Powoli zbliżamy się do półmetka tegorocznych wakacji. Serwisy informacyjne niemal codziennie dostarczają nam ponurych wiadomości o zdarzeniach drogowych z udziałem motocyklistów. Policyjna mapa wypadków wskazuje 29 ofiar śmiertelnych wśród kierujących jednośladami w ciągu niecałego miesiąca. Jak do tego doszło, nie wiem? Wiem, wszyscy wiedzą. Winni są oni, zawsze ONI. Ślepi, głupi, niedouczeni, niewytrenowani, bez refleksu…
Pod koniec maja, w czasie rundy Formuły 1 w Monako, w kwalifikacjach do wyścigu klasy F2 doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. W tunelu, w dodatku na zakręcie, bolid Ritomo Miyaty odmówił posłuszeństwa. Nadjeżdżający z tyłu z dużą prędkością Isack Hadjar zobaczył wleczący się pojazd w ostatniej chwili i wykonał tak doskonały unik, że z nagrania można by wnioskować, że brak tragicznego wypadku zawdzięczamy działaniu jakichś cudownych elektronicznych systemów bezpieczeństwa, a nie pojedynczego człowieka. Film z tego wydarzenia do dziś krąży w sieci i budzi słuszny podziw.
Pan wyłącznie z telewizji
Czemu piszę o tym w artykule na portalu motocyklowym? Ponieważ takich kierowców, jak Isack Hadjar raczej nigdy nie spotkamy drodze, ulicy, ścieżce czy offroadowym szlaku. A czytając różne opinie pod artykułami o wypadkach mam wrażenie, że z punktu widzenia motocyklistów każdy wyjeżdżający na ulicę powinien mieć refleks i umiejętności na takim poziomie. Być w stanie zauważyć nadjeżdżający jednoślad niezależnie od pory dnia i prędkości, z jaką ten się porusza. Bo skoro motocyklista jest na drodze/pasie z pierwszeństwem, to jest „na prawie”, i to pomimo tego, że często jest to jedyny przepis, jakiego się trzyma. „Kierowcy aut nas zabijają”. „Niech odda prawko, skoro nie widzi”. „Dziad zabił Tomka/Marcina/Kasię/Marysię”…
Z drugiej strony praktycznie nikt nie mówi o tym, że skoro zapieprzam motocyklem po drodze publicznej jakby jutra miało nie być, to ja też powinienem mieć refleks Hadjara. Że to na mnie spoczywa obowiązek unikania różnych Miyatów w Skodach Fabiach, którzy nagle pojawiają się na drodze. Arcypolskie przepychanie odpowiedzialności tam, gdzie komu wygodnie. Oczywiście w papierach winny będzie ten, który wyjechał. Z tym że to marna pociecha, bo najczęściej tylko sprawca będzie w stanie te papiery przeczytać.
W krainie średniaków
Chcesz robić motocyklem tysiące kilometrów po drogach publicznych i długo żyć? Musisz wziąć odpowiedzialność. Nie ma innego sposobu. Motocykl to bardzo specyficzny pojazd. Kierując nim, jesteś bezbronny niemalże jak pieszy, za to poddawany działaniu sił jak w aucie. W czasie jazdy nie możesz bazować tylko na tym, co mówią przepisy. One zresztą często nie nadążają za motocyklową praktyką. Przykład? Obowiązek jazdy prawą stroną jezdni, bez uwzględnienia tego, że jednośladem powinno się jechać przede wszystkim po jej czystej i bezpiecznej części, która często jest bliżej osi. Podróżując motocyklem, musisz zawsze robić więcej i myśleć więcej. I to nie tylko wtedy, kiedy masz chęć pozap… Na motocyklu nawet przepisowa prędkość to zawsze wyzwanie, kiedy pojawia się nagła sytuacja.
Prawo jazdy to nie licencja wyścigowa. Na drogi nie trafiają ludzie szczególnie uzdolnieni i wytrenowani. Wręcz przeciwnie, zdecydowana większość to totalne średniaki, które po prostu muszą codziennie gdzieś dojechać. Mają średnie rozeznanie w sytuacji na drodze, średnią zdolność przewidywania, średni czas reakcji, a dodatkowo średnio ich obchodzą inni uczestnicy ruchu. O przepisach i ograniczeniach nie wspominając. Dlatego jako motocyklista zawsze musisz pomagać sobie sam, bo inni ci zwyczajnie nie pomogą. Owszem, twoi znajomi obsmarują ich potem w komentarzach, pojawią się wyroki w zawieszeniu i jakieś śmieszne mandaty. Czy zmieni to twoją sytuację jako motocyklisty-ofiary? Absolutnie nie.
Zawsze współwinni
Od lat trzymam się mocnej, być może bulwersującej opinii, że praktycznie nie ma czegoś takiego jak wypadek motocyklisty bez winy motocyklisty. Choćby częściowej. Nawet jeśli policyjny raport opisuje to inaczej. Każde takie zdarzenie ma swój początek często jeszcze przed wyjechaniem z garażu, bo bierze się z nastawienia i sposobu myślenia, z jakim wsiadamy na jednoślad. Używając piłkarskiego porównania, budujemy atmosferę, która pachnie golem.
