Dwustronne fotoradary – bat na motocyklistów – przeczytałem na portalu ścigacz.pl. To niestety tylko pobożne życzenie policjantów, bo to taki sam bat, jak obecnie stosowane fotoradary – czyli żaden.
Nie lubię przeginać – nie jeżdżę zbyt szybko, a ryzykuję rzadko. Prędkość zdarza mi się przekraczać tylko wtedy, gdy mam pewność, że na drogę nie wtargnie nikt, komu mógłbym zrobić krzywdę. Zapewne dlatego rzadko dostaję mandaty, a jeśli już, to niewielkie, które prawie zawsze płacę.
Prawie zawsze? Tak, bo nie płacę, kiedy mandat nałożony jest nieuczciwie – jeśli policja wymaga ode mnie przestrzegania przepisów, mam pełne prawo wymagać od niej tego samego. To dlatego od lat nagłaśniam oszustwa wideorejestratorów, niezgodne z prawem radary, czy patologie Inspekcji Transportu Drogowego.
Dwustronny radar, o którym pisze portal ścigacz.pl, w warunkach polskich nie zmieni dla motocyklistów absolutnie nic. W naszym kraju, „odpowiedzialności za wykroczenie podlega ten tylko, kto popełnia czyn społecznie szkodliwy” (art. 1 § 1 KW). Tablica rejestracyjna NIE JEST dowodem tożsamości, a skoro nie sposób udowodnić tożsamości motocyklisty, na jakiej podstawie pociągnąć go do odpowiedzialności? Można spytać właściciela, komu pożyczył motocykl, ale nie wiadomo czy będzie chciał odpowiedzieć…
Tak więc fotoradary dwustronne, trójwymiarowe, podczerwone a nawet oparte na czarnej materii nie zmienią nic – nadal motocykliści złapani przez fotoradary mogą czuć się bezkarni – nie sposób przecież ze stuprocentową pewnością określić ich tożsamości. Nie pomogą niestety także nowoczesne samochody z wideorejestratorami, bo, jak wiadomo, urządzenie to NIE pokazuje prędkości pojazdu ściganego.
Pozostaje ufność w rozsądek motocyklistów, którzy z roku na rok stają się coraz rozważniejsi i bardziej odpowiedzialni. I to jest rada dla policjantów – dawajmy dobry przykład, uczmy a nie karajmy. Tym bardziej, gdy nie mamy narzędzi.