Nowoczesne trójkołowce z dwoma kołami z przodu od lat bardzo dobrze radzą sobie na rynkach zachodnich. U nas też powoli zaczynają zdobywać serca i portfele coraz większej grupy użytkowników. Wciąż nie brakuje jednak pogardliwych opinii na ich temat, najczęściej ze strony motocyklistów prawdziwych jak prawdziwki. O ile osobiste odczucia jestem w stanie zrozumieć, to przy okazji takich wypowiedzi powielane są totalne głupoty na temat trójkołowców, za którymi nie idzie żadna wiedza i osobiste doświadczenie.
Tak, trójkołowców można nie lubić, tak samo jak można nie lubić skuterów – bo póki co zdecydowana większość pojazdów trójkołowych to właśnie skutery. Patrzenie i ocenianie ich z pozycji użytkownika, a czasem emocjonalnie związanego miłośnika klasycznych motocykli zawsze będzie obarczone poważnym błędem poznawczym. Krytykom trójkołowców – jak i ogólnie skuterów – umyka bowiem fakt, czym są te pojazdy i do jakich zadań zostały stworzone. Więc zamiast zwierzęcego strachu, że oto „kible” na małych kółkach, na których niemęscy kierowcy wietrzą swoje niemęskie narządy rozrodcze wyprą z rynku prawdziwe motocykle, proponuję głębszy oddech i przyjęcie kilku faktów.
Derby z bijatyką
Choć skutery, maxiskutery i trójkołowce mają już swoje oddane grupy fanów, którzy sprawnie się zrzeszają w mniej lub bardziej formalnych klubach i robią fajne rzeczy, to jednak wciąż najczęściej pozostają one pojazdami czysto użytkowymi. Służą do bardzo sprawnego i wygodnego przemieszczania się, głównie w obszarach miejskich, a dzięki swojej budowie chronią kierowcę przed wiatrem i deszczem w sposób niedostępny dla żadnego motocykla. Ich główne zadanie to po prostu zastąpić auto w zakorkowanym mieście. Ich zalety dostrzegło również wielu doświadczonych motocyklistów i w garażach często obok wielkiego, wypasionego turystyka stoi zwinny skuter, zawsze gotowy wyskoczyć do sklepu czy na trening.
Motocykle i skutery się wzajemnie nie wykluczają, jednak dziwnym trafem wielu motocyklistów je wyśmiewa, choć przecież nie wyśmiewa samochodów. To chyba jest ten sam mechanizm, zgodnie z którym najbardziej nienawidzą się kibice drużyn z tego samego miasta, a derby zawsze są meczami podwyższonego ryzyka. A jeśli w dodatku skuter ma trzy koła… OK, obalam mity regularnie pojawiające się w komentarzach.
Trójkołowiec jest szeroki
„Gdybym chciał stać w korkach, to bym sobie auto kupił”. W każdej garści komentarzy pod artykułem o trójkołowcu to zdanie musi pojawić się przynajmniej raz. Tak, fronty trójkołowych skuterów są szersze niż dwukołowych, muszą w końcu pomieścić zawieszenie z dwoma kołami o rozstawie co najmniej 460 mm – to wymóg homologacji l5e. Natomiast nie przekłada się to w żaden sposób na „użytkową” szerokość pojazdu i jego zdolność do przeciskania się w korkach. Najszerszym punktem trójkołowca, tak jak i dwukołowca, pozostają kierownica i/lub lusterka. Zerknijcie do danych technicznych Piaggio MP3, Yamahy Tricity czy Peugeota Metropolis. Pozycja „szerokość” jest zupełnie porównywalna z każdym jednośladem z podobnej klasy pojemnościowej.
Owszem, w czasie pierwszych jazd mózg trochę wariuje i trzeba się przyzwyczaić do bardziej masywnego przodu. Natomiast bardzo szybko dostrzegamy, że nawet największym trójkołowcem śmiało można pakować się między auta. Po paru dniach śmigasz po mieście jak dostawca jedzenia z pięcioletnim stażem na skuterach.
Trójkołowiec jest wywrotny
Niektórym motocyklistom, którzy widzieli trójkołowe skutery z „podwójnym” przodem tylko na zdjęciach, może się wydawać, że jeśli jedno z przednich kół idzie w górę czy w dół, to cała konstrukcja robi się niestabilna i łatwo o glebę. A zjechanie jednym kołem z wysoko nalanego asfaltu na niżej położone żwirowe pobocze oznacza pewny finał w rowie.
