Jeżeli jakiś produkt, niezależnie od branży, podbije swój segment, zaczyna być atrakcyjnym dla osób chcących nielegalnie na nim zarobić. Nazwa marki jest zastrzeżona, znaki towarowe również, dlatego nieuczciwi przedsiębiorcy kombinują jak mogą, by sprzedać swoją podróbę korzystając z cudzego “fejmu”. Oto kilka przykładów takich działań z naszego – motocyklowego podwórka.
Zacznijmy z grubej rury. Najwyższy kaliber nieuczciwości, czyli…
Nielegalne podróbki
Producent próbuje jak najbardziej upodobnić swój produkt do renomowanego, który zdobył swoją jakością zasłużoną sławę na rynku. Ma gdzieś zastrzeżone znaki towarowe. To co robi, to prawie identyczna – tylko wizualnie – kopia renomowanego produktu:
Jeden z zaprzyjaźnionych motocyklowych blogów wrzucił w sieć takie ostrzeżenie. Okazało się, że rynek zaczęły zalewać podrabiane Araie, które na pierwszy rzut oka niczym się nie różniły od oryginałów – szczególnie nie dało się ich odróżnić przy zakupach przez Internet. Jedyny wyróżnik to niska cena. Czy aby na pewno? Niestety nie…
Za niską ceną szła tragiczna jakość produktu, który nie spełnia żadnych norm bezpieczeństwa. Gdy taki produkt pojawia na aliexpress za żadne pieniądze, wiemy, że na 100% jest to podróbka. Gorzej, gdy jakiś Janusz biznesu kupi takie kaski, a następnie pojedynczo sprzedaje na rodzimym portalu aukcyjnym, za niezwykle atrakcyjne jak na oryginał pieniądze, argumentując to nietrafionym rozmiarem, albo inną bajeczką…
Zimą wrzuciliśmy ten artykuł. Przypadek ten pokazuje, że nieuczciwi handlarze oleje też lubią podrabiać:
Jak rozpoznać podrobiony olej silnikowy Motul? Fake vs oryginał
Czasem sami napędzamy ten rynek, chcąc mieć coś wyglądającego jak drogi sprzęt, ale za dużo mniejsze pieniądze:
To działanie ogromnie nie fair. Dlaczego? Oszukujemy siebie, oszukujemy nasze otoczenie, a dodatkowo wpływamy na pogorszenie opinii o renomowanym produkcie. A kumpel ma manetki Barracudy i mu cała oksyda zeszła w 3 dni. Lipa, nie polecam!
Działania nieuczciwe, ale… legalne
Kolejny sposób to wprowadzenie produktu łudząco podobnego do oryginału. To bardzo sprytne, bo… jest legalne. Wystarczy, że produkt różni się nazwą i delikatnie logiem, a wtedy nie można mówić, że to to samo. W końcu logo inne, nazwa inna:
Oto logo kurtki, w której jeździł mój znajomy. Dramat, prawda? Na pierwszy rzut oka nie do rozpoznania. No i to skrzydełko…
Myślicie, że na literówkach bazują tylko producenci akcesoriów?
Oto mem stworzony przeze mnie w zeszłym roku na podstawie znalezionego w sieci zdjęcia. Kawaseki. Oryginał. Ale Kawaseki…
A może MOTO, czyli niby BMW?
Jest śmigło w logo? Jest! Mówicie, że przecież nazwa inna i logo inne, więc nie da się tego chińczyka pomylić z BMW? Naprawdę?
Wszystko zależy z jakiej odległości i z której strony się na niego patrzy…
W ten sam sposób działają również inni producenci, którzy swój towar próbują choć skojarzyć z renomowaną firmą. Chociaż czcionką, chociaż podobnym logiem, choć napis inny, to jednak może przywodzić pożądane konotacje:
Niby wyraźnie napisane YOHE, ale może to jakaś odmiana SHOEI, może…
Inni producenci próbują wzorować się na produktach znanej konkurencji. Skoro ktoś wymyślił jakieś rozwiązanie, które się sprawdza, to po co myśleć nad własnym, można je skopiować i… jeszcze się tym chwalić:
Oczywiście to tylko kilka przykładów podróbek, których powinniśmy unikać. Doceniajmy innowacyjność renomowanych firm. Jeżeli nie stać nas na nowy, to kupmy oryginalny, ale używany produkt (wyłączając kaski, które powinniśmy kupować zawsze nowe). To dużo bardziej satysfakcjonujące niż używanie wątpliwej jakości podróbki i oszukiwanie samego siebie…