOP i grożenie kierowcy zwolnieniem z pracy, jeśli nie wciśnie pedału gazu w podłogę, jest na porządku dziennym. A nagonka prasy jest na nieogarniętych kierowców rządowych limuzyn… I taki polityk jest wieziony w tempie ekspresowym, na bombach, na debatę o bezpieczeństwie ruchu, grzmiąc potem z mównicy o tym, jak to piraci drogowi nas zabijają i jak to ON z nimi porządek zrobi…
Bez komentarza…
Albo nie, niech komentarzem będzie tekst Kazika pięknej piosenki o Komandorze Tarkinie (0.46-1.15):
Bardzo trafne napisany artykuły. Trudno się nie zgodzić z choćby jednym zdaniem
ale my o tym wszystkim wiemy. Npisalem MY czyli szare spoleczenstwo. Teraz trzeba wybrac kogos kto bedzie nas reprezentowal a co najwazniejsze zobowiaze sie nas reprezentowac i jak zostanie wybrany to bedzie realizowal swoje obietnice. niestety obecnie nie ma takiej mozliwosci bo wybraniec narodu po wyborze ma nas wyborcow w tyle. Jest tylko jedna mozliwosc zeby nie mial nas w tyle to JOW. Ale najpierw to spoleczenstwo musi ogarnac o co chodzi bo Kukiza latwo dyskredytowac ale pomyslec co on proponowal to juz nie wystarczylo sily. Nie promuje Kukiza ale JOW czyli jedyny sposob na to aby wybrancy nadal nas reprezentowali po wyborze.