Otóż nie. Konstrukcja przednich zawieszeń współczesnych trójkołowców jest wyrafinowana i bardzo skuteczna. Oba przednie koła mogą operować na różnych wysokościach, a pojazd stabilnie trzyma pion. Sam jeżdżąc Piaggio MP3 500 byłem zdziwiony, jak dobrze do działa i szczerze mówiąc nieco nie nadążałem umysłem za pracą skomplikowanego przedniego zawiasu. Robiłem wiele eksperymentów z jazdą na różnych nawierzchniach, z różnymi uskokami i przeszkodami. Nic się nie działo, pojazd nad nimi płynął. Jedyne momenty, gdy potrafiło bujnąć, to podjazdy pod naprawdę wysokie krawężniki. Trzeba wtedy odpowiednio ustawić skuter do najazdu. Ale przecież motocykl również…
Trójkołowiec jest dla niepełnosprawnych
Do tego bzdurnego hasła najczęściej dołączane są jeszcze emotikony z rechoczącymi buźkami, co sporo mówi o ich autorach. Zarówno w tytule artykułu, jak i w śródtytule użyłem określenia „niepełnosprawni”, ponieważ wciąż mówi tak i pisze większość społeczeństwa, a my jako portal internetowy niestety działamy w objęciach Google i innych wyszukiwarek. Natomiast same dotknięte tym problemem osoby i zajmujące się nimi organizacje proszą o używanie określenia „osoby z niepełnosprawnością”. To dosyć zrozumiałe, ponieważ mając problemy na pewnych obszarach (np. ruchowe) są one w pełni sprawne na innych. Stąd mały apel – mówmy o nich tak, jak sobie życzą.
A przechodząc do meritum – nie, trójkołowy skuter pochylający się w zakrętach nie jest odpowiednim pojazdem dla osoby z niepełnosprawnością, chyba że jest ona bardzo nieznaczna. Tak jak każdy skuter i motocykl, trójkołowiec wymaga sprawnych i silnych nóg do podparcia na postojach i przy wolnych manewrach. Owszem, pojazdy te mają systemy blokujące przednie zawieszenie, możliwe do włączenia przy prędkości zazwyczaj poniżej 5 km/h, ale zostały one stworzone tylko dla wygodnego postoju i parkowania.
Przy pewnej wprawie da się oczywiście korzystać z blokady stając na światłach i nie zdejmując nóg z podestów, ale jest to generalnie bardzo ryzykowne. Nie zawsze udaje się wcisnąć guzik w odpowiednim momencie, a poza tym trzeba pamiętać, żeby to zrobić. Prędzej czy później gleba murowana, bo niezablokowany trójkołowiec przewraca się jak normalny jednoślad. A taki upadek z ciężkim bądź co bądź pojazdem, zwłaszcza dla osoby z niepełnosprawnością, może mieć bardzo nieprzyjemne konsekwencje.
Owszem, kierowcy z dużym stopniem niepełnosprawności, np. z całkowicie niesprawnymi nogami, mogą prowadzić niektóre trójkołowce. Muszą to być jednak albo przystosowane do ich potrzeb klasyczne trajki, jak np. Harley Tri Glide czy przeróbki Gold Winga, albo pojazdy typu Can Am Spyder, z „samochodowym” przodem. Ich wspólną cechą jest to, że zawsze same stabilnie stoją na podłożu.
Trójkołowiec ma wiele zalet – to akurat nie jest mit
Maxiskutery z trzema kołami to obecnie najmocniejsze i najszybsze pojazdy, które można prowadzić z prawem jazdy kat. B (warunek – homologacja l5e). Przykładowo, na 53-konnym Kymco CV3 rozpędzimy się do ponad 180 km/h. Ponadto dwa koła z przodu to dwa punkty styku opon z asfaltem. To naprawdę wymiernie przekłada się na pewność prowadzenia w zakrętach, a dodatkowo daje duży komfort psychiczny, zwłaszcza niedoświadczonym kierowcom.
A ogólnie – trójkołowcami jeździ się jak normalnymi, szybkimi maxiskuterami, z przyjemnością płynącą z pochylania się w zakrętach i odpornością na warunki pogodowe. Można ich oczywiście nie lubić, można stroić żarty. Tylko błagam, niech nie będą oparte na bolesnej niewiedzy i wdrukowanych uprzedzeniach.
mamm w posiadaniu dwa Quadro 350 z roczników 2017 i 2020 i od lat nimi jezdzę służbowo 90 % czasu 300 dni w roku i po ponad 200 000 km przebytych takimi pojazdami smialo moge powiedziec ze jazda jednosladem w deszczu jest juz teraz dla mnie psychoicznie wi ekszą katorgą niz wtedy kiedy nie mialem PORÓWNANIA do trójkołowców , gdybym nie sprobowal jezdzic na trójkolowcach to nadal bym nie wierzyl ze są to pojazdy przyszlosci i mega bezpieczne w porowaniu do nawet największych motocykli dwukoółowych. Ilekroc widze wdeszczu a nawet na suchej drodze duzy motocykl i sobie wyobraze ze nagle taki jednoslad ma zahamowac przed jakąs tam przeszkodą na drodze to sie w głębi usmiecham i wiem ze jest to niemal pewny upadek , a na dwóch kołach z przodu to zaden stres i zaden problem.
jest ciężki, skomplikowany i drogi w porównaniu z dwukołowym odpowiednikiem , zarówno przy zakupie jak i eksploatacji i serwisie. Trudno nim na gorszych nawierzchniach omijać dziury. Zalety? Powiedzmy takie sobie. Jeśli skuter ma być prostą i tanią alternatywą dla aut i motocykli to trójkołowiec jest przekombinowaną ciekawostką i tyle.
Dam głowę, że nawet nie stałeś koło takiego, nie mówiąc o jechaniu.