Na Harleya przesiadłem się niemalże bezpośrednio ze 125-tki, którą akurat testowałem. W pierwszej chwili przytłoczył mnie więc ogrom Ultry. Kawał ciężkiego, metalowego kloca – pomyślałem. Pozytywne nastawienie pojawiło się z chwilą uruchomienia silnika. Lata się zmieniają, sztuczna inteligencja wkrada się w nasze życie, a Harley, to wciąż Harley.
Nie oznacza to wcale, że fabryka stroni od nowoczesnych rozwiązań. Może wprowadza je z lekkim oporem, ale wprowadza, bo takie są oczekiwania rynku. Motocykle mają mieć systemy elektroniczne wspomagające kierowcę, podnoszące komfort i bezpieczeństwo. I Ultra je ma, choć nie tak rozbudowane, jak konkurencja w klasie dużych, szosowych turystyków.
Prostota
Choć jest to już kolejne pokolenie Harley’ów z którym mam do czynienia, to jednak obsługa ich jest bardzo podobna. Ten sam, charakterystyczny układ przełączników. Ultra Limited ma ich oczywiście znacznie więcej, niż na przykład Iron 883. Trzeba jednak przyznać, że obsługa pokładowej elektroniki jest bardzo prosta, wręcz intuicyjna i do jej opanowanie nie potrzeba studiowania instrukcji.
Zmiana poziomów kontroli trakcji, włączanie tempomatu, ustawianie nawigacji czy systemu audio – to wszystko opanujemy dosłownie w kilka minut. Wyświetlacz jest duży i czytelny. Podstawowe dane dotyczące jazdy, poziomu paliwa są przedstawione na klasycznych zegarach, umiejscowionych nad wyświetlaczem. Początkowo nieco przytłacza ich wielość, ale można do tego szybko się przyzwyczaić.
Monstrum rusza na trasy
Po uruchomieniu silnika widać, że mamy do czynienia z charakterną jednostką. Jej praca nie jest tak wygładzona jak w przypadku japońskiej konkurencji. Duża V-ka wibruje i drży, zdradzając jednocześnie zamiłowanie do jazdy i to niekoniecznie spokojnej. Ten styl trzeba lubić. Podobnie, jak masę motocykla. Waga w stanie gotowym do jazdy to 416 kilogramów. Do tego kierowca, pasażer, bagaż i wychodzi nam kilka setek ciężaru. Sam motocykl jest dosyć łatwy do przetaczania. To oczywiście zasługa nisko umieszczonego środka ciężkości. Wszystko jest dobrze, dopóki nie przechylimy maszyny zbyt mocno. Wówczas – gdy musimy przywrócić Ultrę do pionu – czuć całą masę i trzeba się nieźle wysilić, aby tego dokonać. Za to jazda jest zaskakująco przyjemna.
Zaskakująca, jeżeli oczywiście weźmie się pod uwagę wagę i rozmiary Harleya. Jest to jednak maszyna stworzona do komfortowej jazdy na długich dystansach, po dobrej jakości drogach, autostradach. Jest wygodnie, choć dla pełni szczęścia, potrzebowałbym, żeby kanapa była ciut cofnięta. Nie miałem jednak zastrzeżenia co do samego siedziska. Nogi, umieszczone na podestach również się nie męczą. Wibracje są, bo być muszą. Taki styl.
Jednak nawet na długich odcinkach nie narzekałem na nie. W przeciwieństwie do owiewki, która jest po prostu za krótka. Miałem wrażenie, że cały pęd powietrza kierowany jest w mój kask. Ultrą przemierzałem drogi Mazowsza i sąsiednich województw. I to zarówno te szybkiego ruchu, jak i te zwykłe. Harley spisywał się dobrze zarówno na jednych, jak i na drugich. Duży moment obrotowy zachęca do dynamicznej jazdy i silnik dobrze radzi sobie z rozpędzaniem potężnej Ultry. Jednak najwięcej przyjemności miałem z jazdy w granicach 80 – 110 km/h. Z nieśpiesznego, dostojnego połykania kolejnych kilometrów.
Potężny motocykl i potężne kufry
Testowym Harleyem można wybrać się długą, wielodniową wycieczkę. Nie powinno być przy tym problemów ze spakowaniem. Nawet, jeżeli zamierzamy ruszyć we dwie osoby. Kufry są obszerne i są trzy. Do tego ten centralny wyposażony jest w bagażnik, na górnej powierzchni, do którego można przytroczyć namiot, śpiwory lub inne pakunki.
Nawigacja
Podczas testów korzystałem z fabrycznej nawigacji. Jak już wcześniej napisałem, jej obsługa jest bardzo prosta, pomimo wielu dostępnych opcji. Generalnie nie miałem zastrzeżeń do jej pracy. Obraz jest czytelny – nawet przy dużym słońcu.
Jedynie, gdy zdecydujemy się na zmianę trasy, nawigacja „głupieje” i potrzebuje trochę czasu na wyznaczenie nowej drogi. Nie jest to oczywiście jakiś wyjątkowo długi czas, ale na pewno odczuwalnie dłuższy, niż w przypadku zwykłej googlowskiej nawigacji.
Muzyczka
Motocykl jest wyposażony w system audio. Jakoś dźwięku określiłbym na bardzo dobrą, chociaż nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, a raczej zaliczam się do grupy tych, którym słoń na ucho nadepnął. W każdym razie nic nie trzeszczy, słucha się przyjemnie. W testowym egzemplarzu muzyka umilała jazdę głównie po mieście. Przy większych prędkościach zagłuszał ją pęd powietrza, a przede wszystkim ryk wydechów Screaming Eagle.
Hamulce
Biedne muszą się nieźle napracować, aby zatrzymać pędzącą Ultrę. Robią to jednak zaskakująco dobrze. Po części to zasługa tego, że pochodzą od Brembo, a po części wynika to z faktu zespolenia hamulca przedniego i tylnego. Działa to naprawdę dobrze i skutecznie. Użycie wyłącznie przedniego hamulca nie robi już takiego wrażenia. Ultra Limited wyposażono w ABS oraz dwupoziomową kontrolę trakcji.
Tylko ta cena…
W podstawowe wersji – Vivid Black – Ultra Limited kosztuje równowartość około 154 tysięcy złotych. Jest to więc motocykl nie tylko dla złaknionych dalekich podróży, ale też posiadających odpowiednio zasobny portfel. A przy tym poszukujących motocykla wyróżniającego się z tłumu i identyfikujących się z marką i związaną z nią legendą, która trwa już 120 lat.
Dane techniczne:
Silnik: twin-cooled™ milwaukee-eight™ 114
Pojemność skokowa: 1 868 cm3
Maksymalny moment obrotowy: 160 Nm przy 3 000 obr/min
Moc maksymalna: 87 KM przy 5 020 obr./min
Długość: 2 600 mm
Wysokość siedzenia: 740 mm
Prześwit: 135 mm
Rozstaw osi: 1 625 mm
Opona przód: 130/70b18 63h
Opona tył: 180/55b18 80h
Opony typ: seria dunlop™ harley-davidson, diagonalne z czarnymi ściankami
Pojemność zbiornika paliwa: 22,7 l
Masa, bez płynów: 399 kg
Masa, gotowy do eksploatacji: 416 kg
Pojemność bagażowa – objętość: 0,132 m3
Zużycie paliwa: 6,3 l/100 km
Przedni widelec: 49 mm widelec przedni z technologią dual bending valve
Hamulce: dwie tarcze pływające z przodu, tarcza stała z tyłu
Cena: Vivid Black – 34 510 €