Owszem, łatwo się zapomnieć i dać się ponieść. Sam to wielokrotnie robiłem i czasem robię. Taki jest motocyklizm – to używka, którą nie zawsze łatwo dozować. Natomiast każda jazda, a szczególnie po drogach z ruchem poprzecznym i w towarzystwie innych kierowców, jest jak chodzenie po polu minowym. Zamiast lecieć radosnych truchtem, warto patrzeć pod nogi i planować kilka ruchów do przodu, biorąc pod uwagę różne możliwe opcje. Musimy chcieć i umieć samym sobie pomóc.
A przede wszystkim dać sobie czas na reakcję, a ten z kolei bierze się z prędkości. Wiem, to znienawidzony i zawsze odsuwany przez kierowców temat. Bo przecież gdyby tylko wszyscy przestrzegali przepisów, to prędkość nie miałaby znaczenia. Z tym że to jest myślenie życzeniowe i czysta utopia. Ponieważ, jak napisałem, otaczają nas średniaki, a nie kierowcy F1. Prędkość to czas i odległość, czas i odległość to zahamowanie/ominięcie albo nie. Kropka.
Edukacja już była
Przyznam, że dostaję piany, kiedy słyszę teksty typu „policja umie tylko karać, a powinna edukować”. Akurat edukacja w temacie bezpieczeństwa ruchu drogowego, odkąd pamiętam, idzie u nas szeroką falą we wszystkich mediach. Edukacją wycierają się wszystkie gęby odporne na wiedzę. Trzeba mieszkać pod kamieniem, ewentualnie być głuchym, ślepym i mieć ograniczone zdolności umysłowe, żeby nie natrafić na materiały edukacyjne i nic z nich nie wynieść. Po prostu polscy kierowcy mają ją masowo „w dupiu” i to jest fakt, a nie krzywdząca opinia. Dominuje podejście „a co mi tu on będzie pierd…”. Jedyne rozwiązania systemowe, które u nas działają, to dotkliwe, ciężkie do uniknięcia kary i infrastruktura wymuszająca określony sposób jazdy, np. progi i wyniesione przejścia dla pieszych i skrzyżowania.
A jeśli chodzi o rzeczywistą edukację, moim zdaniem musi się zmienić podejście do oceny przyczyn wypadków. W tej chwili skupiamy się w zasadzie wyłącznie na przyczynach bezpośrednich. W tym na odrapanym z każdej strony „nieustąpieniu pierwszeństwa przejazdu”, które jest traktowane jak karta „Wychodzisz z więzienia” w grze Monopol. Nie ustąpił, jego wina, koniec. Z tym że to nic nie daje na przyszłość, nie ma żadnej wartości edukacyjnej dla społeczeństwa chłonącego relacje z przykrych zdarzeń.
![Jeździsz wśród średniaków, nie wśród zawodników. Weź to pod uwagę, jeśli chcesz przeżyć na motocyklu [felieton]](https://motovoyager.net/wp-content/uploads/2024/06/wypadek-policja-motocykl.jpg)
Nie ma nas
Brakuje opisu przyczyn pośrednich jako równie ważnych, np. stanu infrastruktury w danym miejscu, a przede wszystkim stylu jazdy i prędkości innych uczestników zdarzenia. Chcielibyśmy, żeby to nie miało znaczenia, żeby można było sobie jeździć jak nam się podoba, mając alibi w postaci pierwszeństwa. Ale to tak nie działa. Średniak za kółkiem nie oceni właściwie małego światełka zbliżającego się z dużą prędkością. Zwłaszcza po zmroku uzna, że to zlewające się w jedno dwa światła auta będącego w dużej odległości.
Różne animacje z porównaniami wielkości naszej planety, najbliższej gwiazdy i całej galaktyki wobec innych tego typu obiektów w kosmosie fajnie pokazują, jak malutka i mało znacząca jest Ziemia i jej otoczenie. Chcesz poznać skalę własnej małości i niezauważalności na motocyklu? Spójrz od przodu na Gold Winga stojącego obok choćby małego autka miejskiego. Jak śpiewał Kuba Badach, „Nie ma nas…”. Nie miej pretensji i oczekiwań, zacznij działać we własnym interesie.
To pisałem ja, Konrad Bartnik. Średniak w każdym calu, świadomy swej średniości. Miałem w swoim motocyklowym życiu trochę sytuacji podbramkowych, z których wyciągnąłem wnioski. Mam w sobie dużo pokory. Jeśli zdarzy mi się wypadek, nawet nie z mojej winy, to proszę ogłosić, że najprawdopodobniej akurat wtedy nie pomogłem sobie sam. A dodatkowo zabrakło mi szczęścia, choć to nie na nim chciałem opierać swoje życie. Szczegółowo opiszcie sytuację, ze wszystkimi niuansami. Bo tylko to może komuś pomóc, a nie notatka, że ktoś mi wyjechał.
Pełna odpowiedzialność!
Zdj. tytułowe: Śląska Policja
Motocyklisto, wszyscy mają cię w dupie! I to jest bardzo dobra wiadomość! [Felieton]